IX rozdział

15 5 0
                                    

Całkowity mrok zaczął powolutku zanikać, a ja dopiero w którymś momencie ujrzałem rażące światło, bijące od płomieni ogniska i nieprzyjemny, przeszywający moją łepetynę na wskroś ból. Dwie osoby, nachylające się nad nieszczęsnym mną, dyskutowały spokojnie. Dosłyszałem tylko takie słowa jak "więzi", "ucieć", "potwory" i "pokonać", dopóki nie zostałem przywrócony w pełni do rzeczywistości.
- Co się tu działo... Kurczę - złapałem się za tył głowy. Poczułem coś lepkiego na włosach, właśnie w miejscu bólu i spojrzałem na dłoń. Krew. Na szczęście posoki na mojej głowie nie było zbyt wiele.
- Percy, w porządku? - Ann popatrzyła na mnie z troską.
- Jak najbardziej - odparłem z przekąsem. - O co tu chodzi? - Uniosłem głowę wyżej, spoglądając na żelazne kraty klatki, w której byliśmy zamknięci.
- Mówiłam, że coś tu mi nie gra.
- Właściwie to dlatego wy tak nagle zemdleliście, a ja dostałem w łeb? - Zmarszczyłem brwi.
- Kiedy byliśmy u pana Maysona, jedliśmy tą jego zupę. Pewnie dosypał nam tam czegoś i każdego organizm zareagował w innym tempie. A ciebie ktoś musiał pospieszyć inaczej...
- Pan Mayson nie jest człowiekiem. I tak, użył mocnych środków, tylko cholernik nie pomyślał, żeby mi ich nie dosypywać - usłyszałem za swoimi plecami. Odwracając się do krat, moje oczy zetknęły się ze wzrokiem trzynastolatki, będącej poza klatką.
- E? Co ty tam robisz? Czy ty... - zdziwiłem się i to naprawdę mocno.
- Zdradziła nas. Nie mogliśmy tego przewidzieć. - Blondynka spojrzała na nią twardo.
- Powtórka z Luke'a Castellana. Może była jego sojusznikiem - stwierdził Nico.
- Kogo? - spytała, wyraźnie nie rozumiejąc o co chodzi.
- Dosyć gadania, gdzie jest część? - zapytała moja dziewczyna.
Córka Zeusa, jakby posłusznie wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni kieszonkowy zegarek. A chodziło nam tylko o część...
- Wiedziałem! Czyli to jednak ty byłaś tam w lombardzie ze swoją mamą i kupiłyście go! - oznajmiłem dumny z siebie.
- Co? My go nie kupywałyśmy. Pan Mayson wcisnął wam kit. Wymyślił to wszystko.
- Czyli... To wszystko było zaplanowane? - Czułem jak moja duma opada.
- Ta...
- A zegarek? - odezwała się Annabeth.
- Chińska podróba. - Rzuciła go na ziemię i rozgniotła butem. Usłyszałem odgłos łamiącego się plastiku.
- Chejron tak samo dał się nabrać?
Pół-bogini w odpowiedzi skinęła głową.
- Część zegarka też była podróbką.
- Ty mała... - W Ann zbierała się złość.

Zaraz za Evans pojawiła się mantikora, która przystanęła tuż obok. Trzymała coś w pysku... Chyba to był klucz. Taki w kolorze mosiądzu albo srebra.
- To pan Mayson - przedstawiła potwora.
- Ty zbratałaś się z wrogami?! Zdradziłaś obóz! - krzyknąłem
Zobaczyłem kątem oka, jak córka bogini mądrości klepie się ręką w twarz i szepcze "Przecież dobiero mu to mówiłam".
- Musiałam. Głos mi to powiedział.
- Czyj głos? O czym tym gadasz, do cholery?
- Słyszę go - szepnęła, spoglądając w niebo.
- Ty się chyba w głowę uderzyłaś.
- Nie mam czasu... Zaraz tu przyjdzie.
- Kto?!
Dziewczyna nie słuchając mnie, odeszła w stronę dużego ogniska, pośród którego siedziało z czworo czy pięcioro innych potworów.

Cholera jasna! - pomyślałem. Daliśmy się wykiwać jakiejś trzynastolatce i jej pobratyńcom. Była nieco nie miła, ale nie sądziłem, że okaże się aż taką mendą.
- Ugh, co teraz zrobimy? - zapytałem zezłoszczony.
- Ta głupia idiotka... Zabiję ją - powiedział Nico.
- Nie tylko ty chcesz ją zatłuc - odparła blondynka, strzelając palcami.
- Dołączę się. - Uniosłem dłoń.

Wszyscy przez co najmniej dziesięć minut siedzieliśmy w ciszy, kisząc w sobie miotające w nas przekleństwa oraz inne negatywne myśli na temat tej zdrajczyni. Po upływie tego czasu, w końcu któroś z nas (a dokładniej ja) się odezwało:
- Możemy ostrzami przeciąć kraty.
- Zabrali nam całą broń. - Syn Hadesa przewrócił oczami.
- I wątpię, żeby byłyby w stanie przeciąć to żelastwo. Że im się jeszcze chciało to aż tutaj tachać... Ej, Nico, co ty robisz? - Annabeth zwróciła uwagę czarnowłosemu, który skierował rękę w kierunku gleby.
- Próbuję wezwać szkielety... Dziwne, normalnie to od razu byłby ich tu tuzin.
- Hm... - Dziewczyna uważnie obserwując kraty, stuknęła palcami w żelastwo. - To jakiś specjalny metal, blokujący boskie moce. Tym bardziej nie wiem, co w takim przypadku powinniśmy zrobić.
- Chwila! Mam pomysł. Posłuchajcie...

SamodestrukcjaWhere stories live. Discover now