Naiwna // Remus Lupin

By BlondRedWolfie

2.8K 192 28

Byłam Puchonką, mądrą i odważną Puchonką. Dlaczego Hufflepuff? Spytajcie Tiary. Jednak mnie zastanawia inna... More

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
13.
14.
15.
16.

12.

136 9 7
By BlondRedWolfie

Odkąd Lupin zaczął uczyć, byłam jakby szczęśliwsza? Tak, chyba można tak powiedzieć. Codziennie spędzaliśmy razem czas i codziennie w jakimś momencie spotkania przychodziły ponure myśli. Niestety zbliżała się pierwsza pełnia Remusa i nie było opcji, żebym nie spędziła jej z nim. Nie było słów, które odwiodłyby mnie od tego pomysłu, a Remus to wiedział i koniec końców odpuścił. Jedyne co pozostało, to czekać do pełni. 

Dokładnie trzydziestego września, pod osłoną nocy, szłam z Remusem do tunelu pod bijącą wierzbą. Remus jednym sprawnym ruchem różdżki unieruchomił drzewo i wtaszczyliśmy się do tunelu. Usłyszałam to westchnięcie pełne bólu.

- Wszystko okej? Remus? - odwrócił się do mnie ze smutkiem w oczach. Sama westchnęłam.

- To nie chodzi o pełnię, prawda? - znów westchnął i nie odpowiadając, ruszył dalej tunelem do Wrzeszczącej Chaty. Tam zastał nas widok pozostawionego sprzed piętnastu laty nieporządku. Od razu wróciły bolesne wspomnienia.

- Która jest? - zapytałam. Remus spojrzał na zegarek na ręce.

- Dochodzi dwudziesta druga, przemień się. - mruknął. Zrobiłam co kazał. Po chwili, zamiast mnie, niskiej blondynki o bardzo kobiecych kształtach stał mały, brązowo-szary wilk, wiem, że tylko oczy zostały takie same. Spojrzałam na Remusa. Po raz pierwszy odkąd zaczęła się rozmowa o pełni szeroko się uśmiechnął. Uwielbiałam ten uśmiech, można nawet rzec, że kochałam. Podbiegłam do mężczyzny, który siedział oparty o ścianę Chaty i położyłam mu łeb na kolanach. Od razu poczułam jego palce za uszami. Doskonale wiedział i pamiętał, gdzie najlepiej się mnie tyrtoli jako wilka haha.

Jednak sielanka nie trwała długo. Jakąś godzinę później poczułam, jak cały się napina. To była oznaka, że trzeba było mu dać chwilowy spokój, więc schowałam się pod zniszczonym łóżkiem bez jednej nogi. Kiedy Remus zaczął się zmieniać, poczułam ukłucie w sercu. W sumie, nie tylko w sercu. Z każdą transformacją jego każdej kości, kostki, kończyny, czułam, jak bardzo również mnie to boli. Ale to był nie tylko ból fizyczny, ale też psychiczny. 

Jakoś po niecałej godzinie skamlenie i jęki ucichły. Wyszłam spod łóżka. Na podłodze, skulony, leżał wilkołak. Cały siwy, ze zmęczonym spojrzeniem, nie przypominał dawnego wilka Remusa. Tamten wilk był zupełnie inny. Był równie duży, ale zawsze moją uwagę zwracała miękka, błyszcząca i gęsta sierść w kolorze ciemnego blondu, ze smutkiem stwierdziłam, że tamten Remus już zniknął. Nawet piękne, złocistomiodowe oczy z domieszką zielonych plamek jakoś przygasły. 

Trąciłam go nosem. Podniósł łeb i patrzył na mnie, próbując sobie mnie przypomnieć. Cicho zawyłam mając nadzieję, że mi odpowie. Na szczęście doczekałam się odpowiedzi i wstał. Ostrożnie otarłam się łbem o jego łapę, co przyjął dobrze. Ciągle się oglądał, kiedy go okrążałam obwąchując go. Zapach też się zmienił, pamiętałam jego zapach jako słodką czekoladę z truskawkami, teraz ciągle pachniał czekoladą, ale gorzką, pozbawioną radości życia. Spojrzałam w jego duże ślepia. 

