𝘔𝘢𝘮 𝘰𝘤𝘩𝘰𝘵𝘦̨ 𝘸𝘱𝘭𝘦𝘴́𝘤́ 𝘱𝘢𝘭𝘤𝘦 𝘸 𝘵𝘸𝘰𝘫𝘦 𝘸ł𝘰𝘴𝘺 𝘪 𝘮𝘰𝘤𝘯𝘰 𝘱𝘰𝘤𝘪𝘢̨𝘨𝘯𝘢̨𝘤́, 𝘻𝘰𝘴𝘵𝘢𝘸𝘪𝘤́ 𝘤𝘻𝘦𝘳𝘸𝘰𝘯𝘦 𝘴́𝘭𝘢𝘥𝘺 𝘯𝘢 𝘤𝘪𝘦𝘭𝘦 𝘪 𝘳𝘰𝘻𝘬𝘰𝘴𝘻𝘰𝘸𝘢𝘤́ 𝘴𝘪𝘦̨ 𝘳𝘰𝘻𝘥𝘻𝘪𝘦𝘳𝘢𝘫𝘢̨𝘤𝘺𝘮 𝘬𝘳𝘻𝘺𝘬𝘪𝘦𝘮 𝘶𝘤𝘪𝘦𝘬𝘢𝘫𝘢̨𝘤𝘺𝘮 𝘴𝘱𝘰𝘮𝘪𝘦̨𝘥𝘻𝘺 𝘵𝘸𝘰𝘪𝘤𝘩 𝘴ł𝘰𝘥𝘬𝘪𝘤𝘩 𝘸𝘢𝘳𝘨. Boisz się komentarzy, boisz się spojrzeń, układasz życie na podstawie bzdurnych kaprysów i wyobrażeń, które opatrzone łatką „złote rady" wciskają ci każdego dnia na śniadanie, obiad i kolację. Moja cierpliwość się kończy, coraz częściej słyszę podszepty chaosu i pragnę im ulec. Hej, czy powinnam im ulec? Czy powinnam pomalować ich życie odrobiną tragedii? Czy powinnam odciąć te długie języki? Zmiażdżyć wargi, aby więcej nie mogli zalewać naszego świata kłótniami i poczuciem wstydu?