Endless dreams / James Potter...

By _jemiola_

2.2K 119 27

*********************** -Już się rozpędzam, naprawdę. -No ja myślę, kto nie chciałby tańczyć ze mną na balu t... More

Obsada Endless dreams
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Informacje
Rozdział 11

Rozdział 6

148 12 3
By _jemiola_

P.O.V. Cordelia

Grudzień to zdecydowanie mój ulubiony miesiąc. Zaczyna padać śnieg, jest na tyle chłodno, że można zagrzebywać się w kocyki z herbatką i dobrą książką. Są święta, które spędza się z rodziną i są moje urodziny.

O tym wszystkim rozmyślałam, siedząc w kącie w bibliotece, czytając książkę z zaklęciami i popijając herbatę malinową. Powiem nieskromnie, że jestem chyba jedyną osobą, którą nasza bibliotekarka toleruje na tyle, żeby nie zwracać mi uwagi.

-Jak czuje się Remus?- usłyszałam nagle głos Lily, która razem ze mną spędzała popołudnie w bibliotece. Od nieszczęsnego meczu Potter dał sobie z nią spokój. No przynajmniej prawie. Czasem zdarza mu się rzucić coś w stylu „Umówisz się ze mną Evans?!", ale nie zdarza się to już na taką skalę jak wcześniej, przez co rudowłosa w końcu zaczęła spędzać czas z Lupinem.

-Nie wiem.- wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się do Lilki, która patrzyła na mnie z wyrzutem. –No ruda,- westchnęłam. –Sama się przekonaj i zaproś go w końcu na randkę. Przecież Lupin się cyka.- zaczęłam śmiać się, kiedy zauważyłam wyraz jej twarzy. –Nie to, że cię nie lubi!- zaczęłam szybko tłumaczyć. –Wiesz jakie on ma do tego podejście. Futerkowy problem i tak dalej.

-No wiem,- powiedziała cicho dziewczyna kręcąc głową. –Przecież to bez sensu, każdy zasługuje na miłość.- szepnęła.

-Ja to wiem, ty to wiesz, a Lupin to ciota.- skwitowałam ze śmiechem i uchyliłam się przed kulką z pergaminu lecącą w moją stronę. –No ej!- krzyknęłam, co spotkało się z karcącym spojrzeniem pani Pince.

–Dobra, mam dość.- skwitowałam po następnej godzinie nauki. Ruda również pokiwała głową, więc zebrałyśmy wszystkie swoje rzeczy i ruszyłyśmy do wyjścia, po cichu żegnając się z bibliotekarką.

-Od razu Wielka Sala?- spytała mnie przyjaciółka, kiedy przemierzałyśmy korytarze Hogwartu. Pokiwałam tylko głową i już zaczęłam sobie wyobrażać, co zjem dzisiaj na kolację. Droga była spokojna, do momentu, kiedy skręcając w następny korytarz natknęłyśmy się na całującą się parę. Od razu się skrzywiłyśmy, ponieważ rozpoznałyśmy chłopaka. James. Dziewczyny nie znałam, ale chłopak od odpuszczenia sobie Lily, chyba próbuje coś sobie udowodnić. W związku z tym mamy w Hogwarcie dwóch Syriuszów.

-Ty Black 2.0!- zawołałam, na co para się odwróciła. Czarnowłosy uśmiechnął się zadziornie, a dziewczyna zarumieniła.

-Minus pięć punktów dla waszych domów.- powiedziała szybko rudowłosa, po czym poszła dalej w stronę sali.

-Nie wszyscy muszą to oglądać Potter.- powiedziałam jeszcze i pobiegłam za Evans.

Kiedy weszłam do Wielkiej Sali wszyscy moi znajomi siedzieli już razem. Podeszłam więc do stołu Gryffindoru gdzie siedzieli już Huncwoci, oprócz Jamesa, Josie i Mitch, oraz Emily. Wcisnęłam się pomiędzy Remusa i Em i położyłam głowę na stole.

-Ciężkie popołudnie?- zapytała Josie śmiejąc się ze mnie i nakładając na swój talerz następną porcję jabłecznika, co z kolei powodowało śmiech jej chłopaka.

-Wręcz przeciwnie!- zawołałam, wyrzucając ręce w powietrze.-Wszystko było pięknie, dopóki z Evans nie natrafiłyśmy na naszego drogiego Rogacza.- dodałam i ze złością nałożyłam na swój talerz sałatkę owocową.

-Znowu?- zdziwiła się Emily. –Czy on wczoraj nie był jeszcze z Mayą z Hufflepufu?- zapytała, próbując sobie przypomnieć ostatnią dziewczynę przyjaciela.

-Nie,- wtrącił się Black. –Zerwał z nią trzy dni temu. Wczoraj miał przygodę z Sarą ze Slytherinu.- naprostował na co brunetka kiwnęła głową, przypominając sobie prawidłową kolejność.

-Po co wy w ogóle zaprzątacie sobie tym głowy?- spytałam w końcu –Nie macie nic lepszego do roboty?- dodałam i westchnęłam widząc Pottera wchodzącego do sali.

-Szukamy reguły!- zawołała Emily –Coś musi się w tym wszystkim zgadzać, a my dojdziemy do tego, co to jest.- wszyscy zaczęli się śmiać.

-Z czego się śmiejemy?- usłyszeliśmy głos i natychmiast przestaliśmy się śmiać.

-Serio James, znowu?- jako pierwszy odezwał się Remus, a Peter pokiwał głową.

-Nie wiem, o co wam chodzi.- westchnął okularnik. –Koniec końców to moje życie,- chyba chciał powiedzieć coś jeszcze, ale przerwał mu Dumbledor, który wszedł na podwyższenie i zaczął przemawiać.

-Witam was moi drodzy,- uśmiechnął się i kontynuował. –W związku z tym, że zbliżają się święta, chciałbym ogłosić datę tegorocznego balu bożonarodzeniowego!- zawołał i po całej Wielkiej Sali rozniosły się krzyki i wiwaty. –Odbędzie się on w Boże Narodzenie. Zacznie się o osiemnastej i potrwa do drugiej rano. Na bal mają wstęp uczniowie od czwartego roku wzwyż. Dziękuję.- usiadł z powrotem przy stole, a wszyscy uczniowie zaczęli rozmawiać.

-Jo?- usłyszeliśmy głos Mitchella, na którego spojrzeliśmy, tak samo jak blondynka.

-Tak?- odpowiedziała z uśmiechem i popatrzyła na swojego chłopaka.

-Pójdziesz ze mną na bal?- zapytał, a dziewczyna zapiszczała, zarzuciła ręce na karki i pocałowała. Wszyscy zaczęliśmy gwizdać i krzyczeć.

-No nie przy ludziach.- powiedział Potter, a wszyscy spojrzeliśmy na niego oburzeni.

-Hipokryta- powiedziałam i Potter chyba chciał mi odpowiedzieć, ale zobaczyłam jak Greyback wstaje od stołu ślizgonów i patrząc na mnie rusza w tym kierunku. –Merlinie!- zawołałam i poderwałam się od stołu, szybko łapiąc za torbę. Przyjaciele popatrzyli na mnie, oczekując wyjaśnień. –Greyback tu idzie!- wyjaśniłam i szybko wybiegłam i ruszyłam w stronę dormitorium.

P.O.V. James

Gdy Ollivander wybiegła, Emily szybko podniosła się i już chciała ruszać w stronę Fenrira, ale Syriusz złapał ją za rękę i posadził z powrotem na ławce.

-Daj spokój- mówił do niej powoli. –Co mu powiesz jak tam pójdziesz?- spytał całkiem rozsądnie. Dziewczyna westchnęła i rozejrzała się po pomieszczeniu.

-Nie wiem,- odparła w końcu. –Ale Roweno jak on mnie irytuje- zacisnęła zęby.

-Nie ważne,- wtrącił się nagle Lunatyk. –Czy jutro po śniadaniu umawiamy się na bitwę na śnieżki?- spytał, na co zareagowaliśmy śmiechem i umówiliśmy się, że o dziewiątej widzimy się na śniadaniu, a o dziesiątej zaczynamy bitwę.

Rano obudziłem się wypoczęty i gotowy do walki. Szybko obudziłem chłopaków i poszedłem do łazienki, gdzie umyłem się, ułożyłem włosy i ubrałem się czerwony golf, który uwydatniał moje mięśnie i czarne spodnie.

