Waleczne Serce | Bakugou Kats...

Von LokiTokiLoki

613 128 330

Katsuki znajduje rannego smoka i postanawia się nim zająć. "Ja i mój smok" - historia o pewnym chłopcu co zap... Mehr

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11

Prolog

96 15 18
Von LokiTokiLoki

W krainie Gór i Dolin rozgrywa się Wielka Wojna pomiędzy rasą Światła a Cieni, ostatnią rasą istniejących smoków. Ogromne nieporozumienie wśród gatunku doprowadziło do wojny, trwającej już wiele obrotów Słonecznej Gwiazdy wokół Centrum Życia.

Nikt nie zna przyczyny dlaczego rozpoczęła się ta okrutna wojna, ponieważ nie istnieje już żadna istota żywa, która mogłaby taką wiedze posiadać. Każdego dnia ginęło coraz więcej smoków, zabijali się nawzajem w ogromnej nienawiści.

Każda kolejna śmierć była wielką stratą dla świata, kolejna waleczna dusza odchodziła zostawiając za sobą piekło życia.

Wstało słońce ze swojego nocnego letargu i cała planeta ożyła. Była ona bowiem wyjątkowa.

Błękitna Planeta była domem dla smoków od zawsze. Dawała im schronienie, jedzenie i o nich dbała, a każde zwierzę oddawało jej to co mogło. Tak było aż do Wojny.

Mimo wyniszczenia większości lasów, planeta próbowała się ratować. Zsyłała nieustające deszcze na płonące połacie ziemi, nowe drzewa zakwitały i życie odradzało się.

Plagą dla niej były smoki. Samolubne i pełne dumy nie odpuszczały, próbując wybić wrogą rasę. Były to ciemne dni.

Ale słońce jak co rana wstało znad gór i rozświetliło ogromne łąki, doliny i jaskinie.

Najstarsza Córka obudziła się z lekkiego snu i podniosła łeb, spoglądając ku nowemu porankowi, zastawiając się ile pochłonie on dzisiaj kolejnych istnień. Za sobą usłyszała kroki i obróciła głowę do tyłu, udało jej się to dzięki giętkiej długiej szyi. Mrugnęła wolno na widok swojego ojca, króla Cieni, Wszechmocnego Ohr'ra.

Tylko te najdzielniejsze i zdobywające ogromną chwałę smoki otrzymywały imiona. Jej ojciec został nazwany przez poprzedniego króla, jej dziadka na cześć Wiecznego Ognia. Wzięło się to od jego nadzwyczajnych zdolności ziania ogniem, nie miał sobie równych.

Ona jednak była zwyczajna. Nie zasłynęła w żadnej walce, nie zabiła sama hordy smoków Światła ani nie miała nadprzyrodzonych mocy, jak większość smoków.

Była pospolitym, słabym smokiem. Bezimiennym.

Umiała jedynie zabijać Białych.

Jako Najstarsza Córka powinna już dawno zostać Nazwana, powinna a mimo to, go nie posiada. Jej młodsze rodzeństwo zawsze było bardziej imponujące niż ona, miała dwóch braci i siostrę.

Wojna niestety zabrała całą trójkę, została tylko Ona, ta najsłabsza. Ojciec jednak ją kochał, dbał o nią, opiekował się. Byli tylko w dwójkę, mieli tylko siebie.

Smok jak kocha, to nigdy nie przestaje, nawet jak złamie się im serce. Na zawsze lojalny, aż do śmierci.

Ojciec pochylił nad nią łeb i przyłożył nozdrza do jej na przywitanie, po czym się odsunął. Popatrzyła na niego po czym przeciągnęła się na ziemi, wyciągając jak najdalej przednie i tylnie łapy. Jej ostre pazury zastukały w skałę na której leżała.

Rozłożyła do góry szeroko swoje błoniaste skrzydła, tak żeby nie uderzyć ojca.

Otwarła paszcze ziewając, ukazując rząd ostrych jak noże zębów, a następnie dźwignęła się. Szybkim ruchem otrzepała się, czuła jak jej łuski na ciele ocierają się, wytwarzając niski dźwięczny pogłos. Zakołysała lekko długim ogonem i spojrzała jeszcze raz w kierunku drugiego smoka.

- Dzień dobry - zawarczała do niego niskim pomrukiem, a on odpowiedział jej to samo. Pomimo tego, że dzień był piękny i powinni świętować powstanie Słońca, to sam dzień w dniu zachwycający nie był.

Ponieważ nadszedł kolejny dzień, więc i kolejny dzień walk. Znowu obydwoje wyruszą na pole walki, nie wiedząc czy wrócą dzisiaj do domu, czy zostaną tam na zawsze.

- Bądź ostrożna dzisiaj – zamruczał lekko w jej stronę i oblizał wargi. Zastrzygła w jego stronę długie uszy na znak, że go słucha.

- Jak zwykle – odparła mu, wydając z siebie śpiewne, wysokie pogwizdania – Ty również, ojcze.

Wyszli z nory w skale na ujście jaskini, skąd mieli widok na całą dolinę. Z innych nor wystawało coraz więcej łuskowanych łbów.

Jako rasa Cieni mieli oczywiście ciemne zabarwienia ciała, ona sama miała ciemno granatowe, a jej ojciec czarne jak noc.

Zgodnie z naturą Cienie powinny być aktywne nocą, a Światło dniem. Niestety prowadząc wojnę walczyli nieustanie. Grupa śpiących smoków w jaskiniach była tylko niewielkim odsetkiem całej rasy, który dostał pozwolenie na kilkugodzinny odpoczynek. Teraz wracali na pole bitwy.

Jej ojciec jako pierwszy wzbił się potężnym ruchem skrzydeł w powietrze i w locie zmienił Postać.

Dokładniej to zwiększył się pięciokrotnie.

Była to jedna z umiejętności smoków Cienia, zazwyczaj pozostawali w minimalnej formie która pozwalała im się łatwiej wlać w tło. Dodatkowo nie bez powodu zostali nazwani rasą Cieni, umieli bowiem dosłownie zlać się z cieniem.

Wnikali w niego, w Czarną Materię która dawała im schronienia na tyle ile chcieli.

Król Ohr'ra wydał głośny zwołujący ryk, po czym wszystkie odpoczywające smoki wzbiły się za jego przykładem w niebo, zmieniając tak samo jak on Postać.

Uczyniła to samo jego Córka.

Kolejny dzień, kolejne śmierci.

Tego dnia również nie było wyjątku.

Już z daleka widziała niszczycielską moc smoków, spalone trawy i drzewa, co jakiś czas porozrzucane ciała. Martwe.

Walki na śmierć i życie odbywały się wszędzie, w powietrzu, na drzewach, na ziemi. Nie były to uczciwe walki, często trzech stawało naprzeciw jednemu. Tu się tylko liczyło zwycięstwo. Na niebie było dużo nieprzyjaznych białych smoków Światła.

- Przebrzydłe świetliki – zasyczała pod nosem, kiedy na chwilę oślepiło ją jasne bicie światła z wypuszczonego promienia smoka.

Rasa Światła cechowała się bardzo jasnym ubarwieniem i tymi okropnymi kulami światła, co je wypuszczali z tych śmierdzących paszcz. Umieli dobrze wykorzystywać naświetlone miejsca, stawali się prawie niedostrzegalni, ale w przeciwieństwie do Cieni nie zlewali się ze światłem ani nie zmieniali Postaci.

Za to mieli potężne i ostre rogi.

Horda w której leciała, z bitewnym wrzaskiem uderzyła z białe smoki, rzucając się na siebie ze szponami i zębami.

