5

705 44 1
                                    

Choć prawie nigdy tego nie robię, to mam ochotę krzyczeć i przeklinać. Pada deszcz. Nie mżawka. To ulewa jedna z tych, w czasie, których w ciągu sekundy człowiek zostaje przemoczony do ostatniej suchej nitki. Pięknie! Skazana jestem na pół godziny marszu, ponieważ o tej godzinie wszystkie autobusy już dawno odjechały.

Jeszcze bardziej z równowagi wyprowadza mnie to, że Malik przejeżdża obok mnie, specjalnie zwalnia i jedzie dalej. W życiu bym nie pomyślała, że kiedykolwiek tak bardzo będę chciała żeby się zatrzymał i zaproponował podwózkę.

-Palant! – krzyczę szczęśliwa, że w zasięgu słuchu nikogo nie ma, a gdyby był nawet przez ten deszcz nie usłyszałby mojego niezbyt donośnego głosu.

W końcu dochodzę do przystanku, gdzie muszę czekać na autobus piętnaście minut. W tym czasie w myślach udaje mi się około milion razy wyzwać Malika od najgorszych. Trochę uprzejmości nic nie kosztuję, tym bardziej, że jechał w tym samym kierunku co ja. Gdzie się podziali ci wszyscy gentelmeni z powieści Jane Austin? Dlaczego wyginęli?

W domu panuję kompletna cisza. Milo jest u swojego przyjaciela, a rodzice w pracy. Ściągam przemoczone ubrania i z zadowoleniem osuszam wilgne ciało. Kiedy widzę moje odbicie w lusterku przerażam się. Okrągła twarz jest jeszcze bardziej blada niż zwykle, a niebieskie oczy są wielkie z przerażenie. To co mam na czubku głowy trudno nazwać włosami.

Choć wiem, że nie ma tutaj nikogo, kto mógłby mnie zobaczyć, to i tak idę do łazienki i dopiero tam mokre ubrania zmieniam na pachnące i czyste. Z trudem rozczesuję włosy, które zostały niemiłosiernie potargane przez wiatr. Owijam je ręcznikiem, tak aby przyśpieszyć ich schnięcie.

Jest piątek. W ten dzień przeważnie zawsze jestem sama w domu. Spokojnie mogłaby wymknąć się na jakąś imprezę, a nikt nie zauważyłby mojej nieobecności. Mimo tego to dla mnie nie jest okres cotygodniowych spotkań z przyjaciółmi, to dzień śpiewania. Chyba niczego tak bardzo nie kocham. Najchętniej robiłabym to bez przerwy. Niestety jedyną osobą na świecie, przed którą nie wstydzę się nucić moich ulubionych piosenek jest Milo. Nawet obecność rodziców mnie onieśmiela.

Z lekkim uśmiechem błąkającym się na moich ustach wchodzę do pokoju i włączam laptopa. Nie mogę zmarnować ani chwili. Wiem, że za chwilę wpadnę w wir śpiewania, zdaję sobie sprawę, że po paru godzinach zacznę nasłuchiwać, czy czasami drzwi wejściowe nie skrzypią. Wtedy z żalem musiałabym przestać.

+++

Dni płyną niemiłosiernie szybko. Jest już październik. Wiatr przybrał na sile. Liście na drzewach robią się różnokolorowe. Deszcz zaszczyca nas swoją obecnością coraz częściej.

Dodatkowym utrudnieniem w moim życiu są próby, które odbywają się 3 razy w tygodniu. Przez tak długi czas starałam się wtopić w tłum, a teraz będę zmuszona wystąpić przed tysiącami ludźmi. Niektórzy z nich będą dla mnie kompletnie obcy po wszystkim pewnie nigdy w życiu już mnie nie spotkają, ale w pamięci będą mieli moje liczne wpadki, które zdarzą się podczas występu. Drudzy to ludzie z mojej szkoły, albo sąsiedzi. Będę skazana na ich szept. Nie jedni otwarcie będą się ze mnie wyśmiewać.

Najgorsze w próbach jest to, że mój głos nieznośnie drży. Nie potrafię nad tym zapanować. Ilekroć mam wypowiedzieć jakieś zdanie. Serce wali mi tak mocno, że czasami nie mogę złapać oddechu. W myślach powtarzam sobie, że następnym razem będzie lepiej, że przyzwyczaję się do tej uwagi, która jest mi poświęcana, że mam się poczuć tak jak dawniej, kiedy była we mnie odrobinka pewności siebie, która pomagała mi przezwyciężyć moje lęki. Niestety, zawsze jest tak samo. Moje recytowanie jest tak żałosne, że mężczyzna o imieniu Frank, który będzie odgrywał rolę mojego ojca stwierdził, że może lepiej byłoby na moje miejsce postawić kogoś innego. Oburzony nauczyciel stwierdził, że każdy ma swoje słabości. Poklepał mnie po ramieniu tak jakbym była jego starą przyjaciółką i z uśmiechem powiedział, że cieszy się, że to na mnie trafiło, bo ta sztuka będzie miała większy sens. Dopiero teraz wiem o co mu chodziło. Ustanowił sobie chory plan, w którym pomaga komuś. Na przykład mnie. Myśli, że po wszystkim moje życie zmieni się na lepsze. Nawet nie wie jak bardzo się myli. Zapewne do liceum chodził bardzo dawno. Nie pamięta jak tam jest.

Czasami kiedy nachodzi mnie myśl, dlaczego akurat mnie wybrano do tej roli rozglądam się po Sali i zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę nie ma tu osoby, która choć w małym stopniu mogła nadawać się na Julie. Nie licząc gotki, wszystkie kobiety są już za stare dla tej roli, ale przecież w mojej klasie jest wiele piękniejszych ode mnie dziewczyn. Na przykład Gabriela. Jest wprost idealna do tej roli. Spójrzmy prawdzie w oczy, każdy były lepszy ode mnie.

Najgorsze są sceny, które muszę odgrywać z Malikiem. Kompletnie nie potrafię się wczuć. Mój język plącze się jeszcze bardziej niż zwykle. To dopiero początek, wiem, że po pewnym czasie dojdziemy do scen, które będą dla mnie jeszcze gorsze. Z tego co na razie wiem w spektaklu nie ma zaplanowanych pocałunków. Wild ma w planie ukazanie prawdziwej miłości, która nie potrzebuję fizycznych aspektów. Nie umiem wyrazić tego jak bardzo mnie to cieszy. Jednak to nie zmienia faktu, że kiedy mówię swoje kwestę nadal muszę patrzeć Zaynowi w oczy. Czasami mam wrażenie, że tonę. Kiedyś strasznie spodobały mi się zielone oczy pewnego aktora, ale to jest nic w porównaniu z tym jaki kolor mają tęczówki Malika. Nie chodzi tylko o to. Najbardziej paraliżuję mnie ten błysk, który od czasu do czasu w nich przechodzi. Tak bardzo chciałabym wiedzieć co on oznacza.

Nie ma takiego popołudnia po próbie kiedy nie pada. To coś okropnego. Cały czas powtarza się sytuacja z pierwszego spotkania. Idę w deszczu. Malik się nie zatrzymuję. To doprowadza mnie do szału, ale po próbach jestem tak zawstydzona, że mam wrażenie, że już nigdy na niego nie spojrzę. Tak się właśnie dzieje. W szkole staram się unikać jego wzroku. Choć jest to niezwykle trudne, bo w stołówce siedzi dokładnie naprzeciwko mnie. Za to na próbach jestem zmuszona robić coś całkowicie odwrotnego. To co czuję kiedy dotyka mojej dłoni jest nie do opisania. Wiem, że robi to tylko i wyłącznie, bo musi. Pewnie gdyby na jego miejscu był ktoś inny czułabym to samo, ponieważ w ogóle nie jestem przyzwyczajona do dotyku człowieka, a co dopiero mówić o tak przystojnym chłopaku jakim jest czarnowłosy.

+++

Wychodząc na dwór zdaję sobie sprawę, że w taką pogodę nawet parasolka nie pomoże. Wiatr jest tak silny, że mam wrażenie, iż za chwile mnie porwie. W takich momentach najbardziej nienawidzę tego nauczyciela, którego imienia i nazwiska brzydzę się wypowiedzieć.

Znów widzę czarny jak smoła samochód Malika. Już nawet nie robię sobie nadziei, że zatrzyma się. Szczelnie okrywam się kurtką, która i tak za bardzo mi nie pomaga. Do uszu wkładam słuchawki. Po chwili widzę błysk i słyszę grzmot. Tak bardzo mnie to przeraża, że podskakuję w miejscu i upuszczam MP3. Oddycham głęboko parę razy i schylam się po moją własność. Jeszcze nigdy w życiu nie byłam poza domem w czasie burzy. W wiadomościach słyszałam wiele o wypadkach, które zdarzyły się właśnie w taką pogodę. Perspektywa tego, że być może mogę być następna przeraża mnie.

                Podnosząc się widzę jak czarny samochód cofa się. Staję obok mnie. Tego w ogóle się nie spodziewałam. Przyciemniana szyba otwiera się.

                -Na co jeszcze czekasz? Wsiadaj. – słyszę jego charakterystyczny głęboki głos.

WHO AM I?Where stories live. Discover now