Rozdział 4

3.8K 357 17
                                    

- Jak to jest? - zapytała łagodnie Mary. - Chodzi mi o bycie niewidomym.

Harry uniósł swoje ciemne okulary, nie patrząc na nic konkretnego i westchnął.

- Szczerze mówiąc do bani. Pamiętam, jak lekarze powiedzieli, że pozostał mi miesiąc, zanim rak rozwinie się na moje drugie oko i nagle zacząłem przyglądać się wszystkiemu, próbując pochłonąć tego piękno. Miesiąc minął i oto jestem. Niebo wciąż jest niebiskie, beton szary, wszystko jest takie samo.

- Pamiętasz jak wyglądasz?

Zaśmiał się.

- Cóż, tak. Opowiedz mi o sobie. Jak ty wyglądasz?

- Brązowe oczy, czarne włosy. Nuda. I jestem wysoka.

- Jak wysoka?

- Pięć stóp i siedem cali.

- Jesteś olbrzymia!

Z ust Mary wyrwał się śmiech.

- Jesteś ostatnią osobą, która powinna tak mówić!

- Wybacz. - zadrwił. - Nie jestem, aż tak wysoki.

- Wybacz panie sześć stóp i cztery cale.

- Taa, cóż.

- Bądźcie cicho. - gderliwa i stara bibliotekarka skarciła ich, po czym wróciła do swojego komputera. Harry zerknął na Mary i przez chwilę, zapomniała, że jest niewidomy. Był piękny i pełen życia.

- Komuś tu chyba brakuje seksu. - mruknął Harry, kiedy odeszła. Mary próbowała stłumić śmiech, ale zakończyło się to niepowodzeniem i obydwoje zostali wyrzuceni z biblioteki.

- Wykopali nas przez ciebie z biblioteki, ty mały buntowniku. - powiedział dokuczliwie Harry.

Mary w końcu przestała się śmiać i złapała rękę Harry'ego, prowadząc go w dół ulicy do kawiarni. Ignorowała sposób w jaki jego ciepła dłoń obejmowała jej zimną i skupiła się wyłącznie na ich celu.

Zamówili kawy i muffinki. Harry usiadł ostrożnie, opierając swoją laskę o ścianę.

- Masz ładny śmiech. - odezwał się znienacka Harry, sprawiając, że Mary pogubiła się w swoich słowach.

- Twój jest ładniejszy.

- Powiedz mi coś, czego nie wiem. - drażnił się z nią Harry. Przewróciła oczami i uśmiechnęła się do kelnerki, która przyniosła im napoje i muffiny.

Kelnerka, która była młoda i piękna, rzuciła Harry'emu długie spojrzenie, niewątpliwie śliniąc się na jego widok.

- On jest gejem. - powiedziała Mary, pijąc od niechcenia swoją kawę. Kelnerka wróciła tam skąd przyszła, a szczęka Harry'ego znalazła się dosłownie na podłodze.

- Dziękuję ci bardzo, ale jestem hetero. - kiedy Mary zaczęła chichotać, kontynuował: - Była seksowna? Jesteś zazdrosna?

- Żebym mogła być zazdrosna, musiałoby coś między nami być. A tak nie jest. - oświadczyła, odgryzają kawałek swojej muffiny.

- Słusznie. - odpowiedział Harry. Brzmiał... inaczej. Zignorowała ogarniające ją poczucie winy i obserwowała jak próbuje wyczuć gdzie leży jego muffinka. Szybko ją znalazł, po czym powoli podniósł do ust.

- Jesz naprawdę powoli.

- Cóż, byłoby pomocne, jeśli mógłbym zobaczyć gdzie są moje ręce.

Oh, prawda. Ślepota. Jak Mary mogła wciąż o tym zapominać? Jezu.

Kiedy Harry skończył, obydwoje wstali i wyszli. Zaczął iść w stronę przystanku autobusowego i Mary zrozumiała, że to także jej czas na odejście.

- Mary Lou! Czekaj! - zwołał Harry, a ona zaczęła iść w jego stronę, zanim on zdążył ruszyć się z miejsca, przy okazji wpadając w kłopoty.

Harry wyciągnął rękę, w której nie trzymał swojej laski. Jego dłoń dotknęła jej szyi, a potem twarzy.

- Co ty do cholery robisz? - wymamrotała.

- Dotykam twojej twarzy oczywiście.

- Okay, taaa. Dlaczego?

Wymamrotał coś niespójnego, po czym jego palce musnęły jej usta.

Znieruchomiał, tak samo jak i ona.

Palce Harry'ego zostały na swoim miejscu, gdy jego wargi odnalazły jej.

Ruszył dłonią, przenosząc ją na jej policzek, a ona luźno owinęła swoje ręce naokoło jego szyi. Mary nie mogła uwierzyć w to, co się działo, że właśnie całowała Harry'ego.

Wciąż się całowali, aż w końcu Harry odsunął się, zadyszany.

- Dlatego. - uśmiechnął się łobuzersko, po czym ostatni raz pocałował jej usta i oddalił się, uderzając laską w lampę uliczną i biednego pieszego na jego drodze.

Blind - Harry Styles - tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz