Na Sprzedaż

By Azriaxx

270K 6.6K 1.1K

Miałam być jedną z tych dziewczyn, które zostaną wystawione na sprzedaż. Krótko mówiąc miałam zarabiać własny... More

Rozdział I
Rozdział II
Rodział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI

Rozdział X

10.6K 260 66
By Azriaxx


       Parkując pod elegancką bramą, słyszę jak małe, żwirowe kamyki wydają trzaski pod oponami auta. Patrzę się prosto przed siebie, obserwując dosyć dużych rozmiarów, białą posiadłość, której balkony są zrobione w majestatycznie średniowiecznym stylu, a różnorodne pomniki, choć nieliczne i niewielkich rozmiarów, skupiają na sobie uwagę i jeszcze bardziej dodają klimatu temu domostwu.

Przenoszę wzrok na szyby, pusto wypatrując w ich ciemnej tafli jakiejkolwiek sylwetki, choć wiem, że o tej godzicie, kiedy się tutaj znajdujemy, wszyscy domownicy zapewne śpią. W myślach odwzorowuję zarys mojego domu, próbując sobie wyobrazić, że budynek przede mną to właśnie on, a mężczyzna siedzący obok mnie nie jest jedynie moim porywaczem, a kimś znacznie mi bliższym, jeżeli nie chłopakiem to przynajmniej przyjacielem. O ile pierwsza wizja przychodzi mi z łatwością, drugiej nie jestem w stanie sobie wykreować, więc po kilku próbach poddaję się, dochodząc do wniosku, że to i tak bez sensu.

- Dobrze, że jednak nie zapomniałem tego klucza. – słyszę cichy szept, obok mnie, przez co wyrwana z letargu, lekko nieprzytomnym głosem pytam:

- Co?

Nie uzyskuję jednak żadnej odpowiedzi, więc z powrotem, po cichutku obracam się w stronę okna, tym razem całą swoją uwagę poświęcając wielkiemu kojcowi, w którym zapewne czai się, jak przypuszczam, pokaźnych rozmiarów pies. Zawsze zastanawiałam się, jak to jest mieć włochatego przyjaciela, nigdy jednak wraz z rodzicami nie zdecydowałam się na przygarnięcie takowego, zdając sobie sprawę, jakiej odpowiedzialności, a także uwagi wymaga taki domownik.

Nagle mam okazję zobaczyć jak Ivan po dłuższym namyśle i pocieraniu swojej widocznie zmęczonej twarzy, otwiera drzwi od auta, a następnie lekko powolnym krokiem, kierując się w stronę bramy, sięga po mały, srebrny, ozdobny kluczyk znajdujący się w tylnej kieszeni spodni i otwierając nim bramę, odwraca się w moim kierunku, gestem ręki nakazując mi, abym również podeszła do niego.

Kiedy to robię, bez wahania zaczyna kierować się ścieżką wyłożoną kostką, aż wreszcie stajemy przed ciemno-brązowymi drzwiami, wyraźnie nie wiedząc, czy zapukać, czy też nie.

- Twój rodzinny dom wygląda trochę, jak te z filmów o włoskich mafiach. – mówię, zaczynając ponownie rozglądać się na boki.

- A kim ja według Ciebie jestem, kucharzem? – pyta sarkastycznie, z lekką nutą agresji.

- Oczywiście, że nie, tylko zastanawiam się, po co mamy odgrywać tę całą szopkę, przed twoją rodziną. Nie lepiej powiedzieć, że po prostu mnie porwałeś? – przy ostatnim słowie, spoglądam na niego, bacznie obserwując, jak jego wyraz twarzy zmienia się na odrobinkę bardziej przygaszony.

Spogląda do góry, pocierając swoje odkryte ręce i tym samym uświadamiając mi, że nadal mam na sobie jego bluzę. Chcąc mu ją oddać, zaczynam ją z siebie zdejmować, jednak ten gestem ręki nakazuje mi zaprzestać, wykonywanie tej czynności, więc tak też robię.

