Rozdział 11

190 30 14
                                    

Droga do apartamentu Trevora minęła nam w milczeniu. Początkowo nie miałam ochoty na rozmowę, a kiedy przymknęłam na chwilę oczy chcąc odpocząć po ciężkim dniu nawet nie wiem kiedy przysnęłam.

- Kochanie jesteśmy na miejscu - szturchnął mnie lekko w ramię Trevor.

Zaspana otworzyłam oczy i się rozejrzałam. Byliśmy w podziemnym parkingu apartamentowca, w którym mieściło się lokum mojego mężczyzny.

- Zasnęłam, przepraszam - uśmiechnęłam się przepraszająco do Trevora.

- Nic nie szkodzi, chodź kolacja czeka. - odparł i wysiadł z auta. Obszedł je dookoła, otworzył mi drzwi i podając mi dłoń pomógł mi wysiąść.

Wjechaliśmy windą na górę i chwile później znaleźliśmy się przed drzwiami mieszkania.

- Kochanie to niespodzianka, więc pozwól, że przysłonie ci oczy - rzekł Trevor stając za mną.

Przytaknęłam, a mężczyzna zawiązał mi na oczach czarną przepaskę i pomógł wejść do środka. Poprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia i przystanęliśmy.

- Mam nadzieję, że niespodzianka ci się spodoba - powiedział i odwiązał materiał przez który nic nie widziałam.

Zanim przyzwyczaiłam się do światła kilka razy zamrugałam. Przede mną na podłodze było rozłożonych mnóstwo czerwonych płatków róż, a na środku salonu stał mały okrągły stolik, na którym paliły się czerwone świecie i postawione były nakrycia dla dwóch osób. Po chwili usłyszałam słowa piosenki All of me, którą śpiewał znany mi wokalista John Legend, a z kuchni wyszedł jakiś mężczyzna.

- Panie Anderson, wszystko gotowe - odezwał się mężczyzna w fartuchu.

- Dziękuję William, dalej sobie poradzimy.

Osobnik skinął głową, ściągnął fartuch i żegnając się wyszedł z apartamentu.

- Podoba ci się niespodzianka?

- Tak, bardzo...zaskoczyłeś mnie. Z jakiej to okazji? - zapytałam odwracając się do niego przodem.

- Z okazji naszych zaręczyn. Zależało mi na tym, byśmy je uczcili jak należy.-

- Miło, że o tym pomyślałeś, dziękuję.

- Dla ciebie wszystko skarbie, - odparł, złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie, a potem złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.

- Lubię cię czuć, ale kolacja nam ostygnie - oznajmił zachrypłym głosem.

Chwycił mnie za rękę i poprowadził do stolika, a następnie odsunął mi krzesło.

- Za chwilę wracam - rzekł i zniknął w kuchni.

Wrócił po chwili z dwoma talerzami, które wyglądały apetycznie, a zapachy unoszące się w powietrzu powodowały burczenie w brzuchu. Trevor postawił jedzenie na stole, nalał nam do kieliszków szampana i zajął swoje miejsce.

- Za nas kochanie, za naszą wspólną przyszłość - wzniósł toast mężczyzna.

- Na nas - odparłam i upiłam łyk szampana.

Kolacja przebiegała w dobrych nastrojach, chociaż nie byłam pewna czy jestem gotowa na kolejny, tak odważny krok w naszym związku.

- Skoro przygotowałeś tak wspaniałą niespodziankę to dlaczego oświadczyłeś mi się podczas lunchu? - musiałam go o to zapytać. Inaczej nie dawałoby mi to spokoju.

- Znasz mnie już dość dobrze i wiesz, że cierpliwość nie moją mocną stroną. Nie mogłem wytrzymać. Czekanie mnie dobijało. Tak, wiem, to dziecinne, ale wybacz, taki już ze mnie dziwak - zaśmiał się.

Burning Spark #3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz