Turniej wschodzącego słońca.

By Zenonina

15 0 0

Emilia, choć niezwykle utalentowana i do niedawna pełna zapału do sportu, postanawia zrezygnować z niego całk... More

Rozdział pierwszy - Zmiana.

Rozdział drugi - Nieznane.

6 0 0
By Zenonina


   Łatwo jest postanowić - trudniej wykonać, najtrudniej - wytrwać cały proces. Choć zmiany miały nastąpić, niełatwo z życia było wyłączyć tak naprawdę rutynę, z której składały się odżywcze posiłki, podwójne pakowane śniadanie i przygotowanie torby treningowej, no i oczywiście same treningi, które zajmowały sporą część tygodnia. Teraz jakby plan dnia przerzedził się jak niebo po burzy, przez co i dzięki czemu zarazem Emilia pierwszy raz od bardzo dawna poczuła zapomniane już uczucie - nudę.

Świeży, niezwykle pysznie pachnący tost z dżemem i kawa sprawiały, że poranek stał się o wiele lepszy, bardziej wyrazisty, kolorowy, inny od pozostałych. Te wszystkie szare dni ginęły pod słodko-gorzką wonią śniadania, które tato przygotował tak starannie. Po długim parzeniu, smażeniu i precyzyjnym smarowaniu, podał danie i napoje na stół, a potem opadł na brązowe krzesło. Siedzieli teraz naprzeciwko siebie w przytulnej kuchni, ciesząc się barwą przeżycia smakowego i chwili wolnej przed pozornie długim dniem szkoły i pracy.


Minął tydzień od strasznego zetknięcia z prawdziwym ja trenera i największym natężeniem emocji. Wszyscy powoli i mozolnie przyzwyczajali się do faktu, że Emilia już nie gra, a ona sama wręcz starała się o to, by nikt nawet nie przypominał jej o tym epizodzie życia, choć wcale nie był gryzący, zły czy krótki. Uznała po prostu, że czas iść na przód, a łatwiej przełknąć żal, nie myśląc o nim nadmiernie.

To samo stwierdził zegarek piekarnika, na którym zielone cyferki wskazały 7:40. Czas było oderwać się od specjałów taty, odstawić naczynia do zmywarki, wsiąść do auta i zmierzyć się z kolejnym dniem.




W szkole jedyną osobą czekającą na dziewczynę był stary dozorca, który zawsze bardzo serdecznie(nie wiadomo do końca, z jakiego powodu) witał się z nią i, jak przystało na dżentelmena, otwierał jej nietypowo ciężkie drzwi. Chociaż nie było to wyborowe towarzystwo, a wręcz czasem widziała krzywe spojrzenia w jej stronę właśnie z jego powodu, w głębi serca bardzo cieszył ją fakt, że mężczyzna wciąż tu jest. Na razie nie miała zamiaru dociekać, dlaczego tak się zachowywał, dlaczego tak bardzo odróżnia jej osobę od pozostałych. Zresztą, prawdopodobnie nie jest jej to potrzebne do szczęścia.

Korytarze w przeciągu dwóch minut przemieniły się w autostradę - każdy w bardzo zróżnicowanej prędkości zmierzał w swoim kierunku, choć wszyscy jednym torem, i trochę nieuważnie. Emilia wtopiła się w tłum idealnie, będąc jednak raczej wolniejszą jednostką w potoku uczniów. Pokonała cały korytarz, schody i zakręt. W końcu, na ostatecznym odcinku trasy, zaciskając dłoń na tandetno-złotej klamce, wstrzymując przy okazji oddech, weszła na biologię. Przez ułamek sekundy wiele par rozmigoconych, młodych oczu poderwało się do lotu jak stado spłoszonych gołębi tylko po to, by już zaraz z powrotem osiąść na dotychczasowych zajęciach. Zmierzona i sprawdzona od góry do dołu postanowiła bezszelestnie udać się na swoje miejsce, na którym pozostawała równie cicho, prawie cały ranek.

I tak też minął kolejny szkolny dzień - szybko, mętnie, bezznacznie. Znów nikt do niej się nie odezwał, pomimo jej starań w tą stronę. Dziewczyny, wręcz rozbawione faktem, że się do nich zwraca, po prostu wzruszyły ramionami zapytane, czy chcą iść razem do domu. Chłopcy, porozrzucani w wiele grup, nawet nie spoglądali w jej stronę. Zresztą, czy to dziwne? Czy ona kiedykolwiek się do nich odzywała? Czy miała czas wysłuchać tego, co oni mówili kiedyś, a ona dziś robi to samo po tak długim czasie?

Nie było co się łudzić, że dziś jest magiczny dzień zmian, czy też dzień dziecka. Smętnym krokiem powlokła się do szatni, by pożegnać dozorcę i wrócić do domu w poszukiwaniu dalszej motywacji.




Stopnie zdawały się dłuższe pod wpływem chylącego się ku zachodowi słońca, złociście okrywającego wszystkich i wszystko. Każdy centymetr Ziemi lśnił jakby teraz w tej jednej godzinie i można by rzecz, że nie da się znaleźć bardziej romantycznej godziny w ciągu dnia, a zarazem tak dostojnej i dramatycznej w swych barwach i wyrazistości. Emilia również dała się opleść blaskowi, i choć humor jej nie dopisywał, postanowiła wchłonąć jak najwięcej ciepłej i dobrej atmosfery tak pięknego otoczenia.

Nie spieszyła się, wręcz przeciwnie - miała w końcu wolne popołudnie. Wolnym i rozmiękłym od światła krokiem sunęła po pozornie pomarańczowej posadzce. Płynęła wraz z jesiennymi promieniami, przedostającymi się przez okno na korytarz, który nagle wydawał się być tak ciepły w porównaniu do poranku - choć był teraz zupełnie pusty. Jej myśli rozpłynęły się w parnym powietrzu, udekorowanym świecącymi jak brokat drobinkami kurzu.


Tak też dotarła do szatni, wyglądającej teraz jak opuszczony magazyn rowerów z dawnych lat. Przez typowe boksy z krat prześlizgiwało się światło i grzało odzienia wierzchnie. Dozorca z daleka zauważył dziewczynę, machając teraz do niej leniwe i ociągale, ale także serdecznie. Emilia udekorowała tylko w odpowiedzi piegi uśmiechem i poszła w stronę swojego płaszcza.

Błogi nastrój dziewczyny przerwał widok, który spotkał ją po otworzeniu bramki; lśniące teraz jak zboże w lato, ale kręcone i rozwiane loki szamoczące się w wojnie z kurtką. Nie zdziwiła jej sama obecność drugiej osoby w jej szatni - zdziwiła ją niewyraźna znajomość tajemniczej sylwetki. Kuliła się jeszcze przez chwilę, by potem odwrócić się na pięcie i niemalże potrącić skamieniałą na tę chwilę dziewczynę.

 - Ach! - wyrwało się w tym samym momencie zaskoczonej dwójce, których prawie spotkało zderzenie.

Spotkały się także ich oczy - jej szare, płowe i lśniące jak srebro i jego - czekoladowe, z pełnym i rudawym teraz połyskiem. Jedno i drugie nie wiedziało co powiedzieć i tak też to niespodziewane spotkanie zakończyło się rozejściem bez słowa - każdy w swoją początkową stronę.


Dudniące kroki lakierków zatrzymały się i słychać było zardzewiałe narzekanie bramki, a gdy miały się wznowić i zniknąć w dali, nastała krótka cisza. Emilia sięgnęła po płaszcz i ignorując obecność chłopaka, postanowiła założyć szal i zadzwonić do taty. Nagłe szurnięcie butów przerwało jednak jej zamiar i zwróciło jej uwagę. Czekoladowe oczy "nieznajomego" wpatrywały się w nią pod zgiętymi brwiami.

 - Przepraszam, wiem że to może być dziwne - powiedział nagle zmieszany ale i w pewien sposób zdeterminowany chłopak. - Ale my się znamy. O ile... Można to tak nazwać.

Dziewczyna stała skonfundowana, ściskając w dłoniach szal. Słońce wyglądało zza jego wysokiej sylwetki, oślepiając ją lekko i dezorientując jeszcze bardziej. Wiedziała jednak, co ma na myśli. Czuła właściwie dokładnie to samo, chociaż jej zabrakło odwagi, by wyznać to na głos. Nawet teraz, utwierdzona w swoim przekonaniu, wahała się cokolwiek z siebie wykrztusić.

 - Rok temu siedzieliśmy razem na matmie. - ciągnął dalej, sięgając jakby w głąb pamięci i wracając w jej stronę, zsuwając lekko z siebie płaszcz. - Może mnie nie pamiętasz. Przeniosłem się do innej klasy niedawno i.. cóż, zawsze wychodziłaś wcześniej. Na turnieje, co nie?

Lekki strach i podekscytowanie na raz uderzyło gdzieś wewnątrz niej. Widziała migoczące w pamięci obrazy poprzedniego roku, zamazane rozmowy i twarze... Wszystko mieszało się w niejasne wspomnienia i pozornie nic jej nie dały.


- Staś - powiedziała niepewnie po chwili, niemalże szepcząc. - Staś. Tak masz na imię?

Chłopak tylko rozszerzył oczy i bez słowa stał jak wryty.

 - Przepraszam! - wybuchnęła nagle. - Jestem beznadziejna, jeśli chodzi o imiona i ..

- Ta - uśmiechnął się nagle i wyszczerzył, znów podchodząc bliżej. - Tak mam na imię. Nie sądziłem, że ty byś pamiętała. W końcu, niespecjalnie chciałaś gadać.

- Wiem - powiedziała nagle stanowczo. - Przepraszam. Staram się wszystko naprawić. Przepraszam.

Staś uśmiechnął się tylko jakby pobłażliwie i powiedział jakby niewzruszony:

- Co powiesz na mały spacer?


Tak też zaczęła się jej podróż w nieznane.

Continue Reading

You'll Also Like

40.8M 1.1M 42
When Arianna marries billionaire Zach Price to save her family, she doesn't expect to fall in love with a man who'd always consider her a second choi...