Spoglądałam na dziewczynę o jasnych płomiennych włosach. Jej wzrok skierowany był w kierunku ziemi, a ręce miała splecione na piersi. Przypominała strzępek osoby, której upadł cały świat.
Obok mnie Taia i Jonathan wpatrywali się w nią bez wyrazu. Miałam wrażenie, że próbowali przeanalizować całą tę sytuacją pod każdym kątem. Wiedziałam, że podejdą do tej sytuacji sceptycznie i ja sama wiedziałam, że był to dobry kierunek.
— Nie jestem pewien, czy powinniśmy jej ufać. — Usłyszałam cichy głos Jonathana po mojej lewej stronie.
— Czemu? — zdziwiłam się. — Jest taka jak my.
— Skąd to wiesz? — wtrąciła się nagle Taia. — No skąd?! Ponieważ twoja intuicja nie wystarczy w tej sytuacji.
— Ludzie, czy wy siebie słyszycie?! — podniosłam głos, ignorując to, że Layla będzie w stanie usłyszeć każde moje słowo. — Mam wam przypomnieć, że postanowiłam zaufać wam obojgu, a pragnę wam przypomnieć, że budziliście we mnie większe wątpliwości niż ona?! Wydaje mi się, więc, że jednak mam jakieś oko do ludzi. — Wskazałam na Laylę, która stała bez ruchu niepewna co ma robić.
— No ja tam nie wiem, czy zaufanie mi przemawia na twój plus — stwierdziła Taia ze śmiechem.
— Akurat tobie jeszcze do końca nie zaufałam — odpowiedziałam jej z powagą, która zburzyła jej argument.
— Słusznie — powiedziała krótko, wycofując się.
Taia i Jonathan zamilkli. Patrzyłam na nich przez dłuższą chwilę, a gdy nie zyskałam od nich żadnej reakcji, wywróciłam jedynie oczami i odwróciłam się do nich, kierując się w stronę nowej dziewczyny.
— Chodź, Layla. — Ruszyłam na drugą stronę parkingu nadziemnego, machając przy okazji do dziewczyny, namawiając ją, by ruszyła za mną.
Usiadłyśmy w dalekim kącie, tak, by być, jak najdalej od reszty i tak, by nie mogli oni usłyszeć naszej rozmowy.
— Ja ci ufam, jeśli to cię pociesza — powiedziałam, spoglądając na nią z przyjaznym wyrazem twarzy.
— Dzięki — odparła cicho. Znowu usłyszałam ten zagraniczny akcent, musiała przyjechać tutaj z Wielkiej Brytanii. Zawsze uwielbiałam ten brytyjski akcent.
— Jesteś z Anglii? — Chciałam zagaić rozmowę, dowiedzieć się o niej czegoś więcej, by na zawsze udowodnić, że warto jej ufać.
— Z Cambridge. Dwa lata temu przyleciałam tutaj z rodzicami — wyjaśniła.
— Z rodzicami? Czekaj, czyli oni...?
— Nie wiem. Minęły dwa lata, pewnie tak. — Na jej twarzy odmalował się smutek. — Miałam dziesięć lat, kiedy tutaj przylecieliśmy. Zawsze marzyłam, żeby odwiedzić Amerykę. Naoglądałam się hollywoodzkich filmów i zapragnęłam poznać ten „Amerykański sen". W końcu tata zgodził się na to, byśmy przylecieli tu na długi weekend. Jednak, gdy tylko wylądowaliśmy, przy wyjściu zgarnęła nas policja i zamknęła z innymi ludźmi.
— To straszne. — Kiedy Plaga się zaczęła i razem z rodziną wyjechaliśmy z miasta ani razu, nie zdarzyło nam się spotkać żadnych służb porządkowych. Przez to założyłam, że policja, wojsko — wszystko to upadło, i wszyscy jesteśmy zdani tylko na siebie. Teraz, przez to, co powiedziała Layla, zaczęłam się zastanawiać jaka była naprawdę postawa Amerykańskiego rządu wobec aktualnej sytuacji.
— Siedzieliśmy tam bodajże przez kilka tygodni, może dłużej. Po pewnym czasie zaczynasz tracić poczucie czasu. — Dobrze to rozumiałam. — Byłam tam najmłodsza, ja pośród około dwudziestki dorosłych. Ostatecznie jednak to pozwoliło mi ocalić swoje życie. Jednak tylko mi.
YOU ARE READING
Plaga
Science FictionKiedy Plaga spustoszyła Ziemię, każdy musiał zadbać o siebie. Rodzina, przyjaciele, szkoła - To wszystko, co kiedyś było twoją codziennością, dziś przestało istnieć. To, co kiedyś wydawało się być przyszłością, straciło sens. Stoisz pośrodku niczego...