Inna Przyszłość [ZAKOŃCZONE]

By Essilora

400 13 2

Każdy z nas podejmuje decyzje. Niektóre, mają większy wpływ na naszą przyszłość, a inne, całkiem odwrotnie- s... More

Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4

Rozdział 1

169 6 0
By Essilora

,,Granica pomiędzy miłością i nienawiścią jest tak cienka i krucha, jak ta pomiędzy życiem i śmiercią- i tak samo niepostrzeżenie można ją przekroczyć- ale dopiero po drugiej stronie widać, że jest to droga jednokierunkowa, bez powrotu, jak czas, którego nie da się zawrócić.’’

Aurora patrzy zranionym wzrokiem na swoja Wróżkę Chrzestną. Nie może uwierzyć, że najbliższa jej osoba, która cały czas się nią opiekowała, jest zarówno jej oprawcą. Najgorsze jest jednak to, iż rozumie, że to ona. Jej spojrzenie o tym mówi. Wypuszcza głośno powietrze z ust, które jest najprawdopodobniej spowodowane bolejącym wewnątrz sercem. Oddech młodej kobiety, miesza się z szumiącym w około wiatrem, który porusza gałęziami drzew.

-Czy to ty?- pyta w końcu niepewnie. Wzrok Czarownicy, z początku wyniosły i poważny, stopniowo i niezauważalnie zmienia się w smutek i żałość.- Diabolina to ty?- Maleficenta otwiera czerwone usta, w celu odezwania się, podchodząc bliżej.- Nie!- została jednak zatrzymana przez zbolały głos jej Paskudy, co zmusza ją do zaprzestania czynności- Nie dotykaj mnie!- wypowiada słowa, jakby z obrzydzeniem, a w oczach Diaboliny maluje się zaskoczenie.- Na świecie faktycznie jest zło.- patrzy w ziemię, kręcąc głową na boki, jednak podnosi na chwile wzrok, na postać przed nią.- To ty.- wyrzuca, a następnie odbiega w swoją stronę.

Starsza kobieta podąża za nią zdziwionymi oczami i wręcz boleśnie wciąga, a po chwili wypuszcza powietrze. Patrzy kilka sekund w ziemię pod jej stopami, biorąc głębokie wdechy. Gwałtownie obraca się na pięcie w lewą stronę, przez co jej czarny płaszcz zostaje wprawiony w ruch.

-Odszukaj chłopca!- krzyczy w przestrzeń, w której znajduje się Diaval, na oddalonej o kilka metrów gałęzi. Jak na wiernego sługę przystało- zawsze blisko, ale zarazem w bezpiecznej odległości, żeby mieć na wszystko oko i nie być zauważonym w pierwszej chwili. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy. 

***

W środku zielonego lasu, w miejscu pierwszego spotkania Aurory z Philipem, zjawia się z drogi powrotnej, młody książę. Wyciąga miecz z pochwy do połowy, w akompaniamencie rżenia konia i zatrzymując wierzchowca, zauważając przed sobą kobietę z rogami na głowie.

-Szukam ukochanej- mówi, kiedy Czarownica spogląda na niego wyniośle, a koń porusza się niespokojnie.

Dobre sobie- przechodzi przez myśl Diavalowi, który lekko rozdrażniony przewraca oczami, siedząc na pobliskiej gałęzi. Jedynym, co go powstrzymuje przed wydrapaniem mu ślepi, jest myśl, że niestety, jest on ich jedynym ratunkiem dla Aurory. I że w jakimś stopniu, dziewczyna go lubi, chociaż Diaval zastanawia się dlaczego. 

-Tak, to widać- odpowiada, zauważając i wyczuwając strach, który w zbudziła w młodzieńcu. Wystawia blisko siebie dłoń, na której pojawia się żółty pył, a w następnej chwili, zostaje zdmuchnięty w stronę ludzkiego towarzysza. Upada on nieprzytomny na szyje konia, a Diabolina powoli splata palce w lekką, nie do końca zaciśniętą pięść.- Jeszcze tylko koń?- mówi sama do siebie, wpatrując się w księcia przed nią. Odwraca wzrok w prawą stronę, spoglądając wymownie na Diavala, który w odpowiedzi skrzeczy i wypina pierś do przodu. 

