E.R.O.D.A

By lvjkax

32.3K 2.9K 11.7K

Czasami siedzi nam głęboko w głowie uczucie pożądania wolności, którego nie możemy się pozbyć. Chcemy wyrwać... More

one
two
three
four
five
six
eight
nine
ten
epilogue

seven

2.4K 270 1K
By lvjkax

Życie na wyspie wydawało się coraz lepsze, a ja miałem wrażenie, że powoli zaczynam się tu czuć swobodniej i bardziej jak w domu. Trochę jakbym tu pasował. Ludzie byli inni, nikt nie podążał za trendami z instagrama i zamiast śledzić najnowsze dramy na twitterze oni po prostu żyli. Oczywiste jest to, że też miałem swoje konta społecznościowe, ale tak naprawdę korzystał z nich tylko mój team, ewentualnie czasem wchodziłem, aby odpowiedzieć kilku fanom, bo to sprawiało im wielką radość. Taka drobna rzecz, a ich to tak cieszy.

Minęło kilka dni odkąd mój plan z umawianiem Harry'ego nie wypalił i stwierdziłem, że nie będę się spieszyć. Mam dużo czasu zanim stąd wyjadę, więc będę szukał tylko takich kobiet, które wcześniej chociaż trochę poznam. Nie chcę, aby chłopak był smutny przez te randki. Chcę żeby się zakochał, a nie miał jeszcze gorzej złamane serce.

Obiecałem chłopakowi, że dzisiaj pójdziemy na piknik, bo teraz ciągle spędzamy razem czas na oglądaniu filmów i spaniu. Wracałem do domu tylko się kąpać i ewentualnie na niektóre noce, aby się wyspać, ale oprócz tego ciągle okupowałem dom chłopaka. Czy mi to przeszkadzało? W ogóle. Czy Harry'emu to przeszkadzało? Z tego co mówił też nie, więc straciliśmy kilka dni na oglądaniu bajek i romantycznych komedii. Cały zapas filmów zbliżał się ku końcowi, a Harry dosłownie błagał mnie o wspólne wyjście na dwór jak mały piesek.

Spędzaliśmy razem dużo czasu i przyjrzałem się trochę jego zachowaniu. Ciężko jest mi go opisać. Jest mądry, ale potrafi wygłupiać się jak dziecko. Mówi o tym jak wszyscy powinni kochać siebie nawzajem i wiele uczy mnie o życiu, po czym opowiada najgłupsze żarty typu „puk, puk". Czasami zachowuję się jak typowy dzieciak, ale to wcale mu nie ujmuje. Właściwie to sprawia, że jest jeszcze bardziej uroczy. Naprawdę polubiłem tego chłopaka, bo nikogo nie udaję. Mówi wolno i cicho jakby ktoś włączył zwolniony tryb, rozmyśla nad wieloma rzeczami i zadaję filozoficzne pytania, jakby normalne, przyziemne rzeczy go nie interesowały. I to sprawiało, że polubiłem go najbardziej, bo dzięki niemu nie skupiałem się nad nadmiernym rozmyślaniem jaki beznadziejny jestem, tylko razem próbowaliśmy rozwikłać zagadkę dlaczego świnie mają zakręcony ogon i czemu nie widzimy wiatru. To były tak głupie pytania, że czasami potrafiłem rozmyślać nad tym dłuższą chwilę i nigdy nie mogłem znaleźć rozwiązania. To jednak odciągało mnie od Włoch i od moich problemów i czułem się naprawdę lepiej.

Tak jak obiecałem idziemy dzisiaj na piknik, a on prawie posikał się ze szczęścia kiedy powiedziałem mu, że za to musi zrobić nam jedzenie. On naprawdę kocha gotować, a ja tego nie rozumiałem bo uciekałem od tego jak mogłem.

Zapukałem do drzwi i chwilę później one otworzyły się, a ja zaniemówiłem. Harry miał na sobie czarne spodnie, a jego koszula była rozpięta do połowy, ukazując jego umięśniony brzuch. Cholera.

Uśmiechnął się do mnie tak, aby nie otwierać ust ze względu na swój uśmiech, a ja mogłem przysiąc, że dosłownie mnie zamurowało.

Zapomniałem dodać, że uroki spotykania się z Harrym były też takie, że każdego dnia musiałem patrzeć na tą jego piękna, idealną twarz i długie, umięśnione nogi, które sprawiały, że miałem ochotę błagać żeby mnie podeptał. Dosłownie, był, aż tak piękny.

- Zrobiłem babeczki! - krzyknął uradowany, a moje przemyślenia na temat moich rąk wplątanych w jego krótkie loczki szybko przeszły na dalszy tor.

- A ja kupiłem wino. - powiedziałem i wyciągnąłem zza pleców wielką butelkę czerwonego trunku.

- Alkohol? - zapytał i wykrzywił swoją twarz. Czy on naprawdę nigdy nie pił?

- Tak?

- Um, to miłe, ale ja nigdy wcześniej nie... - urwał i spojrzał na mnie przestraszony. Ciągle miałem wrażenie, że on wstydził się tego, że nie próbował tych wszystkich rzeczy, ale dla mnie to było coś wyjątkowego. Był taki niewinny i przez to okropnie słodki.

- To nic, Harry. - powiedziałem i złapałem go za ramię. - Jeśli chcesz możemy po prostu to zostawić w domu.

- Nie! Weźmy to, ja mogę spróbować.

- Pierwszy raz ze mną? Nieźle Harold. - chłopak chyba nie załapał moje żartu bo tylko uśmiechnął się i zniknął w przedpokoju, aby zabrać kosz. Boże czemu jestem takim niezręcznym człowiekiem.

