Do szpiku kości |Felivers

By via_helen

997 78 85

Gdy bycie fankami, to dla nich o wiele za mało, zaczynają wpadać na różne pomysły. A gdy do tego za ojców maj... More

Prolog
1
2
4

3

166 14 8
By via_helen

*Lara's POV*

Nareszcie udało mi się zasnąć na dłuższą chwilę, od kiedy cały czas budziłam się w nocy i martwiłam o chłopaków, którzy regenerowali się w piwnicy zamiast na normalnych łóżkach. Wiedziałam, że po części był to mój pomysł, ale chyba doszło do momentu, że okropnie go żałowałam.

- Lara, ty się dobrze czujesz?! Co ty odwalasz z Wojtkiem?! Oni są tu pierwszy dzień! - obudziła mnie krzykiem przyjaciółka, która wpadła o wczesnej godzinie do mojego pokoju.

- O co ci chodzi Nora? Przecież ja nic z nim nie robię... Odprowadziłam go tylko do ich  tymczasowego lokum, to wszystko. Przecież widziałaś jaki przerażony się stał po alkoholu. Kompletnie nie rozumiem, jaki masz problem.

- Jaki mam problem?! Lara, do jasnej cholery! Miałyśmy być twarde i nieustępliwe, a ty przy pierwszej lepszej okazji się nad nim litujesz - warknęła na mnie dziewczyna, chowając telefon do tylnej kieszeni czarnych dżinsów.

Skrzyżowała ręce na piersiach i chodziła z grymasem po mojej przestrzeni. Pewnie zastanawiała się, co jeszcze mogła powiedzieć w tej sytuacji, bądź próbowała się opanować, żeby nie wyrzucić z siebie zbyt wielu słów.

- Nie umiałam go zostawić na pastwę losu w takim stanie. Do piwnicy trafił? Trafił. Poza tym dlaczego tak na niego naskoczyłaś? Nie był winny temu, że Cody zalał ci bluzkę - spojrzałam na nią i naciągnęłam na siebie czarne spodnie dresowe.

- Od razu było go zaprosić do łóżka, żeby było mu dobrze  - posłała mi wymowne spojrzenie, opierając się o szafkę.

- Wiesz co? Mogłam go tu zabrać. Byłoby chociaż ciepło - zaśmiałam się i spojrzałam na ekran wibrującego telefonu. - Biały pyta się, co ma zrobić z tymi alkoholikami na kacu... Zresztą Jażdżyk już jest od wczoraj nie do zniesienia. Może łaskawie pójdziesz go ustawić do pionu, pani twarda? - zaakcentowałam ostatnie słowo. - Ja w tym czasie obudzę Wojtka tak, jak mu obiecałam.

Wstałam i naciągnęłam na siebie jeszcze zwykłą kolorową koszulkę, po czym wyszłam z pokoju, zbiegając po kasztanowych, wysokich schodach.

- Powiedz mi, dlaczego to ja mam tego najbardziej porywczego, co? - zaczęła marudzić, gdy szła za mną w stronę piwnicy. - Poczekaj, napiję się kawy - stwierdziła i poszła do kuchni w celu skorzystania z ekspresu.

Otworzyłam drzwi, za którymi znajdowały się betonowe schody. Zapaliłam światło. Poczułam zapach typowych materiałów budowlanych. Weszłam do pierwszego pomieszczenia, które napotkałam, wcześniej przekręcając w zamku klucz, który dołączony był do pęku chowanego przeze mnie w kieszeni.

Zaświeciłam żarówkę, która słabo oświetliła całe ogromne pomieszczenie. Zaobserwowałam rośliny, które zaczęły w ostatnim czasie powoli piąć się ku górze. Nacisnęłam przycisk, służący do podlania każdej sadzonki, po czym zgasiłam światło i wyszłam z pomieszczenia, zamykając je.

Udałam się do celu, w którym w ogóle się tu pojawiłam. Było bardzo wcześnie, dlatego ja sama byłam jeszcze zaspana w szczególności, że nie wypoczęłam odpowiednio. Ziewając, otworzyłam drzwi od kolejnego pokoju, znajdującego się pod naszym domem.

Po cichu weszłam do środka, bo byłam pewna, że osoby tam się znajdujące jeszcze spały. Nie myliłam się. Podeszłam do materaca, omijając sprawnie kończyny reszty chłopaków. Kucnęłam przy nim i spojrzałam z uśmiechem na farbowanego blondyna, który spał jak małe dziecko.

