One Shoty 2020

Від FortunateEm

30.2K 869 642

Prace konkursowe, wakacje, 2020. Більше

!Regulamin głosowania!
Don't Forget Me
Happily Ever After
Hellish Love Fantasy DustAndNothing
I am awake
Innocent
ONE NIGHT
Marietta.
Melancholic Reflection
Nadzieja
Niestandardowy stróż
O U T O F S I G H T
Od dzisiaj Verity należy do mnie
Nie pozwolę ci odejść
Ángeles caídos
We'll be alright
Perfezione nelle imperfezioni
Życie jest pełne niespodzianek
Tell No One
The Pale Moonlight
Three Cigarettes
To się nazywa przeznaczenie
County of Bloody Revenge/ Zedia 4
You don't do it for me anymore
Wyniki pierwszej części głosowania

MISTAKE

747 18 17
Від FortunateEm

Kategoria: nastolatki/erotyk

Autor: malikowa69

Liczba słów wg Wattpada: 3224

________________

Miesiąc wcześniej:

Witam się ze wszystkimi skinieniem głowy na korytarzu. Gdy jestem już na odpowiednim piętrze, wchodzę do swojego gabinetu by znowu przez osiem godzin pogrążyć się w mojej pracy. Odpalam laptopa i wchodzę w skrzynkę mailową, gdyż najpierw chcę zająć się tymi łatwiejszymi sprawami.

Jedna z wiadomości przypomina mi o bardzo ważnym projekcie, który musi być gotowy zaraz... na jutro? Gwałtownie podnoszę się z skórzanego fotela i szukam w regałach odpowiednią teczkę.

Od razu biorę się do pracy. Poprawiam szkice, jednak zdaję sobie sprawę, że nie tylko to mam do zrobienia. Muszę jeszcze skontaktować się z ekipą budowlaną i umówić się na realizację projektu.

Cholera jasna.

Jestem tak pochłonięta projektami, że nie usłyszałam pukania i tego jak ktoś wchodzi nieproszony do mojego gabinetu.

- Proszę pani, ma pani gościa. - oznajmia moja sekretarka.

Nie mam czasu nawet unieść wzroku znad papierów.

- Nie teraz. - odparłam i znów pogrążyłam się w projekcie nowego luksusowego hotelu. Po raz kolejny zauważyłam spory błąd moich pracowników, na co zacisnęłam z całej siły mój ołówek, który akurat trzymałam w dłoni.

- Ale to ponoć bardzo ważne, proszę Pani. - Samatha zaczyna panikować.

- Zgadzam się. To bardzo ważne, Elyanne. - zesztywniałam.

To ten głos. To znów ten głos, który bardzo dobrze pamiętam, choć minęło już tyle lat... Niepewnie podnoszę głowę i akcja mojego serca zostaje zatrzymana.

Doskonale pamiętałam te błyszczące tęczówki, które teraz są we mnie wnikliwie wpatrzone. W tym momencie czułam się jak zaczarowana. Te oczy pomimo iż były tak bardzo piękne przyniosły mi ogromny ból, który równał się z wieloma wspomnieniami.

- Wyjdź, Samantho. - mój głos był pusty. Dalej wpatrywałam się w postawną sylwetkę mężczyzny, który cały czas stał przede mną.

Zmienił się. Tak bardzo się zmienił, a jednocześnie dalej został tym nastolatkiem, którego bardzo dokładnie zapamiętałam.

Miał na sobie idealnie skrojony garnitur, pod którym na pewno znajdowała się umięśniona sylwetka. Na zewnętrznej stronie obu dłoni dostrzegłam tatuaże, których jeszcze wtedy nie było. Twarz ma bardziej dojrzalszą i teraz zdobił ją kilkudniowy zarost, który dodawał mu powagi, jak i był cholernie seksowny. Włosy aktualnie miał podobne jak kiedyś, tylko grzywka teraz była nieco krótsza. Boki i tył tak jak wcześniej zostały starannie wygolone.

Skurwysyn był jeszcze bardziej przystojny niż zapamiętałam.

W końcu odważyłam się odezwać:

- Co ty tu robisz? - zapytałam drżącym głosem.

Nie sądziłam, że gdy już się odezwę, to wypłyną ze mnie te wszystkie wspomnienia, które przez lata w sobie tłumiłam. Nie miałam nikogo, kto by stał po mojej stronie.

- Szukałem Cię. - odparł cichym i delikatnie ostrym głosem. - W końcu cię mam. - dodał już lżej.

- Co ty pieprzysz! - oburzyłam się i okrążyłam biurko, stając naprzeciwko niego.

Omiótł mnie jego solidny zapach perfum. Z powrotem spojrzałam w jego cudowne, brązowe tęczówki. Dalej pamiętałam jak potrafią zmieniać delikatnie swój odcień podczas odczuwania różnych emocji.

Nauczyłam się tego.

Musiałam patrzeć lekko w górę, gdyż nawet mając na sobie szpilki, był ode mnie wyższy. Jego spojrzenie nieco złagodniało, a z tym tęczówki mężczyzny nabrały cieplejszego odcienia brązu.

- Zniknąłeś. - spojrzałam na niego z ogromnym bólem. - Nie było cię kiedy tego chciałam. Przepadłeś. Tak po prostu. - samotna łza spłynęła po moim policzku.

- Nie było cię rozumiesz? - krzyknęłam. - Jeśli myślisz, że teraz wróciłeś i możesz wszystko naprawić, to grubo się mylisz. Nie cofniesz straconych lat.

- Elyanne...

- Nawet nie masz pojęcia ile przepłakałam. Kochałam cię, Zayn. - ostatnie zdanie już wyszeptałam.

- Twoi rodzice byli w szkole i... powiedzieli mi, że się przeprowadzacie. Ponoć był to twój pomysł, bo chciałeś wrócić. Powiedzieli mi, że mnie nie kochasz, że jest inna, która cię uszczęśliwi... że zniszczyłam ci życie. - płakałam. Nie mogłam znieść już bolących wspomnień.

Zayn podszedł do mnie, spojrzał z czułością i przytulił. Stanowczo. Nawet nie dał mi możliwości wysunięcia się z jego silnych ramion. W końcu się poddałam i zaczęłam szlochać tuląc się do niego.

- A ja nadal cię kocham. - wyszeptał, a moje serce ponownie tego dnia na moment stanęło.

- Kocham cię, rozumiesz? Kocham. - powiedział już głośno i pewnie.

Odkleił mnie od siebie, chwytając za ramiona i spojrzał w moje oczy. Jego spojrzenie zawsze potrafiło przeszyć mnie od środka.

Tyle emocji powraca. Powraca to, jak po raz pierwszy na siebie wpadliśmy, jak chodziliśmy na randki, jak razem śmialiśmy się z jego głupich żartów, i powraca to, jak po raz pierwszy wyznaliśmy sobie miłość...

- Nie uciekłem, nie zniszczyłaś mi życia. Nie ma innej. - oznajmił dosadnie, a ja zatracałam się w tym pięknym spojrzeniu. Dalej nie mogłam nadziwić się tym wachlarzem gęstych i podkręconych rzęs.

- Trafiłem do więzienia. - przyznał ostrożnie. - Pobiłem kolesia do nieprzytomności. Zrobiłem to, bo strasznie zalazł mi za skórę. Mówił o tobie okropne rzeczy, nie mogłem tego tak zostawić. Potem wyszły na jaw przekręty z narkotykami i zamknęli mnie na prawie trzy lata.

Byłam w szoku. Przez tyle pieprzonych lat żyłam w kłamstwie? Żyłam w przekonaniu, że osoba, która skradła moje serce nigdy mnie nie kochała...

- Kochanie, spójrz na mnie. - polecił.

- Kocham cię jak szalony. Nie obchodzi mnie zdanie naszych rodziców, którym od samego początku nie podobała się nasza miłość. Nie będziemy uszczęśliwiać ich. Teraz to nasze szczęście jest najważniejsze.

Trwaliśmy kilka sekund w ciszy, aż w końcu nasze usta z utęsknieniem wyszły sobie na przeciw. Nie zważając na żadne konsekwencje, pochłonęliśmy się z ogromnym uczuciem.

W końcu po tylu latach miałam szansę znów pocałować te cudowne, pełne i malinowe usta. Dalej nie mogłam uwierzyć że to wszystko się działo.

Pogłębiliśmy naszą pieszczotę dokładając do niej nasze języki. Smakował tak jak go zapamiętałam. Teraz już wiem, że moje uczucie nie umarło. Dalej gdzieś w głębi mnie tliło się i tylko czekało na odpowiedni moment, żeby znów móc zapłonąć.

- Nadal cię kocham. - wyszeptałam, gdy już na chwilę się od siebie oderwaliśmy.

Nim zdążyliśmy się opanować, nasze eleganckie ciuchy wylądowały po kolei na podłodze. Malik podszedł ze mną na rękach do drzwi, zakluczył je, po czym skierował się na sofę mieszczącą się przy oszklonej ścianie.

Położył mnie na niej i obdarowywał moje ciało okryte w samą kusą bieliznę, czułymi, a zarazem intensywnymi pocałunkami.

Tak bardzo tęskniłam za tym uczuciem.

Gdy byliśmy już całkowicie nadzy, przyjrzałam się jego wytatuowanej klatce piersiowej. Teraz miał ich o wiele więcej niż przedtem. Zauważyłam również, że jeszcze bardziej popracował nad swoją formą niż za czasów nastoletnich lat.

Jego ciało było idealne. Szerokie ramiona i wąskie biodra oraz umięśniony tors z widocznymi mięśniami przy brzuchu tworzącymi tak zwane V.

On cały był idealny. Dosłownie.

- Kocham cię. - znów wyszeptał i gwałtownie zatopił się cały w moim wnętrzu. Krzyknęłam z dostarczonej mi przez niego przyjemności. Gdyby tego było mało, znęcał się nad moimi piersiami. Ugniatał je i zagryzał delikatnie sutki dając mi tym nieziemską rozkosz.

- Idealna.

Nasza chwila trwała i zdawała się nie mieć końca.

W końcu dobiegliśmy do upragnionego spełnienia. Przyjemność wybuchła we mnie niczym wulkan. Zayn doszedł razem ze mną jęcząc moje imię. Byłam w raju. Byłam w pieprzonym raju. Nie obchodziły mnie teraz żadne konsekwencje. Chciałam nasycić się tą upragnioną chwilą i chciałam również, żeby nigdy się ona nie kończyła.

***

Byliśmy właśnie po wspólnej kąpieli w wannie. Nie potrzebowaliśmy słów, żeby móc się ze sobą porozumiewać. Od naszego ostatniego spotkania minęło osiem lat. Strasznie dużo, jednak dalej mam wrażenie jakby było to wczoraj.

Teraz jesteśmy dojrzalsi, lecz dalej w środku mamy tych nastolatków za czasów liceum.

Siedzieliśmy przy kominku otuleni kocem i piliśmy gorącą czekoladę. Zdaję sobie sprawę, że przyszedł czas na poważną rozmowę. Potrzebujemy tego tak samo, jak swojej bliskości.

- Zayn, co teraz będzie? - zapytałam, wpatrując się w płomień ognia.

Westchnął.

- Nie zastanawiało cię nigdy, dlaczego nasi rodzice są przeciwni naszemu związku? - zapytał. - Dlaczego robili wszystko, żebyśmy oddalili się od siebie?

- Bardzo mnie to ciekawi. Myślę, że trzeba do nich niedługo pojechać i wyjaśnić wszystko. Jesteśmy już dorośli i nie mogą nam niczego zabronić. - odparłam.

- Co teraz robisz w życiu? - zmieniłam temat.

- Mam swoją firmę informatyczną i sieć hoteli oraz restauracji. Po wyjściu z więzienia wziąłem się za siebie na poważnie.

- Cóż, ja jestem architektem, ale to już zdążyłeś zauważyć. Jak mnie znalazłeś?

- To było ciężkie, jednak tydzień temu totalnie przypadkiem przeczytałem artykuł o twojej firmie i jak zauważyłem imię i nazwisko właściciela, to serce na moment przestało mi bić. Przyleciałem tu najszybciej jak było to możliwe. - uśmiechnął się lekko.