Gdy wszyscy się naszykowaliśmy, udaliśmy się w stronę Wielkiej Sali. Gdy usiedliśmy przy stole dziewczyny już tam były. Josie miała na sobie różowy sweter i ciemne dżinsy, do tego szalik Ravenlcaw i czapkę Puchonów, Emily ubrana była cała na czarno i jedynym kolorowym elementem był szalik, czapka i rękawiczki w kolorach jej domu. Ollivander miała na sobie czarne leginsy i ogromną bordową bluzę. Do tego szyję miała przewiązaną czerwono złotym szalikiem. Moim szalikiem. Od czasu pamiętnego meczu, ja noszę jej szalik, a ona mój. To już w pewnym sensie tradycja.

-Gotowe na ogromną porażkę?- spytał Łapa siadając obok Emily i nakładając sobie jajecznicę.

-Pomarz sobie jeszcze trochę Black.- odparła szybko brunetka, na co Syriusz zrobił urażoną minę. Po chwili jednak głośno się roześmiał, do czego dołączyli wszyscy nasi znajomi.

Kiedy wyszliśmy na błonia, wszystko było pokryte grubą warstwą białego puchu, na co dziewczyny westchnęły z rozmarzeniem. Widok rzeczywiście był imponujący. Jezioro na czas zimowy, zostało zaczarowane przez nauczycieli, którzy przetransmutowali je w wielkie lodowisko. Nagle Ollivander zawołała.

-O mój Godryku!- wszyscy spojrzeliśmy na nią rozbawieni. Każdy był już przyzwyczajony, że dziewczyna wzywała każdego z założycieli Hogwartu, jeśli nie samego Merlina dosyć często. –Błagam, chodźmy jutro na łyżwy.

-No nie wiem,- zaczął Peter, ale szybko mu przerwałem.

-To świetny pomysł! Tak dawno nie jeździłem na łyżwach.- powiedziałem z uśmiechem. –To jak dzielimy się na drużyny?- zapytałem, zmieniając temat.

-Dziewczyny, kontra chłopaki?- zaproponował Mitch, na co damska część towarzystwa się obruszyła.

-To nie fair!- Powiedziała Josie. –Nas jest tylko czwórka, a was piątka!- marudziła, ale jej chłopak szybko ją pocałował, na co zarumieniła się i dała sobie spokój.

Lily, która na bitwę postanowiła do nas dołączyć, zaśmiała się głośno i razem z dziewczynami odbiegła kawałek dalej, żeby ustalić taktykę. Wyglądała pięknie. Na tle białego śniegu jej ogniste włosy odznaczały się jeszcze wyraźniej.

-To jaką mamy taktykę?- moje przemyślenia przerwał Remus.

-A czy my jej potrzebujemy?- zapytał Łapa i uśmiechnął się szeroko. –Umówmy się, nie mają z nami szans.- dodał, więc wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

-Tak,- powiedział Remus. –Na pewno wygramy. Wystarczy, że Josie podejdzie do Mitcha i już nie mamy jednego zawodnika, to samo jeśli chodzi o Emily i Syriusza.- zamilkliśmy i słuchaliśmy uważnie jego wykładu.

-Bo ciebie i Lily to nie dotyczy tak?- zapytał zły Black, przez co Lunatyk się zarumienił, a my zaczęliśmy się śmiać jeszcze bardziej.

-Czyli naszą jedyną nadzieją jest James i Glizdogon?- upewnił się Mitch, a kiedy Remus pokiwał głową, machnął ręką i powiedział. –No to i tak wygramy. Cordelia nie da im rady sama.- skwitował i ruszyliśmy zająć pozycję.

Walka była bardzo zacięta przez pierwsze dziesięć minut, bo kiedy dziewczyny zrozumiały, że nie mają szansy, zastosowały inną taktykę. Jak zwykle okazało się, że Remus miał rację. Josie rzuciła się na Mitcha, który nie chciał zrobić jej krzywdy, więc bez problemu dał wepchnąć się w wielką zaspę, co skwitował tylko śmiechem. To była pierwsza para, która odpadła.

Emily i Syriusz przez chwilę wymieniali się śnieżkami, po czym Łapa wpadł na roześmianą brunetkę i razem wylądowali w kolejnej kupie śniegu, śmiejąc się wniebogłosy. Odpadła druga para.

Na trzecią parę nie trzeba było długo czekać, ponieważ po tym jak Lily, oberwała od Remusa śnieżką w czoło i przewróciła się w wielką zaspę, chłopak od razu pojawił się obok niej, na co ta wciągnęła go w śnieg.

Na placu boju zostałem ja, Peter i Ollivander. Glizdogon widząc spojrzenia, którymi raczyliśmy się z białowłosą, sam z krzykiem wskoczył w wielką górę śniegu, co wywołało śmiech, wszystkich, którzy obserwowali naszą walkę.

-No dalej Potter, pokaż na co cię stać.- usłyszałem śmiech dziewczyny i spojrzałem w jej stronę. Śnieg zaczął padać już chwilę temu, ale wcześniej nie zwróciłem na niego uwagi. Teraz, był jak idealny dodatek. Złapałem jedną śnieżkę i rzuciłem w jej stronę, ale szybko się uchyliła, wstając szybko odrzucając włosy do tyłu i wyrzuciła swój pocisk. Odskoczyłem i zaśmiałem się.

-To wszystko na co cię stać Ollivander?- krzyknąłem i zachichotałem, widząc jej zdenerwowaną minę. Rzuciła jeszcze jedną śnieżką, ale przed tym wypowiedziała jakieś słowa. Zrozumiałem je za późno, chciałem uciec, ale śnieżka potraktowana zaklęciem niewerbalnym trafiła, a ja mimo wszelkich prób wpadłem w śnieg.

-To nie fair!- krzyknąłem śmiejąc się i podniosłem się na łokciach patrząc na śmiejącą się dziewczynę. Nagle czas się zatrzymał. Widziałem każdy szczegół, każdy płatek śniegu osiadający na jej włosach, które razem z cały ciałem drżały od śmiechu. Wydawało mi się, że widzę obraz namalowany przez znakomitego malarza. Jej białe włosy idealnie wpasowywały się w zimowy krajobraz, a niebieskie oczy współgrały z jasnym niebem. Zaróżowione policzki i nos komponowały się z czerwonym szalikiem na jej szyi. Wydawała się taka nieosiągalna i wręcz eteryczna. Nieprawdziwa i taka krucha. Kiedy zobaczyłem dziewczyny rzucające się na nią ze śmiechem i okrzykami zwycięstwa, zorientowałem się, że wszyscy już wstali, więc również szybko się podniosłem i razem z gryfonami poszliśmy do naszej wierzy, żeby przebrać się i spotkać znowu w Wielkiej Sali na obiedzie.

Gdy pojawiliśmy się na posiłku, dziewczyn jeszcze nie było. Nie musieliśmy jednak długo czekać, ponieważ drzwi otworzyły się i weszła przez nie czwórka dziewczyn. Dwie z nich szły z przodu. Jedna ładna, ale nie miała w sobie tego czegoś. Miała rude włosy i zielone oczy. Druga z nich, wydawać by się mogło, że skupiała na sobie spojrzenia całej sali. Jej śmiech był taki delikatny i idealny. Sprawiał, że każdy chciał się śmiać. Ona cała była idealna, była przepiękna i . Co się w ogóle ze mną dzieje. Potrząsnąłem głową i spojrzałem na dziewczyny, które właśnie siadały przy stole.

-Wiedziałam, że jesteście beznadziejni w bitwie na śnieżki.- powiedziała w końcu Cordelia i zaśmiała się razem z resztą przyjaciółek. Cordelia. Cordelia.

Continue Reading

You'll Also Like

2.6K 578 39
Scarlett po ukończeniu 17 lat udaje się na Eryndor do Akademii Czarów, gdzie trafiają wszyscy obywatele posiadający wysoki rodowód magiczny z landów...
884K 54.8K 191
Zostałam oskarżona o próbę zabicia mojej młodszej siostry. Nikt we mnie nie wierzył, nikt nie przyszedł mi pomóc. Nawet moja własna rodzina. Byłam...
4.2K 335 49
Kiedyś napisze opis. Ogólnie manga isekai, bl, nie moja, tylko tłumaczę
590K 20.6K 43
Cassandra dorastała mając świadomość, że jako Omega resztę swojego życia spędzi w kuchni. Tylko dlaczego tak bardzo pragnie czegoś innego? Kiedy los...