One Shoty 2020

By FortunateEm

30.2K 869 642

Prace konkursowe, wakacje, 2020. More

!Regulamin głosowania!
Don't Forget Me
Happily Ever After
Hellish Love Fantasy DustAndNothing
I am awake
ONE NIGHT
Marietta.
Melancholic Reflection
Nadzieja
Niestandardowy stróż
O U T O F S I G H T
Od dzisiaj Verity należy do mnie
Nie pozwolę ci odejść
Ángeles caídos
We'll be alright
MISTAKE
Perfezione nelle imperfezioni
Życie jest pełne niespodzianek
Tell No One
The Pale Moonlight
Three Cigarettes
To się nazywa przeznaczenie
County of Bloody Revenge/ Zedia 4
You don't do it for me anymore
Wyniki pierwszej części głosowania

Innocent

1.2K 40 36
By FortunateEm

Kategoria: nastolatki

Autor: MellAiko

Liczba słów wg Wattpada: 7913

_______________

To miał być najlepszy dzień w jego życiu.

Kobieta, którą Zayn Malik kochał całym sercem, właśnie rodziła ich syna.

Jak do tego doszło? Para licealistów ma zostać rodzicami? Spędzić każdy dzień, jaki im pozostał do śmierci związani ze sobą za pomocą nieporadnego malucha?

Nie ulega wątpliwości, że początek nowego życia, pierwszy dzień istnienia maleńkiego człowieka jest ogromnym źródłem szczęścia. Cóż jest lepszego od nieskażonego złem dzisiejszego świata stworzenia? Młoda para to wiedziała. I mimo początkowej obawy przed posiadaniem dziecka, mężczyzna uważał, że to najlepsze, co mogło go spotkać. A lęk pojawił się i to dosyć silny, bowiem kiedy dowiedział się o ciąży Abigail był przerażony. Oboje mieli po osiemnaście lat, ona planowała po szkole udać się na studia i zostać światowej sławy chirurgiem, a on był marzycielem ze szkicownikiem w dłoniach oraz zapałem do ilustrowania książek. Czy byli gotowi na to wielkie brzemię?

Po wielu dniach zamartwiania się, Zayn zdał sobie sprawę, że tak. Jego dziewczyna często zajmowała się córką swojej starszej siostry, a on sam był gotowy wszystkiego się nauczyć. W końcu co ma być, to będzie. Jeden spontaniczny seks i stało się – poranne mdłości, pęczniejący brzuch i dwie kreski na teście ciążowym. Reakcja jego rodziców była zaskakująco pozytywna. Obyło się bez pogadanki o braku odpowiedzialności, ważeniu piwa lub zawodzie dla rodziny. Natomiast rodzice Abi... Cóż, tej reakcji Zayn wolałby nie pamiętać. W swojej głowie ciągle ma obraz siebie, zlanego potem i bojącego się spojrzeć swojemu prawie teściowi w oczy. W końcu nastolatka miała wielkie plany odnośnie kariery, a on i jeden nadpobudliwy plemnik postawiły wszystkie nadzieje pod znakiem zapytania.

Finalnie jednak, rodzice Abi przyznali, że udział w tym miały dwie osoby, nikt nikogo nie może obarczyć winą, a skoro tak, należało po prostu przyznać ze spokojem – rodzinka się powiększa. Rodzice obojga młodych zapoznali się i zaczęli planować. Wkrótce kupione było mieszkanie, Zayn znalazł pracę jako mechanik samochodowy w warsztacie wujka najlepszego kumpla, a ojciec Abigail spoglądał od czasu do czasu na przyszłego tatę z wyczekiwaniem wskazując obrączkę na swoim palcu. Zayn domyślał się o co chodzi, co więcej nie miał nic przeciwko wizji swojej dziewczyny, którą szczerze kochał w białej sukni i welonie. Postanowił jednak się nie spieszyć, lepiej było jego zdaniem przeżyć spokojnie ciążę, a później mieli mieć całą wieczność na ślub. Tak więc gdy pierwsze zaskoczenie dzieckiem chłopaka minęło i był już zdeterminowany do działania, przeczytał wiele poradników dla przyszłych ojców. Ponad to, rodzice obojga stron obiecali pomoc w razie potrzeby. Co mogło pójść nie tak?

To pytanie zadawał sobie podczas siedzenia na korytarzu obok bloku operacyjnego. Okazało się, że lekarze muszą przeprowadzić cesarskie cięcie, gdyż wystąpiły komplikacje. Niestety, Zayn nie miał możliwości, by dowiedzieć się, co tak właściwie się wydarzyło. Rodzice młodej byli uwięzieni na lotnisku z powodu opóźnień podczas powrotu z delegacji. Zaynowi pozostało tylko czekanie. Czas wypełniony nadzieją na to, że wszystko będzie dobrze, radością, ponieważ niedługo pozna swojego synka oraz obawą, iż coś może pójść nie po ich myśli.

Czas biegł, nie, raczej pełznął powoli, kiedy nastolatek nerwowymi ruchami rąk przeczesywał opadającą na czoło grzywkę. Miał ochotę zacząć chodzić po ścianach i zapewne zrobiłby to, gdyby obok niego nie pojawił się lekarz. Doktor nauk medycznych Leon Rogers nadzorował przebieg akcji porodowej odkąd pojawili się w szpitalu. Był wysoko wykształconym ordynatorem, stąd wiedzieli, że można mu zaufać. Mężczyzna podszedł do przyszłego taty i rzekł:

– Operacja się skończyła, z Pana synem jest wszystko w porządku.

Po tych słowach, Zayn powinien odetchnąć z ulgą, jednak coś w spojrzeniu lekarza nie dawało mu spokoju.

– A co z moją dziewczyną? – Strzał w dziesiątkę. Zorientował się, że coś jest na rzeczy, od razu po zadaniu tego pytania. Powaga w oczach doktora nie mogła zwiastować niczego dobrego. Lęk bruneta nasilił się, gdy zamiast odpowiedzi usłyszał polecenie:

– Tych informacji nie mogę Panu udzielić. Niech Pan pójdzie się z nią zobaczyć.

Doktor Rogers rzucił mu smutne spojrzenie i odszedł. Zayn bał się tego, co mógł mieć na myśli pracownik szpitala, ale nie pozostało mu nic innego niż udanie się w kierunku, który wskazał.

Sala numer trzy. Do tej pory była to jego ulubiona liczba, dlatego jej widok znowu dał mu nadzieję. Kiedy otworzył drzwi zobaczył swoją kochaną księżniczkę, trzymającą małą istotę otuloną fioletowym kocykiem. Mężczyzna pamiętał, jak razem go wybierali. Tego dnia Abigail była szczęśliwsza niż kiedykolwiek, a on razem z nią. To wspomnienie i widok, który zastał przed sobą, wywołały szeroki uśmiech na jego twarzy. Niestety, radosny grymas szybko znikł, gdy podszedł bliżej łóżka.

Wygląd Abi był przerażający. Zayn zdawał sobie sprawę, że po porodzie kobiety zawsze są zmęczone. Wiedział też, że wszelkie operacje odbierają siłę i energię, ale nigdy nie widział osoby tak bladej i zmordowanej. Najpiękniejsza dla niego osoba na świecie teraz sprawiała wrażenie chorej oraz cierpiącej przez wiele lat. A przecież do tej pory wszystko było dobrze. Może ostatnimi czasy potrzebowała większej ilości snu, a także w wielu rzeczach musiał ją wyręczać, ale ostatnie miesiące ciąży nigdy nie są łatwe. Wahał się, co powinien uczynić, jednak zobaczył, jak na jej zmęczonej twarzy pojawia się skierowany do niego uśmiech, dlatego doszedł do wniosku, że za kilka godzin jego kobieta znowu będzie czuła się w porządku.

Okrutne jest to, jak bardzo się mylił.

Malikowi w końcu udało się ruszyć z miejsca i podejść do (teraz już) dwóch najważniejszych osób w jego życiu. Bardzo chciał poznać synka, który spał zadowolony w ramionach swojej mamy. Zayn spojrzał na niego i poczuł się jakby uderzył w niego piorun. Był oniemiały z wrażenia. Uczucie, które go ogarnęło z pewnością można nazwać miłością od pierwszego wejrzenia. Maluch wydawał się być najśliczniejszym dzieckiem pod słońcem. Takim, na widok którego każda ciotka zaczyna skakać pod sufit, rodzeństwo jest gotowe oddać swoje zabawki, a matka zapomina o całym bólu, który musiała znieść przez te wszystkie miesiące. Dumny ojciec nie zdążył się jednak nacieszyć tą chwilą, ponieważ jego ukochana odezwała się i wyrzekła słowa, których nikt z pewnością nie chce usłyszeć.

– Jest coś, o czym nie wiesz.

Momentalnie w głowie Zayna narodziło się wiele pytań. O czym nie wie? Wydawało mu się, że z Abigail mówią sobie wszystko. Przynajmniej on nie miał przed nią tajemnic. Pomyślał nawet o tym, że za chwilę być może dowie się, że to nie jest jego dziecko.

Pewne jest to, że tysiąc razy bardziej wolałby usłyszeć, iż dziewczyna go zdradziła, niż to, co chwilę później wypowiedziała.

– Od trzeciego miesiąca wiedziałam, że ciąża jest zagrożona. Nie potrafię tego dokładnie wyjaśnić, ponieważ nie zapamiętałam zbyt wiele z tego, co powiedział mi ginekolog. Tylko te słowa wyryły mi się w pamięci. „Nie będę Pani oszukiwał, jedno z was nie przeżyje tego czasu. Życie straci albo Pani, albo dziecko." – Mówiła patrząc tęsknie w przestrzeń. Sprawiała wrażenie, jakby każde wypowiadane zdanie odbierało jej całą moc, jakby bardzo ją to męczyło. – Nigdy nie pozwoliłabym na zabicie mojego maleństwa, dlatego stwierdziłam, że co ma być to będzie. I choć ciągle wierzyłam, że może to jakaś pomyłka, prawda jest taka, że każde kolejne wyniki badań były coraz gorsze. Nie powiedziałam o tym nawet rodzicom, bałam się, że spróbują odebrać mi mojego małego chłopca.

W tamtej chwili mężczyzna nie wiedział, co powiedzieć. Chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji.

– Ale teraz jest już wszystko w porządku, prawda? Zobacz, wszystko się udało, mały jest cały i zdrowy. Lekarz się pomylił, a my za kilka dni wrócimy do domu i zapomnimy o tej sprawie.

Był taki naiwny.

– Nie, Zayn, wy wrócicie do domu, ale beze mnie.

Zszokowany zlustrował ją spojrzeniem i zamarł. Nie tylko z powodu usłyszanej informacji, ale też przez obraz, który się przed nim znajdował. Był taki szczęśliwy z powodu posiadania dziecka, że zapomniał nawet zapytać, jak czuje się jego dziewczyna, która wyglądała jeszcze gorzej niż przed chwilą, zupełnie jakby była na skraju omdlenia. W myślach mężczyzny coś zaczęło się łączyć, ale dalej nie mógł i nie chciał dopuścić do siebie prawdy.

– Słucham? Nie, głupoty wygadujesz, powinnaś się przespać – powiedział lekko zaniepokojony – to z pewnością dobrze ci zrobi.

Abi spojrzała na niego z czułością w spojrzeniu. Nie sądziła, że uświadomienie Zayna o swojej rychłej śmierci będzie ją kosztowało tyle bólu. Nie chciała go krzywdzić, ale wszystko już było przesądzone. Być może, gdyby powiedziała komuś o tym wcześniej...

– Kochanie, posłuchaj mnie uważnie. Będziesz musiał poradzić sobie ze wszystkim sam, ale wiem, że jesteś w stanie to zrobić. – Kiedy to mówiła złapała mężczyznę za rękę i patrzyła mu głęboko w oczy.

W jej spojrzeniu zobaczył prawdę. Coś, czego od tej chwili zaczął się bać.

– Nie wiesz, co mówisz, Abigail. Wszystko będzie dobrze, słyszysz? - Mówił coraz bardziej przerażony. Jego głos drżał, a w głowie pojawiły się myśli, że zrobi wszystko, żeby być razem z nią, jeśli jej słowa okażą się być prawdą.

Wszystko.

– Będziesz wspaniałym ojcem, Zayn. – Jej głos był ledwo słyszalny. Praktycznie ginął pośród dźwięków pracujących urządzeń oraz gwaru zza drzwi.

Mężczyzna poczuł, że jej uścisk słabnie. Aparat monitorujący pracę jej serca coraz rzadziej wydawał dźwięki. Wtedy do niego dotarło. Złe samopoczucie, to, że nigdy nie chciała go zabrać na wizytę u doktora oraz jej okropny wygląd. Zrozumiał. W jego oczach zaczęły się zbierać łzy.

– Nie możesz mnie zostawić! Przecież sam nie dam rady, nie potrafię, nie chcę zostać sam! Dlaczego o niczym mi nie powiedziałaś? – Zapytał rozżalony.

– To niczego by nie zmieniło, skarbie. Nikt nie miał na to wpływu i nie było sposobu, by temu zapobiec – mówiła z delikatnym uśmiechem na ustach.

Uśmiechem, który Zayn wielbi ponad wszystko. Jak niby miał żyć bez najdroższego skarbu, którym jest ukochana przez niego kobieta?

– To nie może być prawda. Na pewno żartujesz, przestań ze mnie drwić. – Protesty trwały bezustannie. Dalej nie mógł pogodzić się z tym, co usłyszał. – Zaraz dostaniesz lekarstwa i wyzdrowiejesz.

– Przykro mi, kochanie. Będziemy musieli się pożegnać i nic nie da się z tym zrobić. – każde słowo wypowiadała coraz ciszej i słabiej.

Jego serce zamarło. Teraz był już zupełnie zrozpaczony. Jak Abigail wyobrażała sobie jego dalsze życie?

– Nie, nie pozwalam ci odejść, nie poradzę sobie bez ciebie! – Już nawet nie próbował hamować swoich łez. Wypływały one spod ciemnobrązowych oczu i spływały wzdłuż wykrzywionej bólem, pięknej twarzy.

– Zaopiekuj się Theo, on będzie cię teraz bardzo potrzebował. Kocham cię, Zayn.

To był moment. Abigail opadła bez życia na poduszkę, a monitor funkcji życiowych wydał z siebie przeciągły pisk. Dosłownie po kilku sekundach przybiegła tu pielęgniarka, która zabrała dziecko z rąk matki. Mężczyzna został wyrzucony z sali. Jedynie przez okno mógł patrzeć, jak przybyły po chwili lekarz rozpoczyna reanimację.

To była okropna chwila. Spazmatyczny szloch mężczyzny opętanego paniką obijał się o ściany w nagle opustoszałym korytarzu, mieszając się z krzykami dobiegającymi zza drzwi sali.

Niedorzeczne było to, że kilka kroków od Zayna toczyła się walka o czyjeś życie. Życie drogiej mu osoby. Nie mógł pojąć, że ten początkowo radosny dzień zmienił się w najgorszy, jaki przeżył. Nawet nie potrafił opisać swoich uczuć, które towarzyszyły mi w tej chwili. Rozpacz? Gniew? Ból? To było coś większego. Czuł się fatalnie. Ale nie musiał trwać w tym stanie długo.

Pięć minut.

W pięć minut stracił to, co było dla niego najważniejsze.

Pięć minut odebrało mu szansę na szczęście.

Bo już pięć minut, od kiedy został zmuszony do pozwolenia na działania pracowników szpitala, napotkał skierowany ku niemu wzrok lekarza. Tego samego, z którym rozmawiał godzinę temu. W jego oczach nie było już powagi. On po prostu złożył mężczyźnie nieme kondolencje. A jego świat legł w gruzach.

– Obiecałaś, że zawsze będziemy razem.

Abigail nie mogła go już usłyszeć.

– Dałaś słowo.

W uszach ciągle słyszał pisk urządzenia, który mówił: zostałeś sam. Cisza, panująca wokół niego krzyczała i śmiała się z żałosnego człowieka, na którego wyglądał. Dlaczego w jednej chwili wszystko umilkło? Czy może po prostu wszystko inne, poza postacią okrytą białym płótnem stało się dla niego nieważne?

Odtąd jedyne znane mu uczucie to rozpacz.

– Dlaczego mnie zostawiłaś?

---

Kiedy Zayn miał szesnaście lat umarł jego dziadek. Dzień pogrzebu stał się dla nastolatka największą traumą, jaką przeżył, dlatego obiecał sobie, że już nigdy więcej nie pojawi się na takiej uroczystości. Ale czy teraz miał jakikolwiek wybór? Musiał się pożegnać.

Musiał, ponieważ jego najlepszy przyjaciel Tyler siłą wyciągnął zrozpaczonego chłopaka z łóżka, w którym spędził całe trzy dni.

Zayn nie przypuszczał, że może być z nim jeszcze gorzej, ale kiedy przyszedł do pokoju pożegnań myślał, iż rozpadnie się na kawałki. Wiedział, że nie powinien był się tu pojawiać, ale było już za późno. Jego oczy już zdążyły ujrzeć główną atrakcję dzisiejszego dnia.

Abi leżała w trumnie ubrana w suknię ślubną.

Scena jak z horroru, prawda?

Zayn nigdy nie bał się horrorów, często nawet grał w gry tego typu, ale tym razem wiedział, że potwór, który zaatakował jego żonę, już nie pozwoli wrócić jej do miejsca, gdzie straciła 'życie᾿. Nie ma już możliwości, by pojawić się tam, gdzie jest ostatni checkpoint. Bo pojawił się on.

Potwór.

Suknia ślubna miała być hołdem w stronę nastolatki za to, że swoje krótkie życie oddała na poczet sprowadzenia na świat noworodka. Idealna matka, która dla swojego maleństwa zrobi wszystko. Idealna żona, która zrobi wszystko by oszczędzić mężowi cierpienia, choć to akurat przyniosło skutek całkiem odwrotny.

Zayn podszedł bliżej niedoszłej żony, mijając twarze rodziny, przyjaciół. Widział spojrzenia pełne bólu i współczucia. Jednak dla niego liczyła się tylko jedna para oczu. One, jako jedyne były zamknięte. Tylko one go nie widziały.

Bo były martwe.

Patrzył na jej spokojną twarz i widział wiele szczęśliwych momentów.

Pierwsze spotkanie. Poznali się jeszcze w gimnazjum. Jako urocza panienka ograła go w koszykówkę podczas rywalizacji ich klas. Była wtedy taka radosna.

Pierwsza randka. Po wspólnym seansie „Kota w butach" powiedziała mu, że to spotkanie to kompletny niewypał, a także, że nie chce go więcej widzieć. Cóż można rzec, złamała mu serce. Sprawiła, że jego męskość gdzieś się zapodziała, a on płakał Tylerowi w ramię przez całe siedem dni. Była wtedy taka władcza.

Pierwszy pocałunek. Tydzień po pamiętnej randce przyszła przeprosić Zayna. Chciała wtedy zażartować, ale nie sądziła, że weźmie to na poważnie. Gdy tylko opowiedział jej, co przeżywał przez ten czas, pocałowała go. Chyba na przeprosiny. I zaraz potem zaprosiła go na kolejne spotkanie. Była wtedy taka niewinna, a on nie potrafił się na nią gniewać.

Dzień kiedy świętowali dwa lata związku. Młody żałobnik zawsze będzie pamiętał ten dzień. Obiecali sobie wtedy miłość na zawsze. Była taka piękna. A on płakał ze szczęścia.

Dzisiaj nie płakał Zayn, lecz jego serce. Bo Abigail dalej była piękna, ale martwa.

Ponieważ pojawił się potwór.

Sam pogrzeb, Malik pamięta jak przez mgłę. Słowa prowadzącego, które miały wszystkich pocieszyć, ale i tak były pozbawione sensu. Wspomnienia wypowiadane przez koleżankę ze szkoły. Stosy kwiatów, płonące znicze. To wszystko było nic nie warte w obliczu tragedii, z którą musiał się zmierzyć.

Patrzył bez słowa, jak trumna zostaje spuszczona do dołu. Patrzył, jak grabarze biorą w ręce łopaty i przerzucają piach. Patrzył, jak sens jego istnienia znika pod ziemią.

Cmentarz opustoszał. Zayn nie chciał z nikim rozmawiać. Pragnął tylko wrócić do domu, przestać odbierać telefony i pozwolić na śmierć swojej duszy.

Niestety spokój nie był mu dany. U bram jego domu czekała na niego matka Abigail, Pani Mary Lamb. Nie była sama.

Miała ze sobą jego.

– To chyba najwyższy czas żebyś zainteresował się Theo – powiedziała stanowczo, choć widać było, że trzymała się niewiele lepiej niż chłopak jej córki.

Zayn myślał, że się przesłyszał.

– Słucham? To niedorzeczne, nie chcę mieć z nim nic wspólnego – rzekł z trudem. Ból serca całkowicie odbierał mu zdolność myślenia i komunikowania się. Czuł się, jak zamknięty w szklanej kuli, do której stopniowo nalewana jest woda. Nie było tam tlenu, wyjścia, ani jednej rzeczy, która potrafiłaby pomóc mu obudzić się i szukać rozwiązania.

Po tych słowach kobieta była ewidentnie oburzona, zupełnie jakby Malik powiedział coś złego.

– Zayn, nie możesz go porzucić. To twój syn.

W powietrze uleciał śmiech mężczyzny. Lecz zaśmiał się nie z radości, po prostu to, co powiedziała było wierutną bzdurą. Ona niczego nie rozumiała.

– Mój syn? Nie. To jest potwór, który zabił moją żonę.

***

Miesiąc później

Od dnia pogrzebu, tryb życia Zayna utwierdził go w przekonaniu, że jest słaby. Gdyby był silny, potrafiłby spać. Dawałby radę przełknąć jedzenie. Wiedziałby, co na siebie założyć, żeby wyglądać jak człowiek. Ale nie udawała mu się żadna z tych rzeczy.

Przynajmniej już nie płakał. Ale bez wątpienia tylko dlatego, że jego organizm stracił na łzy już zdecydowanie za dużo wody.

Można powiedzieć, że był jak zombie. Gdy patrzył w lustro, widział istotę, która nie wygląda jak człowiek. Sine oczy z niewyspania, za długie i potargane włosy, wychudzona twarz. Jak zostać wrakiem człowieka w miesiąc?

Prosta odpowiedź. Pozwól umrzeć komuś bliskiemu.

Zayn, jeszcze nie tak dawno zdrowy i silny nastolatek z ciemną karnacją, czarnymi włosami i zarostem. W jego oczach kochała się połowa dziewczyn z miasta, a jego talent do rysowania budził podziw każdego, kto ujrzał jego prace. Na dodatek był w szczęśliwym związku z inteligentną dziewczyną z dobrego domu. Żyć, nie umierać. Szkoda, że Abi jednak to zrobiła.

Od dnia pogrzebu mężczyzna nie wyszedł z mieszkania. Nie odebrał ani jednego telefonu od rodziny i przyjaciół. Nie stworzył najmniejszego nawet szkicu, nie poszedł do szkoły i nie zajrzał do swojego miejsca pracy.

Nie potrafił. Jakim cudem miałby urządzać pogawędki ze znajomymi, spędzać miło czas, jeść same pyszności, podczas gdy Abigail już tego robić nie mogła. Według niego byłoby to strasznie niesprawiedliwe, dlatego odmawiał sobie wszystkiego, co mogło wywołać u niego uśmiech.

Całymi dniami siedział bezczynnie i zastanawiał się, czy to była jego wina. Czy mógł temu zapobiec? Może lepiej by było, gdyby pozwolił Abigail znaleźć kogoś lepszego, usunąć się z jej życia, aby jej nie skrzywdzić?

Ale wszyscy wiedzą, jak źle czuje się człowiek, gdy za dużo czasu poświęca na zastanawianie się. A on poza rozmyślaniem nie potrafił znaleźć sobie zajęcia.

Więc postanowił, że posprząta.

Nie robił tego, od kiedy Abi pojechała do szpitala. Bałagan w mieszkaniu pasował do tego w jego życiu. A skoro był już w stanie podnieść się z kanapy (łóżko zbyt pachniało NIĄ), ale wciąż bał się odezwać do ludzi, podjął się tego zadania. Liczył na to, że praca pozwoli mu przestać czuć. Ale nie od dziś wiadomo, że jest naiwny. Więc skutki tego porządkowania okazały się być nie takie, jak miał nadzieję.

Proces sprzątania zawsze zastanawiał Zayna. Na początku robisz jeszcze większy bałagan, aby stopniowo się go pozbywać, a na końcu jest już tylko połysk i świeżość. Dlaczego to nie działa w odniesieniu do człowieczego umysłu?

Na jedno pomieszczenie nie zamierzał nawet spojrzeć. Udawał, że nie istnieje. To właśnie pokój dziecięcy postanowił omijać szerokim łukiem.

Zaczął od wyrzucenia zepsutej żywności z lodówki. Takim sposobem z jadalnych produktów dysponował tylko cukrem i mąką. Chyba bez zakupów się nie obędzie. Podczas sprzątania łazienki starał się nie myśleć o tym, że wyrzuca kosmetyki, których używała martwa już osoba. Całkiem nieźle mu to wychodziło, dlatego stwierdził, że nie będzie tak źle jak myślał. Ale później przyszedł czas na sypialnię. Pomieszczenie, do którego nie wszedł od miesiąca i być może, do którego dalej nie powinien był wchodzić.

Kiedy przekroczył drzwi sypialni, od razu uderzył w niego zapach kobiecych perfum. Zobaczył porozrzucane ubrania pozostawione na podłodze po tym, jak rozpoczęła się akcja porodowa i para musiała jechać do szpitala. Mężczyzna postanowił, że będzie silny i wytrzyma. Przynajmniej dopóki nie skończy. Dlatego wziął do ręki pusty karton i do niego wrzucał wszystkie przedmioty, które pozostawiła po sobie jego kobieta.

Jej ulubiona sukienka, która idealnie przylegała do okrągłego brzuszka. Grube skarpety, które ogrzewały jej stopy podczas ich filmowych seansów w zimne wieczory. Jej notatnik, w którym zapisane były wspomnienia z czasów dzieciństwa, a które ostatnimi czasy lubiła czytać (teraz wiedział, że zdawała sobie sprawę, iż jak nie teraz to nigdy). Pluszowy jednorożec, którego tuliła, gdy Zayn musiał do późna zostać w pracy. Szczotka do włosów, podczas używania której zawsze narzekała, że denerwujące są jej elektryzujące się włosy. Słuchawki od telefonu, które zawsze gubiła i jęczała mu nad uchem, żeby pożyczył jej swoje.

Starał się nie pozostawać za długo przy jednej rzeczy. Za dużo ich było i z wieloma wiązały się zbyt silne wspomnienia, żeby się zatrzymywał. Ale okazało się, że Zayn jest słaby i nie potrafił się obronić przed jedną paczuszką. Schowanym na dnie szafy pudełeczkiem.

Z dziecięcymi bucikami w środku.

Kto nie rozczula się patrząc na malutkie ubranka tak, jak on?

Poprawka. Rozczulał. Ponieważ butki spoczywające w jego dłoniach miały należeć do tego... potwora, więc kiedy skierował na nie swoje spojrzenie, zrobiło mu się niedobrze. Miał ochotę natychmiast wrzucić je do ognia. Zniszczyć, aby nie pozostał po nich ślad. Był gotów to zrobić, jednak przypomniał sobie pewną scenę.

Zobaczył śmiejącą się Abi siedzącą na ich wspólnym łóżku. Trzymała kupione przed chwilą buciki na kolanach i patrzyła na nie rozczulona. To była pierwsza rzecz nabyta z myślą o dziecku. Wtedy była dopiero w czwartym miesiącu, ale i tak nie mogła oprzeć się uroczym artykułom mody dziecięcej. Kiedy tego dnia Zayn wrócił z porannej zmiany, kobieta rzuciła mu się na szyję i nie mógł jej od siebie oderwać. Była tak podekscytowana zakupem, co oczywiście udzieliło się i ojcu dziecka, kiedy pochwaliła się swoja zdobyczą. Razem cieszyli się z faktu, że ich rodzina się powiększy.

Ale dlaczego ona się cieszyła? Przecież wiedziała, że to ją zabija. A jednak z jej twarzy nie schodził uśmiech. Wtedy jej mężowi wydawało się to oczywiste, lecz teraz tego nie pojmuje. Jak można cieszyć się z obecności kogoś, kto stale odbiera nam życie? Nie potrafił odnaleźć odpowiedzi na te pytania.

Urocza scenka zniknęła. Znowu stał sam na środku sypialni i trzymał w dłoniach ich ówczesny powód do radości. Wciąż był otumaniony retrospekcją do tego stopnia, że pakunek wypadł na podłogę z jego trzęsących się rąk. Schylił się w celu podniesienia go, jednak zwrócił uwagę na coś, czego wcześniej nie dostrzegł. Z pudełka wypadł list. Spojrzał na kartkę, a gdy zobaczył piękne pismo swojej żony, natychmiast, choć nie bez wątpliwości zabrał się za lekturę.

Zayn, słońce,

Strasznie dziwnie czuję się pisząc ten list, szczególnie, że siedzisz niczego nieświadomy w kuchni i kroisz owoce do sałatki dla mnie. Zawsze uważałam to za urocze, że pamiętasz, aby nie dodawać do niej gruszek. Przecież gruszki są obrzydliwe, kto lubi to jeść? Stop, odbiegam od tematu.

Ostatnio martwi mnie to, że ciągle chodzisz jakiś zamyślony. Słyszałam nawet jak mówisz sam do siebie i to nie jest zbyt normalne, ale nie bój się – kocham cię nawet, jeśli jesteś dziwny! Pewnie zastanawiasz się, czy podołasz roli ojca. Wiem, że wielu mężczyzn się tego obawia, ale ty naprawdę nie masz się o co troskać. Jesteś wspaniały i zawsze ci powtarzam, że masz wierzyć w swoje siły. Przecież sam skręciłeś szafę do przedpokoju, to z dzieckiem sobie nie poradzisz?

No dobrze, to był żart (mam nadzieję, że się teraz uśmiechasz, bo jeśli nie, to zabiorę ci twój ulubiony zestaw kredek!). Teraz na poważnie. Abyś nie myślał za dużo, wyręczę cię i zapiszę tutaj wszystkie twoje cechy, które mogą ci pomóc w byciu idealnym tatą.

1. Jesteś opiekuńczy - zawsze zajmujesz się mną, kiedy wymaga tego sytuacja (nawet podczas miesiączki, a przecież dzidziuś nie będzie miał takich problemów).

2. Jesteś odpowiedzialny - wiesz, że nie można dotykać gorących rzeczy, chodzić z rozwiązanymi sznurówkami i wychodzić na mróz bez kurtki (jeśli nauczysz dziecko, aby o tym pamiętało – przetrwa każde warunki).

3. Nieziemsko przytulasz - w twoich ramionach można poczuć się bezpiecznie (a przecież maluchy potrzebują obrońcy).

4. Masz piękny głos - kiedy do mnie mówisz, zawsze uspokajam się słuchając twojej ciepłej barwy (będziesz idealny do śpiewania przez godzinę kołysanek o drugiej w nocy).

5. Świetnie radzisz sobie z obieraniem warzyw - kiedy nasze maleństwo podrośnie nigdy nie będzie przy tobie głodne (tylko nie zapomnij wcześniej tych warzyw umyć!!)

6. Jesteś niebywale przystojny - kiedy szkrab będzie w złym humorze, wystarczy, że weźmiesz go na ręce, a on już będzie wniebowzięty patrząc na tatusia, ponieważ w przyszłości będzie wyglądał identycznie (wcale nie popadłam w zachwyt rozmyślając o twojej urodzie, nawet nie myśl, że tak jest).

7. Masz porządnie wyrobione mięśnie - mamy pewność, że nie upuścisz swojego potomka (choć w sumie to bardziej poZayna).

8. Jesteś z lekka dziecinny - to nie jest zła cecha, dzięki temu będziesz wiedział jak dogadać się z mniejszą od ciebie bubą (znasz nawet bubowy język, mówisz nim, kiedy zasypiasz - jest to język oparty na mruczeniu, pojękiwaniu i wzdychaniu, a ty brzmisz w nim jak ekspert).

9. Potrafisz oddać bliskim swój czas - nie będziesz marudził, że jesteś zajęty, kiedy kruszynka będzie cię potrzebować (a wszyscy wiemy, iż noworodek potrzebuje dużo zainteresowania).

10. Jak kochasz to całym sercem - każdy twój czyn pokazuje, jak dobrze rozumiesz słowo 'miłość'. Dla osoby, która ma miejsce w twoim sercu jesteś w stanie zrobić wszystko i dbasz o nią najlepiej jak potrafisz. Dlatego właśnie pasujesz IDEALNIE na ojca (tak jak ja mam szczęście, że zostałam twoją partnerką do życia, tak i ten berbeć będzie je miał, ponieważ właśnie ciebie ma za ojca).

Kochanie, zobacz ile znalazłam synonimów do słowa 'dziecko'! Aż jestem z siebie dumna.

Ech... znowu gadam nie na temat.

Wiem słońce, że posada rodzica jest bardzo trudna, sama w końcu jako dziecko nieźle dokazywałam. Wiem, że masz wątpliwości. Jednak chcę żebyś wiedział również, iż ja wierzę w ciebie. Wierzę i jestem pewna tego, że będziesz nie tylko dobrym ojcem, ale i wspaniałym TATĄ dla naszego malucha.

Nie poddawaj się nigdy.

Zawsze cię kocham,

Abigail


Już w połowie listu, jego adresat upadł na kolana, a z jego oczu zaczęły wypływać łzy. Znowu. Podczas czytania końcówki, obraz tak bardzo mu się rozmazywał, że ciężko było dla niego odróżnianie liter. Kwadrans temu myślał, że nie da rady już więcej płakać, ale jednak się mylił.

Uczuciem, które go wypełniło, o dziwo nie był smutek. To nie była tęsknota. Nagle dotarło do niego, jakim beznadziejnym jest człowiekiem. Zawiódł się na sobie, ale przede wszystkim rozczarował osobę, która w niego wierzyła.

Ona wiedziała, że jej chłopak zostanie z tym sam. Wiedziała, że będzie mu ciężko. Ale chciała żeby spróbował i udowodnił, że sobie poradzi. A co tak naprawdę zrobił?

Wyrzekł się swojego dziecka i nazwał je potworem.

Jakim prawem śmie w ogóle nazywać siebie człowiekiem oraz użala się nad sobą? Nie zasługuje na ani jedno słowo pocieszenia, na współczucie.

Obwiniał Theo o zamordowanie swojej ukochanej, a przecież nie jego winą był pojawienie się na tym świecie.

Za śmierć Abi był odpowiedzialny sam Zayn. Gdyby lepiej się nią zaopiekował, nic by się nie stało. To, że jej nie ma na tym świecie, to tylko jego wina. Teraz rozumiał, że tylko przerzucił winę na kogoś innego.

Jego serce krwawiło w tej chwili. Żałował, że odrzucił swoje dziecko na cały miesiąc. Nawet przez chwilę nie pomyślał o tym, czy wszystko u niego dobrze, czy jest zdrowy i bezpieczny. Postanowił, że musi to sprawdzić. Cały we łzach założył buty i wybiegł z mieszkania, nawet go nie zamykając. Domyślił się, że mały jest u rodziców Abigail, swoich dziadków.

Wiedział, że w tym stanie nie może kierować pojazdem, dlatego udał się na przystanek. Gdy był już w autobusie, ludzie patrzeli na niego jak na idiotę, choć był nawet czymś gorszym. Jak mieli patrzeć na człowieka, który nie mył się od bardzo dawna, którego ubiór nie był schludny, a na dodatek zalewał się łzami? Ale nawet najgorsza aparycja nie zrównoważyłaby zbrodni, jaką popełnił. Był tchórzem i słabeuszem. Z tą świadomością, nie potrafiłby spojrzeć sobie w oczy.

------------

Długo zastanawiał się, czy użyć dzwonka do drzwi i wezwać tym samym jakiegoś mieszkańca domu rodzinnego Abigail. Nie wiedział, czy jest godny prośby, którą zamierzał złożyć. Stał i szlochał pogrążony w dywagacji, kiedy usłyszał głos zza swoich pleców:

– Malik? Czego ty tutaj chcesz? – Wspomniany odwrócił się i zobaczył Pana Lamb. Zdecydowanie nie był on zadowolony z pojawienia się pod jego domem młodego człowieka.

– Ja chciałem tylko dowiedzieć się...

– Co z TWOIM synem? Przypomniałeś sobie o nim? – Starszy przerwał Zaynowi wypowiedź, dosyć niemiłym tonem wypowiadając na głos słowa, których nastolatek nie chciał usłyszeć.

– Wiem jak to wygląda, ale było mi trudno i...

– Wszystkim nam jest trudno, nie jesteś kimś wyjątkowym. Twoje zachowanie to szczyt egoizmu, a jeszcze teraz myślisz, że ot tak sobie przyjedziesz i wszystko będzie w porządku. Zawsze wiedziałem, że do niczego się nie nadajesz. Mówiłem mojej córce, że jesteś nieodpowiedzialnym dzieciakiem, a zostanie z tobą to błąd. I proszę bardzo, okazało się, że mam rację.

Nagle okazało się, że Pan Lamb tylko udawał dobrego przyszłego teścia, aby nie robić przykrości Abi. Zayn nigdy nie czuł się bardziej opuszczony, nawet jeśli w pełni na to zasłużył, było mu ciężko na duszy.

– Proszę Pana, wiem, że popełniłem błąd, ale chciałbym go jakoś naprawić, naprawdę zrobię wszystko. – Zayn bał się, straci cień szansy na odzyskanie swojego dziecka. Niestety, nie mylił się.

– Nie. Nawet nie licz na to, że wpuszczę cię do mojego domu. Małemu będzie lepiej bez ciebie. Wynoś się i nigdy więcej nie pokazuj mi na oczy. – To powiedziawszy ominął skamieniałego młodego chłopaka i wszedł do domu.

Wtedy, Zayn zupełnie nie wiedział co zrobić. Wykwitła w nim wcześniej nadzieja teraz zupełnie zgasła. Ostatecznie został sam, ale tylko ze swojej winy. Nie był zły na ojca Abigail, mężczyzna miał rację i wszystkie słowa, które wypowiedział są słuszne. Zayn na to właśnie zasłużył. Żeby żyć w samotności po tym, jak doprowadził swoją ukochaną do śmierci, a także sprawił, że jego syn nie ma żadnego z rodziców.

Musiał się pogodzić z konsekwencjami swoich decyzji. Za bardzo skupił się na sobie, dlatego stracił osobę, która przecież miała być mu najdroższa.

Już miał wracać do siebie i zatracić ponownie w cierpieniu, kiedy usłyszał, że drzwi za jego plecami otwierają się. Pomyślał, że wrócił Pan Lamb, aby okrzyczeć go za to, że dalej tu tkwi, dlatego nawet nie spojrzał za siebie.

– Zayn, zaczekaj!

Zawołany zatrzymał się, ponieważ to nie była osoba, której się spodziewał. Przełknął gulę, która powstała od duszenia w sobie łkania.

– Tak, Pani Lamb? – Była to matka Abi. Miał nadzieję, że nie przyszła po to, aby obdarzyć już wystarczająco zbesztanego mężczyznę jakimiś obelgami. Chociaż zasłużył, nie chciał tego słuchać.

– Jak się trzymasz? – Zapytała, wywołując w nim zdziwienie.

Zayn jest najobrzydliwszym robakiem jaki istnieje na ziemi, a ona dba o jego samopoczucie?

– A czy wyglądam, jakbym się jakkolwiek trzymał? – Odpowiedział, chociaż to pytanie miało tylko jedną odpowiedź.

– Masz rację, wyglądasz jakbyś cały ten miesiąc nie spał. I przy okazji nic nie jadł. Powinieneś zacząć o siebie dbać.

Nie miał pojęcia o co jej chodzi. Zatrzymała go tylko po to, aby się z niego ponabijać?

– Dlaczego Pani to wszystko mówi? Chce mi Pani przypomnieć jak bardzo żałosny jestem? – Jego ręce drżały, a mówienie przychodziło mu z trudem. Mimo, iż wiedział, że jest w tej chwili bezczelny, nie mógł się powstrzymać przed dodaniem kilku słów. – A może Pani też jest zadowolona z faktu, że już nie będzie Pani musiała znosić mojej obecności?

– Zayn, najpierw daj mi powiedzieć to, co chcę żebyś wiedział. Nie rób ze mnie diabła, nigdy nie chciałam sprawić ci przykrości. Abigail była twoją dziewczyną, a moją córką. Mi również jej brakuje, dlatego nie zamykaj się sam w cierpieniu. Poza tym, ciągle pamiętam o tym, że Theo to twój syn, zatem to ty powinieneś się nim zaopiekować. Tylko czy mogę tobie zaufać? Śmiem wątpić po tym, jak zostawiłeś go na miesiąc, bez względu na to, czy jest bezpieczny. Jednak jestem w stanie dać ci szansę. Pozwolę ci się do niego zbliżyć, ale pod jednym warunkiem. Musisz udowodnić mi, że ci zależy. Inaczej raz na zawsze będziesz mógł pożegnać się ze swoim dzieckiem.

Nadziei, która ponownie obudziła się w nim nie da się porównać do niczego innego. Nawet z wrażenia przestał płakać. A może po prostu podświadomie wiedział, że pora dorosnąć i stawić czoła problemom.

W głębi serca miał ochotę rzucić się do stóp Pani Lamb, ale wiedział, że sama zgoda niewiele znaczy. Bo przecież jeśli kobieta uzna, że Zayn się nie nadaje na ojca, zatrzaśnie mu drzwi przed nosem i nie da kolejnej szansy. Osiągnięcie wyznaczonego celu w dużej mierze zależało od niego. Zadanie to miało być potwornie trudne, jednak wiedział, że da z siebie wszystko. W końcu Theo to jedyne co pozostawiła mu po sobie ukochana.

– Czy... czy mógłbym go zobaczyć? – Wyszeptał prawie niesłyszalnie, ponieważ przytłoczyły go emocje.

– Chodź za mną.

Ciężko było mu uwierzyć w to, że idzie na spotkanie z niemowlęciem, które do dziś uważał za mordercę Abigail. Kiedy wspinali się po schodach bał się, że zemdleje gdzieś po drodze i będzie po wszystkim. Wytrzymał jednak ten stres i już po chwili stał przed drzwiami do pokoju, w którym zapewne był Theodore. Pani L. wpuściła Zayna do środka. Mężczyzna zobaczył stojące przy ścianie dziecięce łóżeczko, a w nim jego.

Swojego syna.

Był przykryty tym samym kocykiem co w dniu jego narodzin. Spał grzecznie, ściskając w dłoniach pluszowego słonika. Zayn podszedł bliżej. Nogi ugięły się pod nim, przez co znalazł się na kolanach tuż przy maleństwu.

I wtedy dziecko otworzyło oczy.

Oczy tak samo piękne jak te jego matki. Ogólnie był do niej podobny. Po swoim ojcu odziedziczył jedynie kolor włosów. Z gardła mężczyzny, ponownie dzisiejszego dnia wyrwał się szloch. Mały spojrzał w kierunku, z którego dobiegał dźwięk.

Wtedy poczuł się jeszcze gorzej niż dotychczas. Maluch jest taki niewinny, taki bezbronny, a on śmiał go porzucić. Czy da się gorzej zacząć przygodę z ojcostwem? Oby mężczyzna w przyszłości nie musiał za to pokutować.

– Cześć, Theo. Jesteś tak samo śliczny jak twoja mamusia. Przepraszam cię za to, że to ja jestem twoim ojcem. Przepraszam, że nie poznasz nigdy kobiety, która cię urodziła. Przepraszam, że jestem taki okropny – mówił zalewając się łzami.

Złapał rączkę syna. Była taka malutka, jak on cały. We wrodzonym odruchu chłopiec, zacisnął drobniutkie palce na tych większych swojego ojca. Uścisk był słaby i tylko bardziej dawał mu do zrozumienia, że Theodore potrzebuje opieki. A on zawiódł go już na starcie.

Na myśl przyszło mu tylko jedno, co mógłby powiedzieć.

- Przepraszam, że cię zostawiłem, malutki. Przepraszam, przepraszam...

***

Jakby się tak dłużej zastanowić, niemowlak nie jest trudny w obsłudze. Zayn zdał sobie z tego sprawę dopiero kiedy wybiły dwa miesiące życia tego szkraba. Początki były bardzo męczące, ale na szczęście owocne.

Po długich godzinach praktyk, Malik sporządził listę wniosków. Dziecko musi być najedzone, odpowiednio ubrane, czyste, zdrowe, wyspane, odpowiednio dopieszczone i umiejscowione w bezpiecznej strefie. Mówiąc 'bezpieczna strefa', ma na myśli miejsce, z którego dziecko nie może spaść i jest z daleka od przedmiotów mogących mu zaszkodzić.

Najniebezpieczniejsza według Zayna część obcowania z dzieckiem to kąpanie. Kiedy Pani L. pierwszy raz zaprowadziła go do łazienki, podczas gdy w jego ramionach spoczywał mały i wytłumaczyła mu, czego od niego oczekuje, myślał, że to jakiś żart.

– Czy Pani chce, bym utopił Theo?

Wypowiedział swoje obawy na głos, za co został wyśmiany.

– Naprawdę boisz się wanienki z wodą? – Ironizowała. – Dorosły facet boi się kąpania?

– Nie, doskonale Pani wie o co mi chodzi – odrzekł lekko poirytowany. – Dlaczego się Pani śmieje? Myśli Pani, że nie dam rady, tak? To ja Pani udowodnię, że się Pani myli.

I naprawdę chciał to udowodnić. Miał się już brać do roboty, ale zorientował się, że kompletnie nie wie co robić. Musiał więc poprosić o pomoc Panią L., jednak zrobił to z wielką niechęcią, ponieważ ona wciąż perfidnie się z niego śmiała.

– Może się już Pani uspokoić? Powód mojego lęku jest poważny. Naprawdę nie chcę skrzywdzić małego.

Kobieta w końcu ucichła. Zaraz potem pokręciła z politowaniem głową i westchnęła, a jej usta opuściły następujące słowa:

– Właśnie, Zayn, właśnie. Nie chcesz go skrzywdzić, więc tego nie zrobisz. Wystarczy, że będziesz pilnował, aby główka nie znalazła się zbyt blisko poziomu wody, a także, że nie wetrzesz mu kosmetyków tam, gdzie ich być nie powinno. No już, do roboty.

Podjęła decyzję za Zayna. Nie miał nic do gadania, szczególnie, że mały zaczął się niecierpliwić. Wziął zatem kilka głębokich oddechów i stawił się do wykonania misji.

Wbrew wszystkiemu, co do tej pory Zayn słyszał o usypianiu dziecka (mączące, monotonne, czasochłonne, nudne), robienie tego polubił najbardziej. Wiąże się to zapewne z ogromną chęcią do przytulania Theo. Kiedy Malik próbuje sprawić, że jego syn zaśnie, trzyma go na rękach i rozkoszuje tą bliskością. Nie rozumie tego zupełnie, ale czuje się wtedy potrzebny, a w jego sercu pojawia się uczucie, którego póki co nie umiał nazwać. Dodatkowo mógł raczyć malucha swoim śpiewem, który dawniej był dla niego odprężający. Lubił to robić i chyba nie był w tym taki zły, gdyż nigdy z ust niemowlęcia nie usłyszał żadnej skargi.

W utulaniu do snu nie ma wielkiej filozofii. Przytulasz, delikatnie kołyszesz i na końcu układasz w łóżeczku, okrywasz kołderką i na palcach wychodzisz z pokoju. Chociaż to ostatnie niezbyt udawało się Zaynowi. Zazwyczaj siedział jeszcze przynajmniej kilka minut przy małym, obserwując jego uroczą buzię i rączki, którymi ściskał kocyk. Zdarzało mu się zasiedzieć aż do godziny, a nawet do kolejnej pory karmienia. Tak zwyczajnie potrzebował tego. Potrzebował możliwości pozostania sam na sam z Theo, podczas których jedynym dźwiękiem był jego miarowy oddech. To jedyny czas, w którym nie ma miejsca na żadne wątpliwości. Żadnego zastanawiania się, czy ze wszystkim sobie poradzi, czy zasługuje na zaufanie niemowlęcia, którym się opiekuje, czy jest sens podnosić się rano z łóżka, skoro nie radzi sobie z życiem. Tylko on i dziecko, za które jest odpowiedzialny, a które rządzi jego światem.

***

Theodore już od dziewięćdziesięciu dni jest na świecie. Przez dwa miesiące Zayn zdążył już go całkiem dobrze poznać i porozumiewać się z nim dużo lepiej niż na początku. Dostosował się do jego cyklu dnia, wymagań i zmian nastroju. I niby z jednej strony jest łatwiej, ale jednak w dalszym ciągu nie jest lekko.

Bo oto dziecko, które przeżyło już taki okres czasu, ma inny tryb życia niż na początku. Ciężko stwierdzić, czy są to bardziej zmiany na lepsze, czy na gorsze. Przede wszystkim, mały śpi dużo mniej, a jeśli będzie drzemał za dużo w ciągu dnia, prawie pewne jest, że w nocy będzie szalał.

Tak, szalał. Theo cały czas się wierci i rozgląda, macha nogami i jest naprawdę żywiołowy. Ostatnimi czasy, Zayn bardzo boi się zostawiać go samego. Kiedy wraca do domu bezustannie o nim myśli. Boi się o to, czy nagle nie przestanie oddychać, czy nie przekręci się podczas snu na brzuszek, czy nie będzie mu za zimno. Zwyczajnie nie potrafi przestać o nim myśleć.

Ale... to chyba dobrze.

Najbardziej zauważalne według niego były rozwijające się w bobasie pozytywne zachowania. Od jakiegoś czasu, Theo regularnie podnosił mężczyźnie poziom cukru. Działo się to wtedy, kiedy mały na jego widok reagował radosnym, dziecięcym piskiem. Zayn nie zna się na dzieciach aż tak, żeby wiedzieć, czy to cokolwiek znaczy, ale według niego to brzmi, jakby syn cieszył się na jego widok. A kiedy nosił malca na rękach, ten bez przerwy nadawał. Wydawał z siebie najróżniejsze odgłosy, które nawet ciężko jest do czegokolwiek zakwalifikować. Przy tym, brunet zauważył, że jest bardzo zadowolony, kiedy się go naśladuje. On nie odpowie nikomu w języku, który jest znany, ale można poudawać, że jego mowa jest dla zupełnie zrozumiała.

Dopóki Pani L. nie reagowała wiedział, że nie ma powodów do obaw, choć mimo wszystko sam również powinien być zorientowany i świadomy. Biorąc to pod uwagę, chłonął jak najwięcej wiedzy w temacie rozwoju dziecka, czytał tematyczne książki i blogi, a także ciągle męczył swoją nauczycielkę wywiadami. Wypytywał ją, jak to było, kiedy Abigail była w wieku Theo.

Cóż, zbyt wielu przydatnych ciekawostek nie usłyszał. Jego kobieta bowiem była aniołkiem w ludzkiej skórze. Prawie w ogóle nie płakała, nie przysparzała kłopotów, a jeszcze jakby tego było mało, zachwycała wszystkich swoją słodkością. Ale mężczyzna i tak nie żałował przełamania swoich wewnętrznych barier i poruszenia dotychczasowego tematu tabu. Ciężko było mu mówić o zmarłej, niełatwo było słuchać, lecz dzięki temu ma niepodważalny dowód na to, że mały jest jej synem.

Bo tak właściwie nie miał za co na malucha narzekać. Nie był zbyt głośny, jego wymagania nie były niemożliwe do spełnienia, a wiadomo, że jest dzieckiem. Bycie bobaskiem ma swoje prawa, szczególnie takim kochanym jak on, kiedy niczego nie można mu odmówić.

---

Zayn zauważył ostatnio, że dostał większą swobodę jeśli chodzi o opiekę nad Theo. Teściowa pozwalała mu siedzieć w dziecięcym pokoju tak długo, jak tylko chciał, a ponad to już nie przychodziła co kilka minut sprawdzać, czy jej wnuk jeszcze żyje. I miała rację, bowiem brunet sam obiektywnie mógł stwierdzić, że maluch jest przy nim całkowicie bezpieczny. Ponad to, Zayn najchętniej spędzałby w pokoiku Theo całe dnie. Było to jednak niemożliwe. Musiał spać, doglądać porządkowi w swoim mieszkaniu, pracować, zadbać o higienę osobistą i co najważniejsze, starać się jak najmniej podpadać królowi tego domu. Mowa tu o Panu Lamb, który nigdy nie lubił Zayna i wątpliwa jest poprawa ich relacji.

Większe zaufanie Pani L., w praktyce oznaczało, że Malik mógł przy Theo robić wszystko i być przy nim zawsze, kiedy chciał. Okazało się jednak, że jego stała obecność nie jest taka oczywista. Chciał poświęcać małemu dosłownie każdą minutę dnia, ale jak już wspominał, nie mógł bezustannie okupować domu swoich teściów. Nie wspominajmy już o domowniku, który jest na niego cięty, ale wciąż pozostaje babcia malucha. Nawet jeśli przekonała się do zięcia – a tak mu się przynajmniej wydaje – to czułby się niekomfortowo z myślą, że zabiera jej przestrzeń życiową. Dlatego z bólem serca odrywał się od dziecka i wracał do siebie smutny, ponieważ zaczynał tęsknić za nim od razu po przekroczeniu drzwi swojego mieszkania. Powtarzał sobie, że lepsze to, niż nic, ale i tak nie gasła w nim nadzieja, że będzie jeszcze lepiej.

---

Po śmierci Abigail, dla Mary Lamb wszystko się zmieniło. Posypała się wizja szczęśliwego młodej pary i owocu ich miłości w postaci dziecka. Kobieta również nie wiedziała jak bardzo ta ciąża była niebezpieczna dla jej córki. Cieszyła się, że zostanie babcią. Ale to była dojrzała radość. Nie zwyczajne podekscytowanie, lecz i świadomości ogromu obowiązków, które zrzuca na rodziców nowy człowiek.

Dlatego kiedy rodziców zabrakło, bez wahania wzięła je na swoje ramiona.

Każdy jest w stanie domyślić się, jak potwornie była rozczarowana postawą Zayna. Zawiedziona i jednocześnie wściekła. Jako rodzic nie potrafiła pojąć, co ten człowiek wyczynia. Lecz rozumiała go jako osoba, która straciła kogoś arcyważnego.

Mary słyszała wymianę zdań Malika ze swoim mężem Patrickiem wtedy pod domem. Szkoda było jej chłopaka, kiedy patrzyła na rozpacz, która nim targała. Zadawała sobie jednak sprawę, że Zayn potrzebuje jak największej ilości impulsów, które mogłyby pomoc mu się otrząsnąć. Dlatego nie powstrzymywała swojego męża, pozwalając mu na wypowiedzenie tak wielu bolesnych dla ich zięcia słów.

Pat kazał młodemu wynosić się i nigdy więcej nie wracać, ale jego żona wiedziała, że to przesada. Pojawił się, tak? Z opóźnieniem, ale jednak. I trzeba było sprawdzić, co z tego wyniknie.

Pan L. był oczywiście przeciwny podjętej przez swoją żonę decyzji i nie wierzył w nagłą przemianę, która niby działa się na ich oczach. Według niego, Malik zaraz się znudzi i znowu zniknie. Mary liczyła się z taką możliwością, ale postanowiła, że nie będzie go oceniać pochopnie i po prostu sprawdzi, co brunet ma do zaoferowania. Musiała jednak jakoś udobruchać Patricka. Spędziła długie godziny na tłumaczeniu, dlaczego należy pozwolić wkroczyć ojcu dziecka do akcji. Na szczęście wyszła za mądrego człowieka i po wysłuchaniu jej argumentacji zgodził się na obecność Zayna w ich domu.

Stanęło na tym, że młody mężczyzna, który doświadczył błogosławionej winy, uzyskał możliwość naprawienia wcześniej wyrządzonych krzywd. Tylko czy udźwignie ten ciężar?

--

Minęły trzy miesiące. Po upływie tego czasu, Mary śmiało może pogratulować sobie podjęcia właściwego wyboru. Zayn okazał się być idealnym materiałem na ojca. Nie skupiał się tylko na szablonie, który mu przekazano.

Nakarmić, umyć, przebrać, posprzątać, ułożyć do snu.

Zauważał także inne potrzeby małego. Wiedział, kiedy Theodore chce się przytulić, kiedy potrzebuje, żeby do niego mówić, kiedy jest mu niewygodnie. I gdy tylko taką potrzebę zauważył, od razu pędził, żeby mu ją spełnić. Traktował swojego syna jak najcenniejszy skarb, oddawał mu całą swoją uwagę, nawet jeśli był zmęczony, albo miał zły humor. I nie dość, że na krok nie potrafił małego opuścić, to jeszcze widać było, jak trudne jest dla niego ostatnie złapanie za rączkę podczas codziennego pożegnania.

Ten fakt skłonił Mary do refleksji. Zaangażowanie Zayna pokazało mi bardzo mocno, że jest odpowiedzialny. Że zdecydowanie dorósł do bycia ojcem. Że da radę.

Lecz pomimo całej radosnej otoczki, która towarzyszyła im każdego dnia, wszyscy męczyli się stanem rzeczy:

- Theo, ponieważ to swojego ojca wybrał na ulubionego opiekuna, to jemu zaufał najbardziej, to jego obecności ciągle pragnie. Zdarzały się nawet takie sytuacje, w których mały tęsknił do niego tak mocno, że aż płakał i wtedy ani Mary, ani jej mąż nie mogli go uspokoić. Szukał tej jednej, konkretnej twarzy. Za pierwszym razem byli zmuszeni zadzwonić do Zayna z prośbą, by pojawił się u nich najszybciej jak może. Kiedy wszystko już było na swoim miejscu, ustalili plan działania. I tak, bywało, że musieli przykrywać niemowlę pachnącymi jego tatą koszulkami i włączać mu nagrania z jego śpiewem. Było to dosyć kłopotliwe i takie sytuacje w ogóle nie powinny mieć miejsca.

- Zayn, bo dzień w dzień musiał fatygować się do cudzego domu, żeby spotkać się ze swoim synem. Ewidentnie nie chciał się z nim rozstawać, a kiedy nadchodziła godzina, o której powinien wracać do siebie, wynajdywał najróżniejsze rzeczy, które sprawiały, że 'musiał' zostać jeszcze chwilę. W desperacji chwytał się nawet rozkładania i składania ubranek Theo. Myślał, że nikt nie zorientuje się, że zdarza mu się specjalnie wszystko porozrzucać, żeby być zobligowanym do posprzątania. Byłby w stanie zamieszkać obok dziecięcego łóżeczka, żeby nie musieć go opuszczać.

- Pat, gdyż najzwyczajniej dalej nie trawił swojego zięcia. Jego obecności nie komentował słowami, ale wzrok, jakim go obdarzał świadczył o potężnej niechęci. Z pewnością chciałby się go pozbyć raz na zawsze.

- I wreszcie Mary, ponieważ wie, że Zayn nie czuje się swobodnie. Skąd to wie? Otóż, kiedy myśli, że jest sam na sam z synem, bez wahania podejmuje decyzje, na przykład, czy powinien przykryć go kocykiem, czy nie obędzie się bez założenia mu cieplejszego ubrania. Bardzo często się uśmiecha i jest spokojny oraz zrelaksowany. Natomiast, gdy zauważa jej obecność, oczekuje od niej przyzwolenia na każdą czynność, którą podejmuje. Ponad to wygląda, jakby oczekiwał, że zaraz dostanie reprymendę, że robi coś źle. A przecież to on miał decydować o życiu Theo jako jego ojciec. A tata ze złym samopoczuciem jest równe z niemowlęciem w płaczliwym humorze.

Atmosfera wokół nich była toksyczna, a z czasem na pewno stałaby się jeszcze gorsza.

Rozwiązanie było tylko jedno.

---

– Wiesz Zayn, zauważyłam to, jak bardzo się zmieniłeś. Widzę, że starasz się zapewnić Theo jak najlepszą opiekę. On sam też przy tobie czuje się najbezpieczniej. Jesteście dla siebie najbliższą rodziną, dlatego nie możecie już dłużej trwać w tym bezsensownym systemie odbywania 'widzeń'. Powinniście być tak blisko siebie, jak to tylko możliwe. Dlatego postanowiłam, że – o ile oczywiście będziesz chciał – zabierzesz swojego syna do siebie i będziecie mieszkać ze sobą na stałe.

Choć Malik wcześniej już słyszał o tej możliwości, teraz stał przed konkretną możliwością maksymalnego zbliżenia się do Theo. To by oznaczało, że będzie musiał bez przerwy być czujnym i zajmować się nim, ale też, że będę mógł w końcu poczuć się, jak prawdziwy ojciec.

Zayn i jego syn.

Kiedy dotarło do niego znaczenie słów Pani L., jego serce przepełniła radość. Oto może w pełni usamodzielnić się z opieką nad Theo. Nie potrzebował ani jednej chwili na zastanowienie się. Przecież podświadomie właśnie tego pragnął.

– Byłbym najszczęśliwszy, gdyby to doszło do skutku – powiedział poruszony do głębi – tak, chcę to zrobić.

Kobieta uśmiechnęła się do niego, zapewne ciesząc z takiego obrotu spraw.

– Podjąłeś słuszną decyzję. Mam nadzieję, że liczysz się z ogromem dodatkowych obowiązków, które na ciebie spadną. Będzie ciężej niż dotychczas, ale wiem, że sobie poradzisz. Ale! I tak nie zostawię was samych. Będę was odwiedzać i sprawdzać, czy wszystko jest na odpowiednim miejscu i w razie problemów Theodore wraca tutaj. Powiedzmy, że to taki okres próby dla ciebie, a jeśli zdasz go pomyślnie, to mały zostanie u ciebie na zawsze.

– Tak, oczywiście, rozumiem i będę starał, i dam z siebie wszystko, i nie zawiedzie się pani na mnie, obiecuję! – Podekscytował się i wpadł w słowotok. Pani L. była rozbawiona jego reakcją. Chyba wiedziała, jak wiele to dla niego znaczy.

– No już, widzę, że cię do niego rwie. Leć – powiedziała rozbawiona.

– Dziękuję, za wszystko, bardzo dziękuję! – Posłał jej ostatni uśmiech i pobiegł do pokoju Theo.

Leżał sobie spokojnie, a na widok taty wesoło pomachał nóżkami i spojrzał na niego ufnymi, dziecięcymi oczami. Już po sekundzie Zayn był obok niego i trzymał go na rękach. Tulił go do siebie, miał ochotę tańczyć z radości.

– Wiesz co, malutki? Zabieram cię do mojego domu. I już zawsze będziemy razem, słońce.

________________ 

Continue Reading

You'll Also Like

110M 3.4M 115
The Bad Boy and The Tomboy is now published as a Wattpad Book! As a Wattpad reader, you can access both the Original Edition and Books Edition upon p...