NIGHT HUNTER

By VertSkamander

94.4K 4.9K 1.2K

Gdy dwudziesto-jedno letni Harry Potter zostaje szefem biura Aurorów wszyscy pukają się w głowę, lecz gdy jeg... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Epilog

Rozdział 23

2.6K 134 16
By VertSkamander

Młody, blond arystokrata obudził się bardzo wcześnie. Tak naprawdę nie spał prawie całą noc. Obserwował ją. Jej włosy rozrzucone po poduszkach, miarowy oddech, zaciśnięte powieki, pod którymi krył się karmel. Musiał przyznać sam przed sobą, że była piękna. Niebanalna, miała w sobie klasę, która była zmysłowa. Nie znał drugiej takiej kobiety. Niby niepozorna, a jednak tak pociągająca.

Draco Malfoy o szóstej rano w łóżku Hermiony Granger był rozdarty, niepewny. Był tak blisko niej, a jednak tak odległy. Wiedział, że kobieta, która śpi obok niego nie jest typem, który można zostawić po upojnej nocy bez choćby jednego słowa. Wiedział też, że kartka pozostawiona na poduszce z pustymi, nic nie znaczącymi słowami również nie załatwi sprawy. Nie potrafił jednak wyobrazić sobie, że budzi się w jego ramionach. Mówi dzień dobry i pyta jak się spało bowiem nigdy nie był w takiej sytuacji. Draco Malfoy nigdy nie budził się z kobietą u boku zostając z nią dłużej niż to konieczne. Dlatego, gdy burza jej włosów zaczęła znikać z poduszki, a karmel ukazał się by pochłonąć jego stal w swoją lepką toń, był przerażony.

– Zostałeś - powiedziała spokojnie niemal bez zaskoczenia.

– Nie jesteś kobietą na jedną noc, którą zostawia się bez słowa - odpowiedział po chwili to co niedawno tylko myślał. Widział zmarszczki na jej czole, gdy jej trybiki budziły się do pracy.

– A kim więc jestem? - Zapytała. Musiała zadać to trudne pytanie, na które nie znał odpowiedzi. Albo myślał, że jej nie zna. Wszak przecież chodziło o jego uczucia.

– Nie wiem Hermione... - odpowiedział szczerze, choć z nieukrywanym zagubieniem w tych wszystkich emocjach, których nigdy nie odczuwał.

– Draco, proszę chodź tu - powiedziała nad wyraz spokojnie. Jakby jej te emocje nie dotyczyły. Spojrzał na nią zaskoczony, próbują rozgryźć o co jej chodzi, czego oczekuje. Niestety, wpadł. Nie potrafił jej odmówić, dlatego przybrał pozycję półsiedzącą. Oparł się o miękkie, welurowe wezgłowie łóżka, a nogi wyciągnął wzdłuż wyprostowane. Ona zaś od razu położyła się na jego klatce piersiowej na wznak, tak by patrząc w górę widzieć jego oczy - Boję się ślubu z Teodorem - usłyszał po chwili, spoglądała w sufit, gdyż on oparł głowę o zagłówek pogrążony w swoich myślach i wyrwany z nich przez jej słodki głos.

– Dlaczego? - zerknął na nią jakby chciał obserwować emocje, które zaraz pojawią się na jej twarzy, gdy zacznie to rozważać.

– Bo... nie znam go. Nie wiem jak będzie mnie traktować, czy w ogóle będziemy ze sobą rozmawiać? A może będzie udawać, że mnie nie ma? Czy spokojnie będę mogła po wszystkim odejść? Nie wiem czy tak po prostu da mi rozwód, a może będziemy musieli się pokłócić o nieistniejące? Przeraża mnie, że mam się bawić w dom z obcy człowiekiem - rozważała każdą myśl, jej wypowiedź była szczera, niepoukładana, jakby dzieliła się z nim prostymi myślami wyjętymi z jej głowy.

– Porozmawiaj z nim o tym - odpowiedział jakby było to najprostsze na świecie. Jedna mężczyzna doskonale wiedział, że nie było.

– A ty? - patrzyła na niego chcąc złapać jego spojrzenie.

– Co ja? - zapytał jakby nie wiedział o co chodzi kobiecie. Doskonale jednak wiedział, po prostu chciał odwlec odpowiedź.

– W co ty się wplątałeś? - zapytała spokojnie, jej oczy cały czas były wbite w jego oblicze. Mężczyzna niemal bezwiednie zaczął bawić się jej włosami, gdy rozmyślał nad odpowiedzią. Zaczął dopiero po chwili.

– Ja w nic. Moja rodzina uznała, że przed swoją śmiercią zrobi mi przysługę i przyrzecze mnie klątwą miłości, kobiecie która podobno ma być miłością mojego życia - ironia biła z jego wypowiedzi. Żal pomieszany z irytacją również. Draco cały czas starał się rozgryźć tę sytuację. Była trudna. Musiał ożenić się z kobietą, którą naprawdę kocha inaczej... umrze. Po prostu. W miłości ukryto śmierć. Czy właśnie tym jest miłość? Powolnym procesem, który bezboleśnie ma nas poprowadzić w ręce kostuchy?

– Draco... wiesz, że... matko... - kobieta była w takim szoku, że początkowo trudno było się jej wysłowić - Ty naprawdę musisz wyjść za kobietę, którą szczerze kochasz inaczej umrzesz. Jak twoja rodzina mogła zrobić ci coś takiego! To niedopuszczalne, niewybaczalne, straszne po prostu! - gdy dotarło do niej jak poważna jest to sytuacja była naprawdę zbulwersowana i wściekła. Nie rozumiała bowiem jak rodzice mogą skazać dziecko na taki los.

– Wiem i wiem też, że Lily nią nie jest. Kiedyś ją kochałem, naprawdę bardzo mocno, ale te czasy dawno minęły. Nie jestem już dzieciakiem na dworze Cavendishów, gdy mój ojciec robił z nimi interesy. Wtedy Lily mnie odrzuciła, a ja nie wchodzę dwa razy do tej samej rzeki. Uczucia do niej dawno mi przeszły, czego moja rodzina nie potrafiła zaakceptować.

– Draco, przyrzeczenie możesz złamać. Wiem to bardzo trudne bowiem zostaniesz wydziedziczony z rodu, a patrząc na to jak potężny jest twój i jak wpływowy, wiem że będzie to dla ciebie ciężkie. Lecz lepiej tak niż umrzeć poślubiając kobietę, której się nie kocha - Hermiona starała się pocieszyć mężczyznę, jednak jak zawsze rozsądnym i mądrym rozwiązaniem. Nigdy nie mówiła „będzie dobrze", bo wiedziała, że to nie pomaga. To tylko dwa puste słowa, które nie niosą żadnej pomocy.

– Lub znaleźć miłość życia i naprawdę się z nią ożenić. Wtedy klątwa się wypełni i przyrzeczenie straci moc, gdyż klątwa jest ponad przyrzeczeniem - odpowiedział spokojnie. Spoglądał głęboko w karmelowe oczy kobiety, a ona wpatrywała się w stal jego tęczówek.

*

Tego dnia Draco pojawił się na poligonie później niż zwykle. Było to oczywiście sprawką brązowowłosej kobiety u boku, której się dzisiaj obudził. Spoglądał oparty o barierkę, na swoich rekrutów, którzy w tym momencie ćwiczyli z Teodorem zaklęcia. Wśród nich była też Lily. Piękna jak zawsze. Zauważył, że w stroju bojowym wygląda bardziej niebezpiecznie, drapieżnie. Ciemny pancerz niemal zlewał się z jej czarnymi włosami, które dzisiaj związała w warkocz. Cerę miała jasną, jedynie policzki zaróżowiły się od wysiłku. Tylko oczy pozostały fioletowe. Gdyby jej nie znał uznałby, że jest jak typowa wila. Żywił do niej jakiś sentyment, lecz nie było to uczucie, które pozwalało mu się z nią ożenić. Pewnie dlatego nie zdecydował się dać jej rodowego pierścionka.

– O czym myślisz? - usłyszał uroczy głos blisko swojego ucha. Spojrzał na Lily, która teraz w całej okazałości stała tuż obok niego. Była smukła i wysoka, choć kobieco zbudowana.

– O niczym szczególnym - odpowiedział spokojnie - obserwowałem wasz trening - dodał dla spokoju, by nie pytała kolejny raz.

– Wiesz, że musimy rozpocząć przygotowania do ślubu jeśli chcemy z tym zdążyć przed końcem roku? - zapytała rozpromieniając się.

– Lily nie rozmawiajmy o tym tutaj - zganił ją jak dziecko. Tak naprawdę w ogóle nie chciał o tym rozmawiać. Jednak na poligonie był w pracy i obowiązywał go profesjonalizm.

– Chciałam Ci tylko powiedzieć, że zdecydowałam iż ślub weźmiemy we Francji, w jednym z pałaców mojej rodziny. Suknię też chcę od paryskich projektantów, dlatego niebawem się tam wybieram za pomocą świstoklika. Czy chcesz mi towarzyszyć? - Cavendish stała się rzeczowa, spokojna, opanowana i dostojna. Tak różna od Hermiony, przeszło przez myśl mężczyzny.

– Przykro mi. Mam obowiązki - odparł równie dobitnie.

– Jednym z nich jest przygotowanie do ślubu! - odpowiedziała z ironią. Draco starał się pozostać opanowanym choć jej ton oraz fakt, że nie zakończyła tematu zaczął go irytować.

– Lily, wytłumacz mi proszę kto powiedział, że wezmę z tobą ślub? - zapytał spoglądając na nią niewzruszenie.

– No skoro zerwałeś zaręczyny z tą szlamą i wiesz już o przysiężeniu, to chyba innego wyjścia nie mamy? - zapytała nie kryjąc zaskoczenia jego wrogością do tego planu.

– Ty masz. Ja jak się okazuje również - odpowiedział zdecydowanie. Wyminął kobietę na twarzy której zaczęło ukazywać się zdumienie.

– Draco, czy to oznacza, że nie mam po co jechać do Paryża? - zapytała jeszcze nim odszedł na dobre.

– Lily, nie chcę robić ci nadziei. Czuję się zagubiony w tym wszystkim. Niedawno dowiedziałem się, że moja matka zmusza mnie do małżeństwa, nie po raz pierwszy. W tym momencie byłbym już mężem Astorii Greengrass, lecz niestety przedwcześnie musiałem ją pochować. Teraz dowiaduję się, że zdążyła przed śmiercią zaplanować mi życie na nowo. Jak mam się czuć? Co mam myśleć? Mam skakać z radości i dziękować rodzicielce? Wybacz Lily to nie w moim stylu - odpowiedział zmęczony całą tą sytuacją.

– Draco, po prostu spróbujmy - odpowiedziała łagodnie, niemal z prośbą w głosie. Mężczyzna tylko nieznacznie kiwnął głową na jej prośbę i zszedł po metalowych schodach. Czuł, że potrzebuje odskoczni, oderwania od myśli, w których nadal toczył wojnę.

– Whittenberg! Jeden na jednego, do treningu! - krzyknął na chłopaka, który stał niedaleko w mniejszej grupce. Widać, że rekruci próbowali się poznać i zintegrować. Wywołany chłopak od razu odwrócił się w stronę Draco. Początkowo był lekko przestraszony i zdziwiony, że został wyzwany na pojedynek przez samego łowcę, lecz uznał to za swoją szansę na zapamiętanie. Chwycił różdżkę, odrzucił butelkę z wodą i truchtem ruszył w stronę Draco, który już czekał przygotowany do pojedynku. Z głowy wyrzucił myśli o Lily, Hermione i wszystkich tych miłosnych bzdurach. Tak naprawdę skupił się na walce po trzecim rzuconym zaklęciu przez młodego chłopaka. Dla Malfoy'a była to ledwie rozgrzewka, gdy dla Sama był to niemal maraton. Dzielnie jednak bronił się przed atakami łowcy. Pokazywał siłę fizyczną, ale również rzucanych zaklęć oraz swojej psychiki, bowiem Draco raczył chłopaka oklumencją. Ten był na tyle silny, że łowca wyciągał jedynie strzępki wspomnień z jego głowy. Nie można rzec, że pojedynek był wyrównany. Nie był. Malfoy zdecydowanie górował nad niedoświadczonym Samem. Pomimo to widział, że coś z tego chłopaka może być. Był uważny, opanowany i dokładny, co w walce było bardzo istotne. Oberwał pomniejszymi zaklęciami, lecz Draco nie spodziewał się, że będzie inaczej. Każdy obrywał w pierwszym treningu i było to normalne. W końcu chłopak padł wycieńczony.

– Dobry trening - Blondyn schował różdżkę. Podszedł do chłopaka i podał mu rękę by pomóc podnieść się z zimnej gleby. Ten przyjął ją zdębiały i szybko wstał.

– Dziękuję trenerze - odpowiedział między łapaniem oddechów i odszedł w swoją stronę, gdy łowca pozostawił go samego na polu, na którym przed chwilą stoczył swoją pierwszą walkę.

