Dragon Lady: JWS

Da Yachiko-chan

11.9K 673 229

Hicca jest wioskowym pariasem. Mała, słaba i zupełnie nie-wikingowska dziewczyna usilnie stara się dopasować... Altro

01
02
03
04
05
06
07
08
09
10
11
12
13
15
16
To jeszcze nie kolejna książka...
Nareszcie

14

683 36 4
Da Yachiko-chan

Przepraszam...



- Wszyscy uważać!- krzyknął Stoick, kiedy ciało ogromnej bestii zajęły płomienie. Rzucił się do przodu i owinął młodszą córkę ramionami, osłaniając przed podmuchem gorącego powietrza. Nie poczuł jednak bólu i kiedy otworzył oczy, zdał sobie sprawę, że srebrny smok, który od pewnego momentu towarzyszył dziewczynie, osłonił ich własnymi skrzydłami.

Nic już nie rozumiał. Przez tyle lat, próbowali wytępić te, w ich mniemaniu, bezrozumne bestie, a teraz jedna z nich uratowała Hiccę na Arenie, a druga osłaniała Vegę przed gorącem. Opiekowały się nimi. Potrząsnął głową, i wyprostował się, patrząc na martwy krajobraz, który powoli zaczynał pokrywać popiół. To koniec. Smocza Królowa została pokonana.

- Hicca!- Vega uciekła z jego objęć i równo z synem Hoffersona, zsunęła się ze wzniesienia, na którym stali. Dopiero wtedy do mężczyzny dotarło, że na niebie nie ma już tej czarnej plamki, oznaczającej Nocną Furię. Zimne palce strachu ścisnęło jego serce, kiedy sam ruszył za nastolatkami.

Vega przeklęła pod nosem, krążąc po plaży w poszukiwaniu siostry. Popiół sypał gęsto z nieba i nie widziała nic dalej niż na metr przed sobą. Tylko czasem majaczyły jej niewyraźne cienie. Miała wrażenie, że krąży w kółko.

- Hicca!- wrzasnęła, licząc na jakąś odpowiedź, ale ponownie nie otrzymała nic poza dudniącym głosem ojca, powtarzającym jej wezwanie.- Dalej, siostrzyczko- mruknęła pod nosem, ponownie zrywając się do biegu. Za sobą usłyszała dziwny skrzek i obróciła się, by stanąć oko w oko ze smokiem, który przyczepił się do niej, odkąd spadła z Koszmara Ponocnika.

Uśmiechnęła się nieco i wyciągnęła rękę, zastanawiając się czy smok naprawdę ją polubił, czy tylko czeka na okazję, by ją wykończyć. Gad zamknął oczy i z ufnością przycisnął nos do jej ciepłej, pokrytej małymi bliznami dłoni. Z większą odwagą wyciągnęła i drugą rękę i zaczęła głaskać go po łuskach na długiej szyi.

- Zgaduję, że moja siostra miała co do was rację- westchnęła i odwróciła się by, wrócić do poszukiwań. Hicca, naprawdę mam nadzieję, że nic ci nie jest pomyślała, dalej brodząc w popiele.

W końcu wypatrzyła kawałek przed sobą, znajomą sylwetkę Ashera i przyśpieszyła kroku, licząc, że może on coś znalazł. Zanim jednak dotarła do niego i zadała pytanie, zobaczyła, na co patrzył. Jej ojciec, który zawsze stał dumnie wyprostowany, teraz klęczał na ziemi, a jego potężne ramiona opadły jakby przygniótł je wielki ciężar. Przed nim leżał smukły, czarny kształt Nocnej Furii, ale Hicci nigdzie nie było.

- Nie...- wydusiła słabo, czując łzy kujące ją w oczy. Spojrzała na chłopaka obok niej, licząc, że zaprzeczy temu co oboje widzieli, ale on nadal stał jak posąg. Jego oczy nawet na chwilę nie opuściły smoka, a po policzkach płynęły łzy, zbierając popiół.- Nie, nie, nie...- powtórzyła bezsilnie, unosząc dłonie i wsuwając palce we włosy. Szarpnęła kilka razy mocno, oczekując, że ból wybudzi ją z tego koszmaru, w który nagle zmieniła się jej rzeczywistość.- Nie!- krzyknęła i rozpadła się, zmieniając w bałagan płaczu i szlochów. Kolana ugięły się pod nią, ale chude ramiona owinęły się wokół niej, pomagając zachować pion.

- Ćśśś... Wypłacz się- szepnęła Szpadka, zacieśniając uścisk. Vega nie miała nawet siły walczyć i zacisnęła palce na materiale kamizelki dziewczyny, zawodząc jak zranione zwierzę.

Nagle pełną powagi, żałobną ciszę przerwało kilka ostrych wdechów, a Vega słabo uniosła głowę z ramienia drugiej dziewczyny, pociągając nosem. Spojrzała na ojca i sama zassała powietrze ze świstem, widząc kogo trzyma w ramionach. Wysunęła się z objęć Szpadki i postąpiła kilka, chwiejnych kroków do przodu, unosząc rękę.

- Ona żyje!- krzyknął nagle jej ojciec, a ona już więcej nie potrzebowała. Zanim się spostrzegła, klęczała na ziemi obok ojca, a jej zwinne palce, przebiegały po twarzy i włosach siostry z niedowierzaniem.- Uratowałeś jej życie- usłyszała jak wódz mówi do smoka i nie mogła powstrzymać emocji. Skoczyła do przodu i mocno zawinęła ramiona wokół łuskowatego karku gada, szepcząc bez tchu jednio słowo:

- Dziękuję- odsunęła się i otarła oczy rękawami jasno szarej tuniki, brudnej od popiołu i krwi.- Ocaliłeś moją siostrę.

- No cóż...- syknął Pyskacz, a dziewczyna odwróciła się z zamiarem uciszenia kowala.- Przynajmniej część- poprawił patrząc na lewo od niej. Mrużąc oczy pochyliła się ponownie i spojrzała na drobną sylwetkę siostry.

Hicca była blada, a jej twarz i szyję gdzieniegdzie pokrywały małe i względnie niegroźne oparzenia. Jej sprzęt jeździecki wisiał na niej w strzępach, a tunika pod nim również została podarta i nadpalona. Przysuwając się bliżej, Vega powoli przesunęła palcami po jej klatce piersiowej i ramionach, badając kości. Ulga wypełniła jej serce, kiedy nie wyczuła złamań. Potem jej wzrok spadł dalej i cała radość zgasła.

XXX

Asher dawno już nie czuł tylu emocji, szarpiących jego wnętrzności jednego dnia. Najpierw strach i czyste podekscytowanie, kiedy ruszali do bitwy. Potem pojawiła się duma i niepewność, gdy z ziemi obserwował jak rusza do walki. Zmieniły się one w strach, widząc jak spada z chmur, ścigana przez Królową. Radość ze zwycięstwa trwała krótko, zanim zdał sobie sprawę, że nigdzie nie ma Nocnej Furii. Rozpacz ścisnęła jego serce, kiedy zobaczył jak wódz klęczy na ziemi, przed smokiem i pustym siodłem. I kolejna fala radości, gdy ogłosił, że ich bohaterka nadal żyje.

Jego szeroki uśmiech zgasł jednak, kiedy Vega odwróciła się i podbiegła do nich. Stoick podniósł się ze starszą córką w ramionach i oddalił razem z kowalem. Wzrok uzdrowicielki był rozbiegany, niespójny. Złapała go za ramię, mocniej niż było to konieczne i niespotykanie błagalnym tonem poprosiła:

- Zajmiesz się tym smokiem?- ruchem głowy wskazała na Szczerbatka, który dalej leżał w tym samym miejscu, zawodząc cicho. Próbował podnieść się, ale na pewno sam był ranny i wyczerpany bitwą.- Hicca potrzebuje teraz medyka, a ja jestem jedyną z prawie pełnym wyszkoleniem i...- zatkał jej usta dłonią zanim mogła kontynuować włóczęgę. W odpowiedzi posłała mu oburzone spojrzenie.

- Zajmę się nim- obiecał.- Ale uratuj ją- nie przejął się błagalna nutą, która pojawiła się w jego głosie. Dziewczyna skinęła głową i pomknęła za ojcem i Pyskaczem, już otwierając torbę.

Asher wziął ostatni głęboki oddech, zanim podszedł do Szczerbatka. Smok leżał na brzuchu nerwowo skacząc oczami od jednej osoby, do drugiej. Warczał na każdego, kto podszedł jego zdaniem za blisko. Uspokoił się jednak widząc znajomą twarz partnera swojej małej przyjaciółki. Chłopak klęknął przy nim i delikatnie położył dłoń na łbie.

- Nic jej nie będzie- obiecał, próbując jednocześnie zapewnić o tym samego siebie.- Vega, chociaż nie lubię tego mówić, jest świetną uzdrowicielką i z pewnością jej pomoże- Szczerbatek spojrzał na niego, jakby chciał zapytać, czy wierzy w to, co mówi. Zamruczał rozpaczliwie, błagając o kontakt z jego pisklakiem, i ponownie spróbował się podnieść.- Leż- rozkazał chłopak i zwiększył nacisk na jego głowę. Smok warknął z oburzeniem, a Asher postanowił sięgnąć po ostateczną kartę.- Hicca będzie nieszczęśliwa, jeśli dowie się, że pogorszyłeś swoje rany-to zdawało się podziałać. Szczerbatek przestał się ruszać i ponownie opadł na piach, nucąc z niezadowoleniem. Położył uszy po sobie i spojrzał na chłopaka.- Zostań tutaj, a ja pójdę dowiedzieć się co z nią- wyprostował się i odwrócił, by ruszyć za zielarką i wodzem.

- Gdzie idziesz?!- krzyknął za nim Sączysmark, ale ten nie miał zamiaru i czasu, by mu wszystko tłumaczyć.

- Zajmijcie się smokami!- rozkazał, rzucając im spojrzenie przez ramię. Jeźdźcy zgodzili się, kiwając głowami.- Wrócę niedługo!

Znalezienie Vegi nie było trudne. Pyskacz, który zajął się tymczasowo opanowywaniem sytuacji, kiedy tylko go zauważył, wskazał na niskie kamienne wzgórze z płaski szczytem. Wspiął się na nie, dziękując w myślach ojcu, że tak często zabierał ich w góry na Berk. Wódz stał na środku, górując nad dwoma drobnymi dziewczynami. Uzdrowicielka klęczała na ziemi, ostrożnie nakładając na oparzenia ziołową maść. Oboje byli pogrążeni w dyskusji. Zatrzymał się kilka kroków od nich, by nie przeszkadzać.

- Ona tego nie przeżyje- oznajmiła młodsza z bliźniaczek, delikatnie gładząc włosy siostry. Zdążyła już obciąć spalone kawałki i teraz sięgały jedynie ramion.- Tutaj jest wilgotno, a ja nie mam dostatecznej wiedzy i możliwości by zapobiec infekcji tak poważnej rany.

- Zrób to- rozkazał wódz, jakby nie słyszał argumentów córki.- Przygotowania i powrót zajmą minimum tydzień. Musi wytrzymać do tego czasu.

- Ale nie wytrzyma!- krzyknęła Vega, tracąc cierpliwość.- Rany są zbyt poważne, by czekać. Już teraz Gothi będzie musiała amputować przynajmniej stopę!- na wspomnienie o amputacji, Asher poczuł jak robi mu się słabo. Hicca...

- Więc co twoim zdaniem mam zrobić?!- Stoick również zaczynał się denerwować.- Nie mam żadnej całej łodzi. Gdybym mógł, zabrałbym ją na Berk nawet wpław. Jeśli masz jakiś pomysł, to mów. Czekam- dziewczyna zacisnęła pięści, pochylając bezsilnie głowę.