Znów go trąciłam i odbiegłam trochę, chcąc zobaczyć, czy pójdzie za mną. Chwilę mu zajęło na ogarnięcie, aż w końcu podszedł do mnie i sam mnie trącił nosem. Oddałam mu i znów odbiegłam, a wilkołak chyba zaczął rozumieć zabawę. Przez całą pełnię goniliśmy się wzajemnie po Chacie. Był to powrót do wspomnień. Do przepięknych szkolnych wspomnień. 

Koło trzeciej nad ranem księżyc zaczął schodzić z nieboskłonu, więc Remus zaczął się zmieniać z powrotem. Znów wycofałam się pod łóżko i spokojnie obserwowałam przemianę. Gdy się skończyła, okryłam nagiego, zmęczonego i półprzytomnego Remusa kocem i już w ludzkiej postaci położyłam się obok niego, kładąc mu głowę na ramieniu. Zasnęłam.

Obudziłam się przed siódmą, patrząc według zegarka Remusa. Delikatnie go szturchnęłam i usłyszałam marudne, ciche jęknięcie i wilkołak otworzył oczy. 

- Hej... Jak się czujesz? - Remus chwilę patrzył na mnie zamglonym wzrokiem i dopiero po tej dłuższej chwili odpowiedział.

- Zaskakująco dobrze. Co robiliśmy? - opowiedziałam mu o zabawie w berka w pokoju, przez co parsknął śmiechem.

- Taaa, stare dobre czasy, dziękuję Lizzy. - uśmiechnął się do mnie. Zmarszczyłam brwi.

- Nie masz przecież za co, dla przyjaciół się robi wszystko - uśmiechnęłam się. Również się uśmiechnął, tylko trochę bardziej smutno. Spojrzał na siebie i błyskawicznie się zaczerwienił. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

- Podasz mi torbę? Mam tam rzeczy. - spuścił wzrok ciągle czerwony jak buraczek. Dopiero po tych słowach zrozumiałam o co mu chodzi.

- Jasne - podałam mu torbę i się odwróciłam. - Powiedz jak będę mogła się odwrócić, mimo, że już niejedno widziałam haha. - nie odpowiedział, ale dopiero po tym jak powiedziałam, zrozumiałam, co palnęłam. Dla mnie, nagość to nie był jakiś temat tabu, ale znając Lunatyka, można było się spodziewać dorodnego pomidorka na jego twarzy. Westchnęłam.

- Przecież byłam uzdrowicielką, to po pierwsze, a po drugie, nie pamiętasz, co potrafili zrobić James z Syriuszem pijani w grze w butelkę? - wyjaśniłam i od razu przypomniał mi się jeden z weekendowych wieczorów, kiedy siedząc na łóżku Petera, oglądałam striptiz Blacka i cieszącą się z tego, purpurową Dorcas Meadows, która uwielbiała Syriusza i była jego żeńską kopią. 

- A, fakt. Możesz się odwrócić. - powiedział i gdy się odwróciłam, akurat kończył zapinać koszulę.

- To co, idziesz się porządnie wyspać czy jednak poprowadzisz lekcje? - zapytałam. Spojrzał na mnie z zamyślonym wzrokiem.

- Wyspać się, w sumie i tak mam tylko jedną lekcję dzisiaj i to dopiero na piątej godzinie. 

- Zazdroszczę, ja dziś mam samych Gryfonów i Ślizgonów, a na koniec trzy godziny z Owutemowcami. - Lupin parsknął śmiechem i z udawanym smutkiem powiedział "przykre". Westchnęłam udając zbulwersowaną i wyszliśmy z z Wrzeszczącej Chaty, a później z tunelu.

- Przynieść ci coś wzmacniającego? - zapytałam.

- Nie, nie musisz, nie chcę cię wykorzystywać.

- Przestań, przecież nie wykorzystujesz. Przyniosę ci. - pokręcił głową i skierowaliśmy się w stronę zamku, gdzie zaprowadziłam Lupina pod jego gabinet i sama poszłam do siebie. W swoim pokoju umyłam się i przygotowałam materiały do dzisiejszych lekcji. Ubrana poszłam na śniadanie.

***

W końcu święta! Strasznie się cieszyłam, bo w końcu mogłam spędzić je nie sama ani nie tylko z Severusem. Po raz pierwszy od trzynastu lat mogłam je spędzić z bliską mi osobą. W dzień wigilii, śpiewając kolędy, dekorowałam, jak zresztą od całej mojej nauczycielskiej kariery i za moich lat szkolnych, z moimi kochanymi Puchonami Wielką Salę, a Hagrid już widocznie po dobrym kielichu rozgrzewającej Ognistej, znosił wielkie choinki.

Czarowałam akurat sople lodu nad jednym z wejść, gdy usłyszałam wrzask. Podskoczyłam przestraszona, a różdżka wyleciała mi z dłoni. Jednak po chwili podnosząc różdżkę z podłogi, uśmiechnęłam się do siebie. W moją stronę szła profesor McGonagall prowadząc przed sobą bliźniaków Weasley i jednocześnie wydzierając się na nich.

- Dzień dobry, pani profesor. - powiedziałam do Minervy. Ciocia westchnęła.

- Cześć Lisabeth. Mogłabyś ich przejąć na szlaban? Mam do załatwienia kilka spraw. 

- Jasne, pomogą w dekoracjach, skoro tacy dobrzy w czarach. - Minerva uśmiechnęła się do mnie i odeszła zostawiając Freda i George'a przy mnie.

- To co żeście zmalowali, co chłopcy? - uśmiechnęli się do mnie szeroko. Często lądowali u mnie na szlabanie, a wtedy zwykle pomagali mi wpisywać oceny lub zwyczajnie tylko gadaliśmy. Były też wyjątki, gdzie podawałam im różne zaklęcia lub uczyłam warzyć różne "przydatne" eliksiry. 

- Nooo - zaczął George. - Można powiedzieć, że nie do końca udało nam się zachęcić profesora Snape'a do umycia włosów. - skończył Fred. Parsknęłam śmiechem, po czym przybrałam poważną minę. 

- Oj chłopcy. Nie wolno nikogo zmuszać do higieny... Nawet, jeśli powinna być zachowana, co dla nie wszystkich, niestety jest oczywiste. Wymyślcie coś fajnego do dekoracji i możecie iść. A, uważajcie na Hagrida. Trochę przedobrzył z rozgrzewaniem się alkoholem. - uśmiechnęłam się lekko i dalej czarowałam sople. Po jakimś czasie poczułam na sobie czyiś wzrok. Odwróciłam się.

- O proszę, dawny wystrój Sali, co Lizzy? - Remus wstał i sam powiesił jednego sopla. 

- Tak, cześć Remi. - usłyszałam za sobą śmiechy. Zmroziłam Weasley'ów wzrokiem. - Wygramoliłeś się ze swojego gabinetu w końcu, cud się zdarzył. - Remus przewrócił oczami.

- Znów się wkręciłaś w dekoracje? Nie nudzi ci się to? - Remus był zdziwiony.

- Przecież wiesz, że uwielbiam stroić mieszkania i zawsze zgłaszałam się do dekorowania Sali haha. - uśmiechnął się szeroko.

- I zawsze coś sobie robiłaś w tym czasie, co teraz, hm? - uśmiechnął się złośliwie. Tym razem to ja przewróciłam oczami.

 - Spieprzaj, Lupin haha. - uniósł ręce w obronie. 

- Tak, zapomniałem. Małe i niebezpieczne - pokazał mi język. Westchnęłam cicho i znów usłyszałam duszących się ze śmiechu bliźniaków.

- A wy co? Wymyślili coś? - zapytałam ich. Spojrzeli na siebie i pokiwali głowami z szatańskimi uśmieszkami. - Już się boję, pokażcie.

Jedyne co zrobili, to pokazali rękami w górę. Dopiero teraz zobaczyłam spadające z sufitu małe śnieżynki, ale nagle śnieżynki zaczęły się mienić różnymi kolorami.

- No chłopcy, dobra robota. Najwyżej będziemy jeść potrawy ze śniegiem. Jesteście wolni. - zadowoleni wyszli z Sali. Remus odprowadził ich wzrokiem.

- Nowi Huncwoci? - zapytał. Pokiwałam głową. 

- Trochę im brakuje do naszej perfekcji, ale jeszcze się nauczą. Mają mapę. - uśmiechnęłam się, co Remus odwzajemnił. Razem z innymi uczniami dokończyliśmy dekorowanie Sali. 

Wróciłam do swojego gabinetu. Wyciągnęłam z szafy papiery ozdobne i zaczęłam pakować prezenty. Nowy zestaw piór dla Minervy, duża butelka mugolskiego Jacka Danielsa dla Hagrida, nowe, trudne do zdobycia składniki dla Severusa, pudełko różnych dropsów dla Dropsa, kilka fajnych gadżetów od Zonka dla bliźniaków... Zestaw do czyszczenia mioteł dla Harry'ego, anonimowy, jak co roku, jednak jestem mu coś winna. Wkrótce z nim porozmawiam, mam nadzieję, że nie stchórze.

Zastanawiałam się, jaki prezent może chcieć Remus. Pierwsze pomyślałam oczywiście o książce i czekoladzie, jednak wydawało mi się to zbyt oklepane. W końcu mój wzrok padł na nasze zdjęcie. Nie na to po Owutemach, które zrobiła nam Minnie, nawet nie na te, gdzie jesteśmy w naszej grupie, tylko na to, gdzie Remus trzyma mnie na barana i próbuje udawać, że nie złamie się pode mną, a ja obejmuje go i staram się nie zlecieć z jego pleców. Od razu uśmiech pojawił mi się na twarzy, a w sercu zaczęło się robić cieplej. Wyczarowałam ładną ramkę i włożyłam w nią zdjęcie. Oczywiście bez książki i kilkunastu czekolad się nie obyło. Zadowolona umyłam się, ubrałam w sukienkę i narzuconą na nią pelerynę. Włożyłam prezenty do torebki potraktowanej zaklęciem zmniejszająco-zwiększającym. Wyszłam na Ucztę. 

Zasiadłam przy stoliku równo o siedemnastej. Nie byłam pierwsza, przede mną był oczywiście dyrektor, ciocia Minnie, Remus i Snape. Poczekaliśmy na resztę nauczycieli i trochę uczniów. Dumbledore oczywiście wygłosił krótką przemowę z życzeniami i jedzenie pojawiło się na stołach, jednak najpierw, mugolską tradycją podzieliliśmy się opłatkiem. Dopiero po tym zaczęłam jeść i rozmawiać z innymi.

Po skończonej uczcie rozdałam prezenty i sama kilka dostałam. Nawet Severus był zadowolony, mimo, że próbował tego nie okazywać. Remusowi dałam prezent na końcu, z zastrzeżeniem, żeby otworzył później. Zmarszczył brwi i dał mi prezent od siebie. 

- Coś ty wykombinowała, co? - uśmiechnęłam się jedynie i dokończyłam jedzenie. Uczta trwała cztery godziny, po czym poszliśmy do pokoi. Znaczy, znów, nie do końca. Tym razem to Remus zaciągnął mnie do swojego gabinetu. 

- Napijesz się czegoś? - zapytał. 

- Herbaty, jestem taka obżarta - mruknęłam, na co parsknął śmiechem. 

- Jakbyś się nie obżerała, to byś nie była przejedzona haha.

- Oh, zamknij się, Lunatyku. - jedynie się uśmiechnął. Zalał kubki z saszetkami herbaty wodą i podał mi jeden. Cukru też sobie nie żałowałam do herbaty. 

- Możesz już otworzyć prezent - uśmiechnęłam się do niego. Chwycił paczkę w ręce i rozdarł papier. Uśmiechnął się na widok książki i czekolad.

- Widzę, że nie zapomniałaś, co lubię.

- Jak mogłabym, ale otwórz książkę. - ponagliłam go. Gdy otworzył zamarł na chwilę. Dojrzałam, że po jego policzku spłynęła łza.

- Wesołych świąt, Remusie. - podeszłam do niego i objęłam, od razu wtulił się we mnie.

- Wesołych świąt, Lizzy. - mruknął.

Całą noc spędziliśmy na rozmowie, tak jak za szkolnych lat.

Continue Reading

You'll Also Like

179K 8.2K 105
In the vast and perilous world of One Piece, where the seas are teeming with pirates, marines, and untold mysteries, a young man is given a second ch...
84.2K 2.4K 38
Francesca Astor came to Love Island to find her soulmate, and once she sets her eyes on him, she's never letting go. Rob Rausch x Fem!oc #1 robertrau...
1.5M 34.6K 59
In wich a one night stand turns out to be a lot more than that.
1.4M 32.2K 60
In which Daniel Ricciardo accidentally adds a stranger into his F1 group chat instead of Carlos Sainz.