Nie mogłam się powstrzymać, choć wiedziałam, że nie powinnam, a to, co działo się wczoraj, mogło być dla niego zupełnie niczym. Odsunęłam z jego czoła pasemko z grzywki, które na nie opadło i przeczesałam palcami jego włosy. Chłopak zaczął coś mruczeć i wziął głęboki oddech.

- Dzień dobry Wojtuś - przestałam bawić się jego włosami i  przywitałam się z chłopakiem, gdy tylko otworzył swoje zielone oczy.

Ten zamrugał parokrotnie i uśmiechnął się. Rozejrzał się po ciemnym pomieszczeniu i jego uśmiech jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął, jednak cały czas zachowywał spokój.

- Obiecałam, że przyjdę. Pamiętasz? - zapytałam nadal zdezorientowanego chłopaka.

- Tak... Pamiętam całą noc... -spojrzał na mnie i uważnie mi się przyglądał.

Usłyszałam huk, po którym obejrzałam się za siebie. Do środka wpadła pobudzona Nora, zatrzaskując drzwi z impetem, żeby obudzić resztę zespołu. Zmrużyła oczy, wpatrując się w nas porozumiewawczym spojrzeniem, wzbudzając we mnie wspomnienie z naszej wcześniejszej wymiany zdań.

- Wali tu jak na izbie wytrzeźwień - stwierdziła. - Wstawać w tej chwili! Co wy sobie wyobrażacie?! Już! - kopnęła nogę Miłosza, która leżała jej na drodze.

- Ja pierdolę, moja głowa - mruknął chłopak z kręconymi włosami, co nie umknęło uwadze dziewczyny, która natychmiast do niego podeszła.

- Może boleć jeszcze bardziej, jeśli coś ci się nie spodoba - syknęła, podciągając go do góry za koszulkę.

On natychmiast otworzył szerzej oczy, zdziwiony daną sytuacją i posłusznie stanął na nogach. Widząc to, co się stało, reszta chłopaków również olała ból głowy oraz suszenie w gardle, które na pewno im towarzyszyło i powieliła czyn swojego kolegi.

- Teraz się was grzecznie zapytam. Co to miało być, hm? - zaczęła, przyglądając się zakłopotanej twarzy każdego z osobna. - Co to miało kurwa być?! - wrzasnęła tak głośno, akcentując przekleństwo, że nawet ja podskoczyłam w miejscu.

- Nora... - podeszłam do dziewczyny, ale ta odsunęła mnie za siebie.

- Wy sobie myślicie, że jesteście tu na jakimś pieprzonym urlopie?! Zrobiliście łaskę, że po tygodniu wróciliście i liczycie na to, że będziemy wam tu dogadzać?! - zironizowała. - Żebyśmy się rozumieli jasno. Wróciliście, bo my tak chciałyśmy - wycedziła z zaciśniętą ze zdenerwowania szczęką.

Wyciągnęłam dziewczynę za drzwi, bo miałam wrażenie, że zaraz ich wszystkich wybije. Tam stali już Simon i Gała - kolejni członkowie naszej mafii, którzy przyszli na dzisiejszą zmianę. Zbliżyłam się do dziewczyny i zaczęłam mówić szeptem.

- Opanuj się trochę, oni nie mają dostać tu zawału - próbowałam ją uspokoić.

- Masz za wielkie serce Lara. Nie bądź ich bohaterką lub opiekunką, nie od tego tutaj jesteś.

- Dobrze, masz rację. Szkoda mi Wojtka, bo wrzeszcząc na nich, wrzeszczysz też na niego, a on naprawdę jest przestraszony - odeszłam od niej, ukrywając oczy pełne zmartwienia z powodu chłopaka.

- Nie jest bardziej przestraszony niż Zboro, jestem tego pewna - wywróciła oczami. - Boże, ja wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam, że nie będziesz potrafiła się im postawić. Zawsze to ty okazujesz słabość. Chłop jak dąb, a ty wkręcasz kity o biednym przestraszonym Wojtusiu - drwiła ze mnie. - Zabierz go i rób sobie z nim co chcesz, ale wiedz, że będziesz tego żałować.

Wróciłyśmy do otynkowanego pomieszczenia. Nora stanęła przed wszystkimi z założonymi rękami i oblizała wargi, myśląc nad tym, o czym rozmawiałyśmy za drzwiami. W końcu powiedziała tylko: "Fortuna, to twój szczęśliwy dzień. Idź na przeszukanie."

Chłopak powoli podszedł do nas. Pokazałam mu gestem, żeby poszedł za mną. Wychodząc, przestraszył się odrobinę kolesi stojących przed wejściem. Kazałam mu być spokojnym i wróciłam na górę do kuchni, zostawiając go z nimi, aby mógł zostać dokładnie przeszukany.

Przyprowadzili go następnie do pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Delikatnie się uśmiechnęłam, widząc go już bardziej spokojnego. Za blatem kręciła się pani Jasia, przygotowując dla wszystkich pyszne śniadanie. Była ona żoną jednego z emerytowanych już członków naszej mafii. Przemiła kobieta.

Wojtek usiadł obok mnie przy wyspie kuchennej, przyglądając się ze zdziwieniem radosnej emerytce, która cicho nuciła jakąś melodię. Delikatnie zmarszczył brwi, na co się zaśmiałam. Słysząc to, kobieta się odwróciła i podskoczyła.

- O Mateńko! Ale mnie przestraszyliście dzieciaczki - złapała się za serce, a po chwili z jej ust wydobył się uroczy śmiech. - Na śniadanko jeszcze chwilkę musicie poczekać - powiadomiła nas.

- Spokojnie, pewnie reszcie się trochę zejdzie - odparłam.

-Wytłumacz mi jedną rzecz, Lara. Dlaczego chłopaki są tam i pewnie przeżywają piekło z Norą, a ja jestem tu z tobą i patrzę tylko na to, jak się uśmiechasz? To mnie trochę przeraża... - powiedział zakłopotany, drapiąc się po głowie.

- Jeśli wolisz być z nimi, to mogę cię tam ponownie zaprowadzić. Żaden problem - wzruszyłam ramionami.

- Nie, ja...

- Biedni chłopcy. Niuńka to taka dziewczyna, że strach się bać - wtrąciła się pani Jasia. - A właśnie, to jest jeden z tych młodzieńców? - wskazała na siedzącego obok mnie farbowanego blondyna.

- Wojciech Fortuna, miło mi - przedstawił się i wystawił rękę w geście zapoznawczym.

- Ty, ty, ty. Uważaj lepiej. Z mafią się tak nie wita. Nie jesteś u siebie w domu - złapała się pod boki i spojrzała na niego z udawaną wrogością. - Ale tak między nami, jeśli wszyscy są tacy przystojni, to nie żałuję, że będę musiała wyżywić taką zgraję - szepnęła do mnie, jednak na tyle głośno, że mój towarzysz poczerwieniał - No i co się tak szczerzysz? Myślisz, że stara baba nie może sobie popatrzeć? - mrugnęła do niego.

*Nora's POV*

Śledziłam wzrokiem Fortunę, który podążał za Larą. Następnie wróciłam do pozostałej czwórki, która stała ze spuszczonymi głowami. W głębi duszy się zaśmiałam, ze tak szybko spokornieli. Spojrzałam na nogi Piotrka, które delikatnie dygotały. Wydawało mi się, że jeszcze nie powiedziałam nic na tyle przerażającego, aby ktoś trząsł się, stojąc przede mną.

- Przez jeden wieczór wyszło, że nie można wam ufać i macie w dupie, gdy dobrze was traktujemy. Od tego właśnie momentu już nie będzie tak kolorowo. Nie ma żadnego pyskowania, dyskutowania, ani imprezowania. Chyba że chcecie częściej odwiedzać to miejsce, a ja już mam do tego upatrzonych kandydatów - spojrzałam znacząco na Jażdżyka i Dąbrowskiego. - A teraz pójdziecie na przeszukanie.

Pociągnęłam za rękaw bluzy Zborka i wyszłam z nim z pokoju. Simon wszedł do środka, żeby pilnować tam spokoju, a Gała zajął się przeszukaniem blondyna. Czynność ta polegała na sprawdzeniu, czy osobnik nie posiadał żadnych przedmiotów, których nie powinien mieć na terenie tego miejsca lub które mogłyby być niebezpieczne, czy pomóc w ucieczce. Sprawdzane było każde miejsce, dosłownie każde. Naturalnie został wtedy odebrany także telefon, który trafił w moje ręce.

Po przeszukaniu zaprowadziłam chłopaka na śniadanie na górę i wróciłam z powrotem, żeby wszystko kontrolować na dole. Nikt nie sprawiał większego kłopotu. W koszyczku nazbierało się tylko kilka scyzoryków, zapalniczka, klucze i oczywiście urządzenia elektroniczne, w których wcześniej usuwana została blokada, abyśmy spokojnie mogły z nich korzystać.

Tak na górę trafił Cody i Miłosz. Odprowadziłam właśnie tego drugiego.
Gdy wróciłam, przy ścianie stał Konrad ze zdenerwowaną miną. Zmarszczyłam brwi. Dlaczego on zawsze musiał sprawiać problemy? Współczułam z całego serca jego rodzicom.

- Uważajcie, bo się przed wami rozbiorę... Może jeszcze possiecie mi pałę, co?! - krzyknął zbulwersowany.

- Znowu zaczynasz?! - wrzasnęłam poirytowana jego dziecinnym zachowaniem.

- To się sama rozbierz, jak przychodzi ci to z taką łatwością - założył ręce i oparł się o ścianę.

Negatywne emocje ze mnie kipiały. To, co powiedział było totalnie nie na miejscu. Byłam wkurzona i urażona. Może nie panowałam do końca nad sobą, a moje zachowanie było ewidentnie kompulsywne. 

Podeszłam do niego pewnym krokiem i dałam mu z otwartej dłoni w twarz. Rozległ się głośny plask, a jego głowa się przekręciła od uderzenia. Dopiero po chwili dotarło do niego to, co się stało. Otworzył usta ze zdziwienia i złapał się za bolący policzek. Moja dłoń również piekła, ale w tamtym momencie nie zwracałam nawet na to uwagi.

- Tylko spróbuj jeszcze raz coś takiego powiedzieć - syknęłam mu prosto w twarz.

Odeszłam od nich, bo zawstydziłam się tym, co zrobiłam. Wobec nikogo nigdy nie byłam tak agresywna. Schowałam się za ścianą i czekałam, aż skończy się przeszukanie Konrada. Chłopak był już posłuszny i nie opierał się niczemu. 

Następnie weszliśmy już na górę i trafiliśmy do jadalni, gdzie znajdowała się reszta grupy. Siedzieli przy półmisku z parującą jajecznicą i nakładali ją po kolei na swoje talerze. Usiadłam w milczeniu obok Lary, nie patrząc się na nikogo. 

- Wszystko w porządku? - zapytała dziewczyna, na co tylko pokiwałam głową, spoglądając na bruneta. 

Powoli zjadałam swoją porcję posiłku, gdy wszyscy już skończyli, więc moja przyjaciółka postanowiła, że zaprowadzi ich na górę do pokoi, w których ustawione były walizki i pudła z ich rzeczami, aby mogli się umyć i przebrać z wczorajszych ubrań. Łazienek w naszym domu było wiele, więc podejrzewałam, że nie zajęło im to dużo czasu.

Następnie zaprowadziłyśmy ich wspólnie do studia, które zostało dla nich przygotowane, aby mogli normalnie pracować. Musieli rozłożyć tam swoje instrumenty. Zostawiłam z nimi moją towarzyszkę, a sama wróciłam do salonu.

Przyniosłam koszyk ze wszystkimi odebranymi rzeczami chłopaków. Wzięłam do ręki pierwszy telefon, który należał do Piotrka, o czym dowiedziałam się, wchodząc na instagrama. Weszłam w "wiadomości", przy których świeciła mi się charakterystyczna jedynka. 

od: Mama

Jak tam mija poranek w nowym miejscu? Tęsknisz za moimi śniadankami?

Chwilę zastanawiałam się nad tym, co odpisać, żeby wyszło to naturalnie. Przeczytałam kilka wcześniejszych wiadomości, aby rozpoznać styl pisania chłopaka. 

do: Mama

Wszystko dobrze, a twoje śniadanka zawsze będą najlepsze.

Przejrzałam resztę urządzeń, ale nie znalazłam w nich nic godnego większej uwagi. Położyłam się na chwilę na kanapie, żeby odetchnąć z ulgą, ale nie było mi dane poświęcić na to więcej czasu, bo do posiadłości wszedł mój ojciec, którego poznałam po krzyku.

- Noooraaa! - wpadł do salonu, w którym się znajdowałam. - Dlaczego te ich wszystkie samochody zastawiły cały podjazd i nie stoją w garażu?!

Zza niego wyłonił się wujek Frodo z przepraszającym spojrzeniem. Ja wstałam zaskoczona, bo myślałam, że pojazdy zostały dawno zaparkowane w przeznaczonym dla nich miejscu. Zacisnęłam pięści z zamiarem niemiłej rozmowy z członkami gangu, którzy pilnowali naszego domu.

- Przepraszam, nie widziałam, że tam stoją. Nie wychodziłam wcale z domu.

- Dobrze już spokojnie. Na razie nic się nie stało, ale na przyszłość pamiętaj o dopilnowaniu wszystkiego, bo wpadniesz - ostrzegł mnie, na co pokiwałam głową.

- Gdzie są te złote chłopaki? - zapytał ojciec Lary, siadając na fotelu naprzeciwko. 

- W studiu, rozkładają sprzęt. Nie są wcale tacy grzeczni, już mnie irytują. Byli perfekcyjni do czasu - przewróciłam oczami, przypominając sobie wszystkie sprzeciwy i pyskowanie.

Dyskutowaliśmy luźno, dopóki do pomieszczenia nie weszła Lara. Pani Jasia przyniosła naszym rodzicielom kubki z kawą, po czym znów schowała się w kuchni. Dziewczyna usiadła obok mnie na skórzanej kanapie, przypatrując się naszym ojcom uważnie.

- Właśnie, Lara upodobała sobie jednego z chłopaków i uważa, że jest święty, mimo że, tak jak każdy, uchlał się wczoraj i pewnie dzisiaj niewiele pamięta - doniosłam na dziewczynę, bo byłam na nią o to zła. 

Ona otworzyła szeroko oczy i zaczęła bawić się palcami ze zdenerwowania. Jestem pewna, że w myślach już trzymała mi nóż przy gardle, ale ja chciałam jej dopiec ze względu na nie trzymanie się zasad albo za zgrywanie miłej, gdy ja wykonywałam całą brudną robotę. 

- Dziewczyny, i jedna i druga - zaczął mój ojciec - żeby wszystko poszło dobrze, obie musicie grać na tej samej pozycji. Nora, to zachowanie było perfidne. Lara, zastanów się, czy to, co robisz, jest słuszne. Umawialiśmy się przed rozpoczęciem tego cyrku, że nie będzie żadnych miłości. Zrozumcie, że nie istnieje taka relacja między zakładnikiem, a porywaczem.

Siedziałyśmy tylko ze spuszczonymi głowami, przysłuchując się słowom płynącym z ust mężczyzny. Zrozumiałam, jakie trudne były wszystkie te ich przestępstwa i miałam wrażenie, że nie podołam temu wyzwaniu, które sama sobie stawiłam. Jednak skoro już je rozpoczęłyśmy, to trzeba je było skończyć, choć nie wiedziałam jak długo miałoby to wszystko trwać. 

W końcu postanowili, że chcą zobaczyć cały zespół. Zaprowadziłyśmy więc ich do studia, w którym w tamtym momencie przebywali. Przed drzwiami było słychać dźwięki uderzeń o bębny. Gdy otworzyliśmy drzwi, wszyscy zatrzymali się bez ruchu i spojrzeli w naszą stronę.

- Który z was to Fortuna? - zapytał wrogo tata Lary, na co się zdziwiłam, bo mieli tylko zobaczyć, kogo właściwie przetrzymujemy.

Niepewnie zgłosił się farbowany blondyn siedzący za perkusją. Mężczyzna podszedł do niego, napinając swoje mięśnie. Podniósł go za koszulkę, przy czym przewrócił się stołek, na którym wcześniej siedział. Przyparł go do ściany.

- Jeśli tylko tkniesz moją córkę, to się policzymy. Bycie gwiazdeczką nie daje ci do tego prawa. Zresztą nie masz żadnego prawa, bo należysz teraz do nas - burknął do niego wujek Frodo. 

Continue Reading

You'll Also Like

930K 35.3K 83
𝗟𝗼𝘃𝗶𝗻𝗴 𝗵𝗲𝗿 𝘄𝗮𝘀 𝗹𝗶𝗸𝗲 𝗽𝗹𝗮𝘆𝗶𝗻𝗴 𝘄𝗶𝘁𝗵 𝗳𝗶𝗿𝗲, 𝗹𝘂𝗰𝗸𝗶𝗹𝘆 𝗳𝗼𝗿 𝗵𝗲𝗿, 𝗔𝗻𝘁𝗮𝗿𝗲𝘀 𝗹𝗼𝘃𝗲 𝗽𝗹𝗮𝘆𝗶𝗻𝗴 𝘄𝗶𝘁𝗵 �...
302K 6.7K 35
"That better not be a sticky fingers poster." "And if it is ." "I think I'm the luckiest bloke at Hartley." Heartbreak High season 1-2 Spider x oc
367K 13.2K 59
After Pein's invasion, Naruto is betrayed by his comrades and left to die. When he wakes up, he somehow travelled back in time to when he was genin a...
276K 8.3K 63
❝ Shut up,❞ ❝ Make me, 𝐩𝐫𝐢𝐧𝐜𝐞𝐬𝐬.❞ 𝐈𝐍 𝐖𝐇𝐈𝐂𝐇 no matter how hard she tries to resist, the daughter of Hades ends up falling for Percy Jac...