Cześć, jestem Ruby i umieram

By Teletubis_

1.5M 72.6K 90.9K

"-Czemu mi nie powiedziałaś! - krzyknął ze złością i ze łzami w oczach. -A co miałam ci powiedzieć? "Cześć, j... More

"Przeprosin, Dupku"
"Niedoczekanie"
"Nienawidzę Cię! Po co mi siostra, która niedługo umrze? "
"Dobranoc, Ruby"
"To wszystko dla mnie? "
"Hej, aż tak Cię zanudzam?"
"Przeurocza z was para"
"Jesteś jasnowidzem?"
"Och, przepraszam, że nie mam znajomych"
" Liczę na jakieś pikantne szczegóły "
"Kim jesteś?"
"Dziękuję"
"Idiota"
"Ja tak bardzo siebie nienawidzę..."
"O Jezu, chyba mam zawał"
"Nie chcę jej poznawać"
"Dbaj o niego!"
"Nie bój się, Ruby"
"Nie płacz, słońce"
"O czym myślisz?"
"Kocham Cię"
Epilog
List
List
List
List
List
Koniec
Dziękuję
Dodatek #1
Dodatek #2
Dodatek #3
Tęsknota i gwiazdy
Uczucie zwane miłością
Szukam Cię w pamięci
Dodatek #4
:)
:)
Dodatek #5

"Jest Pan pewny?"

36.2K 2.1K 5.3K
By Teletubis_

Stałam przed lustrem, przyglądając się swojemu odbiciu. Ubrana byłam w czarne jeansy, które miały dziury i w za dużą koszulkę Charliego. Szykowałam się na spotkanie z Nathanielem, który za lada moment powinien po mnie przyjechać, ponieważ zaraz miała wybić godzina dwudziesta pierwsza.

Usłyszałam trąbienie i uśmiechnęłam się do siebie, zdając sobie sprawę, że mam świetne wyczucie czasu. Zeszłam szybko na dół po schodach i włożyłam buty.

– Wychodzę! – krzyknęłam. Nie czekając na odpowiedź, wyszłam z domu, od razu idąc w stronę pojazdu.

Weszłam do auta brązowowłosego, szybko się z nim witając i zapinając pasy.

– Gdzie jedziemy? –  zapytałam ciekawa.

– Zobaczysz – powiedział, po czym się uśmiechnął, wyjeżdżając z podjazdu.

– Oh, jakiś ty tajemniczy – powiedziałam, a następnie cicho się zasmiałam.

Po około dwudziestu minutach stanęliśmy na drodze, przy jakimś lesie.

– Jesteś ukrytym psychopatą i wywiozłeś mnie do lasu, po to, by mnie zabić? – uniosłam brew, śmiejąc się.

– Planowałem to trochę później, ale skoro już się domyśliłaś... – odpowiedział rozbawiony.

Wyszliśmy razem z auta. Chłopak zamknął pojazd i stanął koło mnie.

Złapał mnie za rękę, prowadząc w głąb lasu. Szliśmy w przyjemnej ciszy. Gdzieniegdzie było słychać odgłosy jakichś zwierząt, a wiatr wprawiał liście drzew w ruch.

Po dziesięciu minutach wyłoniliśmy się z lasu, a przed nami ukazała się skarpa z widokiem na miasteczko. Na niej leżał koc z różnymi przysmakami i napojami.

Że też nie bał się, że ktoś lub coś zdąży to zjeść...

No dobra w tym miasteczku, było to bardzo mało prawdopodobne.

– Wow – wydusiłam tylko, podchodząc razem z Nathanielem do koca.

– Mam nadzieję, że Ci się podoba – odparł, puszczając moją rękę i siadając na kocu.

Również usiadłam na kocu, naprzeciwko brązowowłosego.

– Ja... Nie wiem co powiedzieć, jest tutaj pięknie – uśmiechnęłam się, zerkając na krajobraz, który rozpościerał się przede mną.

– Starałem się – zaśmiał się chłopak, biorąc do buzi jedną z truskawek, które leżały w misce.

– Skąd wiesz o tym miejscu? – zapytałam po kilku minutach. Oboje leżeliśmy na kocu, wpatrując się w niebo, które z minuty na minutę, robiło się coraz ciemniejsze.

– Przychodziłem tutaj kiedyś z dziadkiem – uśmiechnął się na przywołane wspomnienie. – A ty, skąd dowiedziałaś się o swoim ulubionym miejscu? – zapytał.

– Przypadkowo – odparłam. – Uciekłam kiedyś z domu, gdy miałam gorszą chwilę. Jeździłam na deskorolce po okolicy i tak znalazłam to miejsce - dodałam.

Chłopak pokiwał głową. Lubiłam to w nim, że nie dopytywał, nie dociekał ani nie naciskał, abym mu powiedziała o niektórych sytuacjach.