Jej doskonały wzrok wypatrzył na ziemi otoczoną czarną smoczycę przez dwa biało-żółte smoki, gotowe zagryźć ją na śmierć. Natychmiast odłączyła się od ojca, zanim zdążył zaprotestować i złożyła ciasno skrzydła do swojego ciała. Zapikowała w dół najszybciej jak potrafiła.

Dwa metry nad ziemią rozłożyła szeroko skrzydła spowalniając upadek, jeden biały smok widząc nadlatujący cień szybko odwrócił się w jej stronę. Jednak nie wystarczająco.

Jej szpony z tylnych łapach z impetem wbiły się w czaszkę wroga, wbijając ją głęboko w ziemię. Po spalonej trawie rozlała się krew ze zmiażdżonej głowy.

Wskoczyła znowu w powietrze unikając zderzenia ze smokiem stojącym obok, przeskoczyła za niego i wbiła się przednimi pazurami w jego ramiona, a tylnymi w mięśnie skrzydeł, rozrywając je silnym ruchem nóg. Smok zaskrzeczał z bólu jednak ucichł natychmiast kiedy jej zęby przebiły się przez twardą skórę szyi, kończąc jego życie.

Nawet się nie wierzgał, nie miał szans z pikującym smokiem.

Doskoczyła do czarnej smoczycy, szturchając ją delikatnie nosem w nozdrza i gardłowym pomrukiem. Wojowniczka zagwizdała podziękowania i odleciała do dalszej walki.

Zerknęła jeszcze do tyłu na nie ruszające się trupy Białych, po czym wbiła łapę w piach i sypnęła w nich z obrzydzeniem. Chciałaby już zastać dni pokoju, gdzie nie musiała by już zabijać inną rasę aby przeżyć kolejny dzień.

Jednak to było niekończące się koło. Zawsze znajdzie się kolejny smok chcący pomścić swojego pobratyńce, swojego brata, ojca czy matkę. Dopóki żadna ze stron nie ustąpi to to się nie skończy.

A tak się nie stanie, nie nastanie pokój.

Uniosła uszy na świszczący dźwięk i w porę uskoczyła do przodu, kiedy za nią w ziemię wbiła się perlisto biały smok. Spojrzał na nią gniewnie i warcząc uniósł grzbiet żeby wydać się większym.

Ona uczyniła to samo podnosząc skrzydła i warcząc tak przeraźliwie, że aż od wibracji trzęsła się jej klatka piersiowa. Czysta nienawiść.

Skoczyli sobie do gardeł.

W przeciwniku rozpoznała potomka królowej rasy Światła, przed nią był Liść Shra'ha. W jej sercu pojawiła się kropla strachu przed potężnym wojownikiem. Jeśli chciała przeżyć powinna ulotnić się od niego. Nie chciała zginąć, nikt nie chciał.

Niepewnie wycofała się krok, jednak po chwili wyprostowała się dumnie i ponowiła atak.

Jest dumnym przedstawicielem rasy Cieni! Oni nie uginają się!

Odskoczyła w bok przed pędzącą łapą i pognała w stronę drzew, w kierunku cienia. Tam gdzie miała przewagę. Wiedział że na niebie nie miała szans z synem królowej.

Shr'ha deptał jej po łapach, czuła jego warczący oddech tuż za sobą. Nie miała jednak sobie równych na ziemi. Przyśpieszyła.

Wskakując na drzewa udało jej się parę razy zaskoczyć przeciwnika i poranić go po plecach. Ta zabawa w kotka i myszkę trwała długo, zbyt długo. Zbliżali się do krańcu lasu, niestety do miejsca gdzie trwały nadal pożary suchej trawy. Nie widząc żadnego wyjścia wzbiła się w powietrze.

Zawróciła szybko za wysokim drzewem prosto białego przeciwnika, wygięła ogon ścinając ostro zakręt. Ze wściekłym warkotem wystawiła przed siebie tylnie łapy, co on uczynił to samo i złapali się w śmiertelnym uścisku. Szamocząc mocno skrzydłami próbowali zyskać przewagę i pociągnąć drugiego na tyle żeby stracił kontrolę w powietrzu.