- Szefie...- zaczął niepewnie Asher, zwracając na siebie uwagę rodziny. Oboje spojrzeli na niego wyczekująco.- Można zabrać ją z powrotem na smoku- zaproponował, już przygotowując się na krytykę. Nie nadeszła ona jednak.

- To nie jest takie głupie!- krzyknęła Vega.- Że tez sama na to nie wpadłam!- uderzyła się dłonią w czoło.

- Zrobisz to?- zapytał poważnie mężczyzna, patrząc prosto w niebieskie oczy chłopaka.- Vega jest mi potrzebna tutaj, a nikomu innemu z waszego pokolenia nie powierzę życia mojej córki- powiedział powoli wymawiając każde słowo.

- Zrobię, co w mojej mocy, proszę pana- obiecał z dumą, unosząc podbródek. Nie obchodziło go, czy Stoick uzna go za aroganckiego, czy niegrzecznego. Teraz liczyła się tylko Hicca.- Będę ją chronił, nawet za cenę własnego życia- mężczyzna wydawał się usatysfakcjonowany, kiedy wyprostował się i skinął głową.

- Znajdź swojego smoka- poleciła Vega, odgarniając z oczu kasztanową grzywkę.- Ja przygotuję Hiccę, najlepiej jak mogę.

Potrzebowali na to wszystko zaledwie piętnastu minut. Asher szybko zdołał znaleźć swojego Zębacz, który wyraźnie ucieszył się na jego widok. Poinformował pozostałych o planie i kazał im pomóc w przygotowaniach do powrotu i jakoś powstrzymać spięcia między Wikingami i smokami. Bestie po śmierci Królowej wróciły na wyspę i krążyły dookoła, zaciekawione obecnością ludzi. Najtrudniejsze okazało się przekonanie Nocnej Furii, że to jedyny sposób. Smok martwił się i mruczał rozpaczliwie, nie chcąc rozstawać się ze swoim małym człowiekiem. Dopiero kiedy Asher przyrzekł mu swoim życiem, że uchroni ją przed niebezpieczeństwem, zgodził się, choć niechętnie.

- Uważaj na siebie, synu- polecił Ingvar, kiedy jego syn siedział już na grzbiecie smoczycy, jedną ręką trzymając sznurową uprząż. Wódz podszedł powoli, trzymając w ramionach starszą córkę, owiniętą w, wysuszony przy ognisku, koc.

- Dbaj o nią, chłopcze- poprosił cicho, zanim podał ją blondynowi. Asher skinął tylko głową, układając ją przed sobą i zabezpieczając wolnym ramieniem. Jej głowa bezwładnie oparła się o jego ramię i poczuł jej ciepły, słaby oddech na szyi. W dziwny sposób uspokoiło go to. Oddychała, więc żyła.

- Obiecuję, szefie- przyrzekł i spojrzał krótko na Vegę, która stała obok ojca, z ramionami skrzyżowanymi na piersiach.

- Jeśli coś stanie się mojej siostrze, zapłacisz- zagroziła, mrużąc ostrzegawczo ciemnoszare oczy.

- Dopilnuj reszty- przypomniał jej, zanim ścisnął kolanami boki smoka.

Wystrzelili w powietrze i Zębacz sam wybrał odpowiedni kierunek. Chłopak musiał przyznać Hicce racje. Smoki, chociaż nie umiały mówić, rozumiały zdecydowanie więcej niż sądzili. Delikatnie poklepał niebieskie łuski, popędzając smoczycę do szybszego lotu. Zobowiązała się z cichym trylem, wytężając wszystkie siły, by jak najszybciej dotrzeć na Berk.

Spojrzał na nieprzytomną dziewczynę w jego objęciach i ostrożnie poprawił koc, by odciąć ją od lodowatego wiatru. Poruszyła się słabo i rozchyliła powieki, ale jej oczy były nie ostre.

- Asher?- wyszeptała sennie, próbując skupić się na jego twarzy.- Co się stało?

