22. Bliskość

3.8K 354 37
                                    

Hunter

Byłem zły, wyprowadzony z równowagi - zły byłem jednak na siebie. 

Nie przemyślałem tego wszystkiego i poszedłem na żywioł, było to z mojej strony głupie, ale dalej nie potrafiłem sobie wyobrażać niektórych reakcji Hazel - tą mogłeś jednak przewidzieć, pacanie. Według chłopaków z drużyny, zbyt bardzo się tym wszystkim zadręczałem i obwiniałem, ale chyba tak już musiało być. 

Nie interesowały mnie docinki innych osób typu, że dostałem "kosza". O wiele bardziej, zadręczałem się myślami o ciemnowłosej dziewczynie, która prawie z płaczem wybiegła z stadionu. Martwiłem się o jej samopoczucie, bo nie chciałem, żeby chodziła smutna - prawdę mówiąc, chciałem widzieć ją jedynie z uśmiechem na ustach. 

Do Hazel pasował uśmiech na twarzy, który powinien gościć tam przez calutki czas, ale to ja zaburzyłem ten system. Nie chciałem jednak teraz do niej dzwonić, bo czułem, że potrzebuję ona chwili dla siebie, poza tym pojechała wraz z Hailie, więc wiedziałem, że nie warto się tam teraz pakować. 

Po każdym meczu, wychodziliśmy zazwyczaj na imprezę, gdzie wraz z chłopakami opijaliśmy nasze zwycięstwo. Lubiliśmy pojawiać się w okolicznych klubach, które nie sprawdzały dokładnie naszych fałszywych dowodów, bywaliśmy również na imprezach w plenerze lub na domówkach. 

Dzisiaj byliśmy na tym ostatnim. Nie miałem jednak ochoty, aby siedzieć z wszystkimi, więc zadowoliłem się piwem i usiadłem na tarasie - nie siedziało tu sporo osób, bo o tej godzinie zaczynało robić się już zimno. Dzisiaj nie chciałem też zbyt dużo pić, więc piwo, które trzymałem w dłoniach, było dopiero moim drugim - dla porównania, Max wypijał właśnie ósmego shota, który miał pewnie więcej procent niż najdroższy alkohol, to co było tutaj serwowane, to mieszanina wszystkich trunków, które się tutaj znajdowały. 

Siedząc na leżaku ogrodowym, odchyliłem lekko głowę w tył. Dzisiejszego dnia, niebo było bardzo przejrzyste i można było oglądać gwiazdy, względnie lubiłem to robić. Często wpatrywałem się w niebo z okna mojego pokoju, robiłem to wtedy, kiedy wszyscy już spali, bo panował wówczas spokój. 

Z czasem, musiałem przymknąć odrobinę oczy, uprzednio upijając łyk piwa, którego nie powinienem jeszcze pić. 

Moje ciało, zaczęło chyba reagować na jej osobę. Mogłem wyczuć jej obecność z kilometra, co było bardziej niż dziwne - tak działało chyba zauroczenie, a ja definitywnie utonąłem w nim po uszy. 

Hazel stała kilka kroków ode mnie. 

Jej wygląd odrobinę się zmienił, ale dalej wyglądała pięknie mimo roztrzepanych włosów i lekko sklejonych przez łzy rzęsach. Na sobie miała to samo, co wcześniej, ale teraz jej bluza była zapięta. Oczy dziewczyny nie świeciły już tak wielkim blaskiem, teraz były odrobinę przygaszone i szkliste, jakby miała się znów rozpłakać. 

Podświadomie czułem, że Hazel nie zacznie rozmowy, a ja może tego nie pokazywałem, ale wewnętrznie skakałem z radości na jej widok. 

- Cześć, Króliczku.- mój szept na szczęście dotarł do niej, mogłem się założyć o największe pieniądze, że się zarumieniła na przezwisko, którego użyłem. 

Pasowało do niej. 

- Cześć, Hunter. 

Nieznacznie poruszyłem się słysząc dźwięk jej głosu, który mogłem określić niczym najpiękniejszą melodię. Hazel nie patrzyła na mnie, ale ja od niej tego nie wymagałem, choć na pewno o takiej chwili marzyłem. Najważniejsza była dla mnie jej obecność, do której lgnąłem i pragnąłem jak szaleniec. 

Pomiędzy nami zapanowała cisza, która była trudna do przerwania. Będąc szczerym, to obawiałem się odezwać, bo w moim umyśle gościł strach, że mogę ją skrzywdzić - a tego najbardziej nie chciałem. 

Ciszę, tak, jak zazwyczaj przerwała Hazel. Zrobiła to tak, że na moje usta od razu wpłynął uśmiech. 

Wystarczyły trzy słowa. 

- Mogę się przytulić?

Bliskość. Hazel przekazywała swoje emocje przez bliskość. 

Czułem, że nie muszę używać słów, więc jedynie rozkraczyłem lekko nogi i rozłożyłem szerzej ręce. Dziewczyna przez kilka długich sekund, wpatrywała się we mnie dość zagubiona, ale dawałem jej czas i wybór. Chciałem, żeby to Hazel zrobiła pierwszy krok. 

Baletnica w końcu pokonała dzielącą nas odległość i z niewyobrażalną lekkością, wsunęła się na ogrodowy leżak. Objąłem ją ramionami w talii, a ona oparła się o mój tors. Mogłem poczuć zapach jej włosów, który był jednym z przyjemniejszych, które czułem. Hazel zwinęła się delikatnie "w kulkę", ale nie przeszkadzało mi to. 

- Mogę łyka? - jej głos był cichy, gdy wskazała dłonią puszkę w moich dłoniach. Uniosłem rozbawiony brwi, po czym uśmiechnąłem się wprost w jej włosy. 

- Możesz. 

Podałem dziewczynie metalową puszkę, która była na zewnątrz dość chłodna, więc Hazel złapała ją przez bluzę. Przysunęła do swoich ust i upiła łyk trunku. Na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia, co skwitowałem śmiechem. Zakładałem, że Hazel raczej nie piła alkoholu, a gdy już to robiła, to piła raczej drogie wina - kto wie, może nawet takie prosto z Paryża? 

- To jest niedobre. - odparła oddając mi napój, chwilę potem, sam upiłem spory łyk. - Nie wiem, jak ty możesz to pić. 

Hazel poprawiła swoją pozycję, przez co jej głowa znajdowała się teraz na mojej piersi. Na własnej skórze, czułem, że robi się coraz chłodniej, a rozsądek podpowiadał mi, że dziewczyna w sposobie swojego ułożenia szukała ciepła. 

Nie myślałem więc długo, gdy lekko wychyliłem się za ogrodowy mebel aby ściągnąć z małego stolika swoją bluzę. Gdy już ją miałem, to rozpiąłem jej suwak i okryłem nią Hazel jak kocem.  

- Przepraszam. - wyszeptałem, gdy ułożyłem policzek na jej głowie, uprzednio upewniając się, że jej to nie przeszkadza. Hazel nie odzywała się, więc uznałem, że czeka na dalsze wyjaśnienia, które dla niej przygotowałem. - Nie chciałem, żebyś płakała, bardzo nie lubię, gdy to robisz. 

- Płakałam tylko trochę. - zachichotała, a ja sam uśmiechnąłem się w duchu. 

- Mimo to, chcę, żebyś wiedziała, że chciałem ci tylko pokazać, że na prawdę bardzo cię lubię. - wyjaśniłem. - Myślałem, że taki widowiskowy sposób ci się spodoba, ale najwidoczniej, lepiej by było gdybym postawił na prostotę. 

- Prostota jest fajna. - przyznała, po czym dodała cicho. - Też cię lubię, Hunter. 

Moje serce zabiło mocniej, a w głębi duszy modliłem się, żeby tego nie wyczuła, bo mogło się zrobić niezręcznie. Więc przytuliłem ją jedynie do siebie mocniej i pogładziłem dłonią jej plecy - wbrew pozorom, ten gest wydawał mi się dość intymny, co czyniło go wyjątkowym. 

- Hazel?

- Hm? - mruknęła zaciekawiona, a ja modliłem się, żeby na moje pytanie odpowiedziała twierdząco. 

- Mogę cię pocałować? 

My Dear, Hazel 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz