One Shoty 2020

By FortunateEm

30.2K 869 642

Prace konkursowe, wakacje, 2020. More

!Regulamin głosowania!
Happily Ever After
Hellish Love Fantasy DustAndNothing
I am awake
Innocent
ONE NIGHT
Marietta.
Melancholic Reflection
Nadzieja
Niestandardowy stróż
O U T O F S I G H T
Od dzisiaj Verity należy do mnie
Nie pozwolę ci odejść
Ángeles caídos
We'll be alright
MISTAKE
Perfezione nelle imperfezioni
Życie jest pełne niespodzianek
Tell No One
The Pale Moonlight
Three Cigarettes
To się nazywa przeznaczenie
County of Bloody Revenge/ Zedia 4
You don't do it for me anymore
Wyniki pierwszej części głosowania

Don't Forget Me

2.8K 72 66
By FortunateEm

Kategoria: nastolatki

Autor: Madeline_Valentine

Liczba słów wg Wattpada: 8097

______________

ROZDZIAŁ 1

– To twój obowiązek! – po raz kolejny usłyszałam jego krzyk, który już nie robił na mnie wrażenia. Siedział za dużym, mahoniowym biurkiem popijając whisky. Pokręciłam głową z dezaprobatą powoli się wkurzając.

– Mój obowiązek? Moim obowiązkiem jest ukończenie szkoły, a nie przejmowanie twojej firmy. Ile razy mam ci mówić, że jej nie chcę? – powoli podnosiłam swój głos.

– Zrobisz to czy tego chcesz, czy nie. Rozumiesz? Ja, twój dziadek i pradziadek uczyniliśmy to bez mrugnięcia okiem, ty również powinnaś! Nie chce słyszeć więcej sprzeciwu! A teraz wyjdź, mam dużo pracy.

Wkurzona do granic możliwości szybkim krokiem wyszłam z gabinetu ojca nawet na niego nie zerkając, dodatkowo mocno trzaskając drzwiami pokazując tym moje zdenerwowanie. Przeszłam przez duży drewniano-kamienny salon kierując się na piętro do swojego pokoju. Gdy się w nim znalazłam na stopy wsunęłam czarne Air Maxy 97, a na bordowy top ciemno-szarą rozpinaną męską bluzę. Poprawiłam moje czekoladowe włosy z wiśniowym ombre zaplecione w dwa bokserskie warkocze sięgające mi przed pępek, który zakryty był przez wysoki stan czarnych rurek. Schowałam telefon do tylnej kieszeni spodni, chwyciłam jeszcze klucze do auta przed wyjściem z pokoju. Przekroczyłam próg garażu szybko odnajdując mojego czarno-matowego Mercedesa Amg Gt. Wyjechałam spod posiadłości podłączając smartfona do pojazdu i wybierając numer Natalie.

– Cześć stara! – w samochodzie rozniósł się radosny głos mojej przyjaciółki.

– Piłaś coś?– zapytałam słysząc przezwisko, którym mnie obdarzyła.

– Nie. A powinnam?

– Lepiej nie. Jest wtorek, jutro do szkoły.

– I Bella jak zawsze wszystko psuje. W jakiej sprawie dzwonisz? Oczywiście oprócz uświadomienia mi, że jutro szkoła.

– Mówiłam nie mów do mnie Bella. – odparłam zirytowana – W sumie to w żadnej, po prostu muszę pogadać z kimś normalnym.

– W takim razie do złej osoby się dodzwoniłaś. – parsknęłam śmiechem kiedy ona cicho się zaśmiała– Znów ojciec ci truje pracą?

– Nie uwierzysz! Zgadłaś!

Zatrzymałam się na światłach zakładając czarne Ray-Bany, gdyż zachodzące już słońce drażniło moje oczy. Usłyszałam pisk ze strony Natalie na co lekko się wzdrygnęłam.

– O mój boże! Rebecca jest z Jacksonem! Kumasz? Są parą!

– Że co kurwa?! – krzyknęłam poddenerwowana.

– Wstawili na Instagrama zdjęcie. Ale jaja, twój były z twoim wrogiem! Gorzej być nie może. – zakpiła.

– To jest jakiś ich spisek! To nie możliwe, żeby dwójka tak odmiennych ludzi ze sobą była. Chce wzbudzić we mnie zazdrość, pokazać co straciłam zrywając z nim i dobrze wie, że tylko z Rebeccą by mu się to udało. – zaczęłam mówić podejrzliwym tonem.

– To chyba oczywiste. Na pewn... – wypowiedź przerwał czyjś głos:

– Nat, złaź na dół! W tej chwili! – usłyszałam najprawdopodobniej mamę dziewczyny.

– Muszę kończyć. Nie wracaj za późno do domu!

– Skąd wiesz, że nie ma mnie w domu?

– No błagam, nie znam cię od wczoraj. Zawsze jak się z kimś posprzeczasz, a już szczególnie z tatą jeździsz po całym mieście starając się nie dostać mandatu za zbyt szybką jazdę. - zaśmiałam się lekko z tego jak ona mnie zna.– Do jutra, Bella!

– Nie mów tak! – krzyknęłam ze śmiechem – Papatki.

Rozłączyła się, a ja włączyłam muzykę. Chwilę przewijałam stacje radiowe, aż w końcu wyjęłam ze schowka mojego białego pendrive i włożyłam do urządzeniap. W głośnikach leciała jedna z piosenek Spice Girls, gdy Mercedes przemierzał ulice Londynu. Mijałam właśnie rodzinną korporacje przy której wejściu stało kilku dziennikarzy. Budynek był zadbany, wysoki i oszklony, każde okno było starannie myte kilka razy w tygodniu. Pomyślałam o pracy tam, o ojcu, dziadkach, o tych wszystkich, którzy oczekują, że przejmę pałeczkę po tacie.

Moja rodzina jest jak dynastia Carringtonów. Mamy firmę rozpoznawalną w całej europie, wielką posiadłość z personelem, drogie auta, sławę. Wszystko czego można sobie zapragnąć. Jednak ten kolorowy świat mija kiedy wchodzi do gry podział majątku. Przyjęło się, że ma być jedna osoba zarządzająca firmą, która dostanie większą część spadku i ma być to pierworodne dziecko. Tyle, że u nas to ja jestem Stevenem, a moja młodsza siostra Fallon. Ja jestem pierworodna, lecz nie chce ani firmy, ani pieniędzy a ona przeciwnie, wręcz tego pragnie. Od zawsze wiedziałam, że chce sama na wszystko zapracować, zdobyć sławę z własnej zasługi, jednakże mój ojciec mi to uniemożliwił dając mi własne nazwisko.

Wjechałam na obrzeża Londynu nucąc kolejną piosenkę na mojej playliście. Kiedy pojawiła się przede mną dobrze mi znana, długa, prosta droga na której przeważnie nikt nie jeździ, docisnęłam pedał gazu. Promienie słoneczne przyjemnie oświetlały moją twarz, a zapach bzu z dworu docierał do mych nozdrzy. Usłyszałam jak silnik zaczyna nieregularnie pracować, spojrzałam na deskę rozdzielczą, kontrolka akumulatora mrugała. Zjechałam na pobocze jeszcze raz spoglądając na kontrolki i wychodząc z auta. Zapięłam bluzę czując wczesnowiosenny wiatr. Otworzyłam maskę i zdałam sobie sprawę, że sama i tak nic nie zdziałam nawet jakbym potrafiła.

– Świetnie. – mruknęłam sama do siebie zamykając pokrywę.

Usiadłam za kierownicą włączając światła awaryjne oraz wybierając numer do Chrisa. Wiedziałam aby iść do mechanika, miałam zrobić przegląd o wiele wcześniej. Ale nie, bo oczywiście ja nigdy nie mam czasu i teraz utknęłam pośrodku zadupia z rozładowanym akumulatorem. Z słuchawki zaczęły wydobywać się dziwne sygnały po czym odrzucono połączenie. Nie mam zasięgu. Po prostu cudnie.

Chwilę jeszcze siedziałam w samochodzie czekając na zbawienie, ale kiedy dotarło do mnie, że nie nastąpi, wyszłam z niego. Rozejrzałam się po okolicy zdejmując buty. Wdrapałam się w skarpetkach na dach pojazdu, szukając tam jakiegokolwiek zasięgu. Wyglądałam zapewne jak totalna idiotka, która naoglądała się za dużej ilości filmów. W sumie coś w tym jest. Zazwyczaj w świecie kina działa zasada 'im wyżej tym lepszy zasięg', dlatego też warto spróbować.

Usłyszałam warkot silnika na skutek czego spojrzałam w tamtą stronę. W moim kierunku zmierzało białe BMW X1 sDrive 16 Business, z którego słychać było głośną popową muzykę. Auto zatrzymało się zaraz koło mojego, a z otwartego okna od strony pasażera wychylił się dość młody chłopak z tlenionym blondem na włosach.

– W czymś pomóc, mała? – jego niski głos oraz przydomek, którym raczył mnie obdarować, zniechęcały do dalszej rozmowy.

– Akumulator mi się rozładował.– powiedziałam dość głośno aby mnie usłyszał, siadając na dachu samochodu.

– Niestety nie mamy kabli. -– odezwał się kierowca, równie młody co blondyn.

– Poradzę sobie. Jedźcie.

Czułam wzrok pasażera na sobie, ale nie raczyłam skupić na nim własnego. Wskazałam na drogę dając znak, aby już jechali, kiedy w końcu spojrzałam w niebieskie tęczówki jasnowłosego. Wyglądał jakby po głowie chodziło mu setki brudnych myśli, przegryzł lekko wargę zerkając mi na biust, na widok tego szybko wstałam.

– Powodzenia. – znów usłyszałam głos z środka po czym pisk opon. Białe BWM odjechało a ja znów zostałam sama bez zasięgu i z niesprawnym autem.

Wyciągnęłam do góry rękę z telefonem po kolei wybierając numer do Issaca, Chrisa i Kath. Po jakiś dziesięciu minutach ciągłego próbowania w zdobyciu choć jednej kreski, poddałam się. W tym samym czasie, gdy opuszczałam ręce na drodze zauważyłam ciemny pojazd. Kiedy był już bliżej mogłam dostrzec, że jest to szara Tesla model X, która zatrzymała się przodem do maski mojego Mercedesa. Z auta wyszedł chłopak z widocznym zmartwieniem, ale i dziwną radością. Jego ciemne blond włosy były przewiązane czarną bandaną. Był wysoki i szczupły, a na twarzy widniał uśmiech, który mógłby poprawić nawet najgorszy dzień.

– Coś się stało? Mogę jakoś pomóc? – spytał nieznajomy z troską w głosie.

– Mam rozładowany akumulator i brak zasięgu. – kucnęłam aby zeskoczyć z dachu, jednak kiedy on to zauważył, podszedł szybkim krokiem w moja stronę podając rękę. Chwyciłam za jego ciepłą i miękką dłoń, dziękując skinięciem głowy.

– W aucie mam kable. Pójdę po nie, a ty lepiej załóż buty.– wskazał na obuwie leżące obok moich stóp i poszedł w stronę swojego samochodu. Zakładając sneakersy

w myślach dziękowałam Bogu, że zesłał na mnie tego faceta. – Proszę. – podał mi dwa kable, jeden czerwony, drugi czarny. Spojrzałam na niego jak na idiotę, a on pytająco uniósł prawą brew do góry.

– Nie umiem. Nie znam się na motoryzacji.

– Jak można nie znać się na motoryzacji mając takie auto? – wskazał oburzony na mój pojazd, po czym odebrał ode mnie kable, otwierając maskę i czerwony przypinając do mojego akumulatora.

– Może inaczej. Na mechanice się nie znam, marki i modele ogarniam. – podszedł do Tesli otwierając maskę i przypinając drugi koniec czerwonego kabla. Zaśmiał się lekko na moje wyznanie, a ja się skapnęłam, że nie znamy swych imion. – Jestem Issy. – przedstawiłam się lekko wyciągając rękę w jego stronę.

– Ash.– ponownie złapał moją delikatnie nią potrząsając.

– Łapiesz Pokemony? – zapytałam podejrzliwie z uśmiechem.

– Nieee... – przeciągnął – Choć w sumie. Mam przyjaciela, który ma czapkę Pikachu i często jak jesteśmy w innych państwach on się gubi. Potem ja muszę go szukać.

– Hahaaha. Chcę go poznać. – parsknęłam śmiechem kiedy on skończył podpinać kable i poszedł odpalić swoje cztery kółka. Oparłam się o Mercedesa, a chwilę później dołączył do mnie Ash.

– Czym się interesujesz? Co lubisz robić? – zagaił

– No lubię szybkie auta, czasem też chodzę na wyścigi pooglądać, ale przeważnie to siedzę w szkole lub w łóżku czytając książki i oglądając seriale.– speszyłam się naginając prawdę. W końcu nie powiem obcemu typowi jak wygląda moje życie. – A ty?

– Gram na perkusji i trochę śpiewam w takim jednym zespole. W sumie to mi zajmuje większość czasu.

– Nie chodzisz do szkoły? W sumie może już ją skończyłeś. Głupie pytanie.

– Wcale nie głupie. Nie wiesz ile mam lat, miałaś prawo zapytać.– łagodnie się zaśmiał– Rzuciłem szkołę, aby spełniać marzenia. Normalnie byłbym w ostatniej klasie.

– Tak po prostu rodzice ci pozwolili?

– Zrozumieli, że to dla mnie ważne – wzruszył ramionami.

– Mnie by ojciec prędzej wydziedziczył, niż pozwolił rzucić szkołę w pogoni za marzeniami – zrobił smutną minę w moją stronę na co słabo się uśmiechnęłam. – Dobry ten zespół?

– Najlepszy.

– Jasne – zaśmiałam się lekko się do niego przybliżając.

– Więc zgaduję, że ty jeszcze chodzisz do szkoły. W której klasie jesteś?

– Przedostatniej – odchyliłam się w tył obserwując dwa auta. – Długo będzie się ładować?

– W sumie to za chwilę powinien być gotowy.– wskazał na akumulator po czym podszedł do swojego auta.

– Coś się stało? – spytałam na nagły ruch jaki wykonał

– Nie, nie. Tylko godzinę sprawdzałem. – podniósł w górę telefon po czym znów go wrzucił do auta i do mnie podszedł. – To co, odpinamy? Włącz silnik. – rozkazał a mi nie pozostało nic innego jak po prostu wejść do auta i go uruchomić.

Po włączeniu silnika chwilę patrzyłam jak Ash chodzi z jednego pojazdu do drugiego, aż w końcu zamkną maskę mojego, a ja z niego wysiadłam. Chłopak pakował kable do auta po czym się do mnie odwrócił i podszedł powolnym krokiem patrząc w moje ciemne tęczówki.

– Dziękuje. Za pewne gdyby nie ty dalej bym stała na dachu łapiąc zasięg. – zaśmialiśmy się obydwoje, a po chwili mężczyzna zamkną mnie w luźnym pożegnalnym uścisku.

– To była przyjemność ci pomóc. – odsuną się ode mnie. – Do zobaczenia.

– Papa.

Wsiadł do samochodu i odjechał w swoją stronę. Jeszcze chwilę patrzyłam na odjeżdżającą Teslę, a następnie sama weszłam do auta i wróciłam do domu. Miałam dość przejażdżek na dzisiaj.

•••

Rano następnego dnia obudził mnie mój jakże wkurzający budzik. Parę razy walnęłam ręką w iPhona z nadzieją, że się zamknie. Kiedy usłyszałam huk jaki wywołał mój spadający smartfon, otworzyłam oczy i podniosłam urządzenie wyłączając przy tym tą upiorną melodię. Patrzyłam chwilę w ścianę, aż w końcu zdecydowałam się wziąć prysznic.

Wygramoliłam się z łóżka idąc do łazienki w pokoju. Na marmurowym blacie zostawiłam telefon z włączoną playlistą Coldplay i zaczęłam się rozbierać. Szybko umyłam ciało oraz włosy, nucąc utwory, które się po kolei puszczały. Gdy wyszłam z kabiny lekko podsuszyłam włosy suszarką i umyłam zęby. Poszłam w samym ręczniku do garderoby, gdzie ubrałam czarne podarte rurki i jasno niebieską za dużą bluzę z kapturem. Włosy związałam w luźnego koka. Wykonałam lekki makijaż przy okazji psikając się kwiatowymi perfumami. Chwyciłam jeszcze moją brązową listonoszkę, telefon i klucze, zanim wyszłam na korytarz. Gdy byłam już przy drzwiach wyjściowych zatrzymała mnie gosposia.

– Issy! Znalazłam to wczoraj w twoich spodniach robiąc pranie. – podała mi małą kartkę na co przytaknęłam głową i ją od niej wzięłam.

– Dziękuję i miłego dnia. – pożegnałam się wychodząc z domu. Kierując się do Mercedesa otworzyłam karteczkę na której widniał napis 'Ashton Irwin' a pod spodem numer telefonu. Zaśmiałam się tylko i schowałam papier do torby wsiadając do auta i odjeżdżając w stronę szkoły.

•••

– Co się wczoraj z tobą działo?! Nie mogłam się do ciebie dodzwonić!– krzyczała Katherine, gdy ja wyjmowałam z szafki potrzebne mi książki.

– Rozładował mi się akumulator w miejscu gdzie nie ma zasięgu. Nic wielkiego. Jakiś typ mi pomógł.

– Słyszałaś o Rebece i Jacksonie?

– Tak, Nat mi powiedziała. – zamknęłam szafkę i spojrzałam w dal za przyjaciółkę, gdzie ujrzałam rozweseloną Natalie. – O wilku mowa.

– Cześć!– rzuciła się na moją szyję druga przyjaciółka

– Witaj.

– Mówiłaś, że jakiś typ ci pomógł. Przystojny? Przedstawił ci się? Masz jego numer? - zaczęła napalona Kath.

– Spokojnie. Tak był przystojny. Mówił, że rzucił szkołę i gra na perkusji w jakimś zespole. – starałam sobie przypomnieć wszystko z wczoraj, kiedy moje dwie towarzyszki słuchały w skupieniu.

– Jak ma na imię? – zaciekawiła się również Nat.

– Przedstawił mi się jako Ash, ale czekajcie dał mi swój numer. – zaczęłam grzebać w torbie, aż w końcu znalazłam karteczkę.– Ashton Irwin – gdy tylko skończyłam wypowiadać jego nazwisko Kath pisnęła.

– Co jest? – powiedziałam równocześnie z drugą dziewczyną.

– Wysoki blondyn? – spytała szybko Kath

– Tak. Znasz go?

– O kurwa! Poznałaś 5 Seconds of Summer! – zaczęła fangirlować, a my tylko patrzyłyśmy na nią jak na idiotkę. 

– Czego?

– 5 Seconds of Summer to zespół. Z resztą Rebecca go uwielbia, więc jakbyś chodziła z jednym z najprzystojniejszych jego członków na pewno by wpadała w furię – brunetka poruszała zabawnie brwiami na co pokręciłam głową.

– Spotkałam go raz! Jeden raz!

– Nie bez przyczyny dał ci numer. Jest gwiazdą przecież wie, żeby nie rozdawać go na lewo i prawo.

– To nie głupi pomysł. Rebecca chodzi z twoim byłam, aby wzbudzić w tobie zazdrość, a ty masz numer do jej idola. Napisz do niego, spotkajcie się, potem wrzucisz jakieś zdjęcie na Instagrama jak się całujecie. Pokażesz i jej i Jacksonowi, że z tobą się nie zadziera. Przy okazji może zyskasz miłość swojego życia.– odezwała się po dłuższym milczeniu Natalie

– Nie chce go wykorzystywać, aby dopiec byłemu. Wydawał się miły, nie zasługuje na takie traktowanie.

– Jejku, weź tę swoją moralność odstaw na drugi bok i napisz do niego – próbowała mnie przekonać Kath.

– No nie wiem.

– A ja wiem, więc wyjmuj telefon i pisz. – pośpieszała blondynka a ja uległam presji.

Wyjęłam z listonoszki telefon i wpisałam numer z kartki. Chwilę się zastanawiałam nad tym co napisać, aż w końcu zdecydowałam się na najprostsze 'Hej, tu Issy'. Schowałam z powrotem telefon, po czym spojrzałam na dziewczyny, które uśmiechały się jak głupie.

– Gotowe. Możemy iść na lekcje?

– No pewnie!– krzyknęła ciemnowłosa i popędziła w stronę sali chemicznej.

•••

Był już późny wieczór kiedy wykąpana i przebrana w piżamę leżałam z laptopem na swoim łóżku. Cały dzień myślałam o wiadomości napisanej do Ashtona. Być może podał mi zły numer. Kath miała racje, nie rozdawałby swojego numeru na lewo i prawo skoro jest gwiazdą. W sumie czego ja się spodziewałam. Jestem tylko osiemnastoletnią idiotką na którą w życiu by nie spojrzał ktoś taki jak Ash. Z tego co mi zdążyła opowiedzieć Kathrine, jego zespół jest dość popularny i że istnieje od ponad czterech lat. Powstrzymywałam się przed wygooglowaniem go iż stwierdziłam, że zrobię to dopiero po tym jak w ciągu dwóch dni mi nie odpisze.

Kończyłam właśnie kolejny odcinek Modern Family kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Niechętnie chwyciłam telefon i zerknęłam na ekran z cichą nadzieją, że to właśnie Irwin mi odpisał. Tym razem również się zawiodłam.

Chris: Pamiętaj, że jutro jedziemy na przegląd.

Isabelle: Jasne, pamiętam.

Odłożyłam smartfona i znów skupiłam się na serialu. Trzask drzwi na korytarzu po czym nagłe otworzenie moich wyrwało mnie z transu. W pokoju znalazła się moja siostra z chytrym uśmiechem na ustach.

– Czego chcesz?– spytałam zirytowana jej osobą.

– Przejdę do rzeczy od razu. Mam filmik, gdzie wyraźnie widać jak wygrywasz nielegalny wyścig i odbierasz nagrodę. Jak nie chcesz aby tata go zobaczył to musisz coś dla mnie zrobić.

– Ta, bo ci uwierzę. Niby skąd byś miała mieć taki filmik?– zaśmiała się po czym wystawiła iPhona z włączonym filmikiem. Moja mina zrzedła gdy zobaczyłam, że to prawda. - Okey, czego chcesz?

– Dwóch przysług.

– Możesz się określić?

– Będziesz mnie kryła przed ojcem od sobotniego wieczora do niedzielnego południa i kupisz mi alkohol.

– O nie! Mogę cię kryć, ale o alkoholu zapomnij.

– W takim razie idę pokazać filmik tacie.– odwróciła się na pięcie kierując do wyjścia z pokoju.

– Dobra! Kupię ci. W sobotę dostaniesz, ale skasuj ten filmik. – zaczęła stukać coś na telefonie po czym się na mnie spojrzała.

– Usunięty.

– Obiecaj, że nie masz kopi.

– Obiecuje.

Przewróciła oczami, po czym wyszła z pokoju. Drzwi się za nią zamknęły, a ja wygodniej się rozsiadłam włączając następny odcinek, kiedy mój telefon ponownie wydał dźwięk. Gdy zobaczyłam kto do mnie napisał prawie zachłysnęłam się powietrzem.

Ashton: Cześć! Przepraszam, że dopiero teraz, ale miałem dużo pracy, wiesz próby i te sprawy.

Isabelle: Nie masz za co przepraszać, to bardziej ja powinnam jeszcze raz podziękować za wczoraj.

Ashton: A tak ogólnie to co u ciebie? Może i głupie pytanie, bo nie zbyt się znamy, ale można to zmienić.

Isabelle: Proponujesz mi znajomość?

Ashton: Tak, proponuję ci znajomość. Teraz chciałbym ci zaproponować spotkanie, o ile to nie za szybko. Chętna?

Isabelle: Nawet bardzo. A odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie to dobrze. Z szkołą w miarę się wyrabiam, problemów nie ma, więc jest git. A co u ciebie? Pisałeś coś o próbach.

Ashton: Tak. Trwały od rana, po całym dniu dopiero teraz mogę odpocząć. Jutro to samo, ale mimo wszystko to lubię. To... Co z tym spotkaniem?

Isabelle: Mam wolny weekend.

Ashton: Sobota?

Isabelle: Idealnie

Ashton: Przyjadę po ciebie, tylko mi adres podaj

Isabelle: **** ***

Ashton: Będę o 7pm. A teraz muszę już iść.

Isabelle: Ja też, jutro trzeba wstać do pewnej placówki. Dobranoc x

Ashton: Dobranoc i słodkich snów xx

Ustawiłam budzik na jutro, po czym zablokowałam telefon i odstawiłam na szafkę nocną. Laptopa również zamknęłam zostawiając go na podłodze. Chwilę jeszcze wpatrywałam się w sufit rozmyślając nad Ashem i następnym dniem, aż w końcu odpłynęłam do krainy Morfeusza.

ROZDZIAŁ 2

Jest sobota. Przez te kilka dni wymieniałam codziennie wiadomości z Ashem. Pisaliśmy o różnych rzeczach, jak się czujemy, co robimy w wolnych chwilach, nasze pasję i inne tego typu pierdoły dzięki, którym się lepiej poznawaliśmy. Chodziłam również do szkoły, na wyścigi lub po prostu pojeździć bez celowo po mieście. Nat i Kath bardzo dopytywały o Irwina, lecz ja starałam się unikać tego tematu, ponieważ wiedziałam, że jak się dowiedzą o spotkaniu, będą chciały mnie z nim zeswatać. Przy okazji wdałam się w kilka kłótni z tatą, jak zwykle o firmę i w końcu poszłam do mechanika z moim autem.

Leżałam na łóżku w dresach i jakiejś wielkiej bluzie, kiedy zostało półtora godziny do spotkania z Ashtonem. Z rana umyłam głowę, więc teraz pozostał mi tylko szybki prysznic i ubranie się. Wstałam z zamiarem zjedzenia czegoś, gdyż nie udało mi się wyciągnąć od chłopaka gdzie mnie zabiera. W kuchni odgrzałam sobie kawałek lasagne odmawiając pomocy kucharki. Wraz z jedzeniem rozłożyłam się na kanapie w salonie włączając jakąś bezsensowną kreskówkę, kiedy usłyszałam głośny trzask otwieranych drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę i dostrzegłam Camerona, mojego kuzyna, wręcz wybiegającego z biura mego ojca.

– Te pieniądze mi się należą! Jeszcze zobaczysz, wrócę tu z prawnikiem! – westchnęłam, gdy odwrócił się w moją stronę. Ciepło się uśmiechną, przytulając mnie na powitanie. – Witaj młoda.

– Czy wy choć raz możecie nie kłócić się o finanse? Chociaż jeden dzień by się wyróżniał.

– Szanse, że ja odpuszczę są tak samo nikłe jak te, że ty się zgodzisz przejąc firmę. Poza tym sama codziennie się z nim kłócisz.

– No dobra, ale ja jestem jego córką, to co innego. – otwierał już buzię, aby mi odpowiedzieć, kiedy jego telefon zadzwonił.

– Muszę iść. Trzymaj się młoda! – ostatni raz mnie przytulił i wyszedł z domu.

W spokoju dokończyłam posiłek oglądając telewizję. Weszłam do pokoju zaczynając przygotowania na wieczór. Z głośno puszczoną muzyką umyłam ciało żelem liliowym, w końcu drugie imię zobowiązuje. Umyłam jeszcze zęby zanim nałożyłam na siebie koronkowy komplet czarnej bielizny i ruszyłam w stronę garderoby. Nie do końca wiedziałam jak się ubrać, więc postanowiłam wybrać strój do pogody, a nie do miejsca w które chłopak mnie zabierze. Na zewnątrz było ładnie jak na Londyn o tej porze roku. Nie padało, lekko nawet słońce świeciło, więc postawiłam na czarny golf, rozkloszowaną szarą spódniczkę w kratkę oraz czarne zamszowe kozaki na obcasie za kolano. Dołożyłam do tego złoty naszyjnik z zawieszką w kształcie papierowego samolotu, również złote kolczyki kółka i czarną zamszową torebkę na złotym łańcuszku. Włosy związałam w dwa niskie kucyki wyciągając przednie pasemka. Zrobiłam mój standardowy makijaż, staranniej niż zwykle wykonując kreski oraz zamieniając błyszczyk na bordową matową pomadkę, kolorem trochę przypominającą moje włosy. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i zeszłam na dól, gdzie usłyszałam kłótnie ojca z Maddie.

– Wykluczone! Zgodziłam się na imprezę, ale tak nigdzie nie pójdziesz!– krzykną w stronę młodej dziewczyny, odwracając się w moją stronę. Zjechał mnie wzrokiem, z powrotem odwracając się do siostry. – Czemu nie możesz ubierać się jak Isabelle? Jest starsza, a ubiera się bardziej przyzwoicie niż ty.– moje brwi wyskoczyły w górę, kiedy spojrzałam na moją siostrę. Miała na sobie bardzo krótką czarną mini, tego samego koloru szpilki, a na twarzy mocny makijaż. Swoje naturalnie kręcone włosy wyprostowała i pozostawiła rozpuszczone. – Idź się przebrać. I zmyj to z twarzy!– krzykną jak odchodziła, po czym skupił swoją uwagę na mnie.

– Przesadzasz. W jej wieku też się tak ubierałam.

– Nie prawda.

– Fakt – zaśmiałam się cicho.– Dobrze, że jej tak nie puściłeś. Jeszcze ktoś by ją zgwałcił.

– Wiem – jeszcze raz mnie zlustrował wzrokiem, gdy wyciągałam z torebki mentosa. – A ty? Gdzie idziesz?

– Na spotkanie z znajomym – mój telefon wydał z siebie krótki dźwięk na co go wyciągnęłam i odczytałam wiadomość od Asha z informacją, że podjechał.– I już jest, więc idę.

– Nie wracaj za późno.

– Jestem pełnoletnia, mogę robić co chcę. – zaśmiałam się, będąc przy drzwiach.

– Nie zmienia to faktu, że mogę się o ciebie martwić.

– Ta cokolwiek.– pomachałam tylko na pożegnanie, wychodząc z domu i zamykając drzwi.

Spojrzałam przed siebie widząc samochód na moim podjeździe, o który oparty był blondyn ubrany w zwykłe czarne jeansy, szarą koszulkę, czarną rozpinaną bluzę i szarą bandaną na głowie. Nie mało się zdziwiłam na ten widok, jednak po chwili przypominając sobie, że rano powiedziałam dozorcy, aby wpuścił szarą Teslę. Gdy chłopak mnie zauważył skierował serdeczny uśmiech w moją stronę. Podeszłam do chłopaka lekko go przytulając na powitanie.

– Cześć.

– Hej. Nie sądziłem, że przyjaźnisz się z córką Walkera.

– Co? – zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi.

– No to posiadłość Walkerów – wskazał na budynek przed nim. – Więc zgaduję, że spędzałaś czas z przyjaciółką, czyli ich córką lub twoi rodzice tam pracują, więc też tam mieszkasz – cały czas patrzyłam na niego zszokowana z szeroko otwartymi oczami. Po chwili się otrząsając i delikatnie uśmiechając.

– Dobra zacznijmy od nowa – wystawiłam w jego stronę rękę. – Isabelle Liliana Walker – przedstawiłam się z naciskiem na nazwisko.

– O Boże przepraszam, po prostu się nie spodziewałam.

– Hej, spokojnie. To nie pierwszy raz, kiedy ktoś mi to mówi – zaśmiałam się aby go rozchmurzyć.

– Iss miałaś mi coś kupić! – krzyknęła Madeline wychodząc przed dom. Zauważyłam jak chłopak obok mnie lekko się odwrócił jakby nie chciał być zauważonym.

– Na pewno to chcesz? Wiesz, że jak ojciec się dowie będziemy miały dwie przejebane, a nie tylko ja, że ci to dałam.

– Na pewno.

– Dobra, ale wiedz, że tego nie pochwalam. W bagażniku, w czarnej torbie – wyjęłam z mojej torebki kluczyki od Mercedesa podrzucając je tak aby mogła złapać z takiej odległości.

– Dzięki i miłej zabawy! – gdy zniknęła za progiem willi odwróciłam się do Asha.

– Jedziemy? – spytał promiennie się uśmiechając.

– Jasne.

Chłopak otworzył mi drzwi od strony pasażera na miejscu którego usidłam i skinęłam głową w podziękowaniu. Okrążył szybko samochód siadając za kierowcą oraz włączając silnik. Szybko wyjęłam z torebki pilot do bramy naciskając guzik aby się otworzyła.

– Dzięki – podziękował szybko na mnie zerkając.

