NIGHT HUNTER

By VertSkamander

94.4K 4.9K 1.2K

Gdy dwudziesto-jedno letni Harry Potter zostaje szefem biura Aurorów wszyscy pukają się w głowę, lecz gdy jeg... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 26
Rozdział 27
Epilog

Rozdział 25

2.6K 122 68
By VertSkamander

– Został już tylko kruk... - Blaise stał oparty o ścianę obserwując pozostałych. Znajdowali się w komnacie Harry'ego i obmyślali strategię na ostateczne starcie.

– Tak i to będzie najtrudniejsza część tej misji. Kruk jest ukryty w dawnym domu Delfini i jeszcze nikt nie odkrył gdzie to jest - odpowiedział Potter z lekką frustracją. Starał się nie pokazywać w jak czarnej rozpaczy byli.

– Nie ma żadnych informacji gdzie zamieszkiwała jako dziecko? - zapytał Draco, który również stał, lecz opierał się o jedną z szafek.

– Nie ma. Jej dokumenty jakby nagle wyparowały... przestały istnieć - odpowiedział auror.

– Czy pan Diggory nie powinien wiedzieć gdzie została posłana? W końcu opiekowała się nim przez jakiś czas. Może... może on coś pamięta? - zapytała niepewnie Hermione, która siedziała na łóżku.

– W sumie, może warto załapać się jakiegoś tropu. Nic nie tracimy, a to nasza jedyna nadzieja - szybko przekalkulował blondyn i podszedł do biurka swojego szefa.

– Malfoy pójdziesz z Hermione do Diggory'ego. Ciebie Hermione może dobrze odebrać, zawsze podziwiał twoją mądrość i odwagę. Zaś auror zawsze się przyda - Draco sięgnął po małą karteczkę którą podał mu ciemnowłosy. Był to adres domu starców, w którym przebywał pan Diggory. Zerknął na nią, po czym podszedł do kobiety i wspólnie opuścili komnatę by za chwilę całkowicie wyjść z Hogwartu i za jego bramami teleportować się z trzaskiem.

Wylądowali po kilku sekundach przed dużym budynkiem z czerwonej cegły. Na boku miał białą tabliczkę głoszącą, że jest to dom starców. Ruszyli ramię w ramię do bramy, którą szybko przekroczyli i udali się do głównego wejścia. Tam musieli użyć dzwonka.

– Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytała niziutka, pulchna kobieta o oczach koloru oceanu.

– Dzień dobry. Draco Malfoy auror z szeregów nocnych łowców, a moja towarzyszka to Hermione Granger. Chcielibyśmy spotkać się z Amosem Diggory'm - kurtuazyjnie przedstawił ich mężczyzna. Kobieta lekko uśmiechnęła się w odpowiedzi na jego wrodzony wdzięk. Chyba nawet się zarumieniła.

– Oczywiście, proszę wejść. Zaraz sprawdzę czy Amos będzie w stanie przyjąć gości - wpuściła ich do holu, który swoją długością piął się na kilka metrów. Po prawej stronie był pokój pielęgniarek, zaś po lewej wspólna świetlica. Na wprost wejścia mieściły się pokoje mieszkańców. Kobieta, która im otworzyła nakazała poczekać im w pokoju wspólnym, który służył również za pokój odwiedzin, a sama udała się do pokoju pana Diggory'ego. Wróciła kilka minut później ze starszym mężczyzną, którego prowadziła pod ramię.

– Delfi? - zapytał na widok kobiety. Amos Diggory był już w podeszłym wieku.

– Nie, panie Diggory. Nazywam się Hermione Granger, a to mój towarzysz Draco Malfoy. Chcielibyśmy z panem porozmawiać - tym razem odezwała się kobieta i z uprzejmością podeszła do starszego mężczyzny, przejęła jego ramię od pielęgniarki i zaprowadziła go do najbliższego stolika, pomogła mu usiąść, a sama zajęła miejsce obok niego. Draco zaś usiadł na przeciw Amosa.

– Porozmawiać? - zdziwił się starszy pan - nikt mnie tu nie odwiedza by ze mną porozmawiać - przyznał ze szczerością, a na te słowa Hermione zrobiło się naprawdę przykro. Była bardzo empatyczna.

– Panie Diggory, musimy zadać panu pewne pytanie - wtrącił się blondyn.

– Słucham chłopcze? - staruszek zwrócił swój mętny wzrok na młodego mężczyznę.

– Czy pamięta pan gdzie mieszkała za czasów dzieciństwa Delfini? - zapytał spokojnie.

– Nie wiem! Po co ci to wiedzieć chłopaku?! Nie pytaj mnie o to więcej! - nagle staruszek stał się niespokojny. Krzyknął na Draco, na co ten zmarszczył brwi. Czuł już, że Amos coś przed nimi ukrywa.

– To bardzo ważne panie Diggory, może pan nam tym bardzo pomóc - odezwała się kobieta próbując załagodzić sytuację.

– Nic wam nie powiem. Nie wiem! A nawet jakbym wiedział to bym nie powiedział! - odrzekł uparcie starzec.

– Panie Diggory, od tego zależą losy świata - odrzekł Malfoy - jestem aurorem i nakazuję panu udzielić nam informacji. Jeśli pan tego nie zrobi, zostanie pan osądzony przez Wizengamott, za nieudzielenie pomocy w sprawie dotyczącej bezpieczeństwa czarodziejskiego świata.

– Ja... ja... - staruszek zaczął się jąkać chowając twarz w dłoniach. Draco wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Hermione - ja nie mogę... nie mogę... zrozumcie, złożyłem jej wieczystą przysięgę, ja nie mogę... - lamentował Diggory.

– Amosie, tak mi przykro. Twój syn poświęcił swoje życie, zabity wprost z rąk Voldemorta. Teraz i ty możesz przysłużyć się w słusznej sprawie i pomścić śmierć syna. Obiecujemy, że zrobimy wszystko by uratować świat przed kolejnym potworem jakim niewątpliwie stała się córka samego Czarnego Pana - Hermione nachyliła się lekko w stronę starszego mężczyzny i złapała jego dłoń w opiekuńczym geście.

– Kartka... - powiedział cicho staruszek. Był już pogodzony ze swoim losem. Kobieta miała bowiem rację. Jemu już niewiele zostało w czterech ścianach domu starców. Łowca podał starszemu mężczyźnie kartkę i pióro, a ten mimo wieku zgrabnie zapisał na kawałku pergaminu adres.

– Dziękujemy, dziękujemy panie Diggory. Uratował pan świat - kobieta z ogromną wdzięcznością przytuliła staruszka nim opuścili dom starców. Musieli działać szybko. Ona zaraz się dowie, że wieczysta przysięga została złamana.

*

Teleportowali się z trzaskiem. Zgrabnie wylądowali nadal trzymając się za ręce. Obiegli spojrzeniem cały obszar. Znajdowali się w okolicy przypominającej Dolinę Godryka. Podobny układ domów i małych kamienic, obok puste pola, a w oddali las.

– Draco, coś wisi w powietrzu - powiedziała z przestrachem, niemal szeptem jakby bała się, że wywołuje wilka z lasu. Rozejrzeli się w około próbując zlokalizować jakiś konkretny punkt. Zanim jednak  im się to udało uświadomili sobie, że zostali otoczeni przez śmierciożerców. Kilka postaci w maskach i kapturach otaczało ich z każdej strony. Nie rozpoznawali nikogo wśród nich, lecz nie było to istotne.

– Hm, lelek zwiastuje śmierć... - Draco podniósł wzrok ku niebu. Czarny ptak przelatywał nad kręgiem, który tworzyli, by zniknąć na horyzoncie, prawdopodobnie chowając się w swoim gnieździe gdzieś na wysokim drzewie. Łowca wyjął różdżkę i przystąpił do walki. Początkowo rzucał wiele niewerbalnych zaklęć próbując tym rozbroić przeciwników. Czuł, że ta banda to świeżaki, nie mieli odczynienia z zaklęciami niewypowiadanymi przez co Draco zdecydowanie miał nad nimi przewagę. Cały czas kontrolował też gdzie jest Granger. Nie mógł przez to w pełni skupić się na walce, mając cały czas w głowie brązowowłosą czarownicę. Przez to kilkukrotnie niezbyt dokładnie rzucił tarczę broniąc się przed drętwotą. Klątwa drasnęła też jego ramię, z którego sączyła się teraz jego szlachetna krew. Hermione rzucała zaklęcia jedno za drugim. Widać, że miała konkretną sekwencję. Jej działanie było przemyślane, dlatego też sprawnie rozprawiała się z przeciwnikami. Podkreśli trzeba, że ani ona, ani łowca nie rzucili żadnego z zaklęć niewybaczalnych. Draco nie zabijał. Draco nie był taki jak oni. Nie był okrutnym śmierciożercą. On miał serce, emocje, które czasem wychodziły na światło dzienne. Hermione bardzo to ujęło. Zauważyła też, że łowca bardzo dobrze posługuje się magią niewerbalną oraz leglimencję. Bombardował umysły młodych, niedoświadczonych śmierciożerców.

– Granger, musimy spadać - oznajmił stając plecami do niej, czuł jej obecność za sobą. Krążyli w około pozostałych na polu bitwy śmierciożerców. Kalkulowali, iż była ich dwójka, przeciwko kilkunastu. Mimo, że raz za razem pokonywali przeciwnika, ten jakby rósł w siłę. Być może w trakcie walki dołączali nowi śmierciożercy czego nie zauważali. Hermione wyciągnęła rękę i złapała mocno za dłoń Draco. Pomyślała o Hogwarcie i w ciągu kilku sekund znaleźli się przed jego bramą.

– Lelek na pewno tam jest. Trzeba będzie tam wrócić z większą obstawą - powiedział gdy kroczyli przez błonia. Zauważył, że kobieta mu się przypatruje wyjątkowo intensywnie - coś nie tak? - zapytał nie mogą wytrzymać jej dziwnego wzroku.

– Krwawisz, trzeba cię opatrzyć. A co do lelka to zgadzam się. Jest tam i jest horkruksem. Czuć było w powietrzu czarną magię i nie było to powiązane ze śmierciożercami - odpowiedziała skupiając wzrok na jego ranie.

– I co? Co się stało?! - gdy doszli do głównego wejścia od razu w ich stronę pognał Harry, którego wyprzedziła Ginny. Rzuciła się w ramiona przyjaciółki. Były jak siostry. Jedna za drugą życie by oddała, dlatego ostatnimi czasy panna Wesley bardzo martwiła się o Hermione.

– Wiewiórko puść już ją, bo zginie od twojego duszenia... - ze śmiechem zwrócił się do niej Zabini, który kroczył wolno obok Notta, przed nimi człapał Ronald, jak zawsze blisko Harry'ego. Ginny spiorunowała wzrokiem czarnoskórego mężczyznę, na co ten uśmiechnął się do niej jeszcze szerzej. Odsunęła się nieznacznie od przyjaciółki i powtórzyła pytanie swojego byłego chłopaka.

– Co się stało Hermione? - troska w jej oczach powiększyła się, gdy zauważyła ranę Malfoy'a.

– Wejdźmy do środka. Muszę opatrzyć Malfoy'a i wtedy wszystko wam opowiemy - odpowiedziała spokojnie, sama się zdziwiła jak opanowanie brzmiała. Wszyscy za jej radą ruszyli w stronę komnat. Harry, Ronald, Blaise i Teodor zniknęli w gabinecie złotego chłopca, Ginny uciekła do siebie, zaś Hermione znalazła się u blond łowcy by tak jak wspomniała opatrzyć jego ranę. Draco usiadł na brzegu swojego łóżka i obserwował jak kobieta krząta się po pokoju. Wszystko znajdowała niemal instynktownie, bowiem pamiętała ułożenie rzeczy z ich wspólnego mieszkania. Mężczyzna nic nie zmienił. Usiadła obok niego z całym ekwipunkiem i zabrała się do pracy.

– Mogę go rozciąć? - zapytała niepewnie sięgając do i tak już zniszczonego rękawa jego stroju bojowego. Podziwiała ubiór łowców. Wyglądał niemal jak pancerz, druga skóra.

– Tak, mam ich kilka... kilkanaście... - odpowiedział w zadumie zerkając w stronę rany. Hermione rozcięła ubranie i dogłębniej przyjrzała się obrażeniu. Wyglądało okropnie. Draśnięcie było głębokie, zbierała się w nim krew z żółtawą wydzieliną, a skóra w około czerniała.

– Draco, wdała się nekroza - dotknęła lekko skóry wokoło rany, lecz mężczyzna nie zareagował. Upewniło ją to w diagnozie, którą postawiła.

– Wytnij, polej eliksirem i będzie dobrze - odpowiedział bez większych emocji.

– Będzie bolało - powiedziała zwijając duży kawałek gazy w rulon, który włożyła między zęby mężczyzny - zagryź - nakazała gdy materiał znajdował się na swoim miejscu. Blondyn wykonał nakaz i siedział bez ruchu ułatwiając jej tym zadanie. Postępowała jak mugol, na co on jej pozwolił. Bała się użyć różdżki do tak precyzyjnej pracy. Ostry skalpel skierowała w stronę rany i powoli, precyzyjnie wycinała obumarłe tkanki. Miejscami mężczyzna mocniej zaciskał zęby na gazie. Ból był niewyobrażalny, wiedziała to i czuła się okropnie z myślą, że ona musi zadawać mu ten ból. Starała się jednak wmówić swojemu umysłowi, że to dla jego dobra. - Draco, teraz eliksir alkoholowy - powiedziała nim użyła substancji, musiała odkazić ranę nim ją zasklepi, zdawała sobie sprawę, że łowca odczuje ból porównywalny go crucio. Wyjęła gazę z jego buzi by mógł wziąć głęboki wdech. On jednak spojrzał jej w oczy, co ona odwzajemniła i jak zawsze w takiej sytuacji czas dla kobiety się zatrzymał. Nie liczyło się to co dzieje się w około, to w jakiej sytuacji się znajdują, spoglądała w ocean jego oczu i tonęła. Hermione nie zdawała sobie sprawy, że nieznacznie przysuwa się do łowcy. On zaś wykonał stanowczy ruch. Nachylił się do jej ust i lekko musnął je swoimi. Jego pocałunek jak zawsze mył słodki i uroczy, delikatny choć zmysłowy. Hermione odwzajemniła go i niemal upuściła fiolkę, którą trzymała w ręku. 

– Teraz możesz kontynuować - Draco odsunął się od niej lekko i spojrzał znacząco na przyrządy w jej rękach. Uśmiechał się, przez co patrząc na niego i jej usta formowały się w uśmiech. 

Umieściła gazę z powrotem między jego zębami. Patrzył w jej oczy gdy wylewała substancję na ranę. Po chwili zacisnął mocniej zęby na materiale, a jego tętnice na szyi pojawiły się w całej okazałości. Oczy otworzył szeroko i gdy jeszcze większa ilośc substancji spłynęła na ranę, w drugiej fali, krzyknął z bólu tak, że materiał wypadł z jego ust. Z natury blady Draco Malfoy był cały czerwony od gorączki, z którą jego organizm również się zmagał. Na pewno też okropnego bólu, który musiał znieść.

– Już będzie dobrze... - mówiła cicho. Teraz już mogła sięgnąć po różdżkę. Wypowiedziała formułę zaklęcia i rana zaczęła sama w ciągu kilku sekund zasklepiła się. Został po niej ślad, jednak był już nieszkodliwy. Użyła również zaklęcia przeciwbólowego.

– Nigdy więcej - odezwał się Malfoy dochodząc do siebie. Wstał z miejsca i ruszył w stronę szafy. Zrzucił z siebie zniszczone ubranie ukazując poranioną klatkę piersiową. Miał na niej zadrapania i małe siniaki od uderzeń. Hermione zwróciła jednak uwagę na strukturę mięśni, którą wyrobił ciężką pracą. Sięgnął po zwykłą koszulkę, wciągnął ją przez głowę i odezwał się do kobiety, która nadal wlepiała w niego spojrzenie - idziemy zdać raport naszym ciekawskim kolegom? - zapytał spoglądając na nią intensywnie, przekrzywił lekko głowę w zamyśleniu.

– Co? Tak... tak idziemy - ocknęła się zarzucając dużą ilością włosów w prawo i w lewo jakby chciała wyrzucić myśli z głowy.

– Zachowujesz się jakbyś pierwszy raz widziała półnagiego mężczyznę - zaśmiał się ironicznie, choć niezbyt wrednie jak na niego i ruszył do wyjścia. Na szczęście kobiety, gdyż nie mógł dojrzeć rumieńca, który pojawił się na jej twarzy. Oczywiście, że widziała półnagiego mężczyznę, nagiego notabene również. Jednak nie takiego. Nie łowcę, regularnie ćwiczącego. Nie cholernego Draco Malfoy'a. Otrząsnęła się w pełni i ruszyła za nim, zamknęła za sobą drzwi komnaty, by po chwili zapukać do drzwi na skos od nich. Harry stanął w nich niemal natychmiast, przyjrzał się im bacznie i wpuścił do środka.

– Przyjemne było? - zapytał Zabini patrząc wyzywająco na Malfoy'a.

– Lepiej być nie mogło. Nasza uzdrowicielka zna się na rzeczy - odpowiedział z cynicznym uśmiechem na ustach w stronę swojego przyjaciela. Pozwolił sobie usiąść na krześle obok niego.

– Hermione opowiesz nam co się wydarzyło? - zapytał ostrożnie Harry. Oczywiście mówił o akcji, z której wrócili w takim stanie. 

– Tak. Poszliśmy do Amosa, aby wyznał nam gdzie mieszkała Delfini, dokładnie tak jak poleciłeś. Znaleźliśmy go pod wskazanym adresem. Pan Diggory na szczęście był skory... - Hermione jak zawsze opowiadała od początku do końca, nie pomijając żadnego szczegółu, przez co jej opowieści były rozległe i często nudziły się nim doszła do sedna.

– Do rzeczy... - zirytował się Malfoy przerywając tym samym kobiecie - Amos nie chciał powiedzieć gdzie zamieszkiwała Delfini, widać było, że coś ukrywa. W końcu wyciągnąłem z niego, że złożył jej wieczystą przysięgę. Siłą perswazji i dobrym argumentem przekonaliśmy staruszka, że nic już mu nie pozostało jak uratować świat. Podał nam więc adres łamiąc tym samym przysięgę. Zdążyliśmy teleportować się pod jej dom, a tam pojawili się śmierciożercy. Na pewno szybko zorientowała się, że przysięga została złamana więc wysłała swoje mięso armatnie na rzeź. Cholerne świeżaki, narwane skurwysyny... lelek tam jest, na wysokim drzewie, lecz podejrzewam, że na stałe zamieszkuje dom - Malfoy ograniczył się do istotnych faktów. Był brutalny w swej szczerości.

– Cholera. Będzie trudniej niż myśleliśmy - westchnął Potter, uważnie słuchał łowcy. Lubił raporty Malfoy'a, wbrew pozorom jego rzeczowość była potrzebna w tym fachu, ograniczał się do niezbędnych konkretów, co ułatwiało strategiczne myślenie i ustalanie planu działania.

– To ptaszysko ma jakiś system życiowy? - zapytał po chwili Zabini. Siedział wygodnie na kanapie z miną myśliciela. Wyglądał poważnie, dojrzalej niż zwykle.

– Ma, lata jedynie w deszczu. Więc dziwnym było, że dzisiaj znajdował się na zewnątrz. Nie padało - odpowiedział Malfoy spoglądając na Granger jakby czekał na jej inteligentne spostrzeżenie.

– Transmutowała jakieś inne zwierze w lelka, aby nas zmylić - dodała panna Granger, jak zawsze błyskotliwa. Jedynie rudzielec siedział obok Harry'ego z nierozumnym wyrazem twarzy. Ginny, która dołączyła tuż przed Malfoy'em i Hermione kuliła się po drugiej stronie wybrańca. Wstyd jej było za brak inteligencji brata. Naprawdę miejscami myślała, że jest upośledzony. Nie mogła mniemać, że jest adoptowany, Niestety był zbyt podobny do reszty rodziny.

– Czyli prawdziwy lelek był w domu - odpowiedział Malfoy potwierdzając tym samym swoją tezę wysnutą chwilę wcześniej.

– Musimy obmyślić strategię. Jeśli kolejny raz się tam pojawimy, śmierciożercy na bank przyjdą za nami - znowu odezwała się ciemnowłosa kobieta. Harry intensywnie myślał, Zabini kalkulował ilu łowców mają na pokładzie, zaś Nott otworzył z impetem drzwi by przekazać im okrutną wiadomość.

– Skeeter nie żyje. Pogromca szlam zaatakował - wyrzucił z siebie z poważnym wyrazem twarzy.

– Kurwa - przeklął Draco podsumowując dobitnie jak czarny scenariusz zaczął się rozgrywać. 

**

Cześć! Ogromnie was przepraszam, że nie dodałam rozdziału wcześniej tak jak pisałam. 

Ten weekend był dla mnie szalony - wczoraj miałam urodziny :) I tak naprawdę od piątku już miałam ich świętowanie... nie były to szalone imprezy, w piątek sprawiłam sobie prezent ode mnie dla siebie i spędziłam dzień w studiu tatuażu, w sobotę byłam z rodziną, a wczoraj to mój mąż zapewniał mi atrakcje i niespodzianki. Mam więc nadzieję, że mi to wybaczycie. Dzisiaj powracam z 25 rozdziałem, 26 się pisze i mam nadzieję, że będzie tym ostatnim, bo epilog czeka :D

Continue Reading

You'll Also Like

27.1K 1K 40
🍀Gdy po zakończeniu wojny, Hermiona Granger postanawia wrócić do Hogwartu na powtórzenie siódmej klasy i mimo zastrzeżeń przyjaciółki i chłopaka, mi...
35.2K 1.6K 26
Źle przyrządzona mikstura zmienia Hermionę w kociaka. Gdy Severus Snape znajduje ją w pracowni decyduje się nią zaopiekować. Żyjąc w jego komnatach...
73.5K 3.8K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
38.5K 965 9
Minęło tysiąc lat, odkąd świat przykryła Wszechnoc. Ludzie przetrwali dzięki mocy ukrytej w kamieniach. Zbudowali nowe imperia, prowadzili nowe wojn...