- Myślisz, że moja rodzina jest taka sama jak ja? – pyta, a ja po dłuższym zawahaniu, nieśmiało kiwam głową, na co ten parska ponurym śmiechem. – Oni o niczym nie wiedzą i się nie dowiedzą, a na pewno nie od Ciebie, więc radzę Ci być cicho i postępować według moich zasad, okej? – przyjmuje wyprostowaną postawę, a ja jedynie zgaszona cicho szepczę:

- Okej.

- A teraz czas zrobić to, co powinienem już dawno, dzięki czemu uniknąłbym z tobą tej bezsensownej dyskusji. – mówi, po czym naciska dzwonek, a do moich uszu dobiega cichy melodyjny dźwięk, jaki rozlega się w domu.

- Zwracaj się do mnie po imieniu, staraj się zachowywać swobodnie, nie bądź zbyt przesłodzona i przede wszystkim trzymaj gębę na kłódkę. – wylicza, kiedy słyszymy jak od środka, ktoś zaczyna biec po schodach, zapewne po to, by nam otworzyć.

- Kto tam? – słyszymy z wewnątrz, wyraźnie zaspany głos jakiejś nastolatki.

- Iris, to ja otwórz. – mówi niebieskooki, wyraźnie milszym tonem, niż tym, który zazwyczaj zwraca się do mnie.

- Ivan?! – słychać, podekscytowany pisk, po czym drzwi otwierają się na oścież, a średniego wzrostu damska kopia Ivana, rzuca się mu na szyję, mocno go przytulając, co też ten odwzajemnia.

Trwają w tym uścisku przez dłuższą chwilę, a ja stojąc obok, przyglądam się im w ciszy, po chwili spostrzegając, że w drzwiach oparty o framugę, jest ktoś jeszcze, a mianowicie szczupła rudowłosa kobieta w średnim wieku, która zamiast obserwować przytulającą się dwójkę, całą swoją uwagę skupia na mnie, przyglądając mi się w zaciekawieniu.

- Dlaczego nie przyjechałeś na święta? – pyta nastolatka, która teraz bacznie przygląda się brunetowi. – Przez telefon mówiłeś, że na pewno przyjdziesz.

- Coś mi wypadło w pracy i nie mogłem, przepraszam. – tłumaczy się, podchodząc bliżej mnie i obejmując mnie ramieniem, na co ja wyraźnie się spinam, co jedynie, spostrzega sam Ivan i kobieta, która dalej opiera się o drzwi, nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Zdecydowanie potrzebna jest Ci praca, w której co chwilę nie będzie ci nic wypadać. – mówi, jak miałam okazję wcześniej usłyszeć Iris, smutniejąc odrobinę. – Tęskniliśmy za tobą, prawda mamo? – zwraca się do rudowłosej, która po kilkusekundowym zawieszeniu, odpowiada:

- Tak, oczywiście. – po czym, znów odwraca się w moją stronę, marszcząc brwi. – Ivan, może przedstawisz mi uroczą osobę, którą tak kurczowo przytulasz?

Po jej słowach Iris wreszcie przestaje obserwować swojego brata i w szoku spogląda na mnie, przez co czuję się jeszcze bardziej niezręcznie niż poprzednio.

- Och. – czuję jak ucisk na ramieniu, pogłębia się, lecz pomimo bólu, nie wydaję nawet syku. – To Carmen, moja dziewczyna. – uśmiecha się w moją stronę, po czym całuje mój policzek, a ja wyraźnie nie wiem, gdzie podziać swój wzrok.

- Wreszcie jakąś poznaliśmy! – ekscytuje się brunetka, podchodząc krok bliżej i mnie przytulając, co niepewnie odwzajemniam, czując na sobie wzrok, który wyraźnie mi to nakazuje.

