32.

1.1K 118 28
                                    

„ I Love You"

    Kolejne dni w Clovelly wcale nie były spokojne. Nic wciąż nie było prostsze, po raz kolejny narastały problemy, którym z każdym dniem, trudniej było im sprostać. Lively z niepokojem przyglądała się swoim dłonią, kiedy jej nienaturalnie niebieskie żyły, wciąż nie zmieniały swojego koloru. Miała ochotę krzyczeć, krzyczeć z nienawiści do Elyas'a i z własnej bezsilności. Nie potrafiła zrozumieć, jak mógł jej to zrobić, tak samo jak nigdy nie potrafiła zrozumieć jego osoby. Przez tak długi czas walczył, aby mieć ją przy sobie, nastawiał przeciwko niej nie tylko jej wrogów, innych członków dawnego stowarzyszenia jej ojca, ale porywał i torturował jej przyjaciół, czego nie potrafiła mu wybaczyć w żaden możliwy sposób. Żyła z nienawiścią silniejszą od tej, którą niegdyś czuła do własnego ojca. Mimo, że mężczyzna obrzydzał ją, przeklinała go za to co wyrządził jej w życiu, Elyas był jego gorszym następcą. Brunetowi nie potrafiłaby wybaczyć nigdy, żadnej z najmniejszych krzywd, które do tej pory jej wyrządził, każdego dnia w ciągu ostatnich miesięcy, zabijając kolejną malutką cząstkę jej chęci do życia.

Dziewczyna przyciągnęła mocno kolana do klatki piersiowej, opierając na nich swój podbródek. Przyglądała się pobłyskującym gwiazdą na niebie, oddychając lekko ale za razem niespokojnie. Tak dawno nie spoglądała w niebo, brakowało jej tego, tego bezczynnego wylegiwania się na własnym kawałku balkonu, kiedy późną nocą, żaden pracownik jej ojca nie zaglądał do jej małego pokoju. Tylko gwiazdy znały jej problemy, to im nie bała się powiedzieć wszystkiego, z czym musiała zmagać się każdego dnia. Mimo, że czas upływał, ona nie zmieniała się tak bardzo. Wciąż problemy dusiła w sobie, nawet kiedy miała wokół siebie przyjaciół, którzy gotowi byli oddać za nią życie, wciąż pragnęła swoje wszystkie problemy wykrzyczeć rozgwieżdżonemu niebu. Piekące łzy przestały wypływać spod jej przymkniętych powiek, zdawało jej się, że wypłakała już wszystkie możliwe. Nie wiedziała, co może jeszcze ze sobą zrobić, teraz kiedy tak naprawdę była tylko na skinienie palca Elyas'a, bała się wykonać jakikolwiek ruch, aby znów mu zaszkodzić. Nie była silna, nie potrafiła zwalczyć w sobie tego niechcianego uczucia, kiedy widziała wszystko, a nawet czuła na własnym ciele, co okropnego działo się z Nick'iem.

- Wszystko w porządku? - Lively podskoczyła, czując ciepłą dłoń, niespodziewanego gościa na balkonie. - Liv, jest już druga w nocy, powinnaś odpoczywać - Calum dosiadł się obok dziewczyny, krzyżując swojego długie nogi, w mniej więcej wygodnej pozycji.

- Nie potrafię spać, kiedy w mojej głowie wciąż krążą myśli, o tym kim się stałam - Lively czuła, jak z każdym kolejnym słowem jej głos łamał się coraz bardziej. Nie potrafiła nie być szczera z przyjacielem, jednak z drugiej strony wiedziała, że nie powinna obarczać go swoimi problemami, których i tak jemu samemu przysporzyła już wiele, zbyt wiele.

- Liv spójrz na mnie - brunet złapał przyjaciółkę za dłoń, lekko ją potrząsając. Kiedy dziewczyna otworzyła swoje ciemno czekoladowe tęczówki, Calum ścisnął ją mocniej, chcąc w ten sposób dodać jej trochę otuchy. - Jesteś wciąż naszą małą Lively, która sama pakuję się w kłopoty, która zawsze musi mieć ostatnie słowo, - brunetka uśmiechnęła się lekko - Która zawsze robi wszystko po swojemu, ale przede wszystkim Lively, która jest naszą przyjaciółką. Nie ważne jakie świństwo Turner ci podał, pamiętaj żeby być sobą, nawet jeśli on chce żebyś była kimś innym.

Lively nie wytrzymała, wtuliła się mocno w tors chłopaka, sprawiając że razem upadli, na jeszcze nagrzane, gorącym australijskim słońcem płytki. Nie potrafiła ukrywać strumieni łez, które znów wypływały spod jej powiek, kiedy zrozumiała, o co powinna walczyć, dla kogo powinna walczyć. Kiedy po dłuższej chwili odsunęła się od chłopaka, razem podnieśli się z ziemi.

Revenge | l.h (EIDS cz.II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz