~♡ rozdział szósty ♡~

80 7 7
                                    

W tym rozdziale pojawią się morderstwa, które zostaną opisane w dość brutalny sposób. Jeśli nie chcesz czytać tej sceny oznaczę ją ☆ taką gwiazdką.

Devil

Siedziałem przy blacie, obserwując, jak moja gwiazdeczka robi śniadanie. Moja? Nie. Ona nie jest moja. Mimo że bardzo bym chciał ona nie należy do mnie. Przecież nie wie, że jestem mordercą. I dlatego jest u mnie w domu o niczym nie wiedząc.

Szykowała się do szkoły. To właśnie dziś miała iść po kilku dniach. Stresowała się. I to bardzo. Skierowała na mnie wzrok, a po chwili widziałem powoli opadające jej ciało. Zerwałem się z miejsca, ruszając do niej. Nie zdążyła upaść, bo po chwili znajdowała się w moich ramionach. Wziąłem ją w stylu panny młodej i szybkim krokiem schowałem ją do auta. Lily zostawiłem z Luisem.

Nie patrzałem na żadne przepisy. Aktualnie liczyła się tylko ona. Moja gwiazdeczka. Zatrzymałem się pod szpitalem, wyciągając brunetkę.

- Lekarz do cholery! - wydarłem się.

Po chwili pojawiły się przy mnie pielęgniarki i lekarz. Zabrali ją, a ja chodziłem w każdą możliwą stronę. Wyjąłem papierosa i jakby nigdy nic zacząłem palić. Zaczął wibrować mi telefon. Nie odebrałbym, gdyby nie to, że był tam jego numer.

- Dzisiaj masz przyjść. Bez nikogo. Miej na zmianę koszulkę. - powiedział a mnie przeszedł dreszcz.

Kurwa.

- Będę. - powiedziałem, przełykając wielką gulę w gardle.

Zaśmiał się. A ja wiedziałem, że muszę to zrobić. Przymknąłem oczy, słysząc kroki skierowane w moją stronę. Po jego spojrzeniu wiedziałem, że wiedział, kim jestem.

- Ma chore serce. Musi spędzić tu kilka dni. - powiedział, aby mnie nie wkurwić.

Ale ja już byłem wkurwiony. A teraz stałem się jeszcze bardziej. Chore serce? Przecież to młoda dziewczyna. Ma przed sobą całe życie. Usiadłem, posyłając mu jedno spojrzenie. Odszedł tak szybko jak się zjawił. Nie mogłem tak siedzieć. Wstałem, idąc do sali, gdzie leżała. I wtedy ją zobaczyłem. Siedziała podłączona do wszystkiego, co możliwe. Usiadłem przy niej kładąc dłoń na jej włosach.

- Wiem, kim jesteś. - wyszeptała.

A mnie po raz drugi przeszedł dreszcz. Wie, kim jestem. Brutalnym mordercą, który zabija każdego z zimną krwią. Zna te wszystkie złe strony, jakie posiadam.

- Lekarz mi wszystko powiedział. Mówił, abym od ciebie uciekła. Że jesteś mordercą. To prawda? - zapytała.

Skinąłem głową, na co spuściła wzrok. Czego się spodziewałem? Że zacznie głaskać mnie po głowie i powie, że to wszystko rozumie? Marzenia. Wstałem, chcąc opuścić pomieszczenie. Nie mogłem tam zostać, wiedząc że ona wie. Stałem już po drzwiach, gdy usłyszałem znów jej głos.

- Ochłoń i przyjdź. - powiedziała.

A mi stanęło serce. Chciała pogadać? Nie. Zostawiłem ją, opuszczając szpital. Nie mogłem tam zostać.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem z głośnym piskiem opon. Podjechałem pod dom i wszedłem do środka. Skierowałem się do biura, nalewając sobie Whisky do kieliszka. Usiadłem na czerwonym fotelu i odpaliłem papierosa. Złapałem za telefon i zadzwoniłem do mężczyzn, który pilnowali tamtego dnia budynek. Wysłałem jeszcze krótką wiadomość do Jamesa. Odpaliłem monitor, na którym został wyświetlony plan działania. Dolałem sobie jeszcze bursztynowy napój, gdy do środka wszedł James i była ochrona.

PuppetWhere stories live. Discover now