*

Gdy Draco opuścił jej komnatę dopadły ją wyrzuty sumienia. Jej zaręczyny były jedynie farsą, konspiracją stworzoną przez jej przyjaciela dla ratowania jej życia, a ona i tak czuła się tak jakby zdradziła Teodora. Technicznie tak właśnie się stało. Hermione Granger złamała jedną ze swoich żelaznych zasad moralnych i zdradziła mężczyznę, z którym była zaręczona. Czuła się z tym fatalnie. I nawet fakt, że doznania w ramionach blondyna były niesamowite, nie sprawił, że potrafiła jakkolwiek usprawiedliwić to co się stało przed samą sobą. Zaczęła nawet myśleć jak zareagowałby Teodor gdyby dowiedział się o tym, że gdy on został odesłany do obozu szkoleniowego, ona spała jego przełożonym. Hermione zdecydowanie miała wysokie poczucie moralne i angażowała się w niemal wszystko zawsze szczerze i w stu procentach, bowiem nawet udawane zaręczyny musiała brać poważnie i bez przewinień. Nie miała pewności, że Teodor będzie traktować je tak samo, jednak obiecała samej sobie, że nie dopuści do takiej sytuacji nigdy więcej.

Gdy w końcu przestała rozżalać się nad swoim losem udała się do biblioteki, gdzie miała zamiar kolejny raz przestudiować kilka ksiąg o horkruksach. Wiedziała już, a przynajmniej tak myślała, w co wszczepiła kawałki swojej duszy Delfini. Nie wiedziała jednak gdzie tego szukać. Książki zawsze ją inspirowały, napawały pomysłami i rozjaśniały umysł, dlatego miała nadzieję, że właśnie w bibliotece wpadnie na to, gdzie są ukryte. Niemal krzyknęła, gdy otworzyła drzwi do swojej komnaty, a przed nimi zastała ciemnoskórego mężczyznę.

– Boże Blaise! Przestraszyłeś mnie! - fuknęła na chłopaka rozjuszona - Czemu stoisz pod moimi drzwiami? Chcesz bym na zawał padła? - dodała już spokojniej.

– Wręcz przeciwnie, mam cię chronić przed złem - dpowiedział uśmiechając się do niej rozbrajająco. Widać, że on czuł się rozbawiony zaistniałą sytuacją. Kobieta zdjęła ręce z serca i wyminęła łowcę, który i tak ruszył za nią.

– Jak zawsze masz zamiar narażać moje serce na nieoczekiwany zawał, to niebawem nie będziesz miał czego chronić - odpowiedziała pół żartem pół serio, gdy szli kolejnym korytarzem. Mężczyzna nawet nie pytał gdzie idą. Znał ją jak każdy w tym aspekcie i spodziewał się, że wylądują w bibliotece. Bardzo by się zdziwił gdyby było inaczej. Kroczył za nią niczym jej cień i w pewnym momencie zorientował się, że była gryfonka naprawdę ma zamiar go zaskoczyć. Szła drogą do lochów będąc czujną i ostrożną.

– Hermione, coś ty wymyśliła? - zapytał niemal szeptem równając z nią kroku.

– Blaise, wiem gdzie jest jeden z horkruksów Delfini i właśnie zamierzam go zdobyć - odpowiedziała szczerze, poważnie, choć z takim spokojem jakby opowiadała mu o sporządzeniu jakiejś mikstury, a nie o ultra niebezpiecznym planie, który mógł kosztować ich życie. Poczuła jak mężczyzna łapie ją za nadgarstek.

– Oszalałaś?! - syknął rozglądając się po korytarzu. Nie mógł uwierzyć, że jej determinacja jest aż tak szalona. Ktoś mógłby uznać, że jest to zwykła nieodpowiedzialność, on jednak wiedział, że Hermione Granger ma plan godny najlepszego stratega. To jednak nie przeszkadzało mu zatrzymać jej, nie sprawiało, że to co chciała zrobić stawało się mniej niebezpieczne.

– Doskonale wiesz, że trzeba je zdobyć, nie ma innego wyboru - odpowiedziała zawzięcie. Ruszyła dalej, zmuszając mężczyznę by szedł za nią.

– Zdradź mi chociaż ten zabójczy plan - odpowiedział z ironią, której nie powstydziłby się nawet jego przełożony.

– Będziesz stał na czatach, a ja po prostu wejdę do jej komnaty i zabiorę naszyjnik. Uprzedzę twoje pytania. Widziałam na mapie, że nie ma jej w komnacie, nie wiem czego tam szuka, lecz jest na błoniach. Ukryję się pod peleryną niewidką i przejrzę jej pokój, a ty w razie niebezpieczeństwa będziesz próbował ją jakoś zatrzymać.