- Skąd przyleciałeś?

- Z Nowego Jorku. Tam mieszkam na stałe, ale tutaj w Los Angeles też mam swoją firmę.

- A na ile zostaniesz? - obróciłam się przodem w jego stronę.

- Tak długo jak będzie to konieczne. - przybliżył się do mnie i wpił w moje usta.

- Muszę ci coś powiedzieć. - wyszeptałam i wpatrywałam się w jego piękne oczy.

Bałam się jego reakcji. Cholernie się bałam. Dopiero teraz dotarło do mnie co ja najlepszego zrobiłam. Całe moje ciało przeszedł gwałtowny dreszcz.

Jestem okropna, jak mogłam to zrobić?

- Skarbie, co jest? - brunet pogładził swoją dłonią mój policzek i spojrzał na mnie czule.

- Bo... ja mam narzeczonego. - czar prysł.

Dłoń mężczyzny przestała pocierać mój policzek, a on sam wpatrywał się we mnie z przerażeniem wymalowanym na twarzy.

Cholera, cholera, cholera. Co ja mam teraz zrobić?

- A-ale, jak? - wstał, a ja od razu po nim.

Nie byłam w stanie powstrzymać już łez.

- Zayn! Kocham tylko ciebie, rozumiesz? To była totalna pomyłka. Gdy poznałam Ethana moi rodzice bardzo nalegali na to, bym w końcu za niego wyszła. Przy pierwszych oświadczynach odmówiłam, ale potem za ich namową zgodziłam się. Ja nie potrafię z nim żyć. Liczysz się tylko ty. Błagam, wybacz mi. Jutro wszystko zakończymy. Razem. - wyszlochałam.

Ku mojemu zdziwieniu, brunet przycisnął mnie do swojego rozgrzanego torsu i szeptał uspokajające słowa. On naprawdę jest idealny. Zawsze mogłam liczyć tylko na niego. Kiedy odszedł nie mogłam sobie poradzić. Moja rodzina miała mnie totalnie gdzieś. Uważali go niegodnego zainteresowania. Przyjaciele mieli mnie już totalnie dość. Musiałam radzić sobie z wszystkim sama. Nikt nigdy mnie nie wysłuchał i nie dowiedział się co ja tak naprawdę czułam. Byłam sama i zdążyłam się już do tego przyzwyczaić.

Ledwo dostałam się do klasy maturalnej przez moje załamanie. Byłam rok młodsza od Malika. Dalej jestem dlatego moja nauka tak szybko się wtedy jeszcze nie skończyła. Do tej pory nie pogodziłam się z jego stratą.

Tak naprawdę przez te wszystkie lata żyłam, bo żyłam. Szłam jakoś do przodu, ale nic już nie sprawiało mi radości. Nawet moje marzenie związane z założeniem swojej firmy. Po prostu bez niego wszystko straciło swój sens.

Nie było jego, nie było i mnie.

***

Teraźniejszość:

Chciałam już najszybciej załatwić wszystkie sprawy związane z moją rodziną, ale Zayn stwierdził, że na razie potrzebujemy odpoczynku i swojej obecności. Czułam, że ten czas był faktycznie bardzo nam potrzebny. Nasza relacja się wzmocniła i wiele sobie wyjaśniliśmy. Niczego nie pragnę bardziej, niż po prostu zaznania teraz świętego spokoju tylko z moim ukochanym.

Zdążyłam już spotkać się z Ethanem i zerwać nasze zaręczyny. Nie był on tym zadowolony, jednak nie miał innego wyjścia. Musiał mnie zrozumieć. Jest mi z tego powodu bardzo przykro, ale koniec z uszczęśliwianiem innych. Pora skupić się wyłącznie na sobie. Czasami po prostu trzeba być egoistą. Przez tyle lat byłam nieszczęśliwa, więc teraz chcę w końcu zaznać trochę tej lepszej strony życia.