W następnej chwili, są już w drodze do zamku, pędząc prawie, że na złamanie karku. Diabolina, siedzącą na końskim grzbiecie Diavala z kruczym pyskiem, ogląda się za siebie, sprawdzając czy książę dalej trzyma się na wierzchowcu. Głupio by było gdyby spadł. Diaval zostaje w duchu zadowolony z obrotu spraw. W końcu, wszystko jest lepsze od zapchlonego kundla.

Będąc prawie pod murami zamku, Czarownica odczuwa wewnętrznie krótki ból, sygnalizujący, że klątwa się wypełniła. Wyczuwa go również Diaval, który stety lub niestety, jest w jakimś stopniu połączony z swoim wybawcą, przez nadanie mu postury człowieka. I nie tylko ludzkiego wyglądu. Staje on dęba, a po opadnięciu na cztery kopyta, czuje na swoim karku głowę Diaboliny.

***

-Odwołał straże.- zauważa trafnie Diaval, wpatrując się w mury zamczyska.- To zasadzka. Jeśli wejdziemy do środka, nie wyjdziemy stamtąd żywi.- mówi, przenosząc powoli swój wzrok na towarzyszkę.

-Możesz zostać.- odpowiada mu obojętnie, po chwili ciszy.- To cię nie dotyczy.- obraca w jego stronę głowę, wypowiadając słowa z wyrzutem oraz spisując siebie samą na śmierć. Zmierza w stronę zamku, z lewitującym nad ziemią Phillipem. 

-Ha- obraca się ciałem równolegle do budowli.- Dzięki za dobre słowo. Zostań Diaval.- rusza do przodu, przedrzeźniając jej ton głosu.- Bez ciebie nie dam rady Diaval.

-Wszystko słyszę.- kwituje na zakończenie, zmierzając w ciszy do środka.

***

-Ukochani nie spadają z nieba kochana.- odzywa się zielona wróżka Hortensja, patrząc powątpiewająco na towarzyszkę, kiedy za drzwiami rozległ się huk.

Podrywają głowy do góry, a w następnej chwili ciągną drzwi wejściowe w swoją stronę. Ich oczom ukazuje się młodzieniec, leżący niezbyt zachęcająco na ziemi. 

-Dobry wieczór- odzywa się, a wróżki zaczynają się między sobą przepychać.- Wstyd się przyznać, ale nie wiem gdzie jestem.- zaczyna rozglądać się zdezorientowany po ścianach zamczyska.

-W zamku króla Stefana.- odpowiada blond wróżka, zakręcając sobie włosy na palec. Młodzieniec wstaje z zimnej podłogi, otrzepując sobie lewe ramię.

-Tu właśnie chciałem dotrzeć.- oznajmia, co spotyka się z skonsternowanymi minami drobnych kobiet.- Ale jak ja się tu dostałem?

-Masz jakąś sprawę?- pyta, lekko atakująco dominującą wróżka Flora.

-Jestem posłem mego ojca.- prostuje się nieznacznie, przystępując z nogi na nogę.

-A twój ojciec to kto?

-Król Jan z Alsted.- odpowiada dumnie i poważnie.

-Królewicz?- mówią chórem, zataczając koła i podlatując do młodzieńca.

Ciągną go za ramiona oraz pchają do wejścia do komnaty, co zostaje skomentowane dźwiękami zaskoczenia z jego strony.

Stojąca nieopodal Diabolina z Diavalem, zmierzają w stronę jeszcze otwartych drzwi. Królowa ma nieodgadniony wyraz twarzy, a natomiast wzrok Diavala jest utkwiony w podłożu, przenoszący się momentami na posturę księcia. W przeciwieństwie do towarzyszki, jego oczy są zdeterminowane, niepewne oraz lekko smutne.

W środku trzy wróżki pomiatają księciem na wszystkie strony, prowadząc go do łóżka śpiącej królewny. 

-Aurora- stwierdza, kiedy zostaje wypuszczony spod ’’macek’’ wróżek i zauważa na meblu śpiącą ukochaną.

-Jakby ją znał- komentuje jedna z nich, kiedy on uważnie się jej przygląda.

-Co ona tak śpi?- zadaje delikatnie pytanie.

-Biedulka jakiś urok złapała- wypowiada czerwona istota.

-Ale piękna jest prawda?- odzywa się Niezabudka.

Najpiękniejsza pod każdym względem.- odpowiada mechanicznie umysł Diavala, który stoi za ścianą.

-Nie widziałem piękniejszej.- mówi, patrząc na nią uważnie.

-A-a-a może chcesz ją pocałować?- kiwa zachęcająco głową i podlatuje bliżej Hortensja. Reszta zgodnie jej potakuje.

-Pewnie, że chce- odpowiada po kilku sekundach Phillip.

-To ciach ją.- odzywa się jedna z nich, kiedy Diabolina z Diavalem wchodzą niezauważenie do środka pomieszczenia.

-Nie bardzo wypada, prawie mnie nie zna.- tłumaczy, a idący za parawan Diaval, posyła w ich stronę spojrzenia, kiedy Diabolina skupiona idzie przed siebie.- Tylko raz się widzieliśmy.

-Oj, bo to miłość od pierwszego wejrzenia, dawaj chłopaku no.- Czarownica zaglądą przez żółty materiał, na rozgrywającą się scenę.- Raz, raz.

-Właściwie co to za urok?- pyta, zatrzymując się w połowie drogi i patrząc zaciekawienie. 

Diaval w tym czasie prowadzi ze sobą wewnętrzną wojnę. Z jednej strony chce, żeby Aurora wróciła do nich,-wróciła do niego, czego nigdy otwarcie przed sobą nie przyzna- ale z drugiej, nie zniesie myśli, że są w sobie prawdziwie zakochani, mimo, iż był przy niej całe życie. Że będzie musiał patrzeć na nią, zakochaną w innym facecie oraz szczęśliwą, chociaż tego chce. Żeby była szczęśliwa, mimo, że cierpiał by przez to codziennie. A może to tylko miłość jednostronnie prawdziwa? I ona nic do niego nie czuje? Przecież nie wie, jak dokładnie działa urok. Ach, głupie krucze serce. Czemu przemiana w człowieka musiała obudzić w nim ludzkie odruchy?

-Ach, całuj no!- krzyczą wspólnie wróżki, załamując powoli ręce. 

Wraca do niej niepewnym spojrzeniem, jakby zastanawiając się nad tym, kiedy trzy towarzyszki chwytają się za dłonie. W końcu -lub niestety- pochyla się w jej stronę, a Diabolina patrzy wyczekująco. Przecież ona musi żyć. 

Ich usta łączą się po wszystkich przeciwwskazaniach w delikatny, długi pocałunek. Jednak nie można tu mówić o przelaniu emocji lub włożeniu w to uczucia, ponieważ pozostaje on suchy, bezwyrazowy. 

Odsuwa się od niej powoli, patrząc z zdziwionym wyrazem twarzy na jej, która dalej pozostaje w stanie spoczynku.

Nie udało się, co z jednej strony jest dla Diavala pocieszające, bo się nie kochają, przez co spada mu kamień z serca, ale z drugiej, nie mają już żadnej innej opcji, na wybudzenie jej. Ich jedyna opcja zawiodła.

Wróżki patrzą z wyczekiwaniem i smutkiem na dalej śpiącą dziewczynę, a Diabolina spuszcza głowę. Ma do siebie żal, a poczucie winy, zaczyna narastać. 

-Dać ci instrukcje obsługi!?- bulwersuje się dowodząca, wskazując na nią ręką.

-Co z ciebie za ukochany, co?- uderza ręką powietrze Niezabudka, podlatując następnie z Florą do niego, żeby go wyprowadzić. 

-A wyglądał jakby był.- na pomoc przylatuje im ostatnia i w taki sam sposób jak go wprowadziły, ciągną go do wyjścia.

-Hej, chwila, zaraz.- sprzeciwia się książę, ale zostaje zignorowany, po tym jak zawiódł.

-Cza innych nałapać.- kwituje jedna z nich, kiedy posyłają go na posadzkę, zamykając drzwi z odgłosem stękań.

