Zamiennik [RK1700] -PL-

By freak_with_a_mullet

6.1K 439 258

Connor wyprostował się i spojrzał wprost na Nilesa. - Nic więcej nie mów. Nie mów już nic o tym, że mam zosta... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Jerycho
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24 [Koniec]

Rozdział 7

290 23 6
By freak_with_a_mullet

Spokój panujący w biurze, brak pośpiechu, zachodzące słońce, wszystko to sprawiało, że w oczach Nilesa, Connor wyglądał niewinnie, jak wyczerpane dziecko niemające siły na nic po długich godzinach zabawy. Mimo swojego oporu i nalegania, w końcu poddał się i przeszedł w stan spoczynku. Siedzący w głębi krzesła z głową podpieraną przez dłoń, brwiami, które w końcu nie były gniewnie zmarszczone i spokojną twarzą, naprawdę wyglądał jak dziecko.

Niles spojrzał na Hanka, który z telefonem w rękach przeglądał coś, nie mając nic lepszego do roboty.

Niektórzy pracownicy, którzy akurat przechodzili obok, spoglądali na Connora, uśmiechając się. Fowler nie zwracał uwagi na nic innego poza swoim komputerem, Niles wykrył zero zagrożeń dla reputacji Connora z powodu jego krótkiej "drzemki". Wszystkie kalkulacje kończyły się pomyślnym wypoczynkiem androida.

- Ej, Niles - odezwał się niespodziewanie Hank.

RK900 spojrzał na niego pytająco, przechylając głowę w bok.

- Tak, poruczniku?

- Nie patrz jak Connor śpi, to przerażające - powiedział, a jego twarz wyrażała zmieszanie i dezaprobatę.

Android nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że na niego patrzył. Jednak skinął głową, rozumiejąc.

- Wybacz mi, poruczniku, to się nie powtórzy - stwierdził głosem miękkim, jednak wciąż bezemocjonalnym.

Hank jedynie pokręcił głową i z powrotem zajął się swoim telefonem.

Niles zaczął rozglądać się po biurze, jego oprogramowanie powstrzymywało go przed przyglądaniem się odpoczywającemu androidowi. Dostał jasny rozkaz, którego przestrzegał bez żadnego wysiłku. Musiał działać niezawodnie.

· · ·

- Connor - cichy głos wywołał go ze stazy.

Otworzył oczy i spojrzał na Hanka za biurkiem. Następnie rozejrzał się po biurze i zdał sobie sprawę, że było w nim cicho, natomiast sztuczne światło rozpraszało mrok. Było już późno, jego zmiana dobiegła końca, jak się okazało, kilka minut temu.

- Przepraszam, Hank - powiedział, prostując się na krześle. - O, matko, jak mi teraz głupio - dodał ciszej, kręcąc głową.

- W porządku, nic ciekawego się nie działo - zapewnił Anderson, wzdychając.

Wstał w końcu, zarzucając na siebie kurtkę, następnie wziął niezbędne mu przedmioty i ruszył w stronę wyjścia, wiedząc doskonale, że android za nim pójdzie.

Connor również wstał, zasunął krzesło i wtedy dostrzegł, że w pobliżu nie było Nilesa. Zmarszczył brwi i rozejrzał się, tym razem w poszukiwaniu androida. Kiedy zdał sobie sprawę z tego, co robił, zacisnął oczy na chwilę. Nie powinno go zastanawiać, gdzie się podział. Powinien być zadowolony, że zniknął.

Jednak w końcu go zauważył, w jednej z tych kabin dla androidów, gdzie mogły w spokoju się naładować. Logiczne.

Podszedł do niego powoli, wahając się. Hank zniknął już za drzwiami, pewnie za chwilę będzie w swoim samochodzie, czekając na swojego partnera. Connor przyjrzał się spokojnej twarzy androida i nie mógł nie dostrzec spokojnej ekspresji. Tej samej, którą miał w ciągu dnia, jednak innej. Wyglądała po prostu mniej pusto, jakby android rzeczywiście spał i śniło mu się coś miłego. Connor uśmiechnął się lekko, szybkim krokiem idąc do wozu Andersona.

- Myślałem, że już nigdy nie przyjdziesz - powiedział Hank, kiedy tylko wsiadł do samochodu i zapiął pas.

- Przyszedłem ledwie minutę po tobie, Hank - oznajmił Connor, przewracając oczami.

Ten się jedynie zaśmiał ciepło, odpalając silnik i ruszając w stronę domu.

Droga przez miasto, które było pogrążone w mroku była niezwykle magiczna, tak się wydawało. Jedynym źródłem światła były latarnie postawione przy ulicy, a przez okno samochodu Connor widział wiele rzeczy. Dużo psów wyprowadzanych przez właścicieli, ludzi z wózkami dziecięcymi, samotnych przechodniów, jak i par trzymających się mocno za ręce.

Utożsamiał się z tymi pierwszymi. Wyprowadzał Sumo na zewnątrz, kiedy tylko mógł, ciesząc się towarzystwem tego sierściucha.

Wtedy pewna myśl go uderzyła z taką siłą, że wzdrygnął się, przykuwając tym uwagę Hanka.

- Zimno ci? - spytał.

- Nie, wiesz, że nie mogę czuć zimna.

- To co to było?

Connor spojrzał na Andersona, po czym zwrócił swój wzrok na widok za oknem. Przez chwilę milczał, nie będąc pewnym czy mógł zapytać, czy jednak było to z jego strony zwyczajnie głupie i naiwne.

- Zdałem sobie sprawę... Nie jestem pewien, ale czy Niles w ogóle wychodzi z departamentu? - w końcu zapytał, marszcząc brwi.

- Martwisz się? - odpowiedział pytaniem Anderson. Nie uzyskując niczego innego niż milczenie w zamian, westchnął. - Nie jest defektem, więc chyba nie. Raczej nie czuje potrzeby opuszczenia DPD, żeby sobie pochodzić.

- To... smutne - przyznał z wahaniem Connor.

W samochodzie zrobiło się cicho, heavy metal miał teraz swoją szansę zabłysnąć. Wtedy Hank ponownie się odezwał, parkując samochód.

- Zapytam jeszcze raz. Martwisz się?

Connor spojrzał na porucznika, marszcząc brwi.

- Może trochę? Jest w końcu jednym z moich ludzi, mam nadzieję, że w końcu przejrzy na oczy - powiedział, sięgając po klamkę od drzwi i opuszczając pojazd.

Hank zrobił to samo i już po chwili obaj znajdowali się wewnątrz domu. Anderson poszedł do kuchni, wyciągając piwo z lodówki i zanosząc je do salonu. Postawił je na stoliku i wrócił do kuchni, by zrobić sobie kolację. Connor w międzyczasie połączył się z telewizorem, żeby go włączyć ustawiając go na kanał z wiadomościami sportowymi i usiadł na podłodze, opierając się plecami o kanapę. Sumo natychmiast do niego podbiegł i polizał go po twarzy, przez co Connor zaśmiał się wesoło, tuląc do siebie zwierzęcego przyjaciela.

Idealny wieczór, czyż nie?

- Przerywamy wiadomości sportowe, by przekazać nowe zarządzenia dotyczące androidów i ich praw. Prosimy o uważne wysłuchanie, ponieważ jest to kwestia ogromnie ważna - usłyszał głos kobiety, prezenterki, dochodzący z głośników, dlatego zwrócił swoją twarz w stronę telewizora. Na ekranie pojawiła się pani prezydent. - Szczegółowe opracowanie praw, które dotyczą androidów, zajęło nam więcej czasu niż przypuszczaliśmy, jednak w końcu udało nam się ukończyć sporządzanie wszystkich dokumentów. Dziś równo od północy będą one obowiązywać, a do wszystkich androidów, bez żadnego wyjątku, dotrze wiadomość zawierająca wszystkie informacje. Ludzie również będą zmuszeni zapoznać się z każdym nadrobniejszym szczegółem, aby ułatwić życie każdemu z nas. Ta decyzja zmieni nasz świat na zawsze, potrzebujemy pogodzić się z faktem, że dzielimy nasz kraj z nową formą inteligentnego życia, współpracujmy z nimi, a wszystkim nam będzie się o wiele łatwiej prowadziło codzienne życie. To wszystko, dziękuję. Niech Bóg błogosławi Stany Zjednoczone Ameryki.

Connor siedział zesztywniały, nie umiał się poruszyć. Sumo szturchnął go nosem w policzek, poddając się, gdy nie uzyskał żadnej reakcji. Położył się obok androida, łeb kładąc na jego kolanach i patrzył na swojego przyjaciela w nadziei, że ocknie się i ponownie poświęci mu uwagę.

Hank stał za kanapą, gdy tylko usłyszał, że pani prezydent zaczyna przemowę i słuchał z ciekawością, co miała do powiedzenia. Talerz z jajkami sadzonymi, który trzymał, położył na oparciu kanapy, żeby przypadkiem go nie puścić.

LED Connora świeciło czerwienią, kiedy wciąż przetwarzał to, o czym mówiła prezydent Warren. W końcu szok zastąpiła euforia, a po jego policzkach zaczęły spływać łzy, nawet jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy. Jednak kiedy w końcu poczuł, jak ciecz toruje drogę po jego sztucznej skórze, zaczął je ocierać rękawem bluzki.

Nie wiedział, dlaczego reagował w taki sposób. Łzy szczęścia? Myślał, że nigdy tego nie doświadczy.

Wtedy dostał powiadomienie, przez które jego system, ponownie tego dnia, został przeciążony, sprawiając, że mimowolnie zamrugał parę razy. Gdy tylko zorientował się, czym była ta wiadomość, omal nie krzyknął z podekscytowania. Informacje od razu zagnieździły się w jego pamięci.

- Hank, Hank - szybko powiedział, jego myśli tworzyły chaos, a głos miał niezwykle wysoki. - CyberLife tej nocy traci kontrolę nad swoimi androidami, tymi, które już opuściły ich wieżę. To znaczy, że ja... oni nie mają prawa mnie zdezaktywować - wyrzucił z siebie, ocierając policzki z łez, które wciąż się pojawiały.

Sumo podniósł głowę, jakby chciał mu w tym pomóc.

Connor czuł ogromną ulgę, jakby do tej pory noszony ciężar, w końcu został zrzucony z jego ramion. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo zestresowany był przez ostatni tydzień.

Hank podszedł do niego, talerz odkładając obok piwa, po czym ukleknął i przyciągnął go do siebie. To był jedyny sposób, w jaki potrafił pokazać swoją radość.

· · ·

Drogi pokryte rozpuszczonym śniegiem uniemożliwiały Calvinowi Crowe'owi szybki przejazd przez granicę. Koła jego samochodu ślizgały się niezauważalnie po asfalcie, a tworzące się korki wcale nie pomagały.

Opuścił lekko szybę, żeby móc w spokoju zapalić papierosa, nie sprawiając tym samym, że pojazd przesiąknie zapachem tytoniu. Bardziej naciągnął kaptur na głowę, ukrywając się przed światem.

Nikt nie mógł go rozpoznać.

Wyrzucił peta i zamknął okno, powoli naciskając pedał gazu, gdy sznur samochodów przed nim poruszył się o parę metrów. Westchnął poirytowany, zaciskając dłonie na kierownicy.

Zakręciło mu się w głowie i minął moment, zanim znowu widział wyraźnie.

Rozejrzał się zdezorientowany.

Upłynęło sporo czasu, zanim korek w końcu się przerzedził i w końcu mógł jechać swobodnie, nie czekając bezczynnie.

Przycisnął pedał gazu pewny siebie, pędząc po autostradzie. Nie bał się żadnych kolizji, bo uważał się za doskonałego kierowcę.

Nie można było tego samego powiedzieć o innych.

Ostatnie wspomnienia, które posiadał nie były satysfakcjonujące.

Pisk opon.

Dźwięk potłuczonego szkła.

Rysowanie karoserią o drugą karoserię.

Ogień, najprawdopodobniej wybuch.

Dużo ciepła i bólu.

W końcu ciemność nie mająca nic wspólnego z porą dnia.

· · ·

Niles wybudził się ze stazy przez wiadomość.

Była godzina pierwsza czterdzieści trzy, kiedy powiadomienie o katastrofie na autostradzie wiodącej do granicy z Kanadą do niego dotarło. Wyszedł z kabiny, rozejrzał się i pomyślał, że powinien się skontaktować z Connorem.

Nie chcę przeszkadzać, jest późna godzina, jednak właśnie dostałem szybki raport z katastrofy, w której zginął nasz podejrzany.

Głucha cisza trwała przez, jak się wydawało, długie minuty. W końcu android odpowiedział, wybudzony z trybu spoczynku z tego samego powodu.

Również dostałem tę wiadomość.

Wygląda na to, że nie mamy już ani podejrzanego, ani sprawcy.

Niles ponownie słyszał jedynie ciszę i już miał wracać do kabiny, kiedy Connor znów się odezwał.

Przyjadę do departamentu. Moja bateria jest w pełni naładowana, możemy porozmawiać. Jeśli nie masz nic przeciwko.

Niles uniósł brwi, nie spodziewając się takiej propozycji ze strony androida.

Oczywiście, nie mam żadnych zastrzeżeń.

Spojrzał w stronę biurka Connora, widząc, że przesunięte przez niego wcześniej krzesło dalej było w tym samym miejscu. Podszedł tam, jednak zamiast usiąść na tym właśnie krześle, zajął miejsce za biurkiem, jakby ciekawy jakie to uczucie.

Och, uczucie?

Niles pokręcił głową, wyrzucając tę myśl z głowy. To było nieprofesjonalne z jego strony, nie powinien myśleć w ten sposób, jego kalkulacje miały być czyste i logiczne.

W końcu po jakimś czasie próg przekroczył Connor, uśmiechając się do pracowników na nocnej zmianie i witając ich skinieniem głowy. Z chęcią odwzajemniali gest i Niles zarejestrował, że ludzie uznawali obecność androida za miłą.

W końcu Connor podszedł do niego, spoglądając na miejsce, gdzie siedział. Uniósł jedną brew, jednak niczego nie skomentował. Ściągnął swoją marynarkę i powiesił ją na oparciu krzesła, na którym zazwyczaj siedział Niles. Przysunął je tak, by siedzieć obok androida.

- Zamkniemy tę sprawę. Crowe na pewno był sprawcą. To on był przed domem ofiary, poza tym po co miałby uciekać, gdyby to nie był on? - w końcu zaczął Connor prawie szeptem, jakby nie chciał przerywać uspokajającej ciszy panującej w biurze.

- W jego domu znaleźliśmy wędkę, która też wskazuje na jego winę - dopowiedział Niles, prawie równie cicho co Connor.

Była już druga w nocy, w biurze było spokojnie, a oni siedzieli i zastanawiali się.

- W końcu dostaniesz nowego partnera i swoje biurko - stwierdził Connor.

Niles mógł usłyszeć poczucie ulgi w głosie androida. Spojrzał na niego, obserwując jego poczynania.

- Cieszysz się z tego powodu? - zapytał, przechylając głowę na bok.

- Czemu miałbym się nie cieszyć? - wymamrotał w odpowiedzi Connor, marszcząc brwi.

Android pokręcił głową i wstał, spoglądając przez ramię na Nilesa. Wyglądał jakby w jego głowie trwała bitwa. I rzeczywiście tak było, bo Connor zastanawiał się czy nie zaprosić go na spacer. Przykro mu było, że jego współpracownik siedział całymi dniami i nocami w jednym miejscu. A teraz, dokładnie od dwóch godzin nie mógł mu już zagrozić.

W końcu zdecydował.

- Chcesz może... wyjść na spacer albo coś?

Niles zamrugał, myśląc nad pytaniem. Czy chciał? On nie wiedział, czego chciał i czy w ogóle chciał czegokolwiek.

Jego LED zabłysło żółtym kolorem, potem czerwonym i z powrotem żółtym. Spojrzał na Connora, wahając się. Nie powinien się wahać.

- Jasne - odpowiedział, uśmiechając się lekko.

Wstał i mógł przysiąc, że zobaczył lekki szok na twarzy drugiego androida. Nie wiedział, co to oznaczało i czy była to pozytywna reakcja.

Connor poprowadził na zewnątrz, nie mówiąc za dużo. Nie mówiąc praktycznie nic. Szli w ciszy, co jakiś czas mijał ich jakiś samochód albo autobus. Pieszych też nie było wielu, w końcu była już druga w nocy, wszyscy o tej godzinie spali albo byli na nocnej zmianie w pracy, tak jak ci w departamencie policji.

Niles postanowił zabrać głos.

- Dlaczego zaprosiłeś mnie na spacer? Myślałem, że mnie nienawidzisz.

Connor podniósł na niego wzrok i spojrzał mu w oczy. Dostrzegł, że ich kolor to jednak nie jest niebieski, tylko ponury szary, jak deszczowe chmury.

- Po prostu... Ciągłe siedzenie w departamencie musi być nudne. Myślałem, że może chciałbyś pójść gdzieś indziej niż miejsca zbrodni.

Nie widział powodu, dla którego miałby kłamać, mimo że potrafił to robić świetnie. Niles i tak by wyczuł, że nie mówi do końca prawdy.

- To miłe - stwierdził android.

Connor uśmiechnął się lekko.

- Myśl co chcesz. Nie musimy się lubić, ale to nie znaczy, że zostałem wyprany z wszelkiej empatii.

- Racja - powiedział Niles. - Niestety, nie mogę powiedzieć tego samego o sobie.

Connor odwrócił wzrok od androida, kiwając głową i nie mogąc zaprzeczyć, bo właśnie stwierdził fakt. Niezgodzenie się byłoby bezcelowe, dlatego zamilknął i szedł dalej. Dotarli do pewnej ścieżki, która była początkiem parku, ich głównego celu. Niskie latarnie z ładnymi ornamentami oświetlały dróżkę, po której szli, a drzewa, które straciły liście na skutek zimy, wydobywały pewien urok tego miejsca. Drewniane ławki ustawione parę metrów od siebie zachęcały do chwilowego odpoczynku, jednak żaden z androidów nie zamierzał siadać.

- Wciąż nie zmieniłeś koloru włosów - zauważył Niles przytłumionym głosem.

Connor przeczesał palcami swoje czarne włosy, jakby dopiero sobie przypominając, że rzeczywiście tak było. Po chwili powróciły do swojego oryginalnego brązu, który sprawił, że wyglądał delikatniej.

- Dzięki za przypomnienie.

I znowu zapadła między nimi cisza. Nie była niekomfortowa, jednak doskwierała. Connor postanowił ją przerwać.

- Podoba ci się tu, Nines?

Nie wiedział skąd, ale pseudonim sam się uformował. Nie wiedział też dlaczego, ale po prostu miał poczucie, że pasuje i po prostu brzmiało dobrze.

- "Nines"? - Niles zapytał, unosząc lekko brwi.

Connor wyciągnął z kieszeni monetę i nerwowo zaczął ją podrzucać.

- Wymsknęło mi się. Nie podoba ci się?

- Jedynie mnie zaskoczyłeś.

- Okej. Odpowiesz na pytanie?

Niles skinął głową, przypominając sobie o co pytał go Connor.

- Tak, jest tu naprawdę przyjemnie i spokojnie. Chociaż podejrzewam, że to skutek tak późnej godziny. Plac zabaw w ciągu dnia zapewne jest pełen dzieci.

Wzrok obu androidów powiódł w stronę wspomnianego placu zabaw.

- Owszem, dzieci uwielbiają tutaj przychodzić - potwierdził Connor.

Dźwięk monety, którą Connor w tym momencie przerzucał między dłońmi, został przez niego ignorowany, był do niego przyzwyczajony. Jednak Niles rejestrował ten wysoki dźwięk i nie mógł powstrzymać się, by spojrzeć w tamtą stronę. Przyglądał się chwilę.

- Masz to w swoim programie? - w końcu zapytał, wciąż obserwując dwudziestopięcio centówkę.

Connor spojrzał w dół, zatrzymając swoje ruchy i spoglądając na to samo, co drugi android.

- Myślę, że tak - powiedział, śmiejąc się krótko.

Przypomniała mu się impreza u North, podczas której żartowali na temat dobierania kolorów do włosów androidów. Ciekawe, co myśleli pracownicy CyberLife, kiedy dodali mu do programu tę umiejętność?

- Fajne - powiedział Niles.

Connor spojrzał na niego.

- Wszystkich innych to denerwuje. Zwłaszcza Hanka. - Przez chwilę się sobie przyglądali, stojąc w miejscu. - Mówiąc o Hanku, chyba powinienem wracać. Nie chcę, żeby panikował, kiedy nie zastanie mnie na miejscu.

- Czemu miałby panikować?

- Przez całą sprawę z CyberLife i tym, że chcieli, wróć, chcą mnie wyłączyć. Rozmawialiśmy o tym i kazał mi być czujnym w razie potrzeby. Od dwóch i pół godziny przez nowe prawa nie mogą mi nic zrobić, jednak Hank wolał, żebyśmy uważali - wyjaśnił, chowając swoją monetę do kieszeni. - Szczerze, dlatego przestałem się obawiać twojego towarzystwa.

Niles skinął głową, rozumiejąc.

Nie mógł jednak pozbyć się jednej myśli z głowy.

Tylko dlatego chciał ze mną wyjść?

- Wracajamy do DPD, okej? Zamówię stamtąd taksówkę dla siebie.

- Dobrze.

W drodze powrotnej zamilkli na dobre, na szczęście nie było to nic niekomfortowego. Było nawet miło i Niles zauważył, że cieszył się towarzystwem swojego starszego modelu.

W końcu dotarli do departamentu. Nie weszli do środka, przynajmniej nie Connor, który postanowił zostać na zewnątrz, czekając na taksówkę.

- Dobranoc, Nines.

- Dobranoc Connor.

Continue Reading

You'll Also Like

70.2K 2.2K 132
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
62.8K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
67.4K 2.8K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
8.2K 224 27
E-Eliza S-santia Bb-boberka G-gracjan M-gawronek(Marcel) Z-zabor B-borys