Rozdział 26

17.4K 1.2K 542
  • Zadedykowane DLA WSZYSTKICH CIERPLIWYCH
                                    

Kiedy moje oczy spotkały jego, wiedziałam że trafi mnie dzisiaj szlag. To po prostu czuło się w powietrzu, bez względu na to, jak cudowna pogoda panowała wokół nas. Smród jego debilizmu zalał salkę prób jak menel w autobusie.

Oparłam się o głośnik, do którego Michael podpinał swoją gitarę. Uśmiechnęłam się do niego lekko i przeczesałam palcami kolorowe włosy, mrucząc pod nosem kilka słów przeznaczonych tylko dla niego. Nie zrozumcie mnie źle, Michael nie był wcale taki zły. Kiedy jego popęd seksualny został zaspokojony, potrafił być naprawdę czarujący, troskliwy i w jakiś sposób bezpieczny. Przede wszystkim nie miał żadnych obiekcji co do faktu, że jeszcze nie tak dawno spałam dość regularnie z większością jego przyjaciół. Trochę jakby wielka biała plama padła mu na mózg, ale nie mi było tutaj narzekać. Podstawowe potrzeby w moim życiu były regularnie zaspokajane.

Luke patrzył na mnie z drugiego końca pokoju z zaciśniętymi wargami, nie odzywając się od momentu, w którym przyszłam. Nie ignorował mnie, ale świdrował wzrokiem, co chyba było jeszcze gorsze – to oceniające, ironiczne spojrzenie, pełne pogardy. Cały Luke, który nie musiał otwierać ust, żeby wyrazić swoje uczucia. Marnował się chłopak w tym zespole, powinien kurwa zostać mimem.

Ale kiedy Ashton wszedł do piwnicy… Powietrze zastygło, a czas się zatrzymał, w niedobrym tego słowa znaczeniu. Coś ukuło moje serce, żołądek ścisnął się, tak jakby miał zamiar wyskoczyć i stanąć obok, ale oczy, wbite w twarz blondyna nie zdradziły niczego. Moja twarz ani drgnęła, póki ten nie rozbił swoim irytującym głosem ciszy, którą nawet Calum uszanował. Bo przecież tylko Ashton Irwin potrafi być takim dupkiem.

- Co ona tu robi? – wyrzucił w końcu z siebie, nie do końca kierując to pytanie do kogokolwiek i wskazał głową na mnie, wykrzywiając usta w grymasie niezadowolenia. Oczywiście, że nie chciał mnie tutaj. Wystarczyło, że mijaliśmy się w kuchni, albo w korytarzu, ignorując nawzajem. To, co pięknie się zaczyna, zwykle boleśnie się kończy.

- Stoję – powiedziałam opryskliwie i pomaszerowałam do kanapy stojącej w rogu sali, a gdy usiadłam, dokończyłam – a teraz siedzę i oglądam jak mój chłopak gra na gitarze. Problem?

Ashton wciągnął ze świstem powietrze i uniósł głowę do góry, siadając przy perkusji. Zaczął coś poprawiać, uderzać pałeczkami w losowe elementy z prawdopodobnie większą siłą, niż powinien. Odwróciłam wzrok dopiero, kiedy poczułam na swoim ramieniu rękę Luke’a, który starał się mnie podnieść.

- Myślę, że powinnaś już iść – rzekł cicho, przestępując nerwowo z nogi na nogę. Calum stanął za jego plecami, kiwając szybko głową.

- Nigdzie się nie wybieram – prychnęłam niezadowolona odtrącając jego dłoń i sięgnęłam po koc w kratkę, którym przykryłam się, opatulając ciasno. Przyszłam tutaj głownie ze względu na Michaela… Drugorzędną sprawą jest fakt, że wiedziałam, jak bardzo wkurzy to Irwina. Luke westchnął cicho i ku mojemu zaskoczeniu od razu odpuścił.

- Niech robi co chce – mruknął cicho do Caluma, co ledwo dosłyszałam. Obaj wymienili zmartwione spojrzenia i zajęli swoje miejsca przy instrumentach.

Obserwowanie tego niewątpliwie… niezwykłego… zespołu było najnudniejszym przeżyciem w całym świecie. Jedyna satysfakcję sprawiał mi fakt, że Ashton nadal uderzał w swój instrument z niezamierzenie dużą siłą, wyrzucając z siebie pokłady agresji, które pewnie gdyby nie obecność perkusji, zostałyby wykorzystane na mnie. To w jakiś sposób połechtało moje ego, świadomość, jak bardzo go denerwuję.

How did we end up talking in the first place?

Wystukiwałam palcami rytm o skórzane oparcie kanapy, nie wsłuchując sie specjalnie w słowa, towarzyszące całkiem wpadającej w ucho melodii. Zawsze wiedziałam, że Luke miał w sobie coś, co przyciągało wzrok, a głos, o lekkiej chrypce niemal magnetyzował. Chyba dlatego niezbyt słuchałam wyśpiewywanych wersetów.

Trouble / Ashton IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz