Poziom absurdu, towarzyszący temu gorącemu okresowi (temperatura i nerwy przeważnie idą w parze) przerasta spokojnie wszystkie dzieła Barei i jeszcze parę innych niewątpliwie zabawno-żenujących produkcji. Ciężko to opisać, aby słowa którymi się dzielę zostały uznane za prawdę, jeszcze ciężej jest zachować zimną krew i uwierzyć, kiedy nie miało się z tym do czynienia. Ale spokojnie, niemal każdego to czeka, od tego nie ma ucieczki.
Lubicie kolejkę górską, dom strachów i Mazurską Noc Kabaretową? To mniej więcej tak wygląda sesja, kiedy połączymy te wszystkie elementy w całość. Z okazji COVID-u jest jeszcze weselej. Sesja online? Zalecana, ale jak się prowadzący uprze, to będziemy ciuchciać przez pół kraju, aby zbierać rzekomo niezarażające zarazki i sowicie dzielić się z nimi z wszystkimi mijanymi osobami. Krem de la krem należy się oczywiście rodzinie, kiedy już uda nam się odbyć podróż TAM I Z POWROTEM, niczym Bilbowi Bagginsowi.
Słyszałam o równie grubej akcji przecieku arkuszy maturalnych z języka polskiego i matematyki. Spokojnie Warszawiaczki i Ślązaczki, jesteście daleko w tyle za podlasiem. Wam też kiedyś podłączą Internet.
Wracając do tematu sesji... W zasadzie to, czy umiesz, plasuje się gdzieś poza ścisłą czołówką zagadnień. O wiele ważniejsze jest jeszcze zrobienie kilku prac zaliczeniowych - bo przecież trzeba, paru prezentacji, paru referatów... I tak aż do dnia egzaminy, kiedy uświadamiasz sobie, że wiedzy to ty nie masz za grosz. I że jak nie ściągniesz, to jesteś w czarnej dupie. Gorsze od tej sytuacji jest jedynie to, że przez cały semestr uczciwie pracowałeś, tyrałeś, robiłeś wszystko co powinieneś, zaliczałeś w terminach, a jak przychodzi co do czego, to okazuje się, że potrzebną wiedzę należało zdobyć gdzieś przelotem. Dosłownie.
Przez ten gorący okres moja działalność tutaj nieco osłabła, ale obiecuję, że po sesji ( koniec czerwca) znajdę chwilę, aby dokonać niezbędnych aktualizacji. I zobaczyć, jak wygląda świat poza szklanym ekranem.