-A widzisz- zabiera głos kobieta, a mężczyzna zwraca w jej stronę niedowierzające spojrzenie. 

Zmierza ona w stronę wyjścia z ukrycia, z spuszczona w dół głową, a on wychodzi za nią. Jego oczy mówią jedno zdanie.

To nie możliwe. 

Nie mogli jej stracić. Tak nieodwracalnie.

Podchodzą bliżej do jej łóżka, a królowa staje przed nim.

-Nie proszę o wybaczenie- zaczyna, po kilku sekundowej ciszy, cichym, zbolałym głosem.- Bo czegoś takiego nie da się wybaczyć. Zatraciłam się. W żalu i gniewie.- robi przerwę- Kochana Auroro, zdobyłaś mury mojego serca, a teraz straciłam cię na zawsze.- wyznaje, przyznając to przed samą sobą i stojącym obok Diavalem.- Daje słowo, że będę cię strzegła, dopóki będę żyła.- deklaruje, czując jak łamie się jej serce. Nigdy sobie nie wybaczy.- Auroro, nie wiesz nawet, jak będzie mi ciebie brakować.- kończy, nie wiedząc, co jeszcze może powiedzieć, żeby nie zabrzmiało jak prośba o niechciane wybaczenie. 

-Na prawdę, nic już nie możemy zrobić?- pyta Diaval, stając obok i wyciągając w jej stronę rękę. Delikatnie, wręcz motylo, głaszcze ją palcem wskazującym po policzku.

-Widziałeś- mówi, nie patrząc na niego- nie ma czegoś takiego, jak prawdziwa miłość. To bujda.

Która mi ciebie zabrała.

Mężczyzna kręci głową i oddala się trochę do tyłu, powracając na swoje wcześniejsze miejsce. Patrzy na nią, tak jak i Diabolina momentami, dalej mając do siebie żal, którego nie pozbędzie się do końca życia.

Sięga po jej dłoń i przykłada do niej swoje usta, w delikatnym, czułym pocałunku.

***

-To już koniec. Nic nie możesz zrobić. Królestwo będzie należeć do mnie. Tylko do mnie. O! A co do twoich- śmieje się wymuszenie zła królowa, wypowiadając następne słowa z odrazą.- towarzyszy. Nie martw się. Już się nimi zajęłam.

-Co im zrobiłaś!?- krzyczy Aurora.

-Oł, nic. Tylko dałam im nowe życie. 

-Jak mogłaś!?

-Ale spokojnie. Ciebie czeka to samo.- odwraca się na kilka sekund do niej tyłem, a następnie posyła w jej stronę pocisk z ukrytym wewnątrz czerwonym pyłem.

Nie udaje jej się zrobić nawet najmniejszego uniku, kiedy słyszy z prawej strony męski krzyk, a po chwili czuje na sobie czyjeś silne ramiona. Podnosi wzrok do góry, spotykając się ze spojrzeniem Diavala.

-Nie.- szepczę, zauważając jak zaczyna się rozpływać.- Nie!

-Żegnaj Auroro, cieszę się, że cię poznałem.- mówi, zmieniając się całkowicie w postać kruka. 

Wylatuje jej z ramion, chociaż próbuje go nieudolnie złapać, unosząc się w powietrze. Zostaje jednak schwytany w siatkę, która ściąga go na ziemię. Podbiega do niego i próbuje uwolnić, kiedy czuje na ramieniu rękę Wróżki Chrzestnej. Kręci przecząco głowę.

-Zaczaruj go z powrotem. Niech wróci Diaval. Proszę cię, zrób to.- wstaje, a z oczu lecą jej słone łzy.

-Nie mogę. Tego zaklęcia nie da się odmienić. Wrócił do swojej prawowitej postaci. Przykro mi Paskudo.

***

-Żegnaj Auroro, cieszę się, że cię poznałem.- odkłada ją ostrożnie na pierzynę, trzymając chwilę dłużej, ale robi krok do tyłu. Jednak po sekundzie namysłu, udaje się w stronę nóg łóżka, ze spuszczoną głową. Diabolina, powoli odwraca się od Aurory, z łzą płynącą jej po policzku, ale zostaje zatrzymana przez głos.