- To nie ważne- zapewnił delikatnie, przytulając ją bliżej. Vega ostrzegła go, że może się obudzić podczas podróży, ale nie będzie wtedy myśleć klarownie. Dostała silne środki przeciwbólowe i na pewno zaraz zaśnie. - Na pewno jesteś jeszcze zmęczona. Śpij- mruknęła potakująco, zwijając się nieco przy nim i chowając twarz w jego szyi. Zasnęła niemal natychmiast.

XXX

Reszta podróży minęła już bez podobnych incydentów. Hicca spała głęboko, ukojona lekami i zmęczeniem. Asher sprawdzał co jakiś czas, czy oddycha, ale, na szczęście, obyło się bez jakichkolwiek nieszczęść. Jedynym co go martwiło, było to, jak rozgrzewała się jej skóra. Wiedział, że jeśli dostała gorączki, natychmiast potrzebuje Gothi.

W końcu wylądował na głównym placu, strasząc pozostałych mieszkańców. Zsunął się z grzbietu Zębacza, mocno trzymając Hiccę w objęciach. Jej oddech stał się ciężki i szybki, a na policzki wstąpił czerwony rumieniec. Krzyknął, żeby ktoś przyprowadził Gothi, ale nikt się nie poruszył.

- Dlaczego mamy jej pomóc?- zapytał Erp, uśmiechając się paskudnie.- To zdrajczyni. Ty zresztą też- wskazał na niego mieczem, a Asher warknął, czując przemożną chęć, by podbić mu drugie oko i ponownie złamać nos. Ale wtedy Hicca jęknęła w jego uścisku i natychmiast ponownie skupił się na niej.

- Wódz przywrócił ją na stanowisko spadkobiercy- oznajmił głośno i wyraźnie, by wszyscy go słyszeli.- Jeśli mi nie wierzycie, możecie czekać, ale wtedy to was spotka kara za jej śmierć.

Ludzie przez chwilę wymieniali spojrzenia i szeptane uwagi, zanim Bjorn potężny mężczyzna, który podczas nalotu stracił władze w prawej nodze, wyszedł z tłumu, opierając się na swojej kuli. Stanął przed Asherem i spojrzał na skulony kształt, który trzymał. Chłopak napiął się gotów bronić Hicci, choćby miał za to zapłacić życiem.

- Zabierz ją, chłopcze- powiedział w końcu z dobrodusznym uśmiechem.- Zajmę się twoim smokiem- dodał, widząc jak rzuca w jej kierunku niespokojne spojrzenie.- Nikt jej nie skrzywdzi- obiecał, a blondyn tylko skinął głową i ruszył biegiem w kierunku chaty na wysokiej platformie. Wpadł do środka bez pukania.

- Asher?- Thyria, jego matka podniosła się z krzesła, a na jej twarzy pojawiła się panika.- Gdzie byłeś? Co się...?- została jednak odcięta przez Uzdrowicielkę, która podeszła do nastolatka i spojrzała na ranną. Pochylił się, by jej to ułatwić.

Kobieta pokiwała kilka razy głową i zamaszystym ruchem wskazała na łóżko stół. Ostrożnie położył Hiccę na twardej powierzchni i cofnął się, ale nie wyszedł. Nie mógł jej teraz zostawić. Gothi przez długie minuty uważnie badała dziewczynę, sprawdzając wszystkie opatrunki, założone rzez jej uczennice. Kiedy dotarła do lewej nogi dziewczyny, rozszerzyła na chwile oczy i natychmiast zaczęła pisać. Asher pochylił się nieco, szukając sensu w nabazgranych symbolach.

- Wdało się zakażenie- odczytała jego matka.- Jeśli nie usuniemy jej nogi, nie przeżyje dzisiejszej nocy- spojrzała na syna z jawną rozpaczą w niebieskich oczach.- Gothi... Gothi chce, żebyś ty to zrobił.

Poczuł jak cała krew zamarza mu żyłach, a kręgosłup przeszył lodowaty dreszcz strachu. W jego myślach natychmiast zapanował zamęt. Miał... Gothi chciała, żeby on... On miał... Prosili go, żeby ją okaleczył! Przecież Hicca go znienawidzi. Całkowicie go znienawidzi. Nie mógł jej tego zrobić. Nie potrafiłby z tym żyć. A będziesz potrafił żyć bez niej? zapytał cichy głos w jego myślach. Asher wziął głęboki oddech. Jeśli tego nie zrobi, Hicca umrze. Musiał więc zdecydować, czy woli ją żywą, ale nienawidzącą go, czy też woli, żeby umarła, ale go nie nienawidziła. Tylko, że wtedy on sam siebie znienawidzi.

- Oczywiście, nie musisz tego robić- zapewniła Thyria, uśmiechając się ciepło.- Dziewczyna to przetrwa, jest młoda- trajkotała, ale Gothi uderzyła ją delikatnie w głowę swoim kosturem i wskazała na napis.- Nie możesz oczekiwać, że to zrobi!- krzyknęła z oburzeniem na staruszkę- To jeszcze dziecko!

- Zrobię to- oznajmił twardo, przerywając tę jednostronną sprzeczkę. Matka spojrzała na niego z niedowierzaniem, a w oczach Gothi pojawił się błysk uznania. Wskazała laską na jego topór, a on bez wahania podał jej broń. Oddaliła się by zdezynfekować i rozgrzać ostrze. Wtedy właśnie palce jego matki, zacisnęły się na jego ramieniu.

- Nie musisz tego robić- powtórzyła z paniką.- Asher, nie musisz.

- Jeśli tego nie zrobię, Hicca umrze- przypomniał jej.- Obiecałem szefowi, że ją ochronię.

- Nikt nie będzie miał ci za złe, jeśli tego nie zrobisz- przekonywała.- Zrozumieją. Wódz z pewnością ci wybaczy.

- Ale ja sobie nie wybaczę- odpowiedział z mocą.- Nie wybaczę sobie, jeśli ona umrze, a ja nie zrobię wszystkiego, by jej pomóc- minął matkę i delikatnie pogłaskał policzek nieprzytomnej dziewczyny.

- Jesteś zupełnie jak ojciec- odezwała się cicho kobieta z dziwna rezygnacją.- On też jest gotów poświęcić samego siebie dla tych, których kocha.

Gothi wróciła niedługo później, niosąc ostrożnie rozgrzany topór. Podała go chłopakowi i wskazała na lewą nogę pacjentki, tuż pod kolanem. Ona sama, razem z jego matką mocno chwyciły Hiccę, przygniatając ją do blatu i unieruchamiając. Zacisnął powieki, unosząc broń, i wziął głęboki oddech, by się uspokoić. Otworzył oczy, błyszczące determinacją i wycelował dokładnie w to miejsce, które wskazała Uzdrowicielka. Zacisnął zęby, modląc się do Odyna, aby Hicca przeżyła.

Ostrze opadło.

Continua a leggere

Ti piacerà anche

24.1K 647 21
Boboiboy dan kawan2 perlu berlawan dengan Retak'ka yang mahu merampas Kuasa Elemental dari Boboiboy.Malangnya,Retak'ka berjaya menyedut 4 Kuasa Eleme...
11.9K 673 18
Hicca jest wioskowym pariasem. Mała, słaba i zupełnie nie-wikingowska dziewczyna usilnie stara się dopasować do reszty plemienia. Niestety, jej wysił...
377K 13.5K 60
𝗜𝗡 𝗪𝗛𝗜𝗖𝗛 noura denoire is the first female f1 driver in 𝗗𝗘𝗖𝗔𝗗𝗘𝗦 OR 𝗜𝗡 𝗪𝗛𝗜𝗖𝗛 noura denoire and charle...
187K 3.9K 46
"You brush past me in the hallway And you don't think I can see ya, do ya? I've been watchin' you for ages And I spend my time tryin' not to feel it"...