To nie miało tak być

1.1K 38 2
                                    

Diabelski młyn zaczął zwalniać dokładnie tak jak sobie to zaplanowaliśmy. W końcu wysiadłam cała podekscytowana i nie mogłam uwierzyć, że to zrobiłam.

-To było niesamowite- zaczęłam kręcić się na jednej nodze unosząc ręce w górę i przyglądając się pięknemu niebu.

-Uważaj, bo zaraz się przewrócisz- powiedział podchodząc do mnie i w ostatnim momencie łapiąc przed upadkiem.

-Tak jak kiedyś- spojrzałam mu w oczy nie unosząc się ani o centymetr z tej pozycji- zawsze masz rację i zawsze mi pomagasz.

-Dajesz sobie świetnie radę sama- mówiąc to podepchnął mnie ramionami w górę i postawił do pionu.

-Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła- uśmiechnęłam się i wskoczyłam na deskę.

-Pewnie zamieszkałabyś w bibliotece i została nałogowym książkoholikiem albo siedziała i oglądała seriale- mówiąc to zarzucił  mi na ramiona swoją bluzę.

Poczułam się tak bezpiecznie a wszędzie dookoła unosił się zapach Lukasa. Mogłabym tak jechać bez końca. Powiew chłodnego powietrza zmieszanego z zapachami z pobliskich barów przypomniał mi, że jestem naprawdę głodna. Zaczęłam jechać szybciej kiedy wyjechaliśmy na główną, ruchliwą drogę. Tym razem ja prowadziłam i wybrałam tę trasę, ponieważ pędzi się nią o wiele szybciej. Nie mogłam doczekać się reakcji mojej mamy kiedy jej o tym opowiem, będzie zaskoczona. Było już po 21 kiedy mijaliśmy bank a 10 po kiedy przekraczaliśmy duże skrzyżowanie. Chłopak jechał tuż za mną i zaczął coś mówić, ale nie słyszałam go przez samochody i wiatr w uszach. Zaczęłam nabierać prędkości a blondyn został daleko w tyle. Postanowiłam wjechać w zakręt na dole nie zwalniając tępa. Czułam, że jestem w stanie zrobić wszystko.

-Alex!!!- usłyszałam cichy krzyk Lukasa i tylko uśmiechnęłam się pod nosem.

Tym razem będę pierwsza na dole. Ugięłam nogi aby mieć kontrolę nad deskorolką i jedną z nich podepchnęłam się jeszcze trzy razy. Pędziłam, miałam wiatr w uszach, zobaczyłam błysk, usłyszałam niemiłosiernie głośny krzyk Lukasa i dostrzegłam samochód, w którego wpadłam z zawrotną prędkością wybijając mu jednocześnie przednią szybę. Odbiłam się na środek uliczki, potoczyłam po nawierzchni. To ostatnie co pamiętam.

Nie czułam nic, ale byłam świadoma, że coś mi się stało. To jest jak nurkowanie w oceanie i poczucie, że nie można dostrzec nawet strugi światła. Tam gdzieś na dnie, samotnie w otchłani.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

LUKAS

Zacząłem krzyczeć do niej gdy zauważyłem co próbuje zrobić. Byłem pewny, że tym razem nie posłucha, więc zacząłem jechać jeszcze szybciej o mało sam się nie przewracając. Była już tak daleko. Dostrzegłem z góry jadący samochód zna przeciwka. Jeżeli teraz się nie zatrzyma to będzie katastrofa. Krzyknąłem najgłośniej jak potrafiłem i dostrzegłem błysk. Zeskoczyłem z deskorolki kiedy ciało Alexy odbiło się od samochodu. Próbowałem trzeźwo myśleć i natychmiast zadzwoniłem po pogotowie. Dotarłem na miejsce wypadku. Kierowca pojazdu nie był niczemu winny, ponieważ nie wjechał jeszcze na główną drogę. Ja i jakiś facet podbiegliśmy do poturbowanego ciała dziewczyny nie wiedząc co robić. Jej noga była wykrzywiona w drugą stronę, więc na pewno była złamana. Z czubka głowy ulatywała brudna krew. Ubrania zostały przedarte tak że widziałem gołe części ciała. Próbowałem nie brzydzić się tego widoku. Jej twarz cała w kurzu i kamykach a dłonie zdarte do mięsa na opuszkach. Straciła przytomność od chwili uderzenia. Nie wiedziałem czy przypadkiem nie złamała sobie nic w kręgosłupie dlatego nie rozpoczynałem żadnych operacji ratunkowych i to samo nakazałem starszemu mężczyźnie, który również jak ja był przerażony. Chodziłem w kółko gryząc się w knykcie u rąk. Postanowiłem zadzwonić do jej mamy a następnie do mojej. Tłumacząc całą sytuację najszybciej jak się dało. Pogotowie przyjechało za niecałe 5 minut. Podałem im wszystkie niezbędne informacje a potem zjawiły się nasze rodzicielki. Mama Alexy zaczęła płakać i popędziła za ukochaną córką w stronę wejścia do karetki. Ja z moją mamą weszliśmy do tej obok, bo nikt nie chciał nas tam wpuścić. Jechaliśmy a w mojej głowie zaczęły przelatywać najróżniejsze możliwości skończenia się tego wypadku. Wytrzeszczyłem oczy i znowu zacząłem obgryzać dłonie. Matka ujęła moja dłoń w swoją i mocno zacisnęła. Myślałem, że zaraz zwymiotuję albo co gorsza zacznę coś rozwalać i każdego posądzać. Słyszałem w głowie tylko śmiech Alexy sprzed kilkunastu minut. Dlaczego tak to musiało się skończyć?. To moja wina. Tak to wszystko i wyłącznie moja wina. Dlaczego przyszło mi do głowy ją tam zabierać i to jeszcze jak było ciemno?. Zacisnąłem pięści a matka spojrzała na mnie, ale nic nie mówiła tylko ujęła moją głowę w objęcia. Powstrzymywałem się od płaczu. Nie mogę się teraz rozkleić. Muszę walczyć dla niej. Ona tego potrzebuje.

Dojechaliśmy na miejsce a ja zacząłem biec za lekarzami w stronę windy. Ukradkiem udało mi się dostrzec jej drobną twarz podłączoną do inhalatora. Kiedy dotarliśmy pod salę operacyjną zbiegło się 3 lekarzy i chirurg. Od tego momentu musiałem zostać na korytarzu. Mama Alexy pojękiwały w objęciach jej najlepszej przyjaciółki. Milczałem przez dłuższy czas w końcu zacząłem przechadzać się długim, pustym korytarzem. Dochodziła 24 a jak wieści nie było tak nie ma. Poszedłem do samochodu po poduszki i koce. Kobiety usadowiły się na ławkach i próbowały trochę odpocząć wraz ze mną. Jednak oczy mieliśmy otwarte aby nic nam nie umknęło. Słyszałem tykanie zegara gdzieś w oddali. To było jak tortury. Jeszcze niedawno martwiłem się o oceny w szkole a dziś nie potrafię znaleźć nic ważniejszego niż ludzkie życie. Nie zdajemy sobie sprawy z tego jak cenni są dla nas najbliżsi gdy nie możemy doświadczyć cierpienia związanego z utratą ich.Przewracałem się z boku na bok na drewnianej ławce. Wstałem w końcu za potrzebą i obmyłem spoconą twarz wodą. Spojrzałem w lustro i zacząłem walić pięściami w umywalkę. Ochlapałem wodą koszulkę i zdenerwowany wyszedłem na korytarz. W tej samej chwili na korytarzu dostrzegłem lekarza. Kobiety poderwały się natychmiast.

-Proszę się uspokoić- lekarz odchrząknął najwyraźniej zmęczony- nie mam zbyt dobrych wieści.

Zostań ze mnąWhere stories live. Discover now