Po kilku minutach drogi wjechaliśmy na autostradę, spojrzałam zdezorientowana na Asha, który tylko się uśmiechał. Zauważyłam tabliczkę informującą o wyjeździe z Londynu na co lekko spanikowałam.

– Gdzie jedziemy?

– Niespodzianka. Ale spokojnie, nie porywam cię – zaśmiał się cicho po chwili znów skupiając wzrok na drodze. – Zaraz będziemy.

Po chwili wjechaliśmy na duży asfaltowy plac z trybunami z boku. Na początku toru stało pięć różnych jednoosobowych aut wokół których był spory tłum. Zerknęłam na Ashtona, który wysiadł z auta kolejno otwierając mi drzwi i podając rękę.

– A więc co tu robimy?

– Mówiłaś, że czasami jeździsz na wyścigi, więc cię na jeden taki zabrałem.

– Chodziło mi o trochę inne, wiesz takie...

– Issy, jak dobrze ciebie widzieć. Nie sądziłem, że jeszcze cię zobaczę na takich wyścigach – przerwał mi jak zwykle rozweselony Ambrose, podchodząc i przytulając mnie.

– Ciebie też miło widzieć. Tak um, to jest Ashton.. Ashton to Ambrose, mój przyjaciel.

– Ashton – chłopak śmiało wyciągną rękę.

– Ambrose – równie śmiało ją chwycił żwawo potrząsając. – Dziś jest wyścig w Dolinie Węży sądziłem, że tam będziesz, a nie tutaj.

– Nawet nie wiedziałam, wiesz, to Chris wszystko ustala, nie ja – uśmiechnęłam się próbując mu pokazać, że chłopak obok mnie o niczym nie wie i żeby się nie wygadał.

– No dobra ja muszę iść, wiesz spisać zawodników i tak dalej. Bawcie się dobrze! – odszedł ostatni raz nam machając, Ash skiną głową na trybuny gdzie się udaliśmy i zajęliśmy miejsca obok siebie, patrząc na pusty tor.

– Skąd znasz Ambrosa? Nie wygląda na typa, który jeszcze do szkoły chodzi – skupił na mnie swój wzrok.

– Jak byłam w pierwszej liceum, on był w ostatniej, wpadliśmy na siebie w sali biologicznej. Nauczył mnie jeździć samochodem, przyprowadzał na wyścigi i teraz tak utrzymujemy kontakt.

– Rozumiem – pokiwał głową cały czas na mnie patrząc. – Nie wiem czy mogę spytać, ale czego chciała twoja siostra? Bo to była twoja siostra, prawda?

– Tak, młodsza siostra Madeline. Idzie dziś na jakąś domówkę czy coś i zaszantażowała mnie, abym jej kupiła alkohol. Mimo wszystko lepiej aby ode mnie miała niż z obcego źródła.

– Też bym wolał aby moje rodzeństwo ode mnie miało alkohol, a nie od jakiś tajemniczych typków – lekko się zaśmiałam, a on spojrzał na tor wskazując w tamtą stronę. – Zaczyna się.

Również tam spojrzałam przyglądając się pędzącym autom. Ludzie zebrali się przy barierkach, aby dokładnie oglądać pokonywanie długiej trasy przez ścigacze. Szybko zerknęłam na Asha lekko ziewając.

– Nudzisz się – bardziej stwierdził niż spytał.

– Nieee... no może. Po prostu wyścigi typu Formuła 1 nie są dla mnie.

– W takim razie co jest dla ciebie? – spojrzałam prosto w jego oczy zastanawiając się przez chwile. Westchnęłam, w końcu i tak się dowie. Złapałam jego rękę, a na mojej twarzy pojawił się chytry uśmieszek.

– Chodź – zbiegłam z trybun cały czas trzymając jego nadgarstek. Gdy dotarliśmy do Tesli wyciągnęłam rękę w jego kierunku. – Ufasz mi?

– Nie powinienem z racji, że znam cię kilka dni, ale tak, ufam – położył mi kluczyki na ręce kierując się do drzwi pasażera. Otworzyłam samochód siadając za kierownicą i odpalając silnik. – Zapnij pasy – prychnęłam. – Mówię poważnie, zapnij pasy... Proszę – przewróciłam oczami, po chwili chwytając za psy i je zapinając. – Gdzie jedziemy?

– Do Doliny Węży.

– Z jednego wyścigu na drugi?

– To inny wyścig, zobaczysz na miejscu.

Gdy wjechaliśmy na autostradę Ashton zaczął grzebać w schowku, w końcu wyciągając z niego metalowy pendrive i podłączając go do stacyjki.

– Jakiej muzyki słuchasz?

– Przeważnie jakieś stare zespoły i rock, ale czasami też jakiś rap. Zwykle popu nie trawię chyba, że coś ma dobry tekst i wpada w ucho.

– Coś się dla ciebie znajdzie.

– Nie!– szybko zaprzeczyłam. – Tyle mówisz o swoim zespole i chce w końcu to usłyszeć.

– Dobrze, poczekaj chwilę – schował urządzenie szybko wyciągając podobnej wielkości czerwone i znów podłączając. – Ale wiesz to zapewne jest gorsze od tego co słuchasz. My też nie jesteśmy jakimś dużym i ...

– Jestem pewna, że jest świetne – starałam się go uspokoić zerkając na niego. – A teraz włączaj, nie jestem cierpliwą osobą.

Parę utworów przeleciało, a ja już mogłam stwierdzić, że Ash produkuje naprawdę dobrą muzykę. Gdy wyjechaliśmy z autostrady i stanęliśmy na światłach, chłopak ściszył oraz spojrzał na mnie.

– I jak? – spytał nieśmiało.

– Zajebiste, serio, dodam sobie do playlisty. I nie, nie mówię tak, bo chce był dobrą przyjaciółką. Mówię tak do to prawda – wyznałam z szczerością w głosie, ruszając pojazd.

– Dzięki. Może będziesz chciała kiedyś przyjść na jakieś nagrania? Wiesz poznasz resztę zespołu, zobaczysz jak to wygląda od środka.

– Bardzo chętnie – uśmiechnęłam się posyłając mu spojrzenie. Znów przeniosłam wzrok na drogę, gdy zauważyłam, że powoli dojeżdżamy. – Dobra teraz słuchaj. Zaraz będziemy na miejscu i lepiej się ode mnie nie oddalaj. Wszyscy mnie tam znają, więc jak zobaczą, że jesteś ze mną to nic ci nie zrobią. No, ale tak ogólnie to nie wychylaj się i nie prowokuj.

– JJesteś tam wysoko postawiona, że ci nic nie zrobią? – chichotał.

– Tak – spoważniał na mój wyraz twarzy. – Jesteśmy! – ogłosiłam triumfalnie wysiadając z samochodu, chłopak zaraz po mnie.

Zamknęłam kluczykami auto, podając je Irwinowi i podchodząc do bramek. Na opuszczonym, dużym parkingu białą farbą wyznaczony był tor na początku którego stały trzy sportowe samochody różnych marek. Polanę od asfaltu oddzielał metalowy płotek za którym zbierali się ludzie. Trochę dalej stało kilka Food trucków, parę z jedzeniem i jeden z napojami.

– Dziś ścigają się gangi – wskazałam na trzy grupki wokół aut. – Zazwyczaj robią trzy wyścigi. Najpierw ściga się pierwsza trójka, po jednym zawodniku z każdej grupy, potem druga, a na końcu ta dwójka która wygrała. Przeważnie grają o pieniądze i szacunek. – zamyśliłam się na chwilę, patrząc na budkę z kebabem. – Jesteś głodny?

– Może trochę – przewróciłam oczami ciągnąc go po jedzenie. Po zamówieniu posiłku złapałam za swoją torebkę w celu wyciągnięcia karty, kiedy Ashton mnie wyprzedził i szybko przyłożył swoją do terminala. – Jestem gentelmanem.

Zachichotałam cicho, zerkając na chłopaka. Po odebraniu jedzenia poprowadziłam nas do Tesli i się o nią oparłam co chłopak również uczynił, aby w spokoju zjeść.

– A więc nielegalne wyścigi, hmm?

– Ta, zrozumiem jak będziesz miał o mnie złe zdanie.

– Żartujesz? To niesamowite! Nie jesteś nudna i ponoć wysoko postawiona – podniósł podbródek jakby chciał pokazać mój status. – Nie chce naciskać ani nic, ale może kiedyś będziesz chciała mi powiedzieć jak to się stało?

– Mogę nawet teraz. Jak już mówiłam wcześniej, Ambrose przyprowadzał mnie na wyścigi. Zaczął od takich legalnych i dużych na jakim byliśmy wcześniej i prawda, nie za bardzo mi się podobało. W końcu postanowił mnie zabrać na mniej zgodny w prawem wyścig, no i wtedy mnie do tego przekonał, zapragnęłam nauczyć się prowadzić. Miałam piętnaście lat kiedy nauczył mnie jeździć i kiedy pierwszy raz wystartowałam w takim wyścigu oraz go wygrałam. Od tamtej pory wygrywam większość wyścigów w których jadę. Potem wkręciłam w ten świat Chrisa, mojego przyjaciela, również to pokochał, ale nie jest fanem ścigania się. Teraz jest jakby moim "menadżerem", jak ktoś chce się ze mną ścigać to dzwoni do niego i ustalają wyścig i stawkę. Od razu po siedemnastych urodzinach zrobiłam prawo jazdy, aby być bardziej legalna. I w sumie to tyle.

– Wow. Serio masz ciekawe życie – zaśmiałam się kręcąc głową i lekko wzdrygając kiedy mocniej zawiało. – Zimno ci? – nie dał mi nawet chwili na odpowiedź natychmiast ściągając z siebie bluzę i opatulając mnie nią.

– Dzięki – uśmiechnęłam się ciepło. – A u ciebie? Jak to się stało, że masz zespół?

– W sumie to mniej ciekawe. W liceum przyjaźniłem się z trzema chłopakami, Lukiem, Michaelem i Calumem. Mieli oni swój zespól i potrzebowali perkusisty. Trochę go szukali aż zobaczyli, że ja umiem grać i mnie zaprosili. Na początku byłem negatywnie nastawiony, lecz później zmieniłem zdanie i teraz tak sobie żyjemy jako 5 Seconds of Summer, choć jest nas czwórka.

Pokiwałam w zrozumieniu odwracając od niego wzrok. Chwilę jeszcze staliśmy w komfortowej ciszy jedząc i oglądając z daleka wyścig. Kilka raz podchodziły do nas osoby starając się nawiązać jakąś rozmowę, lecz skutecznie uświadamiałam im, że niezbyt mamy chęć z nimi rozmawiać. W drodze powrotnej do mojego domu dużo śmialiśmy się i rozmawialiśmy, głównie o pierdołach.

– A więc słodkich snów. – uśmiechną się czule Ash odprowadzając mnie pod drzwi posiadłości.

– Tak, dobranoc – już chciałam się odwracać kiedy sobie o czymś przypomniałam. – Bluza – zaczęłam powoli zsuwać z siebie ciepły materiał.

– Zachowaj, niech ci przypomina o mnie – poprawił na mnie polarek, a na moich policzkach pojawiły się rumieńce. – Jeszcze raz, cześć.

– Papatki – delikatnie się podwyższyłam muskając kącik jego ust i wchodząc do środka.

Szybkim krokiem ruszyłam w stronę mojego pokoju, rzucając się na łóżko, jeszcze bardziej zatapiając w bluzie Ashtona. Nie wiem ile tak leżałam po prostu rozkoszując się jego zapachem z ubrania. Z transu wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości.

Ash: Kolorowych znów xx

Isabelle: Branoc x

ROZDZIAŁ 3

– Jasne, że Marvel jest lepszy od DC – odpowiedziałam jakby to było oczywiste gdy wraz z Ashtonem graliśmy w dwanaście pytań w jego pokoju.

– Gdzie byłaś całe moje życie? – zaśmiałam się lekko sięgając po herbatę.

Od naszego pierwszego spotkania minęły dwa miesiące w których mocno się do siebie zbliżyliśmy. Widywaliśmy się prawie codziennie, albo chodziliśmy razem na próby/wyścigi, albo na miasto, albo po prostu zostawaliśmy w domu pod kocem robiąc maraton filmowy. Pewnego razu napisałam do niego w nocy, iż miałam koszmar, pół godziny później przyjechał z moimi ulubionymi lodami. Od tamtego momentu czasami zostaje do rana. Z nowości poznałam resztę zespołu chłopaka i nawet też się z nimi zaprzyjaźniłam, są mili i świrnięci na swój sposób. Ashton poznał moich przyjaciół, siostrę, a nawet ojca, ale go w dość niefortunny sposób. Był niedzielny poranek trzy tygodnie po naszej wizycie w Dolinie Węży, Ash został na noc po tym jak cały wieczór oglądaliśmy bajki, kiedy tata wszedł do mojego pokoju z wieścią o przybyciu gości na nasze co miesięczne "uroczyste" śniadanie. Chłopak bez koszulki obejmujący jego córkę w męskim t-shircie może dwuznacznie wyglądać. Skończyło się na uściśnięciu ręki i groźbach mężczyzny, że jak Ash mnie zrani to on zrani jego. Typowe, nieprawdaż?

– Który zespół, według ciebie, robi najlepsze imprezy? – zadałam kolejne pytanie po chwili namysłu.

– Jednego nie wybiorę, mogę dać top trzy? – spojrzał na mnie, a ja przytaknęłam – One Direction, Counterfeit i The Vamps.

– Nie sądziłam, że ich znasz.

– Kogo? – uniósł prawą brew w górę. – Z One Direction się przyjaźnimy, z Counterfeit po prostu często imprezujemy, a jeżeli chodzi o The Vamps to byłem na ich dwóch domówkach i są naprawdę świetne – pokiwałam głową z zrozumieniem, kiedy chłopak przypatrywał mi się w skupieniu. – Ilu miałaś chłopaków?

– Dwóch, no trzech, lecz żadnej prawdziwej miłości. – powiedziałam z łatwością w głosie, intensywnie wpatrując się w jego oczy. – Czemu postanowiłeś mi pomóc? Wtedy, te dwa miesiące temu pośrodku niczego. Mogłam być mordercą albo wilkołakiem lub psychofanką, mówię ci, one są najgorsze. Serio mogło stać się wszystko, a ty jako gwiazda powinieneś uważać.

– Po prostu zauważyłem przepiękną wariatkę stojącą na dachu auta i postanowiłem spytać co się stało i wiesz co? Okazała się całkiem fajna.

– Całkiem fajna? – zapytałam roześmiana gdy Ashton schylił się w moją stronę. Wyraźnie czułam woń jego perfum połączonych z miętowym oddechem.

– Yhm – mrukną jeszcze przybliżając się do mnie. Przekierowałam wzrok z oczu na usta chłopaka i z powrotem, pochyliłam delikatnie głowę w jego stronę, aby nasze wargi się zetknęły. Lekko otarły się o siebie, gdy do pokoju chłopaka wpadł blondyn.

– Ash za 20 minut jedziemy na... – szybko odskoczyłam na drugi brzeg łóżka i spojrzałam na zszokowanego Hemmingsa. – Iss cześć! Jedziemy na próbę, dołączysz się?

– Ja um... Przepraszam ale i tak miałam się już zbierać, mam wyścig do wygrania – zaśmiałam się niezręcznie i wstałam po swoją torbę. – Widzimy się jutro? – podeszłam do zielonookiego, który skiną w potwierdzeniu oraz przytulił i pocałował w policzek na pożegnanie. – Do zobaczenia, Luke – go również przytuliłam na pożegnanie i wyszłam z pokoju, a następnie z willi chłopców,

•••

– To... gdzie jesz lunch? – zapytała Natalie gdy stałyśmy przy szafce dziewczyny.

– Za dwie godziny kończę, Ash przyjedzie i razem gdzieś zjemy.

– Właśnie! Jak z Ashtonem? Dawno nie miałaś newsów.

– A jak ma być? Ile razy mam ci mówić, że się tylko przyjaźnimy? – odparłam zirytowana.

– Ta, a ostatnio jak stwierdziłaś, że ci się podoba?

– Ale to nic nie znaczy.

– Słuchaj, nadal chcesz ich wkurzyć? – skinęła w kierunku Jacksona i Rebecci pożerających swoje twarze. – Weź się w garść i zdobądź Irwina.

– Nigdy nie mówiłam, że chce ich wkurzyć – mruknęłam cały czas przypatrując się parze, gdy Rebecca otworzyła oczy, cały czas całując chłopaka, z chytrym spojrzeniem, który tylko zagotował krew w moich żyłach. Wyciągnęłam telefon i wybrałam dobrze znany mi numer, chłopak odebrał po dwóch sygnałach. – Hej Ash, słuchaj, mam prośbę. Złamałam szpilkę i na boso niezbyt dojdę pod sklep. Byłbyś w stanie podjechać na dziedziniec?

– Żaden problem, nic ci nie jest? Wiesz, nie skręciłaś kostki czy coś?

– Nie nic mi nie jest, no tylko trochę słabo bez butów po ulicy iść.

– Być może się spóźnię, ale przyjadę.

– Oki, będę czekać. Mam lekcję, muszę kończyć – rozłączyłam się po krótkim pożegnaniu i spojrzałam na Nat, która uśmiechała się jak głupi do sera. – Oh, nawet nie zaczynaj.

•••

Dwie ostatnie lekcje minęły wyjątkowo spokojnie, pomijając mojego byłego i wroga, którzy gdy tylko mnie zauważali zaczynali się lizać. Stałam na środku holu czekając na wiadomość od Ashtona o przybyciu na teren szkoły. Obok mnie stała Natalie zapewne już domyślając się mojego planu. Gdy otrzymałam krótki SMS od chłopaka o treści 'jestem', zdjęłam obie szpilki i bez najmniejszego zawahania złamałam prawą.

– Co ty odwalasz, to nowiutkie szpilki?! – Pisnęła dziewczyna widząc mój czyn.

– Zobaczysz... i spodoba ci się.

Wyszłam na dziedziniec – nie mając butów – gdzie zauważyłam Teslę z której wyszedł Ash cały czas mnie obserwując, wzrok większości dziewczyn był na nim skierowany, niektóre nawet piszczały. Podeszłam szybkim krokiem do swojego przyjaciela i spojrzałam głęboko w jego zielone oczy.

– Hej – rzuciłam szybko nim ułożyłam swoje ręce na jego ramionach i wpiłam się w jego usta. O dziwo nie odsuną się, a wręcz przeciwnie, ulokował ręce na moich biodrach i przycisną mnie do siebie. Po chwili pogłębił pocałunek napierając na moją wargę zanim ją lekko rozchyliłam. Chłopak stał oparty o swoje auto, gdy dodaliśmy języki.

Czułam na sobie wzrok uczniów, lecz w tej chwili mi to nie przeszkadzało. Prawda, pierw chodziło mi o rozzłoszczenie Rebecci, ale teraz czuję, że od dawna o tym marzyłam. Niesamowite, że dowiadujemy się o własnych marzeniach dopiero kiedy zostają one spełnione. W końcu odsunęłam się od Ashtona, lekko zdyszana, rozglądając się po dziedzińcu. Oprócz kilku zdziwionych, zazdrosnych twarzy, zadowolenia Nat i Kath oraz widocznej wściekłości mojego wroga, nie zauważyłam niczego szczególnego.

– Cześć – chłopak szepnął w moje wargi cały czas wpatrując się w moje oczy. Odsunęłam się lekko wskazując na samochód za nim.

– Jedziemy? – przytakną i otworzył pojazd gdy go okrążyłam.

– Powiedziałaś, że złamałaś szpilkę to podjechałem do ciebie i poprosiłem Mary, aby dała mi jakieś twoje buty co będą ci pasować – wytłumaczył podając mi parę czarnych zamszowych botków, które idealnie współgrały z moją skórzaną, rozkloszowaną spódniczką i bordowym topem.

– Jejku, kochane – zakręciłam loczkiem na palcu przyjmując i po chwili zakładając buty, kiedy wjechaliśmy na jezdnię. Nasze milczenie przerywała cicha muzyka z radia, a wkrótce po potem dźwięk przyjścia wiadomości na mój telefon.

Natalie: To też nic nie znaczyło?

Zaśmiałam się lekko zablokowując telefon i spoglądając na Asha. Zdjęłam jego rękę z skrzyni biegów i zaczęłam bawić się jego palcami, spojrzał na mnie czule znów wracając wzrokiem na drogę.

– Muszę zmienić bieg.

– To zabierz rękę – pokręcił rozbawiony głową łapiąc delikatnie moją dłoń i przenosząc nasze ręce na gałkę.

Spędziliśmy miłe popołudnie na rozmowie i jedzeniu, a potem na oglądaniu Krainy Lodu w domu chłopaka i tylko może na składaniu sobie nawzajem pocałunków.

•••

Kilka dni później siedziałam w salonie chłopaków, wraz z całą czwórką oglądając jakiś film na którym żadne z nas się nie skupiało. Żwawo rozmawialiśmy na przeróżne tematy, aż w końcu doszło do dość niekomfortowego dla mnie jak i zapewne Asha.

– A więc jesteście razem? – spytał Calum po kolei wskazując na mnie i Irwina. Zarumieniłam się chowając twarz w ramieniu chłopaka, ten jedynie wzruszył ramionami jakby nie był pewny tego, że się tylko przyjaźnimy. No może nie tylko.

– A ty i Aurora? Bo tak nazwałeś swoją gitarę, prawda?

– Spierdalaj – odparł naburmuszony, bardziej wtapiając się w fotel na którym siedział.

– Impreza przyjechała, ciołki! – wzdrygnęłam się na huk drzwi i głośny irlandzki akcent.

– Ty też spierdalaj – znów warkną Hood gdy trójka mężczyzn weszła do pokoju.

– Ruszać swoje tłuste tyłki z kanapy i... Witam panią – mulat średniego wzrostu podszedł do mnie czarująco się uśmiechając i wyciągając rękę w moją stronę. – Jestem Malik, Zayn Malik.

– Isabelle Walker – odwzajemniłam uśmiech i przyjęłam dłoń.

– Kiedyś robiłem interesy z twoim ojcem, całkiem miły typ – tym razem odezwał się wysoki brunet o długich błyszczących lokach. – Harry Styles.

– Miły o ile nie jest się jego dzieckiem, Harold – uścisnęłam jego rękę nim zostałam mocno objęta przez blondyna.

– Niall Horan – i mamy Irlandczyka. – Ubierać się za godzinę przychodzą goście.

•••

Impreza trwała od jakiś trzech godzin i można powiedzieć, że byłam lekko wstawiona, ale bez przesady. Trzy okna i praktycznie cała zastawa został zbita, kot Luka gdzieś uciekł, a umywalka na parterze się zatkała, lecz nikt zbytnio się tym nie przejmował.

– Przydało by się go zanieść do pokoju – powiedział całkowicie trzeźwy Ashton próbujący przekrzyczeć muzykę i wskazujący na zgonującego na podłodze Michaela. Zerknęłam w tamtym kierunku i pokiwałam twierdząco głową. – Zaniosę go, a ty przynieś do jego sypialni wodę i jakieś tabletki.

Skinęłam szybko głową i skierowałam się do kuchni gdzie nalałam do dużej szklanki wodę i przy pomocy krzesła wyjęłam pudełko lekarstw z górnej szafki. Wspięłam się na pierwsze piętro kolejno kierując się do drugiego pokoju po lewej. Zastałam w nim Asha przykrywającego kołdrą Clifforda. Postawiłam szklankę i pudełko na szafce nocnej i odwróciłam się do Irwina.

– Zostawmy go – stwierdził chłopak delikatnie chwytając mnie za nadgarstek i prowadząc do wyjścia z pokoju. Oczywiście, że nie byłabym sobą gdybym nie potknęłam się o leżące na podłodze spodniach. Wydałam z siebie krótki pisk przerażenia gotowa na zetknięcie z drewnem, gdy w ostatnim momencie Ashton złapał moje biodra mocno przytrzymując. – Uważaj.

– Zacznę – ruszyłam w stronę schodów, lecz gdy nie usłyszałam kroków za sobą odwróciłam się i uniosłam prawą brew do góry.