- Iris jak zwykle wesoło nastawiona. – śmieje się mama Ivana, kiedy nastolatka wreszcie się ode mnie odsuwa, nadal promiennie się uśmiechając. – Joanne Mavis, matka tego o to przystojniaczka. – posyła mi przyjazne spojrzenie, podając swoją dłoń, przez co robię to samo jednocześnie, spostrzegając, jak brunet spina się, kiedy jego matka, wypowiada swe nazwisko, co w obecnej sytuacji wcale nie jest dla mnie zaskakujące.

- Wejdźcie do domu, nie będziemy tu tak sterczeć! – mówi Iris, kiedy grzecznościowe przedstawienie się, mamy już za sobą. – Lepiej powiedzcie dlaczego, składacie nam tak niespodziewaną wizytę.

- Mieliśmy jechać do mojego domu po kilka potrzebnych mi rzeczy, jednak moi rodzice musieli nagle wyjechać i Ivan stwierdził, że możemy państwa odwiedzić, przez co przy okazji się zapoznamy. – mówię szybko, zanim brunet zdąży pozbierać myśli, po czym w obawie spoglądam w jego kierunku, jednak ten, kiwa lekko głową, tym samym pokazując mi, że moja odpowiedź była jak najbardziej w porządku.

- Przynajmniej tyle dobrego. – śmieje się Joanne, kierując nas w kierunku kuchni, gdzie wszyscy zasiadamy przy stole.

- Gdzie tata? – pyta brunet, dziwnym wzrokiem rozglądając się po pomieszczeniu.

- W delegacji. – tłumaczy mu matka. – Ostatnio ma nawał pracy, zupełnie jak ty. – próbuje udawać rozbawioną, ale i tak spostrzegam drobny spadek entuzjazmu z jej strony. – Ma przyjechać za kilka dni, ale wątpię, że do tego czasu zostaniecie, więc raczej się z nim nie zobaczycie.

- Cóż jeszcze nie wiem, dokładnie ile zostaniemy, prawda kochanie? – zwraca się do mnie, a ja jak w letargu, spoglądam w jego stronę, delikatnie kiwając głową, na co Iris zaczyna chichotać.

- Ona chyba jest śpiąca, Ivanku. – mówi do swojego brata, a ten spoglądając na mnie, mówi:

- W takim razie Carmen idź na górę do mojego pokoju i tam się rozgość.

- A co jeżeli zrobiłam sobie z niego moją, małą graciarnię? – na te słowa brunet miażdży spojrzeniem swoją młodszą siostrę, a ta śmiejąc się, mówi:

- Przecież żartuję, jak najbardziej możecie się tam „rozgościć". Trzecie drzwi po prawej obok łazienki. – tłumaczy mi, wyprzedzając chłopaka, kiedy unoszę się z miejsca.

Niepewnym krokiem, zmierzam w kierunku schodów, powoli się po nich wspinając i w końcu tracąc, z zasięgu wzroku, pozostałą trójkę, która pogrąża się, w zbyt cichej, jak dla mnie rozmowie.

Kiedy w końcu, po kilku próbach odnajduję, jak stwierdzam właściwe drzwi, szybko siadam na dosyć pokaźnym łóżku, przyścielonym czarną narzutą, zaczynając masować sobie skronie, czując, jak mętlik w głowie zaczyna mi ją rozsadzać.

Ściągam bluzę, od razu spostrzegając, że jest tu zdecydowanie cieplej niż w innych pomieszczeniach i podchodząc do szafy, otwieram ją, aby odwiesić tam ubranie.
Gdy to robię, mam okazję ujrzeć, wręcz zbyt idealny, jak na męską szafę porządek. Wszystko jest tutaj posegregowane, a każda rzecz ma swoje miejsce. Mając przed oczami ten widok, prycham lekko, rzucając ubranie byle jak tak jakby miało sprawdzić mi to jakąkolwiek satysfakcję, a następnie rozglądam się po reszcie wyposażenia tego pomieszczenia, skupiając swoją uwagę na, pokaźnej ilości książek, zgromadzonych na jednej z półek.

