Cześć, jestem Ruby i umieram

Per Teletubis_

1.5M 72.6K 90.9K

"-Czemu mi nie powiedziałaś! - krzyknął ze złością i ze łzami w oczach. -A co miałam ci powiedzieć? "Cześć, j... Més

"Przeprosin, Dupku"
"Niedoczekanie"
"Nienawidzę Cię! Po co mi siostra, która niedługo umrze? "
"To wszystko dla mnie? "
"Hej, aż tak Cię zanudzam?"
"Przeurocza z was para"
"Jesteś jasnowidzem?"
"Och, przepraszam, że nie mam znajomych"
" Liczę na jakieś pikantne szczegóły "
"Kim jesteś?"
"Dziękuję"
"Idiota"
"Ja tak bardzo siebie nienawidzę..."
"O Jezu, chyba mam zawał"
"Nie chcę jej poznawać"
"Dbaj o niego!"
"Nie bój się, Ruby"
"Jest Pan pewny?"
"Nie płacz, słońce"
"O czym myślisz?"
"Kocham Cię"
Epilog
List
List
List
List
List
Koniec
Dziękuję
Dodatek #1
Dodatek #2
Dodatek #3
Tęsknota i gwiazdy
Uczucie zwane miłością
Szukam Cię w pamięci
Dodatek #4
:)
:)
Dodatek #5

"Dobranoc, Ruby"

52.3K 2.3K 1.7K
Per Teletubis_

Jechałam na deskorolce, przecierając słone łzy. Nie rozumiałam dlaczego, aż tak emocjonalnie zareagowałam. Starałam się raczej ukrywać swoje emocje i dusić je w sobie, ale najwidoczniej, czasami mi to nie wychodziło. Nie lubiłam ich okazywać, ponieważ czułam się wtedy słabo, jakbym się obnażała i pokazywała swoje wnętrze.

Dojechałam do swojego ulubionego miejsca. Biorąc do ręki deskorolkę, weszłam do budynku, a następnie na dach, uprzednio zostawiając przy drabince deskę. Usiadłam na jego krawędzi, wycierając bluzą, mokre policzki.

Czułam na twarzy powiew wiatru, który muskał moje rozgrzane i jeszcze niedawno mokre policzki. W głowie wciąż krążyły mi te same słowa, wypowiedziane przez chłopaka. W pełni go rozumiałam. Na jego miejscu też pewnie, czułabym się źle, ale mimo wszystko jego słowa mnie dotknęły, pozostawiając po sobie, wręcz palący ślad.

Patrzyłam się na krajobraz, rozpościerający się przede mną. Właśnie kończył się piękny zachód słońca, który powoli zanikał. Przymknęłam na chwilę oczy, ale gwałtownie je otworzyłam, czując wypełniający mnie gorąc, który przechodził przez moje ciało, niczym wijący się wąż.

Niespodziewanie, zrobiło mi się duszno. Ciężko mi było złapać powietrze. Czułam się, jakby ktoś zabierał mi dostęp do upragnionego tlenu i z satysfakcją się na to patrzył, jak z tego powodu cierpię.

Chwiejąc się, wstałam, odchodząc od krawędzi dachu, lecz nagle upadłam, przez zawroty głowy i chęć zwymiotowania. Zaczęłam wymiotować i kaszleć na zmianę krwią. Było mi słabo, a przed oczami miałam mroczki.

Po chwili przestałam wymiotować oraz kaszleć i w miarę uspokoiłam swój oddech. Zapamiętując sobie, by następnym razem tu posprzątać, nabrałam powietrza do płuc, czując jak piecze mnie gardło. Wytarłam swoje policzki od łez i osłabiona wstałam, schodząc po drabince z dachu. Nie czując się, wciąż najlepiej, weszłam do jednego z mieszkań. Tam usiadłam na starą, skórzaną kanapę, opierając się o jej oparcie.

Zaczęłam szukać w kieszeni swojego telefonu, ale zanim zdążyłam go odblokować, znów wzięło mnie na wymioty. Ponownie zaczęłam wymiotować i kaszleć na zmianę krwią. W głowie mi dudniło, a w płucach brakowało upragnionego tlenu. Za wszelką cenę, starałam się nie zamykać oczu, jednak osłabiona, w końcu to zrobiłam, mdlejąc.

~~~

Obudziłam się, czując się trochę lepiej. Co prawda ból głowy nie minął, ale kaszel, wymioty i duszności już nie dawały się we znaki. Włączyłam lampkę w telefonie, spoglądając na siebie. Moje białe conversy były poplamione krwią, a na ziemi leżały wymiociny, które nie najlepiej pachniały.

– Fuj – skomentowałam, zatykając nos. Nienawidziłam wymiotować, zawsze wtedy płakałam i, prawie że się dusiłam. Teraz bardziej przyzwyczaiłam się do wymiotowania, ale zanim to zrobiłam, to za każdym razem, wpadałam w okropną panikę.

Wstałam, biorąc deskorolkę, która leżała koło drabinki, a następnie wyszłam z budynku. Spojrzałam się na niebo, zdając sobie sprawę, że musiała dochodzić godzina dwudziesta pierwsza.

Odpychałam się nogą o asfalt, jadąc pustą ulicą. Kiedy zauważyłam przed sobą boisko, mimowolnie się zatrzymałam. Tak naprawdę nie miałam jeszcze ochoty wracać do domu, wciąż byłam trochę zła na nastolatka, a wiedziałam, że świeże powietrze mi tylko pomoże, więc postanowiłam pójść na boisko, by tam jeszcze posiedzieć.

Zatrzymałam się przy wejściu na parcelę, biorąc do ręki deskorolkę. Od razu skierowałam się na koniec terenu, by tam usiąść przy siatce. Na boisku paliły się już duże i ledowelampy, by było ono bardziej oświetlone o tej porze.

Usiadłam na ziemi, opierając się o metalową siatkę. Wyciągałam już telefon, aby podłączyć słuchawki, gdy nagle usłyszałam kroki. Obróciłam głowę w bok, zauważając chłopaka.

Jak on miał na imię? A tak, Nathaniel.

Nastolatek przysiadł się niedaleko mnie.

– Hej – odezwał się po chwili. Na jego twarzy tym razem nie gościł cwaniacki uśmiech. Nie wydawało mi się, by chciał mi dogryzać.

– Hej – odpowiedziałam cicho.

– Coś się stało? – zapytał, patrząc raz na moją twarz, a raz na moje poplamione od krwi buty.

– Nie – odpowiedziałam krótko. Nie miałam zamiaru mu się zwierzać, a tym bardziej o rzeczach, dotyczących mojej choroby.

Siedzieliśmy w ciszy, oboje patrząc się w różne strony.

– No więc, nieznajoma... Jak masz na imię? – zapytał, bawiąc się sznurkami od swojej bluzy.

– Niedoczekanie – powiedziałam znowu, uśmiechając się cwanie.

Chłopaka dźwięcznie się zaśmiał, ukazując swoje dołeczki w policzkach.

– Jestem Ruby – odparłam po chwili.

Chłopak kiwnął głową na znak, że rozumie.

– Przyjechałeś tutaj na wakacje, prawda? Nie sądzisz, że... To nie jest najlepsze miejsce na wypoczynek? – zacięłam się. – Nie mówię od razu, że nasze kochane Baverhood nie jest super, bo ma swoje uroki, ale miasteczko to, raczej słynie z najmniejszego procentu przestępczości i największej liczby emerytów... – dodałam.

– Och, tu masz rację... To miasteczko nie jest raczej moim wymarzonym miejscem na wakacje – zaśmiał się. – Przyjechałem tutaj do dziadków. Mój dziadek wrócił właśnie niedawno ze szpitala, więc postanowiłem spędzić z nim i babcią te wakacje, tym bardziej że oprócz siebie, nie mają żadnego innego towarzystwa – odparł.

– To... Dobrze, że twój dziadek wyzdrowiał – powiedziałam, przygryzając wargę.

– To zwykłe zapalenie płuc. Po prostu dziadek nie ma już takiego zdrowia jak kiedyś i musiał pojechać do szpitala, tam lepiej się nim zaopiekowali – uśmiechnął się. – A ty, jak mniemam, mieszkasz tutaj? – zapytał, poprawiając swoją grzywkę, która opadała mu na oczy.

– Niestety... – spojrzałam się na niego. – Och, wiem, jak mi współczujesz, nie musisz udawać – westchnęłam teatralnie, a następnie cicho się zaśmiałam. Chłopak również cicho się zaśmiał, ukazując swój idealny uśmiech.

– Tam, gdzie ja mieszkam... Nikt pewnie nawet nie kojarzy tego miasteczka – powiedział.

– Ja wiem, że mieszkam w czarnej dupie, ale bez przesady... – ponownie się zaśmiałam.

– Uwierz, te wszystkie bogate i wymądrzałe dzieciaki, nie widzą nic innego, poza własnym nosem – również się zaśmiał.

Zacisnęłam usta. Nie pochodziłam z jakiejś bogatej rodziny i nie miałam super wypasionej willi, ale na wszystko nam starczało. Rodzice ciężko pracowali, byśmy mieli jak najlepiej. Nie lubiłam właśnie takich przemądrzałych dzieciaków, którzy chwalili się tylko pieniędzmi, wydając je. Tak naprawdę pieniądze nawet nie były ich, a rodziców, którzy ciężko na nie zapracowali.

– Coś często tutaj przebywasz... – wywnioskowałam.

– Jest to najbliższe i najatrakcyjniejsze miejsce, koło domu moich dziadków. Lubię tutaj przychodzić – uśmiechnął się.

– Muszę już iść – odezwałam się po chwili. Nie chciałam mieć znowu problemu, gdyby okazało się, że rodzice wrócą szybciej, a mnie nie zastaną w domu.

Wstałam, lekko się chwiejąc. Wzięłam do ręki deskorolkę. Nathaniel również wstał, odprowadzając mnie do wyjścia z boiska.

– Dobranoc, Ruby – powiedział cicho, lecz słyszalnie, kiedy odjeżdżałam na deskorolce w stronę domu.

Kiedy dojechałam do domu, zauważyłam, że auto rodziców stoi już na podjeździe. Zacisnęłam szczękę. Nie spodziewałam się, że będą tak szybko. Sądziłam, że przyjadą gdzieś o około północy. Skoro rodzice do mnie jeszcze nie dzwonili, było duże prawdopodobieństwo, że Charlie wcisnął im jakąś wymówkę, typu, że się myję lub śpię.

Uznałam, że ryzykowne jest wejście do domu drzwiami, więc postanowiłam, wdrapać się po rynnie do mojego okna. Zostawiłam swoją deskę w ogródku, opierając ją o ścianę budynku i zaczęłam wdrapywać się po rynnie do mojego okna. Już nie raz tak robiłam, więc wiedziałam, chociaż, że jest ona wytrzymała. Po chwili dotarłam do okna, odsunęłam je i weszłam cicho do pokoju.

Jakie to szczęście, że zostawiam zazwyczaj uchylone okno. Często bywa mi duszno, dlatego rzadko, kiedy w ogóle je zamykam. No, chyba że zrobi to za mnie moja mama lub będę bała się, że wleci mi do pokoju pełno komarów czy meszek, więc wtedy je przymknę.

Zdjęłam buty, rzucając je koło łóżka i wzięłam do ręki swoją piżamę oraz czystą bieliznę. Skierowałam się do łazienki, a tam umyłam się w zaledwie kilka sekund. Już nawet nie kwapiąc się na kilku etapowe oczyszczanie twarzy, wyszłam z łazienki, wchodząc do swojego pokoju.

Rzuciłam się na łóżko, rozmyślając nad dzisiejszym dniem, dopóki nie usłyszałam pukania.

– Proszę – odparłam.

Drzwi się otworzyły, a w moim pokoju pojawił się Charlie. Wyglądał na zmartwionego i przygnębionego. Zamknął za sobą drzwi, podchodząc do mnie. Podniosłam się do siadu, a on usiadł na łóżku, koło mnie.

– Przepraszam – westchnął. – Nie bierz tego do siebie, wszystko to mówiłem w złości i nawet nie myślałam nad tym, co paplam. To prawda, chciałbym, aby rodzice też poświęcali mi tyle uwagi, ale to przecież nie twoja wina... Nie powinienem Cię za to obwiniać – dodał.

Spojrzał się na mnie. W jego oczach było widać smutek oraz żal. Wiedziałam, że obwiniał, tylko i wyłącznie siebie samego, dlatego było mi z tego powodu okropnie.

– Rozumiem cię, Charlie... – odpowiedziałam.

– Martwiłem się o ciebie. Kiedy rodzice przyjechali, nadal cię nie było, więc skłamałem, że śpisz – powiedział, rozglądając się po moim pokoju.

– Niepotrzebnie się martwiłeś – powiedziałam cicho. Nie lubiłam tego, gdy inni się o mnie martwili. Sama przecież byłam za siebie odpowiedzialna.

Siedzieliśmy w ciszy. Charlie opierał się o mnie, leżąc mi praktycznie na kolanach, a ja leżałam na łóżku, opierając się o poduszki.

– Co ci się stało z butami? – zapytał nagle chłopak, patrząc się na moje trampki, które leżały porozrzucane przy łóżku. Wciąż były poplamione krwią.

– Miałam napad, wymiotowałam i kaszlałam krwią – wzruszyłam obojętnie ramionami, jakbym właśnie mówiła o jakimś programie telewizyjnym. Przyzwyczaiłam się do takich rzeczy i nie robiło to na mnie już żadnego wrażenia czy nie wywoływało paniki.

– Przepraszam, to moja wina – powiedział ze skruchą.

– Niczemu nie jesteś winny – powiedziałam, prawie że szepcząc.

Leżeliśmy w ciszy, pogrążeni oboje we własnych myślach. Nawet nie wiem kiedy, a szesnastolatek zasnął. Głowę miał ułożoną na poduszkach, a jego nogi zwisały z łóżka.

Spojrzałam się na godzinę, podświetlaną na ekranie telefonu. Była prawie pierwsza w nocy, a ja nie miałam, ani trochę ochoty na spanie. Po cichu zeszłam z łóżka, wzięłam swoje conversy i wyszłam z pokoju. Buty po drodze wrzuciłam do łazienki, obiecując sobie, że rano je wypiorę.

Zeszłam na dół, kierując się od razu do kuchni. Kiedy się w niej znalazłam, wyjęłam z górnej szafki szklankę i wzięłam butelkę wody, która stała na blacie. Usiadłam na krześle przy wyspie kuchennej i nalałam sobie do przezroczystej szklanki trochę wody.

Piłam napój, rozmyślając nad swoim życiem. Uświadomiłam sobie, że niedługo umrę, a tak naprawdę, nic w życiu nie osiągnęłam. Nie skończyłam szkoły, nie założyłam rodziny, nie pracowałam w żadnej poważnej pracy.

Wielu rzeczy nie zrobiłam.

Cicho westchnęłam, przypominając sobie, że zrobiłam kiedyś listę "Rzeczy do zrobienia przed śmiercią". Dokładnie pamiętałam, jak ją pisałam, aby odreagować swoje emocje, po dowiedzeniu się o swojej chorobie. Jak na razie nic nie zrobiłam z tej listy... w takim razie czemu by nie, zacząć jej wypełniać?

Przyrzekłam sobie, że rano poszukam tej listy.

Odłożyłam już pustą szklankę do zmywarki, a picie odłożyłam na bok. Skierowałam się z powrotem do swojego pokoju.

Uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam, że Charlie nadal spał. Położyłam się obok niego i zakryłam się, chociaż kawałkiem kołdry, którą on w większości się przykrył, tym samym zabierając mi ją.

Continua llegint

You'll Also Like

Trust me Per Nadia

Novel·la juvenil

1.7K 79 24
Siedemnastoletnia Aurelia Scott mieszka w Culver City od dziecka. Wychowana w dobrym domu razem z jej bratem, który był faworyzowany przez rodziców...
VENOM III Per ola od venoma

Literatura romàntica

142K 6.1K 4
"Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą". Wydawać by się mogło, że historia Vivian i Venoma już dawno dostała swoje zakończenie. Chłopak wyjechał z miast...
2.6K 219 16
Jake Keane już nawet nie pamięta dlaczego tak bardzo nienawidzi Imani Conway. Każda próba kontaktu z dziewczyną kończy się sprzeczką. Nie wie jednak...
237K 22.8K 13
Historia Molly McCann i Aresa Hogana - spin-off dwóch dylogii: "Reguł pożądania" i "Związanych układem". Ostrzeżenie: Książka zawiera treści skierowa...