Shr'ha zamachnął się mocno umięśnionymi skrzydłami i zarzucił granatową smoczycę o pień drzewa. Z bolesnym skrzekiem poczuła jak jej prawa, przednia łapa pod naciskiem mocy zaczęła krwawić. Mocno.

Oblał ją pulsujący ból, a przed oczami pociemniało.

Opanowując się wbiła pazury zdrowych kończyć w korę drzewa i przeskoczyła na kolejne unikając śmiertelnych zębów skierowanych w jej szyję. Dyszała ciężko przez niemożliwy ból łapy. Była równie dobrze już martwa.

Ostatecznie wbiła mocniej łapę w korę i szarpnęła w jego kierunku. Odłamki drewna poleciały prosto w oczy smoka, który z zaskoczonym sykiem zbił się w powietrze. Na ślepo przecierał łapami łeb, próbując się pozbyć trocin.

Widząc swoją szansę, wbiła się w powietrze i odleciała na drugą stroną lecąc nad płomieniami ognia. Z poszarpaną łapą nie wygra, musi znaleźć bezpieczne schronienie żeby wylizać rany.

Usłyszała za sobą wściekły wrzask, i już widziała że wróg ją goni.

Dotarli na klif, kończący krainę Gór i Dolin, przed nimi rozciągał się niekończący się pas wód. Fale uderzały mocno o skalną ścianę, huk morza był ogromny.

Przeklęła własną głupotę i zawróciła, jednak nie na czas. Shr'ha z impetem zbił jej w plecy, poczuła znowu palący ból.

Jego szpony boleśnie zacisnęły się na jej kościach w prawym skrzydle, do stopnia aż złamały się z trzaskiem jak cienkie gałązki. Obrócił nią mocno w powietrzu, a ona wrzasnęła z bólu. Próbowała się wyszarpać, odwrócić głowę i go ugryźć albo uderzyć go ogonem. Wszystko na nic.

Złamał je! Moje skrzydło!

Na sekundę ich oczy się spotkały, miał zwężone maksymalnie źrenice ale spojrzał na nią dziwnie łagodnie. Miał piękne czerwone oczy.

- Przepraszam ­– zawarczał cicho do niej, a następnie puścił jej ciało. Zaczęła bezwładnie spadać w paszcze wody. Wiedziała że zginie i w spokoju spoglądała na białego smoka nad nią. Smok bez skrzydła to martwy smok.

Przegrała.

Oczywiście, w końcu do niego się nie nadawała.

Z oddali usłyszała głośny ryk i ujrzała szybko poruszającą się czarną plamę. Jej ojciec.

Zawiodła go.

- Nie! ­– usłyszała jeszcze zanim zamknęła powieki i oddała się czerni.

Dla niej nastał pokój.

~~~

Gdzieś tam, w innym miejscu pewien chłopiec stał na klifie spoglądając w nieskończony ocean, ogromny i przerażający. Oglądał jak słońce podnosił się zza niego.

- Chciałbym mieć przyjaciela – mruknął jakby sam do siebie.

Nastał kolejny dzień.

Weiterlesen

Das wird dir gefallen

562K 34.4K 98
Kira Kokoa was a completely normal girl... At least that's what she wants you to believe. A brilliant mind-reader that's been masquerading as quirkle...
366K 13.1K 59
After Pein's invasion, Naruto is betrayed by his comrades and left to die. When he wakes up, he somehow travelled back in time to when he was genin a...
146K 2.8K 31
In the whirlwind world of basketball and broken promises, Nailea finds herself at a crossroads as she prepares to transfer to the same college as Pai...
1M 42.5K 50
Being a single dad is difficult. Being a Formula 1 driver is also tricky. Charles Leclerc is living both situations and it's hard, especially since h...