        W chwili kiedy mam podejść, aby je przejrzeć, drzwi otwierają się, a w nich staje mój oprawca, wzdychając ciężko i stawiając obie walizki, niedaleko wejścia, po czym delikatnie zamyka pokój na klucz, a ja widząc to, momentalnie sztywnieję.

- Spokojnie to na wypadek, gdyby Iris, chciała tu wparować, wygłaszając nam jakąś wspaniałą nowinę. – mówi, mimowolnie uśmiechając się na dźwięk imienia swojej siostry.

- Jest dosyć energiczna. – przyznaję po cichu, również lekko unosząc kącik ust.

- Chyba jak każda nastolatka. – brunet wzrusza ramionami.

- Nie powiedziałabym. – zaprzeczam, na co ten unosi jedną brew, tym samym pokazując, że liczy na kontynuację mojej wypowiedzi.

- Każdy człowiek jest inny, ma inny charakter, inne problemy, otoczenie, zainteresowania i tym podobne rzeczy, które decydują o tym, jaki będzie, wesoły, energiczny, smutny czy też egocentryczny, więc nie można wrzucać wszystkich do jednego worka, mówiąc, że „Każda nastolatka tak ma". Twoja siostra jest po prostu wyjątkowa, tak jak każdy człowiek. – kończę, a ten chwilę się mi przyglądając, w końcu zaczepnie odpowiada:

- Czyli jestem dla Ciebie wyjątkowy? – widząc, mój niezrozumiały wzrok wyjaśnia: - Wiesz jak każdy człowiek to i ja co nie?

- Nie ty jesteś potworem. – spoglądam na niego twardo, a wyraz jego twarzy poważnieje. – Chociaż nie zmienia to faktu, że kiedyś możesz spotkać osobę, dla której będziesz ,,wyjątkowy'', chociaż znając Ciebie i twój stosunek do kobiet, to wątpię, aby był to ktoś płci przeciwnej.

- A co jeśli mam kogoś na oku? – przygląda mi się uważnie, a ja prycham lekko.

- W takim razie musisz przestać być takim chujem i nie sprzedawać kobiet, może coś z tego wyjdzie.

- Stul pysk, bo ktoś może nas usłyszeć. – sztywnieje, od razu przybliżając się do mnie, na co odsuwam się w popłochu. – Idź, się lepiej umyj, a potem jeszcze pogadamy, bo mam Ci kilka informacji do ogłoszenia.

- Będzie to przynajmniej coś ciekawego? – pytam, spoglądając na niego „niby" znudzona.

- Jeśli nie interesuje Cię, kto chce Ci poderżnąć gardło, to szczerze nie ma już nic ciekawego.

- Co kurwa? – pytam, jednak ten szybko odwraca się i wychodzić z pokoju, a ja zostaję z jedną myślą.

Ktoś chce mnie zabić?

Continue Reading

You'll Also Like

74.4K 3.2K 30
Akcja dzieje się po dziewiątym odcinku gry Duskwood, to co znajduje się w tej książce, nie jest w żaden sposób powiązane z tym jak będzie wyglądał dz...
Nasze Szczęście By Octavvia

Mystery / Thriller

46.9K 5.1K 54
|Druga część "Szansa na szczęście"| Adam jest najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. A w każdym razie tak mu się wydaje. Właściwie to nie. Byłby, g...
266K 12.4K 41
Alice to młoda policjantka, której życie nie rozpieszcza. Kiedy zostaje przydzielona do ciężkiej sprawy porwania trzech młodych kobiet, nie ma pojęci...
289K 20K 21
"Wyglądał jak śmierć. Był chudy, wysoki oraz blady. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, położył palec na swoich sinych ustach, a ja zamilkłam. I po...