Leżeliśmy, wpatrując się w niebo i beztrosko rozmawiając. Oboje zapomnieliśmy o swoich problemach i żyliśmy chwilą. Czułam się naprawdę dobrze, jedynie smucił mnie fakt, że chłopak niedługo wyjedzie.

Nie wiem, jak długo tak leżeliśmy, ale po pewnym czasie na niebie pojawiły się gwiazdy.

– Patrz, spadająca gwiazda! – powiedziałam, wskazując na miejsce w którym, widziałam poruszająca się gwiazdkę.

– Pomyśl życzenie – odparł, spoglądając na mnie.

Zamknęłam oczy i pomyślałam o swoim życzeniu. Może to i głupie, ale zamiast życzyć sobie zdrowia, to zażyczyłam sobie, aby chłopak nie wyjechał. By był przy mnie i nigdy o mnie nie zapomniał. Wiedziałam, że nagłe wyzdrowienie bez żadnych powikłań i ryzyka jest niemożliwe, więc nawet nie chciałam o tym wspominać. A zostanie chłopaka... Wydawało się bardziej realne.

– Czego sobie zażyczyłaś? – zapytał chłopak, siadając.

Również usiadłam, wpatrując się w jego oczy.

– Shhh, to tajemnica – przyłożyłam swój palec do jego ust, uśmiechając się.

Siedzieliśmy, wpatrując się sobie w oczy. Nie było wcale to krępujące, a wręcz przyjemne.

– Wiesz... mówi się, że kiedy spotkasz miłość swojego życia, to czas się zatrzymuje. I na każdym naszym spotkaniu, a nawet na tym pierwszym, przy tobie czas nie ma i nie miał znaczenia. Czas się zatrzymuje – powiedział, po czym się lekko uśmiechnął. – Przy tobie czuję się szczęśliwy i cholera, zakochałem się w tobie, Ruby – odparł, spoglądając na mnie, tymi swoimi pięknymi oczami.

Oczy wypełniły mi się łzami. Wyciągnęłam do niego swoją dłoń, kładąc ją na jego policzku. Poczułam ciepło i dziwny uścisk w klatce piersiowej. Pogładziłam jego policzek, lecz po chwili oderwałam od niego dłoń, spuszczając głowę.

Chłopak jednak podniósł moją brodę, spoglądając mi w oczy, jakby pytając się o pozwolenie. Lekko pokiwałam głową, a brązowowłosy, złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Odwzajemniłam go, czując nieznane mi do tej pory uczucie. Wplotłam rękę w jego miękkie włosy, a drugą złapałam go za kark, jeszcze bardziej go do siebie przyciągając. Nastolatek złapał mnie jedną ręką w talii, a drugą uśmieścił na moich plecach. Czułam przepływające przeze mnie ciepło i niewyobrażalną radość.

Po chwili odsunęliśmy się od siebie, chcąc złapać oddech. Chłopak spojrzał się na mnie, wyczekując ode mnie jakiejkolwiek odpowiedzi.

Chciałam powiedzieć, że też do niego coś czuję. Że nie chcę go stracić. Że przy nim, czuję się szczęśliwa. Że dla niego jestem w stanie przełamać i pokonać swoje wszystkie strachy. Jednak zamiast tego, po moich policzkach, poleciały łzy.

Stracę go. Przecież go stracę, umierając.

A tym samym go zranię. Obaj będziemy cierpieli.

Wpatrywałam się w niego, nie wiedząc co powiedzieć.

– Ja... Ja też się w tobie zakochałam, ale nie możemy być razem – przełknęłam ślinę, czując narastającą gulę w gardle.

– Dlaczego? Skoro oboje coś do siebie czujemy to... – chłopakowi załamywał się głos. Widziałam w jego oczach niewyobrażalny ból.

Raniłam go. Tak cholernie go raniłam.

– Nathaniel, ja jestem chora – pokręciłam głową. Do moich oczu napływały łzy. – Mam białaczkę, niedługo umrę – spuściłam głowę, aby nie spoglądać w jego oczy.

I nie wiem, czy to było moje serce, czy jego, ale słyszałam, jakby rozpadało się na drobne kawałeczki. A może i to były obydwa serca?

– Czemu mi nie powiedziałaś! – krzyknął ze złością i ze łzami w oczach.

– A co miałam Ci powiedzieć? "Cześć, jestem Ruby i umieram"? – zaśmiałam się ironicznie, mając łzy w oczach.

– Nie wiem! Mogłaś powiedzieć to wcześniej, cokolwiek – szybko oddychał. – Nie mogę Cię stracić! – krzyczał w przypływie złości.

Chłopak wstał ze łzami w oczach.