Staliśmy w ciszy przyglądając się sobie nawzajem, aż w końcu Ash ruszył szybkim krokiem w moją stronę. Pochylił się nade mną chwilę rozmyślając nim mocno mnie pocałował lekko pchając na ścianę obok drzwi do jego pokoju. Odwzajemniłam pocałunek dodając język i zarzucając ręce na jego kark. Pociągną mnie lekko za biodra ku górze na skutek czego podskoczyłam i owinęłam nogi wokół jego pasa. Jedną ręką znalazłam klamkę od sypialni chłopaka, otworzyłam drzwi przez które chwilę później Ash przeszedł ze mną na rękach. Zamknęłam nogą drzwi i zeskoczyłam z niego chwytając rąbek jego koszulki szybko ją z niego ściągając i rzucając w głąb pokoju. Irwin jeszcze raz mnie podniósł delikatnie kładąc na łóżko. Był blisko zdjęcia ze mnie górnego ubrania, kiedy się zawahał, odsuną ode mnie i spojrzał głęboko mi w oczy.

– Jesteś pewna? – spytał z troską w głosie. Przytaknęłam czule się uśmiechając i kładąc prawą rękę na jego policzku.

– Jak nigdy wcześniej – i ponownie wpiłam się w jego usta.

ROZDZIAŁ 4

– Co ja mam ubrać?! – krzyknęłam z frustracji do Natalie i Katherine stojąc przed dużą szafą.

– Napisz do niego – odparła Kath z lekkością w głosie. – Może nie zdradzi ci gdzie jedziecie, ale może wyjawi jak masz się ubrać.

– Spróbuję – mruknęłam chwytając z biurka telefon i wybierając konwersacje z Irwinem.

Isabelle: Co mam ubrać?

Ashton: Wszystko będzie dobre.

Isabelle: Konkretniej?

Ashton: Może być trochę zimno.

– Nienawidzę tej tajemniczości – położyłam się zrezygnowałam na podłodze.

– Kochasz ją? – Nat podeszła do mnie podając rękę abym wstała.

– Kocham – przytaknęłam podchodząc kolejny raz do szafy i wybierając czarny komplet bielizny i idąc w kierunku łazienki. – Dajcie mi dwadzieścia minut.

Stojąc pod prysznicem myjąc się lawendowym żelem rozmyślałam nad tym jak moje życie zmieniło się w przeciągu pięciu miesięcy. Poznałam chłopaka – z którym jestem już trzy miesiące – nowych przyjaciół z którymi spędzam zaskakująco dużo czasu, odegrałam się na siostrze, która jak się okazało była fanką 5 Seconds of Summer, można powiedzieć, że pogodziłam się z tatą, który jak się dowiedział o moich wygranych w wyścigach, odpuścił mi z przejęciem firmy. Spędziłam cudowne dwa miesiące wakacji wśród przyjaciół, wygrywając wyścigi, chodząc na próby i nagrywki dwóch poznanych zespołów. W sumie, nigdy nie podziękowałam One Direction za urządzenie imprezy w willi Ashtona, za pewne gdyby nie oni nadal bylibyśmy zwykłymi przyjaciółmi pragnącymi wzajemnej bliskości.

Po szybkim, odświeżającym prysznicu wyszłam w bieliźnie z łazienki wchodząc do garderoby. Przeglądałam uważnie każdy wieszak w końcu stawiając na bordowe body z krótkim rękawem, czarne szorty oraz duży, gruby, czarny kardigan. Jak zwykle zrobiłam swój standardowy makijaż składający się z kresek, rzęs i błyszczyka. Włosy zakręciłam w delikatne loki a na stopy wsunęłam czarne, klasyczne conversy.

– I jak? – zapytałam lekko speszona czekając na odpowiedź.

– Idealnie – powiedziała wyraźnie zadowolona Kath.

– I idealnie na czas – Natalie podniosła w górę telefon z zegarem.

W tym samym momencie dostałam wiadomość od Ashtona o treści "Jestem pod bramą", więc szybko wsunęłam telefon do tylnej kieszeni i przytuliłam dziewczyny na pożegnanie. Szybko zbiegłam na dół żegnając się również z ojcem i wychodząc z domu. Przeszłam przez podwórko, a gdy dotarłam do bramy zauważyłam czerwonego pick-upa o którego oparty był chłopak w czarnych rurkach i białej, lekko prześwitującej koszulce. Przez swoje lokowane włosy miał przewiązaną bordową bandanę. Podeszłam do niego i szybko cmoknęłam.

– Hej piękna – uśmiechną się przytulając mnie i otwierając auto.

– Pick-up? Od kiedy?

– Dziś pożyczyłem od Caluma. Gotowa na ostatni wieczór wakacji?

– Nie – odpowiedziałam załamana tym, że nadszedł koniec wakacji.

– Wsiadaj – poganiał otwierając mi drzwi od strony pasażera.

Rozsiadłam się wygodnie czekając na Asha który okrążył samochód i zasiadł na miejscu kierowcy. Po wjechaniu na autostradę chłopak położył dłoń na moim udzie czule nią pocierając.

– Gdzie jedziemy?

– Czemu zawsze o to pytasz, a i tak wiesz, że nigdy ci nie powiem – udałam grymas podgłaśniając muzykę w radiu. – Oj nie gniewaj się, wiesz, że cię kocham.

Uśmiechnęłam się w jego stronę lekko zamierając na słowa które wypowiedział. Prawda, pierwszy raz wyznał mi miłość miesiąc temu,a ja nadal nie odpowiedziałam tym samym, nie to żebym go nie darzyła tym uczuciem. Kocham go i to bardzo, po prostu nie umiem tego komuś wyznać. Zawsze bałam się uczuć i zawsze jak związek w którym byłam wchodził na coś poważnego, przerywałam go. Tym razem jednak nie chce się wycofać, wiem, że czuję coś większego do Ashtona i mam zamiar mu to kiedyś powiedzieć.

Pół godzinny później auto się zatrzymało na polu kukurydzy. Rozejrzałam się dookoła nie wiedząc co właściwie tu robimy. Ash wyszedł z pojazdu po chwili otwierając mi drzwi i wyciągając rękę. Skinęłam głową, gdy pomagał mi wysiąść, staną za mną ze swoją bandaną w ręku.

– Ufasz mi?

– Tak, ale co to ma do rzeczy?

– Po prostu tu stój – zasłonił mi oczy bandaną oddalając się. Jedyne co słyszałam to krzątanie się Ashtona, a po chwili jego głos. – Chodź tu.

– No niby jak?

– A no tak, zapomniałem. – złapał mnie delikatnie za ramiona gdzieś prowadząc. – Tadaa!

Zabrał chustkę z mojej twarzy a przed moimi oczami ukazał się paka samochodu pełna poduszek i kocyków. Z lewej strony leżały dwa pudełka pizzy, a obok nich laptop. Na dachu i po bokach rozstawione były nastrojowe światełka bezprzewodowe. Cała sceneria wyglądała jak idealna randka, lecz jedna rzecz cały czas mnie zastanawiała.

– Czemu jesteśmy w polu kukurydzy?

– Tam – wskazał na oświetloną drogę w oddali. – pięć miesięcy temu zatrzymałem się aby pomóc pewnej dziewczynie. Dziś jest moją dziewczyną.

– Ale ty się ostatnio sentymentalny zrobiłeś – zaśmiałam się całując go w usta.

– Chodź pooglądamy Zakochanego Kundla – wskoczył na bagażnik podając mi dłoń którą przyjęłam. Rozłożyliśmy się przykrywając kocem i układając za sobą poduszki. Ashton był widocznie zestresowany co mnie dość niepokoiło.

– Stresujesz się – stwierdziłam. – Co jest?

– Miałem zaczekać do końca, ale teraz będzie chyba lepiej – wstał ze swojego miejsca wyjmując czarne zamszowe pudełeczko. Klękną na jedno kolano otwierając pudełko ukazując mi srebrny pierścionek z małym diamentem na środku. Zamarłam na widok przed sobą. – Spokojnie, to nie to co myślisz. To pierścionek obietnicy. Jutro zaczynasz szkołę, ja niedługo zaczynam trasę, będziemy tysiące kilometrów od siebie. Chciałbym aby codziennie coś ci o mnie przypominało. Może i jestem muzykiem, ale nie jestem dobry w przemowach, więc nie wygłoszę ci tu nie wiadomo czego. Po prostu obiecaj, że nie zapomnisz o mnie, okey? – zakończył z wielką nadzieją na twarzy. Podniosłam się ze łzami w oczach kiwając energicznie głową i rzucając mu się na szyję.

– Kocham cię.

________________

Continue Reading

You'll Also Like

110M 3.4M 115
The Bad Boy and The Tomboy is now published as a Wattpad Book! As a Wattpad reader, you can access both the Original Edition and Books Edition upon p...