Rozdział 2

147 7 0
                                    

W drodze do szkoły Adrian nie odezwał się słowem. W dodatku cały czas wydawał się być nieobecny. Ja nie przerywałam panującej ciszy. Po jakimś czasie chłopak wziął głęboki oddech i chyba chciał mi coś powiedzieć. Otworzył usta, zawahał się i znów je zamknął. Coś go gryzło. Moje pytanie było więc oczywiste.
-Co się dzieje?- chłopak milczał. Przyspieszył tylko kroku. Zaczęłam za nim biec.- Jesteśmy przyjaciółmi tak?- zapytałam retorycznie.- Dlaczego mi nie powiesz?
-Powiem Ci kiedyś.- tym razem usłyszałam odpowiedź. Niestety nie satysfakcjonowała mnie ona.
-Kiedyś? A może trochę dokładniej? Na przykład dokładna data i godzina?- powiedziałam ironicznie, a on znów zwolnij, bo zobaczył, że co jakiś czas zaczynam biec. Teraz już dotrzymywałam mu kroku.
--Uzgodnijmy, że jak umrę to Ci powiem. Okey?- powiedział, a ja popatrzyłam na niego jak na idiotę, którym zresztą był.
-Serio to aż takie straszne, że nie możesz mi tego powiedzieć?- zapytałam już nieco zirytowana zachowaniem Adriana.
-Albo to, albo po prostu jest to nieistotne.
Rozmowę przerwał nam dzwonek, który usłyszeliśmy z placu, na którym się właśnie znajdowaliśmy, gdyż w międzyczasie zdążyliśmy dojść do szkoły.
Weszliśmy do ogromnego budynku. Do szkoły tej chodziła masa uczniów. Większość, a może nawet wszystkich kojarzyłam. Adriana znałam od piaskownicy. Mieszkaliśmy koło siebie, więc widywaliśmy się codziennie. Spędzaliśmy razem czas i się kochaliśmy. Oczywiście jako przyjaciele. Poza tym Adrian miał inny obiekt westchnień. Była nią Klara. Niska brunetka, która chodziła z nami do klasy. Mój przyjaciel podkochiwał się w niej od pierwszej klasy gimnazjum. Przez dwa lata ukrywał swoje uczucia do niej. Nie dziwię się. Klara miała chłopaka. I jak to Adrian mówił "Cieszy się z jej szczęścia.". W rzeczywistości było mu bardzo przykro, gdy widywał ich razem. Pod koniec drugiej klasy dziewczyna została rzucona przez swojego chłopaka. Adrian to wykorzystał i zbliżył się do swojej sympatii. Niestety utknął we friendzonie. I z tego, co mi wiadomo nie ma zamiaru z niego wychodzić.
Tego dnia Adrian miał paskudny humor. Zawsze był szczęśliwy i pełen energii. I nie tylko ja to zauważyłam. Niektórzy nasi wspólni znajomi, a nawet nauczyciele to wychwycili. On się jednak nie przejmował pytaniami o to, co się stało. Za każdym razem odpowiadał, że mu przejdzie.
Gdy wracaliśmy do domu chłopak zaczął rozmowę:
-Właśnie zdałem sobie sprawę, że do końca życia będę sam.- powiedział, po czym zerknął na dom Klary, który właśnie mijaliśmy.
-Może w końcu zobaczy, jaki cudowny jesteś i już nie będziesz sam.- powiedziałam, próbując go pocieszyć.
-Nie. Ja na prawdę do końca życia będę sam.- nadal uparcie bronił swojego zdania.
-Chcesz się założyć?- zapytałam uśmiechając się złowieszczo. Przecież wiadomo, że każda potwora musi znaleźć amatora. Byłam pewna, że wygram.
-No dobra. Al nie rozumiesz jednego. Mi tego życia już nie wiele zostało..

ZakładWhere stories live. Discover now