– Nie mogę Cię stracić, Ruby... – mówił coraz ciszej. – Kocham cię, Rozumiesz? – wyszeptał.

~~~

Pustka.

To jedyne słowo, które przychodziło mi na myśl, leżąc na łóżku i rozmyślając co mam teraz uczynić. Co będzie dalej?

Wczoraj wyznaliśmy sobie z Nathanielem, co do siebie czujemy. Powiedziałam mu o chorobie.

Kiedy się uspokoił, odwiózł mnie do domu, a następnie powiedział, że mimo wszystko dalej będzie przy mnie i mnie nie zostawi.

Chyba to zaakceptował.

Wpatrywałam się w biały sufit, myśląc nad tym wszystkim.

Kocham go.

Te słowa ciągle chodziły mi po głowie.

On kocha mnie.

Długo nie dopuszczałam do siebie tej myśli, ale w końcu zrozumiałam, że ja naprawdę, coś do niego czuję.

Czułam się fatalnie. Psychicznie, jak i fizycznie. Nie chcę stracić Nathaniela, a wiem, że się to stanie.

Nie chcę go ranić, a wiem, że się to stanie.

Zdążyłam dzisiaj już kilka razy zwymiotować, a zawroty i bóle głowy towarzyszyły mi od wczorajszego wieczoru. Sądziłam, że to wszystko przez emocje, ale objawy nie ustępowały nawet po lekach. Ból stawów i kości również mi się nasilił, tak samo, jak gorączka, która męczyła mnie przez całą noc.

Czułam się, jakbym w gardle miała pustynię. Potrzebowałam się napić, a że nie miałam siły, by wstać, to postanowiłam zadzwonić do Charliego, by przyniósł mi, chociaż szklankę wody. Wzięłam do dłoni telefon, który leżał na półce obok łóżka. Wcisnęłam guzik uruchamiania, a kiedy ten się nie włączył, zdałam sobie sprawę, że jest rozładowany. Zdenerwowana rzuciłam nim kawałek dalej na łóżko i westchnęłam. Po chwili zdecydowałam się wstać. Powoli zsunęłam nogi z łóżka i wstałam, chwiejąc się. Podparłam się szafki, cicho sycząc z bólu. Nie przejmując się za bardzo swoim stanem, zaczęłam iść w stronę schodów.

Bywało gorzej, prawda?

Zeszłam powoli na dół, zauważając Charliego w salonie. Chłopak spojrzał się na mnie, a ja wysiliłam się na uśmiech, jednak na mojej twarzy, uformował się jedynie grymas. Ból przeszywał całe moje ciało, a ja sama czułam się tak rozpalona, że chętnie bym zrzuciła z siebie wszystkie ubrania, jakie na sobie miałam. Czułam się, jakbym płonęła.

– Nie najlepiej wyglądasz, dobrze się czujesz? – zapytał, odkładając pilota od telewizora na stół.

Nie rejestrowałam tego, co Charlie do mnie mówił. Moja pulsującą głowa mi na to nie pozwalała, a gorąc i ból przeszywający całe moje ciało, wprawiał mnie w senność.

Osunęłam się na podłogę. Miałam mroczki przed oczami i ledwo, co widziałam. Przetarłam rękoma twarz. Zauważyłam na dłoniach krew, pewnie leciała mi z nosa.

Charlie podbiegł do mnie, coś mówiąc. A może krzycząc?

Nie wiem.

– Zadzwonię po karetkę! – usłyszałam nagle. Wyciągnął telefon z kieszeni od bluzy, szybko wybierając numer.

– Nie, nie, nie... Zabiorą mnie do szpitala, a wiesz, jak ja tego nienawidzę – bełkotałam, plącząc się we własnych słowach.

Poczułam nagle pieczenie w gardle. Zaczęłam kaszleć i wymiotować krwią na zmianę. W pewnym momencie po prostu nie miałam siły. Czułam, jakbym dusiła się własną krwią i wymiocinami.

Zamknęłam oczy, błagając, aby się to skończyło.

~

Otworzyłam gwałtownie oczy. Pomrugałam kilka razy, aby przyzwyczaić się do oślepiającego światła, które wprawiało mnie w irytację.

Rozejrzałam się, widząc wszędzie biel wraz z odcieniem błękitu. Gdy zdałam sobie sprawę, gdzie jestem, zacisnęłam usta. Byłam podłączona do jakichś urządzeń, które monitorowały moje funkcje życiowe.

Spojrzałam się w bok, zauważając moją rodzicielkę, która spała na krześle. Lekko ją szturchnęłam dłonią.

– Mamo? – zapytałam cicho.

Kobieta po chwili przebudziła się, patrząc się na mnie ze łzami w oczach.

– Córciu, moja kochana – powiedziała, głaskając moją dłoń. – Pójdę zawołać lekarza – odparła.

Blondynka wstała i odeszła. Zamknęłam oczy, głęboko oddychając. Czułam się okropnie, co zresztą nie było dużą nowością.

Po chwili kobieta wróciła, również z ojcem i usiadła na krzesełku. Tata koło niej stanął, wpatrując się we mnie ze zmartwionym wzrokiem.

– Lekarz zaraz przyjdzie – uśmiechnęła się. – Czekają na ciebie, jeszcze Charlie i Nathaniel, obaj się bardzo przejęli – w jej głosie można było usłyszeć rozpacz.

Spojrzałam się na jej twarz pełną smutku.

Po niespełna dwóch minutach do sali wszedł lekarz. Miał może z czterdzieści lat, czarne włosy i lekki zarost.

– Dzień dobry – zwrócił się do mnie, wyciągając z teczki jakąś kartkę – Jak się czujesz? – zapytał.

– Źle – odparłam zgodnie z prawdą. Nie miałam nawet siły, by go okłamywać. Nawet jeśli, to widać było po mnie, w jakim jestem stanie, nie było sensu, by plątać się w kłamstwach.

Mężczyzna zapisał coś na białej kartce i powrócił do mnie wzrokiem.

– Niestety mam dla Pani złe wieści. Jako że Pani nie podjęła się leczenia, a wyniki się pogorszyły, zostało o wiele mniej czasu i... – spojrzał się na moich rodziców. – Szacuję, że został Pani tydzień życia. Może mniej lub więcej. Nie jestem w stanie tego dokładnie określić. To tylko moja analiza... Ja mogę tak sądzić, a okaże się, że ten tydzień przedłuży się nawet do następnych kilku miesięcy, to jak loteria. To zależy od Pani organizmu i jego siły do walki – wypuścił powietrze z ust. – Bardzo mi przykro – dodał.

Został Pani tydzień życia.

Te słowa odbijały mi się echem w głowie.

– Jest Pan pewny? – zapytała moja matka z płaczem.

Lekarz kiwnął głową i mówiąc, że się spieszy do innego pacjenta, wyszedł z sali.

Ojciec zsunął się na ziemię, opierając się o łóżko szpitalne, po jego policzkach spływały łzy. Moja mama płakała, trzymając mnie za rękę i coś do mnie mówiąc, ale nie słuchałam jej. Po mojej głowie wciąż krążyły słowa lekarza.

Oh, za tydzień będę wąchać kwiatki od spodu.

Pokręciłam głową, czując się żałośnie. Nawet zażartowanie z tego nic mi nie pomogło, a jedynie poczułam się jeszcze gorzej. Zamknęłam oczy, głośno oddychając.

Tydzień.

Został mi tydzień.

Po chwili do sali weszli również Charlie z Nathanielem. Obaj podeszli do mnie, pytając się o coś.

Nie odpowiadałam, czułam się jak w transie.

Obaj chłopcy zaczęli rozmawiać z mamą i tatą. Po chwili Charlie coś krzyknął, wywracając jakieś krzesło. Nathaniel patrzył się na mnie, a po jego policzkach ciekły łzy.

Czułam, jak również po moich policzkach, zaczęła lecieć słona ciecz.

Zawiodłam ich.

Stracę ich.

Zranię ich.

Ból.

Pustka.

To jedyne co czułam.

Otrząsnęłam się, patrząc się na wszystkich. Nie wiedziałam co powiedzieć. Bo właściwie, to co miałam im powiedzieć? "Hej, nie martwcie się. Tak musiało się stać".

Charlie do mnie podszedł i ukląkł przy łóżku. Zauważyłam w jego oczach ogromny strach i smutek.

Bał się.

– Obiecywałaś mi! Obiecywałaś! – krzyczał w przypływie złości. – Obiecywałaś, że zawsze będziesz i nigdy mnie nie opuścisz – ściszył głos. Po jego policzkach leciały łzy.

Przypomniałam sobie, jaką obietnicę obaj sobie złożyliśmy, będąc małymi dziećmi.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć.

– Nie opuszczaj mnie, siostrzyczko – szeptał ze spuszczoną głową. – Błagam, nie rób tego – dławił się własnymi łzami.

Continue Reading

You'll Also Like

39K 1.3K 11
„Obserwował mnie mężczyzna ubrany w czarną bluzę. Nie pierwszy raz go widzę. Spotykamy się w moich koszmarach, a w prawdziwym życiu, czuję jego oddec...
116K 3.4K 20
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...
73.5K 1.7K 15
Jest moim sąsiadem. Denerwuje mnie. Nienawidzę go, a on bezczelnie zaproponował mi umowę, a ja z moim upartym charakterem nie dam mu wygrać bo uważał...
30K 1.2K 22
DRUGA CZĘŚĆ "LOST" Jenny powoli stara się poukładać swoje życie. Studiuje, mieszka w innym mieście. Na wakacje wraca jednak do Naples. Nie zdaje sobi...