Jeśli myślałem, że Inkwizycja musi się zmagać jedynie z Wyłomem i demonami to sie myliłem. Członkowie jej bowiem muszą sami nauczyć się walczyć ze swoimi uczuciami i najskrytszymi emocjami w środku nich... A to jest historia pewnej bardzo trwałej miłości. "Nagle usłyszałem trzask. Drzwiami od karczmy tak jebnęło, że aż się zdziwiłem, że ich nie wywaliło. I wtedy zobaczyłem to krówsko. Wielki qunari wszedł do pomieszczenia. Ogromniaste rogi, napakowane ciało i odsłonięta szara klata z blizną. Podszedł do baru z karczmarzem i opierajac sie o niego prawie go zmiażdżył. Nadal chodzi mi o bar, a nie karczmarza. - Piwo - sapnął. Mężczyzna obsługiwujący bar od razu nalał mu trunku i trochę bardziej przebity przesunął się do ściany. Tym czasem wielki, rogaty koleżka rzucił okiem na wszystkich gromadzonych ku mojemu mniejszemu zdziwieniu każdy sie na niego patrzył. Gdy z przerażeniem wręcz odkryłem, że krówsko patrzy się na mnie."