Czuję jednak, że Ethan tak łatwo nie odpuści. Nie wiem czemu, ale cały czas miałam złe przeczucia. Moja matka dowiedziała się już o zerwaniu i wydzwaniała do mnie. Spławiłam ją i przy okazji zapowiedziałam spotkanie, na które właśnie się wybieramy.

To nie koniec informacji. Jestem w ciąży. Zrobiłam wczoraj test i od razu poszłam do lekarza. Jest jeszcze bardzo wcześnie, jednak to już potwierdzone. Obiecałam sobie, że brunet dowie się po dzisiejszej wizycie u rodziców.

Jechaliśmy właśnie teraz do mojego domu rodzinnego. Nie miałam pojęcia jak zareagują. Mimo wszystko powinni być szczęśliwi. W końcu z powrotem odnalazłam mój sens życia i mam dla kogo żyć. Jako moja najbliższa rodzina powinni mnie wspierać, a nie ciągle krytykować.

Prawie przez całą podróż trzymaliśmy się za ręce. Zayn próbował spławić moje myśli bezsensowną gadką. Cholera, tak bardzo go kocham. Ponad wszystko i w końcu wiem, że on również czuł do mnie to samo.

Po dwóch godzinach jazdy, zaparkowaliśmy przed bramą wjazdową. Nie byłam aktualnie w stanie opisać słowami tego, jak bardzo ciągle bałam się ich reakcji. Pomimo wszystko wiedziałam, że teraz gdy jesteśmy już razem nic ani nikt nam nie przeszkodzi.

- Kochanie, chyba musisz się rozluźnić. - nim zdążyłam się zorientować, przeciągnął mnie na swoją stronę i posadził na kolana, chwytając za tyłek.

- Przyciemniane szyby teraz ci się przydały. - wymruczałam w jego usta.

Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, dlatego bez zbędnego przedłużania, Malik podwinął mi moją czarną, obcisłą sukienkę do bioder, odchylił koronkowe stringi i przy mojej pomocy z rozporkiem, znalazł się we mnie.

Tego uczucia i całkowitego wypełnienia właśnie mi brakowało. Odchyliłam głowę w tył, by przyzwyczaić się do jego wielkości. Po chwili zaczęłam poruszać biodrami. To uczucie było tak cudowne, że aż by się nie kończyło. Tego było mi trzeba. Mojego Zayna.

Nie minęło wiele czasu, a oboje byliśmy już blisko. Bruner wychodził mi ruchami naprzeciw, dając tym samym nam obojgu jeszcze większą rozkosz. Doszliśmy bardzo intensywnie, uciszając nasze głośne jęki mokrym pocałunkiem.

Kiedy doprowadziliśmy się wreszcie do porządku, zmierzaliśmy w stronę drzwi wejściowych. Czułam się już o wiele lepiej, jednak gdzieś głęboko dalej miałam złe przeczucia.

Oby się nie sprawdziły.

Zadzwoniliśmy na dzwonek i czekaliśmy aż ktoś nam otworzy.

- Będzie dobrze, kochanie. - przytulił mnie i dał mi buziaka w czoło. - Pamiętaj, że mimo wszystko kocham cię bardzo mocno i to się nigdy nie zmieni.

- Też cię kocham. Bardzo mocno.

Drzwi zostały otworzone. W progu zastaliśmy moją matkę, która na nasz widok wypuściła z dłoni filiżankę. Do niej bardzo szybko dołączył ojciec i podobnie jak ona, zrobił się blady jak ściana.

Chwyciłam mężczyznę za rękę i wprowadziłam do środka, po czym zamknęłam drzwi.

- Witaj mamo, witaj tato. - przywitałam się z nimi z delikatnym uśmiechem.

- Dobry wieczór, Państwo Walker. - powiedział Zayn.

Oni dalej stali jak dwa słupy soli i nie byli w stanie nic z siebie wydusić. Mój ukochany pocierał kciukiem moją dłoń.

Wiedziałam, że to może być dla nich trudne. Na pewno nie tego się spodziewali, jednak teraz byli zmuszeni zaakceptować naszą decyzję. Nie ma innego wyjścia.

Po chwili moja matka się otrząsnęła. Zmierzyła Zayna surowym wzrokiem i postanowiła się odezwać swoim lodowatym tonem:

- Jak śmiesz? - zwróciła się do mnie. - To dla niego rzuciłaś Ethana?

- Muszę gdzieś zadzwonić. - mój ojciec wysyczał i odszedł do innego pomieszczenia.

- Tak, mamo. Kocham Zayna i to się nigdy nie zmieni. Musicie to zaakceptować. - odparłam.

- Również kocham państwa córkę, dlatego postanowiliśmy zostać parą. - tym razem odezwał się brunet.

z Mamo, dlaczego tak bardzo chcecie mojego nieszczęścia? Ethan nigdy nie będzie Zaynem i nie będę się męczyć z nim tylko dlatego, że wy bardzo go polubiliście.

- Ty niewdzięczna, smarkulo! - wrzasnęła.

Jeszcze nigdy nie widziałam mojej matki tak bardzo wkurzonej.

- Zrobiliśmy wszystko, żeby was od siebie odciągnąć i to dla twojego dobra! Nie po to was rozdzieliliśmy, żebyście teraz pokazywali mi się razem na oczy. - oburzyła się.

- To państwo również byli zamieszane w tę intrygę moich rodziców? - spytał zszokowany brunet.

Czuję się coraz gorzej. Wiedziałam, że nie będzie tak łatwo.

- A jak myślisz? A ty co? Tak po prostu rzuciłaś Ethana, tak? Nie po to go tobie podstawiliśmy, żebyś teraz wszystko psuła!

C-co?

- To... była wasza sprawka? - wrzasnęłam. - Nie poznałam go przypadkowo?

Czegoś takiego nigdy nie spodziewałam się po moich rodzicach. Oboje chcieli tylko mojego nieszczęścia.

Niespodziewanie zadzwonił telefon mojego mężczyzny. Dałam mu znak, żeby odebrał, a ja sama skierowałam się do salonu, żeby usiąść. Za mną podążyła moja matka, a na miejscu czekał już ojciec. Musiałam usiąść. Takich wrażeń się nie spodziewałam.

- Coś ty najlepszego zrobiła? - odezwał się ojciec. - Zgłupiałaś do reszty?

- O co wam wszystkim chodzi, do jasnej cholery? - krzyknęłam.

Miałam już wszystkiego dość. Znowu pokazałam moją słabość w postaci łez. Nie mogłam już wytrzymać. Dlaczego życie jest takie okrutne? Dlaczego nie mogę żyć po prostu w spokoju?

Ponoć życie daje nam tyle, ile jesteśmy wstanie znieść. Moim zdaniem ja dostałam zdecydowanie za dużo. Nie mogę sobie z tym poradzić. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to nie koniec.

Do salonu wszedł przerażony Zayn. Usiadł obok mnie i mocno przytulił.

- Kochanie, co jest? - zapytałam przejęta.

Westchnął.

- Był zamach na moją firmę w Los Angeles. - odparł.

Tego było już za wiele...

- Co się stało? - wyszeptałam przerażona.

- Budynek spłonął i zginęła połowa pracowników.

Zaczęło brakować mi powietrza. Przecież on mógł być w środku. Wziął sobie wolne tylko ze względu na odwiedziny mojego domu rodzinnego.

- Elyanne, oddychaj. - potrząsnął mną.

- Zayn, jedź tam. Potrzebują cię. - oznajmiłam.

- Nie, ty jesteś ważniejsza. - postanowił.

- Nie, naprawdę jedź. Porozmawiam z moimi rodzicami, a ty później po mnie przyjedziesz.

Spojrzał na mnie niepewnie.

- Jedź Zayn, kocham cię. - na szybko go pocałowałam.

- Dobrze, też cię kocham. - dał mi buziaka. - Wrócę do ciebie i porozmawiamy. Kocham.

Ostatni raz mnie pocałował i wyszedł z domu. Ponownie spojrzałam na moich rodziców. Siedzieli jakby wcale nie usłyszeli tego, co przed chwilą się wydarzyło.

- Macie mi coś do powiedzenia? - zapytałam. - Możecie w końcu wyjaśnić mi o co wam chodziło przez te wszystkie lata?

Zauważyłam jak coś w mojej matce pękło. Gwałtownie się podniosła i stanęła nade mną.

- Chcesz wiedzieć o co chodzi? Chcesz?

- Ana, uspokój się. - Richard podszedł do niej.

- Zostaw mnie! Niech się dowie, może w końcu zrozumie co najlepszego zrobiła!

Przeraziłam się. Było ze mną coraz gorzej. Wstałam z sofy i ustawiłam się naprzeciwko ich obojga.

- O co chodzi?

- Jesteście kuzynostwem. - odparła.

Mój świat zawirował. Zachwiałam się i opadłam z powrotem na kanapę.

- C-co? - wydukałam.

- Ojciec Zayna to mój przyrodni brat. Był owocem zdrady twojego dziadka. Zadowolona? - wrzasnęła.

- Jesteście kurwa okropni. - podniosłam głos i wyszlochałam. - Jak mogliście przez tyle lat nas oszukiwać?

To, że moja matka nie chciała wracać do bolesnych wspomnień związanych ze swoimi rodzicami, wcale jej nie usprawiedliwiało.

Żyłam prze tyle lat w kłamstwie. Zakochałam się na zabój w moim kuzynie, a teraz jeszcze jestem z nim w ciąży.

Nie, nie nie. Dlaczego to wszystko nie jest snem? Dlaczego ja nigdy nie mogę być szczęśliwa? Czemu mnie to wszystko spotyka?

Byłam roztrzęsiona. Co ja mam teraz kurwa zrobić.

Zadzwonił mój telefon. Nie reagowałam, dalej wpatrywałam się w ścianę, a łzy lały się strumieniami. Po chwili otrząsnęłam się i zerknęłam na telefon. To Zayn.

- Halo? - odebrałam drżącym głosem.

- Pani Elyanne Walker? - zapytał obcy mężczyzna.

- T-tak. - wydukałam.

O co tu wszystko kurwa chodzi?

- Zna pani Zayna Malika?

- Tak. - przełknęłam głośno ślinę. - To mój mężczyzna. - dodałam.

- Przykro mi, ale pani partner został ofiarą tragicznego wypadku.

Nie, nie mogłam w to uwierzyć. O nie może, nie!

- W jego samochód wjechała ciężarówka. Zmarł na miejscu.

Upuściłam telefon. To nie może tak być. Obiecywał przecież, że wróci. Nie może mnie zostawić. Nie teraz kiedy dowiedziałam się prawdy i spodziewam się naszego dziecka.

Dlaczego? Dlaczego to wszystko musiało się tak potoczyć?

Upadła. Uderzyła się głową o szklany stolik i zamknęła oczy. Nie interesowało ją już nic. W końcu czuła błogi, upragniony spokój. Nie musiała się już niczym przejmować.

On nigdy nie poznał prawdy, a ona nie dowiedziała się, że Zayn był adoptowanym dzieckiem.

Po upadku zdała sobie sprawę, że ten raz w samochodzie był ich ostatnim. Zorientowała się, że już więcej nie powie mu jak mocno go kocha, nie przytuli go oraz nie powie, że spodziewają się dziecka.

Ostatnimi jego słowami przed śmiercią, było wyznanie miłości swojej ukochanej. Wiedział, że to koniec i choć nie chciał jej zostawiać, zdawał sobie sprawę, że nie jest w stanie już nic zrobić. A tak bardzo ją kochał...

Wylądowała w szpitalu. Jej stan był zagrożony tak samo jak i ciąża. Nie walczyła. Nie chciała ponownie być ze wszystkim sama. Po prostu odpuściła. Wiedziała, że dzięki temu być może będą mogli znaleźć się tam gdzie jej ukochany. I nie myliła się.

Może w końcu tam na górze uda im się odnaleźć spokój?

_________________

Продовжити читання

Вам також сподобається

The Bad Boy and The Tomboy Від nicole nwosu

Підліткова література

110M 3.4M 115
The Bad Boy and The Tomboy is now published as a Wattpad Book! As a Wattpad reader, you can access both the Original Edition and Books Edition upon p...