-Witaj wróżko chrzestna.- po kilku sekundach odrwaca w jej stronę głowę, kiedy dociera do niej, że to nie żadne omamy.

-Witaj Paskudo.- wypowiada te dwa słowa patrząc na nią smutnym, zbolałym wzrokiem, kiedy ta się do niej szeroko uśmiecha. Wypuszcza wstrzymywane powietrze, a następnie przykrywa jej dłoń swoją. Diaval, patrzący na tą scenę, uśmiecha się delikatnie. Ona żyje. Aurora żyje.

-Witaj Diaval- wyrywa go z transu głos dziewczyny, w który nie wiedział, że nawet wpadł.

-Witaj Auroro- kiwa jej głową, na co ta posłała mu uśmiech, roztapiający krucze serce.

***

Wpatrywanie się w przestrzeń, malującą się za oknem króla, zostaje przerwana przez głośne zbawienie się jednego w wojujących.

-Już jest królu.- oznajmia męski głos, jednego z rycerzy władcy. Ten w milczeniu obraca ku niemu głowę. Zemsta się dokona.

***

-Czyli wracamy teraz do Kniei?- pyta Aurora, wyrywając Diabolinę z rozmyślań, na temat dziwnie pustego pomieszczenia. 

Coś jest nie tak. 

-Jeśli tylko chcesz.- oznajmia, z lekką nutką nadziei w głosie i lekko, prawie nie widocznie, kiwając głową. W zamian dostaje szeroki uśmiech blondynki oraz radosne westchnięcie. 

Przybiera poważną twarz, ruszając na środek niepokojącego pokoju. Aurora spogląda na nią z lekką konsternacją, ale po chwili rusza za nią, w akompaniamencie dźwięku skrzydeł kruka, który przemieszcza się blisko sklepienia. Maleficenta obraca się do niej połową ciała i macha ręką na zachętę, kiedy niespodziewanie spada na nią siatka. Uderza ciężko o ziemię, z głośnym dźwiękiem zderzenia metalu o podłoże. Momentalnie czuje jak jej serce chwilowo zamiera. 

W jednej chwili dociera do niej fakt, że to wcale nie metal, tylko najprawdziwsza stal, paląca niemiłosiernie jej ciało, w punktach zetknięcia z organizmem. 

Przerażona Aurora podbiega do niej, w momencie, kiedy z innych drzwi wylewa się armia króla. Szybko dociera do zniewolonej i próbuje ją uwolnić, kiedy reszta łapie za łańcuchy i włócznie. Z ust Czarownicy, wydobywają się przeraźliwe krzyki. 

Czemu Diaval jest tylko zwykłym krukiem? 

-Nie!- krzyczy Aurora, kiedy jeden z podwładnych jej ojca, odsuwa ją do tyłu.

-Odsuń się- warczy rycerz, popychając ją za siebie. 

Zostaje złapana przez drugiego żołnierza, któremu próbuje wyrwać się na wszelakie sposoby i dotrzeć do Wróżki Chrzestnej. Z pomocą przychodzi, a dokładniej nadlatuje Diaval, rzucając się na człowieka ze szponami.

Maleficenta, widząc rozgrywane się widowisko, w którym sama bierze -wbrew swojej woli- udział, postanawia zadziałać. Patrzy w twarz śmiejącym i drwiącym z jej pozycji oprawcą, a po chwili dostrzega Diavala. Odciąga on rycerza od Paskudy, a ta biegnie w jej stronę. Unosi rękę do góry i zaczyna krótko czarować.

-W smoka Diaval.- posyła w jego stronę czar, a po chwili transformuje się on w ziejącą ogniem bestie. Z ulgą pochyla się do przodu i wypuszcza powietrze. Aurora jest bezpieczna.

***

-Jak to zrobiłaś?- pyta Diaval, idąc obok Czarownicy w stronę miejsca koronacyjnego. 

-Co takiego zrobiłam?- odpowiada pytaniem, nie zaszczycając go najmniejszym spojrzeniem. Jej głos pozostaje obojętny, tak samo jak mimika twarzy.

