08. Lipstick

244 28 1
                                    

Uśmiecham się, obserwując Carter bawiącą się z małą Nancy na huśtawce. Góra... dół... Góra... dół...

- Może teraz ty? - proponuje szatynka.

- Nie, ja...

- Siadaj.

Zamieniam się z dziewczyną miejscami i unoszę się na stopach, po czym opadam. Tak w kółko.

- A Nicole długo nie będzie?

- Ech, nie wiem. W tych urzędach ma trochę latania. Przeprowadzka z LA do Londynu to nie taka prosta sprawa.

- Wiem - rzucam.

- Naprawdę? - pyta Carter. Nie widzę jej, ale właśnie zmarszczyła brwi. Spoglądam na nią. Moja wyobraźnia mnie nie myli.

- Nie wiem, czy wiem, ale czuję, że tak. Chociaż sam już nie wiem - odpowiadam, śmiejąc się.

- Zazdroszczę ci tego luzu - mówi dziewczyna. - Nie wiesz, kim jesteś i czy ktoś nie wylewa za tobą łez, ale potrafisz...

- A co? Mam płakać? - Uśmiecham się. - Próbuję sobie cokolwiek przypomnieć, naprawdę. Ale z drugiej strony wiem, że nic na to nie poradzę, że nie potrafię.

- Optymistyczne podejście.

- Tobie też go życzę.

- Chcę zejść! - Nancy zaczyna przebierać niespokojnie nóżkami.

Zatrzymuję się, a Carter ściąga małą.

- Chcę na lody - burczy Nancy.

- W listopadzie? - śmieje się Carter. - Nie... Ale gorąca czekolada i ciacho mogą być. Pasuje? - pyta, na co mała odpowiada skinieniem głowy. - To idziemy.

Podchodzę do dziewczyny i małej, po czym chwytam Carter za rękę.

- Nie wydurniaj się - oponuje, a wtedy ściskam ją mocniej.

- Nie chcesz ze mną iść za rękę, kochanie? - pytam, posyłając w jej stronę buziaczka.

- Już wyglądamy jak młode małżeństwo z dzieckiem. Nie pomagasz.

Zaśmiewam się tylko.

- Jesteś zwariowany - burczy dziewczyna, a po tonie jej głosu wnioskuję, iż znaczy to mniej więcej tyle samo co „Jesteś głupi" wypowiedziane w delikatniejszy sposób.

- Uznam to za komplement.

Idziemy chodnikiem. Wieje nieprzyjemny, zimny wiatr i do tego zbiera się na deszcz. Ta czekolada i ciastko to naprawdę dobry pomysł. Najlepiej w ciepłym i suchym pomieszczeniu.

Nagle moją uwagę przykuwa wystawa nowych telewizorów. Scena rozgrywająca się na ekranach pochodzi zapewne z jakiegoś filmu akcji. Samochód, pościg, jakieś strzały. Wtem jeden z pojazdów uderza w jakiś miejski budynek.

Zatrzymuję się.

Nie, to mi nic nie przypomina. A może jednak?...

- Wszystko w porządku? - pyta Carter.

Uciszam ją, podnosząc do góry otwartą dłoń.

Nagle czuję ból, który wraz ze wspomniami przeszywa mój mózg. Łapię się za głowę, chaotycznie wyrzucając z siebie słowa:

- Blondynka... - wstrzymuję oddech - czerwona szminka... Kłóciliśmy się w taksówce... Miałem być w Bangkoku sam, a ona... przyjechała... Byłem bardzo nieprzyjemny... W końcu przesiadła się do przodu obrażona... Nagle samochód gwałtownie skręcił... Nie wiem dlaczego... Więcej nie pamiętam... Carter, ona była w tym samochodzie! Ona tam była! Zginęła! Nie zasługiwała na to! Ja byłem zły! - Patrzę na szatynkę, a w jej oczach widzę strach. Kropelki potu błyszczą na moim czole, nozdrza powiększają się z każdym niespokojnym oddechem. - Wiedziałaś? - pytam. - Ty wiedziałaś! Ratowałaś mnie, a nie ją. Dlaczego? Carter, dlaczego?!

AmnesiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz