02. Carter

330 32 1
                                    

Harry
Gdy podnoszę powieki, pierwsze, co widzę, to zaniepokojona twarz pewnej szatynki. Przyglądam się jej niepewnie, zastanawiając się, czy ją skądś znam, lecz w głowie nadal mam pustkę.

— Cześć — wita się ze mną dziewczyna.

— Cześć — odpowiadam zachrypniętym głosem.

— Jak się czujesz? — pyta, a po tonie jej głosu wnioskuję, że nie jest to pytanie od niechcenia i naprawdę ją to obchodzi.

— Do bani — odpowiadam, unosząc delikatnie kąciki warg.

Uśmiecha się, a wtedy spostrzegam, że rysy jej twarzy są regularne, ma zgrabny nos i kształtne wargi, a jej niesfornie włosy są poskręcane i plączą się. Nie wygląda idealnie, ale ma w sobie coś, co sprawia, że czuję, że mogę jej ufać, że mam w niej sojusznika.

— Powinienem cię znać? — pytam.

— Nie — odpowiada szybko, zbierając wszystkie włosy jedną ręką i odgarniając je szybko do tyłu. — Jestem Carter.

Otwieram usta, lecz żadne słowo nie wydobywa się z nich przez dłuższą chwilę, dlatego zamykam je. Czuję się beznadziejnie, nie potrafiąc się nawet przedstawić.

— Wiesz, co się stało? — pytam po chwili.

Kiwa głową twierdząco, po czym odpowiada niepewnie:

— Miałeś wypadek. Wyciągnęłam cię z samochodu, który następnie wybuchł.

— Ktoś jeszcze w nim był?

Przygryza policzek w zdenerwowaniu.

— Powiedz mi — proszę najgłośniej jak mogę.

— Taksówkarz… — mamrocze, patrząc na swoje splecione na kolanach palce. — Więcej nie wiem… Wszystko działo się tak szybko… Nie pamiętam…

— Dziękuję — szepczę, przerywając jej.

— Za co? — dziwi się.

— Uratowałaś mi życie.

— To nic takiego — odpowiada, w dalszym ciągu obserwując swoje dłonie i przez chwilę odnoszę wrażenie, że jej policzki delikatnie się zaróżowiły. — Każdy zrobiłby to samo na moim miejscu. Prawie bym zapomniała. — Wyciąga z kieszeni klucz i podaje mi go. — To przy tobie znaleźli — wyjaśnia, kiedy wlepiam w nią zdezorientowany wzrok. Chwytam przedmiot do ręki, obserwując go, lecz nie mówi mi on nic, więc oddaję jej rzecz po chwili.

Patrzy na mnie skonsternowana, nie wiedząc, co z nim zrobić.

— Mnie się nie przyda — wyjaśniam.

— Może jeśli byś… — jąka się — chciał… Mogłabym ci przywieźć kilka rzeczy. Tutaj jest znaczek tego hotelu. Nietrudno będzie go znaleźć.

— Jeżeli ci się chce… — odpowiadam. — Może znajdziesz jakieś moje dokumenty. Przynajmniej dowiem się, jak się nazywam.

Kiwa głową, po czym pyta:

— Potrzebujesz czegoś? Przywieźć ci coś jeszcze?

— Na przykład kolorowanki, cukierki, gumę do żucia? — drwię sarkastycznie, śmiejąc się.

Dziewczyna wtóruje mi, po czym wstaje z miejsca.

— Niedługo wrócę — mówi.

Kiwam głową, choć w mojej głowie rodzi się drażniąca i nieprzyjemna myśl, że dziewczyna może kłamać, że tak naprawdę nie mam podstaw, żeby jej ufać, że jest jedyną osobą, którą w jakiś sposób kojarzę, i że nie chcę zostawać sam.

AmnesiaWhere stories live. Discover now