-No, zabiłaś go.- odpowiada niepewnie, na co Diabolina niespodziewanie się zatrzymuje. Może nie powinien pytać?

Powoli obraca głowę w jego stronę, jakby zaskoczona interpelacją. A przecież nie powinna, w końcu tam był. Może nie przy samej śmierci, ale na zamku w postaci gada. Zresztą, w każdej chwili jak zacznie za dużo pytać, może go zamienić z powrotem w kruka.

-Zaatakował mnie.- mówi, ruszając do przodu. Przecież za chwile koronacja Aurory, nie może jej zabraknąć.- Nie chciałam, żeby to się tak skończyło, ale nie pozostawił mi wyboru. Wbrew wszystkiemu, nie przywykłam do zabijania.

W końcu, kiedyś dzieliłam z nim piękne chwile, które z biegiem czasu zaczęły się coraz bardziej zacierać. 

-Wiesz,- odzywa się Diaval, jednak tym razem, Maleficenta się nie zatrzymuje, chociaż go słucha.- cieszę się, że jednak żyjesz.- kobieta śmieje się kpiąco, oglądając przez ramię na jego postać.

-Ty tak.- odpowiada, przechodząc następnie między rozstąpionym tłumem jej poddanych. Diaval przyśpiesza kroku, aby nie pozostać gdzieś z tyłu. Przechodzi dumnie do przodu, z wypiętą piersią. Coś kruczego jeszcze w nim pozostało, oprócz licznych blizn po nieudanych wojażach.

Aurora już tam na nich czekała, uśmiechnięta od ucha do ucha. Nie udało mu się powstrzymać, przed nie pocałowaniem jej na powitanie w rękę. Kiwa na koniec głową, posyłając przy tym ciepły uśmiech. Z dziwnym, do tej pory nieznanym trudem, odwraca od niej na chwile wzrok.

Wśród zgromadzonego tłumu, wydobywają się pojedyncze świergolenia, spowodowane przedstawioną sceną. Reszta, odbiera to raczej chłodno, bez większego zainteresowania czy doszukiwania się głębszych podtekstów. 

Kilka, bardziej zainteresowanych osobników, zauważa ciągłość w spojrzeniu Diavala, które nie opuszcza młodej kobiety nawet na chwile. Ciekawe, że nawet on sam, nie zdaje sobie z tego sprawy oraz nie zauważa wgapionych w niego oczu, czy pojedynczych chichotów.

Kiedy koronacja dobiega końca, tylko kilka osób, nie pamięta jej przebiegu i przemowy, chociaż była krótką. Jednak, nikomu nie umyka obecność nowo pojawionego się człowieka. Swoją drogą, spóźnionego, co nie jest za bardzo książęce, ale jak najbardziej ludzkie.

Podchodzi on do nowej królowej, wcześniej oddając hołd Diabolinie i Diavalowi, który nie jest zadowolony z obecności nowego gościa, ale nie daje tego po sobie poznać. Mimo, że po głębszym przyjrzeniu, można zauważyć wrogość ukrytą w spojrzeniu.

Phillip staje przed blondynką, wyciągając w jej stronę rękę, którą ona przyjmuje. Podnosi spojrzenie, a na jej ustach momentalnie pojawia się uśmiech.

Tylko pojawią się pytania? Kto go spowodował? Stojący przed nią książę Phillip, czy znajdujący się ponad jego ramieniem Diaval?
*
*
*
*
~EssiLora~

Continue Reading

You'll Also Like

9.9M 500K 199
In the future, everyone who's bitten by a zombie turns into one... until Diane doesn't. Seven days later, she's facing consequences she never imagine...
11.5M 297K 23
Alexander Vintalli is one of the most ruthless mafias of America. His name is feared all over America. The way people fear him and the way he has his...
1.7M 17.4K 3
*Wattys 2018 Winner / Hidden Gems* CREATE YOUR OWN MR. RIGHT Weeks before Valentine's, seventeen-year-old Kate Lapuz goes through her first ever br...
3.9M 159K 69
Highest rank: #1 in Teen-Fiction and sci-fi romance, #1 mindreader, #2 humor Aaron's special power might just be the coolest- or scariest- thing ever...