17

724 39 1
                                    

Najgorzej poczułam się kiedy Zayn zostawił mnie samą. Okropnie bałam się o tego debila. Na dodatek cały czas miałam wrażenie,  że obleśni faceci przyglądają mi się i kiedy chłopak znajdzie się wystarczająco daleko będą na tyle ośmieleni, że podejdą do mnie. W myślach przeklinam go za to. Nie mógł dziś wyjątkowo popatrzeć sobie na wyścigi, tylko musiał mnie zostawić!

                Widząc zbierający się tłum przy starcie, który zarazem jest metą niepewnie idę w tamtym kierunku, ponieważ w innym przypadku nic nie zobaczę. Sześć motorów zostało ustawionych w równym rzędzie. Niektórzy z zawodników są już przygotowani, a inni rozmawiają ze znajomymi. Tak jakby za chwilę nie mieli ścigać się na motorach zagrażając w ten sposób swojemu życiu. Pewnie usprawiedliwiają to potrzebą adrenaliny w swoim życiu, ale dla mnie to wcale nie jest trafny argument.

                Niemal od razu zauważam Zayna. Ma na sobie skórzaną kurtkę którą mu oddałam. Po chwili odwraca się w moją stronę tak jakby wyczuł, że mu się przyglądam. Bez jakiegokolwiek gestu wpatrujemy się w siebie. Dopiero później zauważam, że w ustach ma papierosa. Wypala go do końca i przydeptuję. Reszta zawodników siada na swoich motorach. Chłopak posyła w moim kierunku łobuzerski uśmiech, od którego mój puls przyśpiesza. Nawet nie wiem kiedy tak zaczęłam na niego reagować. Na początku kiedy przyszedł do naszej szkoły przyśpieszony oddech wywołany był tym, że go nie znałam, ale teraz? Wydaję mi się, że zbliżyliśmy się do siebie. Aż za dobrze pamiętam moment, w którym pierwszy raz go zobaczyłam. Wszedł do klasy niczym młody bóg. Na moich policzkach pojawia się rumieniec na wspomnienie tego jak się zachowywałam. Minęło zaledwie parę miesięcy, a tak wiele się zmieniło.

                Potem wszystko dzieję się na tyle szybko, iż mam wrażenie, że dopiero co zdążyłam mrugnąć powiekom, a wyścig się zakończył. Praktycznie nie spuszczałam wzroku z majaczącej sylwetki Zayna. Moje serce biło jak oszalałe. Bałam się, że za chwilę zauważę jak dochodzi do wypadku, a mulat spada z motoru. Pod koniec trochę się uspokoiłam, ale zauważyłam, że idzie łeb w łeb z jednym z przeciwników. Nie wiedziałam jaka była stawka wygranej, ale wiadomo, że każdy chciał ją zdobyć. W napięciu zacisnęłam pięści mrucząc pod nosem, że da rade.

                Dosłownie w ostatniej sekundzie udało mu się o parę centymetrów wyprzedzić mężczyznę. Nie panując nad sobą podskoczyłam w miejscu i pisnęłam radośnie. Na szczęście wśród wszystkich rozgrzmiały okrzyki zadowoleni, a u jeszcze innych wręcz przeciwnie. Nie wyróżniałam się wśród nich zbytnio.

                Ludzie zaczęli przemieszczać się w taki sposób, że nie widziałam już Zayna. Starałam się przez nich przedrzeć, ale było ich tak wiele, że nie dawałam rady. Trafiłam na jakiego upartego typa, który nie chciał zejść mi z drogi. Sfrustrowana spojrzałam w górę i okazało się, że to nie kto inny jak Malik. Uśmiechnęłam się do niego co szybko odwzajemnił. Jeszcze nigdy nie widziałam tak łagodnego uśmiechu goszczącego na jego twarzy. W życiu nie spodziewałabym się, że jest zdolny do czegoś takiego.

                -Gratuluję! – muszę krzyczeć, ponieważ wokół panuję taki chaos, że zapewne nie usłyszałby mnie.

                -Chodź muszę odebrać nagrodę.

                -OK, ale co to będzie?

                -Pieniądze.

                -Zawsze tak jest?

                -Nie, tylko raz na jakiś czas, kiedy organizujemy coś większego. Wcześniej są małe wyścigi i dzięki nim można się dostać tutaj. Dopiero na tym etapie dostaję się nagrodę.

WHO AM I?Where stories live. Discover now