Kartki zapisane nad morzem

By DropsKsiazkowy

239 8 0

Magdę i Klarę dzieli kilkadziesiąt lat. Łączy miłość do morza, książek i... pokój w sanatorium. Dwudziestopar... More

Prolog
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.

Rozdział 1.

53 2 0
By DropsKsiazkowy

– Dzień dobry. Krystyna Markiewicz, bardzo mi miło. – W stronę gospodyni pokoju 139 pierwsza rękę wyciągnęła pulchna, ciemnowłosa okularnica. – Jestem mamą Magdy.

- Klara Michalak, bardzo mi miło. Rozumiem, że jesteś moją współlokatorką? – Uśmiechnęła się szeroko w stronę wystraszonej, szczupłej dziewczyny stojącej między rodzicami. – Wchodźcie, wchodźcie, musisz się rozpakować, nie będziesz urzędować na korytarzu. – Gestem zaprosiła rodzinę do środka.

Magda swobodnie się rozpakowała. Zajęła wolne łóżko, stojące równolegle do pomalowanej na brzoskwiniowo ściany. Drobiazgami wypełniła puste szuflady w znajdującej obok posłania komodzie i ubraniami zapełniła wolne półki w szafie z lustrem w małym korytarzyku, skąd przechodziło się do sanitariatu. Na półce nad umywalką postawiła różową kosmetyczkę. Na kilkunastu metrach kwadratowych znajdowały się nie tylko łóżka i szafki, ale także stół oraz dwa siedziska. Drewniany blat przykryto jasnym obrusem, a Klara dbała, by mebel zdobiły świeże kwiaty. W pokoju znajdował się także czajnik, kilka naczyń i mała lodóweczka, do której chowano na przykład jogurty czy mleko do kawy.

– Proszę bardzo. – Michalak postawiła przed rodziną przezroczyste kubki, prawdopodobnie pamiętające poprzedni ustrój. - Malinowa. Cukier?

- Nie słodzimy. – Magda odwróciła się, słysząc głos ojca. Kazimierz odezwał się chyba po raz pierwszy, nie licząc powitania oczywiście.

– Ciasteczka mi się skończyły, wczoraj miałam chandrę i... - Klara bezradnie rozłożyła ręce . – Ale zrobimy zapasy, prawda, Madziu? Mogę tak do ciebie mówić?

– Nie przeszkadza mi...

– Córka woli każdą wersję oprócz „Magdaleny". – Z pomocą pospieszyła Krystyna. – My mówimy na nią Madlenka.

– Urocze zdrobnienie. – Starsza pani nie spuszczała wzroku z nowej, młodej współlokatorki. – Przyjechałaś na trzy czy na cztery tygodnie?

– Na trzy. – Znowu odpowiedziała Krystyna. – Córka ma problemy... neurologiczne. A pani?

– Pyta pani, z czym mam problem?

– Nie, skądże, nie jestem ciekawska. Chodziło mi o długość turnusu.

– Przyjechałam na cztery tygodnie. Z kręgosłupem. – Nie wierzyła w brak ciekawości. – Czy masz wystarczająco miejsca? – Zwróciła się do Magdy. – Jeśli nie, w mojej szafce jest kilka wolnych półek.

– Jest okej. – Magda siadła na brzegu swojego łóżka i spojrzała wyczekująco na ojca.

Choć Krystyna naciskała na wspólny spacer po plaży, twardo odmówiła matce. Każda minuta przybliżająca do rozstania z ukochanymi rodzicami, potęgowała ucisk w klatce piersiowej. Chciała jak najszybciej pomachać im na pożegnanie i wrócić do pokoju, by jakoś pogodzić się z perspektywą spędzenia trzech tygodni poza domem. Choć kilka miesięcy temu skończyła dwadzieścia pięć lat, pierwszy raz opuszczała rodzinną miejscowość sama na tak długo. Jej wakacyjne wyjazdy ze znajomymi nigdy nie trwały dłużej niż tydzień, a z pobliskiego miasta, w którym studiowała, wracała niemal na każdy weekend, by naładować akumulatory. Najbliższy miesiąc, prawie miesiąc, wydawał się więc wiecznością. Już czuła, że tęskni za rodzicami, psem, przyjaciółkami, a nawet starszym bratem.

– Pani jest już tutaj od tygodnia, prawda? – Zagaiła Magda po powrocie do pokoju, choć już wcześniej poznała odpowiedź.

– Tak, w zeszły poniedziałek rozpoczęłam turnus. – Klara pokiwała głową. – Mam problemy z kręgosłupem, bywam tu kilka razy w roku – powtórzyła. – Ty pierwszy raz?

– Tak.

– Opieka jest naprawdę na wysokim poziomie, a fizjoterapeuci robią wszystko co w ich rękach, by postawić człowieka na nogi. Na pewno będziesz zadowolona.

– Mam nadzieję. – Przygryzła wargę. Wierzyła, że pobyt w Olszynach osłabi jej największego wroga.

– Jedyne, co tutaj kuleje, to kuchnia. – Michalak odłożyła łyżeczkę na spodek. – Znam kilka miejsc w pobliżu, gdzie serwują pyszne i niedrogie obiady. Jeśli chcesz, to ci pokażę. Zawsze po zabiegach wstępuję do jadłodajni „Pod Olszyny".

– Chyba czyta mi pani w myślach, bo znajoma rodziców, która poleciła nam ten ośrodek, narzekała na jedzenie.

– Nareszcie! – Klara klasnęła w ręce.

– Nie rozumiem? – Magda uniosła brew.

– Nareszcie jakieś rozbudowane zdanie. – Starsza pani roześmiała się serdecznie. – Rozumiem, że spodziewałaś się rówieśnicy, a tu taka niespodzianka, ale myślę, że się dogadamy. – Puściła studentce oczko. – Nie gryzę, lubię oglądać seriale i też jestem książkoholiczką. – Zerknęła na czytnik, który Markiewicz przy rozpakowywaniu umieściła na nocnej szafce. – Alkohol też czasem spożywam. Tylko – uniosła wskazujący palec – nie toleruję papierosów. I niczego mocniejszego od tytoniu! – zastrzegła.

– Nie palę. – Zapewniła dziewczyna.

– Idealnie! Chociaż... Czasem przy kartach, gdy mi nie idzie i syn z synową nie widzą... – Klara spuściła wzrok. – Ale od paru lat rzadko mi nie idzie, bo od kiedy zostałam wdową, nie mam szczęścia w miłości. To co, wypijemy herbatę i ruszamy na spacer w poszukiwaniu miejsca, gdzie nie trują? – zaproponowała wesoło. Magda pokiwała głową. Choć miała inne plany, nie chciała sprawić Michalak przykrości.

*

Ten dźwięk był piękniejszy niż melodie skomponowane przez najwybitniejszych kompozytorów. Perfekcyjny, choć nieregularny, nie dający się w żaden sposób ujarzmić. Szum morza.

– Jak pięknie! – Magda nie potrafiła powstrzymać zachwytu. Ostatni raz nad Bałtykiem była trzy lata temu. Tęskniła za tym dźwiękiem, tęskniła za tym widokiem.

Na niebieskiej tafli wody, jedna za drugą, pojawiały się spienione fale. Niczym kobiety, którym drobiazg wystarczy, by wywołać awanturę, dały się sprowokować wiatrowi. Raz po raz docierały do brzegu i zalewały plażę. Dalej, bliżej, bliżej, dalej... Miejsce, do którego docierały te najsilniejsze, najbardziej wzburzone, odznaczało się na piasku.

– To prawda... - Klara stanęła obok młodszej współlokatorki. – Często bywam nad morzem, a ten widok niezmiennie mnie zachwyca – przyznała.

– Zawsze tutaj pani przyjeżdża?

– Mój syn ma apartament w Sopocie, więc częściej bywam w Trójmieście – wyjaśniła. – Ale Olszyny mają swój niepowtarzalny klimat. Jest ciszej, spokojniej niż właśnie w Sopocie czy Gdańsku. Ma się wrażenie, że to morze szumi tylko dla ciebie; że mewa prezentuje skrzydła dla ciebie, a tam... Dzielisz się tym, co niepowtarzalne z tysiącami turystów.

– Faktycznie, mniejsze miejscowości mają swój urok. Ja zawsze jeździłam do jakichś... dziur, nie licząc Gdyni trzy lata temu. Z Zuzią i Wiktorią, moimi przyjaciółkami, zrobiłyśmy sobie babski wypad. Mimo tłoku było super.

– Bo nie liczy się tyle miejsce, co ludzie. Wy młodzi, jak tak patrzę na wnuków, to przywiązujecie wagę do tego, co widać. Do miejsca, do wyglądu. Otaczacie się gadżetami, zdjęciom dajecie serduszka, a liczy się to, co jest w serduszku.

Magda otworzyła usta, ale nie odezwała się. Nie wiedziała, co powiedzieć. Słowa Klary bardzo ją zaskoczyły. Z jednej strony przypominały lekcję od wychowawcy czy coacha, a z drugiej... Były takie prawdziwe, wypływały prosto z wnętrza, wynikały z doświadczenia. Kolor włosów i zmarszczki ewidentnie świadczyły o zaawansowanym wieku. 70, 80 czy może 90 lat? Markiewicz nie miała pojęcia, ile dekad dzieli ją od współlokatorki.

– Zdejmujemy sandały i przejdziemy się brzegiem? Musisz przywitać się z morzem, bez moczenia stóp to będzie nieważne – uśmiechnęła się Michalak.

*

Delikatna filiżanka w różyczki przykuła uwagę Magdy od momentu wejścia do pokoju. Domyśliła się, że naczynie nie jest elementem wyposażenia pokoju, a własnością Klary. Przyglądała się jej z tapczanu, gdzie po długim spacerze usiadła z czytnikiem w dłoni.

– Podoba ci się, co? – Michalak wróciła z łazienki i zauważyła rozmarzone spojrzenie współlokatorki.

– Jest piękna – przyznała Markiewicz, uśmiechając się. – Można wiedzieć, gdzie ją pani kupiła?

– To prezent od mojego wnuka Marcina. Wie, że lubię takie cudeńka. – Starsza pani usiadła przy stole. – Zawsze trafia w mój gust.

– Ma pani tylko jednego wnuka? – Wspólny spacer po plaży, a następnie w kierunku jadłodajni ośmielił Magdę. Kilka godzin spędzonych w towarzystwie Klary dowiodło, że nie ma do czynienia ze zgorzkniałą, skupionych na swoich chorobach babcią, a kobietą z klasą – z taktem, wyczuciem i poczuciem humoru. Michalak przypominała Magdzie babcię Kasię, ze śmiercią której mimo upływu lat nie potrafiła się pogodzić.

– Biologicznie tak. Przyszywanych jeszcze czterech.

– „Babciuje" pani sąsiadom? – zapytała zaciekawiona.

– Siostrzeńcom mojej synowej – wyjaśniła. – Basia była w twoim wieku, gdy straciła mamę. Ma dwie młodsze siostry i jedną starszą. Już wtedy była z moim synem. Jak tylko mogłam, otoczyłam ją opieką. Gdy zamieszkała u nas, jej siostry często ją odwiedzały. Zwłaszcza Natalka, przez jakiś czas nawet u nas pomieszkiwała... Kiedy na świecie pojawiali się kolejni chłopcy, zaczęli mówić do mnie „babciu". Nie protestowałam, ich mamy też nie. Hanka ma syna Antka, jest w wieku Marcina. Ma już żonę i synka. Natalka natomiast urodziła trzech łobuzów. Maciek jest w liceum, Kuba kończy podstawówkę, a Kacperek od września pójdzie do pierwszej klasy.

– Dobrze, że jeden z nich ma żonę, ma pani przynajmniej „wnuczkę".

– I tak, i nie – westchnęła. – Agnieszka to cudowna dziewczyna. Mądra, piękna, miła, ale... Ona ma swoją babcię pod nosem, więc nie mamy aż takiej więzi. Mam nadzieję, że zyskam wnuczkę, gdy Marcin zdecyduje się na ślub. O ile tego dożyję. – Machnęła ręką. – Ma już 30 lat, ale nie widać szans na zmiany. Szkoda gadać.

– Gdy pojawi się odpowiednia kobieta, na pewno będzie pani tańczyć na weselu. Zresztą... Dlaczego miałaby pani nie dożyć? Jest pani w świetnej formie!

– Madziu... – roześmiała się. – Jesteś przesympatyczna, ale peselu nie oszukam. Dwie ósemki będą na tegorocznym torcie.

– Naprawdę? – Magda szybciej zapytała, niż pomyślała. – Znaczy... Nie wygląda pani na swój wiek.

– Dziękuję, to dla mnie komplement! Długo byłam aktywna zawodowo, prowadziłam fundację. Zahartowała mnie przede wszystkim młodość – dodała i zamilkła.

Markiewicz nie drążyła tematu. Domyśliła się, że najważniejsze i najpiękniejsze lata dla jej współlokatorki przypadały na okres wojennej zawieruchy. Ciężko więc o dobre wspomnienia.

– Skoro łazienka już wolna, teraz ja skoczę pod prysznic – zakończyła dyskusję, wstając z łóżka.

Klara nie odpowiedziała, tylko pokiwała głową. Siedząc przy stole i podpierając twarz dłonią, pogrążyła się we wspomnieniach, ale nie na długo. Gdy Magda wróciła z łazienki, spała przykryta kołdrą pod brodę.


Continue Reading

You'll Also Like

173K 4.4K 46
Aurora Freeman, obiecująca lekkoatletka, za sprawą stypendium zyskuje możliwość wkroczenia w mury nowego liceum. Z pozoru całkiem normalna sprawa, je...
49.8K 5.5K 31
"Dzwonię do ciebie ostatni raz. [...] Kończę z tobą, Maisie. Nie mam zamiaru dłużej czekać." Cody Ward od małego był szkolony przez ojca do roli kapi...
50.8K 5.1K 17
Poznaj historię córki głównego bohatera z "Wszystko, co skrywa twoje serce" Można powiedzieć, że życie Penelope Porter było idealne. Miała kochającą...
176K 2.4K 14
Kontynuacja książki "Udowodnię ci"🐝🥊