– Liczysz na szczęście Granger? - zapytał dobitnie, jej plan miał jedną, szczególnie ważną lukę. Delfini mogła jak zawsze zabrać naszyjnik ze sobą. Hermione liczyła jednak, że zostawiła go bezpiecznie w komnacie, bowiem ostatnimi czasy zauważyła, że dziewczyna coraz rzadziej się z nim pojawia. Nie zdobił on już jej szyi każdego dnia jak na początku przybycia do Hogwartu.

– Liczę, że wiem co robię. Gryfońska mądrość i ślizgoński spryt przyniesie nam szczęśliwe zakończenie - odpowiedziała stając pod wejściem do pokoju wspólnego Slytherinu - a teraz Blaise, podaj hasło - dodała uśmiechając się do mężczyzny i podając mu mapę Huncwotów.

– Szmaragdowa krew - odpowiedział bardziej w stronę obrazu niżeli kobiety. Wziął od niej mapę i wypowiadając formułkę upewnił się, że miała rację i właścicielka komnaty do której zaraz się włamią naprawdę jest daleko stąd. Weszli do pokoju wspólnego, w którym na szczęście było mało uczniów. Blaise zajął miejsce w jednym z foteli, który dawał mu widok na wejście, zaś ona niepostrzeżenie schowała się pod peleryną niewidką i ruszyła w stronę schodów prowadzących do komnat dziewcząt.

– Powodzenia Granger - szepnął jeszcze nim odeszła i sam skupił się na swoim zdaniu. Kobieta wspięła się na antresolę i przemierzała ją w poszukiwaniu pokoju Delfini Diggory. Po chwili stanęła przed jej drzwiami i cichymi alohomora otworzyła komnatę. Wyglądała niepozornie, jak każda komnata ucznia. Utrzymana w kolorach ciemnej zieleni i srebra, z godłem Slytherinu nad łóżkiem. Rozejrzała się powoli, uważnie, nie chcąc przeoczyć jakiegoś istotnego szczegółu. Tak jak myślała proste zaklęcie przywołujące nie zadziałało na naszyjnik, dlatego musiała poradzić sobie w standardowy, mugolski sposób i odnaleźć go ręcznie. Zastanowiła się chwilę gdzie sama ukryłaby istotną dla niej rzecz, której chciała by nikt nie odnalazł. Od razu na myśl przyszła jej książka, w której przecież sama ukrywał zmieniacz czasu. Uznała jednak to za zbyt banalne jak na ślizgonkę, dlatego też bardziej wysiliła umysł i starała się myśleć sprytnie jak typowy ślizgon. W końcu natrafiła na małe, niepozorne puzderko, które przypominało jej puderniczkę. Wyczuwała w około niego czarną magię, było w tym przedmiocie coś niepokojącego. Otworzyła ostrożnie małą szkatułkę, a jej oczom ukazał się naszyjnik ze szmaragdowym oczkiem, który emanował dziwną energią. Szybko zabrała znalezisko, zamknęła puzderko i biegiem wyszła z pokoju zamykając go za sobą zaklęciem. Przemknęła przed Blaise'm, który wyczuł jej obecność, wstał z zajmowanego miejsca i ruszyła za nią do wyjścia. Tak prosty plan powiódł się. Zdobyli pierwszego horkruksa


**

Przepraszam za opóźnienie w dodaniu rozdziału. Znowu jestem chora i po prostu zasnęłam ze zmęczenia... dlatego dodaję rozdział trochę później niż zapowiadałam. Mam nadzieję, że rozmowa Draco z Hermione oraz z Lily trochę rozjaśni wam mój plan... Mam już napisany Epilog. Pracuję nad rozdziałem 25 i... szykujcie się, że będzie on baaaardzo długi. Być może zdecyduję się go rozbić na dwa rozdziały i finalnie będziemy mieć ich 26. Zobaczymy :)

Continue Reading

You'll Also Like

22.8K 1.3K 39
"Przyjdzie taka chwila, gdy stwierdzisz, że wszystko się skończyło. To właśnie będzie początek" ...
18.1K 1.2K 37
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
32.2K 1.9K 50
Cytaty z bliźniakami Weasley z serii Harry Potter!
7.6K 387 96
Co, gdyby w życiu Severusa po latach pojawił się ktoś inny? Ktoś tak samo poraniony jak on? Severus podczas wakacji, będąc na Spinner's End, spotyka...