- Mam wszystko, możemy iść.

- Gdzie właściwie idziemy?

- W pięknie miejsce, zobaczysz. - powiedział i pociągnął mnie za rękę, ciesząc się jak małe dziecko. Będę za tym tęsknił zdecydowanie najbardziej.

Chwilę później...

- Harry, zaraz padnę. Chwila przerwy. Błagam. - sapałem, wspinając się pod górę jak męczennik. Jak on to robi, że w ogóle nie ma zadyszki?

- Musimy zacząć coś uprawiać. - powiedział, a ja uśmiechnąłem się bezczelnie. - Louis! - tym razem załapał mój żart, a ja nie wytrzymałem i usiadłem na ziemi śmiejąc się z reakcji chłopaka.

- Będziemy chodzić biegać jak te wszystkie przyjaciółki z magazynów. Brzmi jak zabawa. - prychnąłem, a chłopak się do mnie dosiadł.

- Brzmi zdrowo. Poza tym przydałoby ci się to. - czy to była uwaga do mojej wagi? - Twoja kondycja nie jest w najlepszym stanie. - okej, jednak nie. Harry, nadal cię lubię.

- Cóż przepraszam, że nie wbiegam na pieprzone góry jak ty. Wspinasz się tu każdego dnia?

- Tylko wtedy kiedy czuję się samotnie.

- Samotnie? Przecież wtedy stoisz tam sam i patrzysz na wszystko z góry. Nie wydaję ci się, że to tylko pogorsza sytuację?

- Chodźmy. - klepnął moje kolano i wstał, podnosząc kosz. - Pokażę ci coś.

Trochę mnie to przeraziło, ale z drugiej strony zmotywowało, więc wstałem i grzecznie ruszyłem za chłopakiem.

Gdy finalnie doszliśmy do końca ja po prostu zaniemówiłem. Wszystko było takie dalekie i nagle te kamienice stały się jeszcze mniejsze, jeśli to w ogóle możliwe. W okół nas było tylko mnóstwo trawy i różnorodnych roślin, a na środku stała mała ławeczka i stolik z akwarium. Podszedłem bliżej, aby przyjrzeć się stworzeniu w środku i zobaczyłem najbardziej uroczą rybkę na świecie. Była cała zielona, a w niektórych miejscach miała złote elementy. Jej ogromne oczy sprawiały, że wyglądała jakby potrafiła czytać w myślach. Trochę jakby była magiczna.

- Dzień dobry maluszku. - przywitał się z nią Harry i wrzucił do akwarium trochę karmy. - Tęskniłaś za tatusiem? - Harry nazywający siebie tatusiem to coś czego nie wiedziałem, że potrzebuję usłyszeć.

- Myślisz, że nas słyszy?

- Oczywiście. Mało tego, ona wszystko rozumie. - uśmiechnął się i włożył palec do środka, a rybka podpłynęła i dosłownie przytuliła się do ręki chłopaka. - Widzisz? Tęskniła za mną. Trochę ją zaniedbałem odkąd tu jesteś.

- Przepraszam. - prychnąłem w stronę rybki, a ona dosłownie popatrzyła na mnie jakby chciała mnie zabić. Świecący uśmiech Harry'ego, rozumna rybka, już chyba nic mnie tu nie zaskoczy.

- To w porządku. Teraz nie czuję się już tak samotnie. - powiedział i uśmiechnął się do mnie lekko, a ja to oddałem.

- Twoja rybka nie jest zazdrosna?

- Nie. Jest już stara, chciała żebym znalazł kogoś kto będzie mógł ją zastąpić. - powiedział smutny i pogłaskał ją palcem. - Wiesz, nie mam tu dużo przyjaciół, właściwie to mam tylko ją i teraz też ciebie.

- Harry wiesz, że będę musiał stąd kiedyś wyjechać, prawda? - zapytałem, a on posmutniał.

- Tak, wiem. Będę za tobą tęsknił. - powiedział, a ja posmutniałem, bo z chęcią zostałbym tu na zawsze. - Nie smuć się. To dobrze, że będę tęsknił.

- Dobrze? To boli gdy za kimś tęsknimy.

- Tylko jeśli tak na to spojrzysz. Ja będę za tobą tęsknił w dobry sposób. Będę o tobie myślał i w ten sposób nie będzie mi przykro, bo nigdy o tobie nie zapomnę. - uśmiechnąłem się lekko i musiałem naprawdę mocno się powstrzymać, aby nie wypuścić łez.

- Może będę wracał tu na każde takie wakacje, co ty na to?

- Może w ogóle stąd nie wyjeżdżaj. - zaśmiał się i zaczął wyciągać z koszyka wszystko co przygotował. Ślina dosłownie zaczęła mi ciec po brodzie gdy zobaczyłem te wszystkie pyszne kanapki z kurczakiem i czekoladowe babeczki.

- Z chęcią, naprawdę. Przywiozę tu swoją rodzinę i zamieszkamy z tobą, okej?

- Jak duża jest? Obawiam się, że nie pomieścimy się wszyscy w jednym łóżku.

- Oddam im swoje mieszkanie, a ja będę mieszkał u ciebie.

- Nie, bo chrapiesz. - powiedział, a ja wyrzuciłem ręce w powietrze.

- Jakoś nie przeszkadza ci to kiedy błagasz żebym został na noc. - powiedziałem, a chłopak schował swój uśmiech.

- Bo twoje chrapanie nie przeszkadza tak bardzo kiedy mogę się przytulać. Jesteś taki cieplusi. Będę tęsknił za tym najbardziej.

- Kupię ci termofor jak będę stąd wyjeżdżał.

- Z odgłosem chrapania? - zaśmiał się znowu, a ja przewróciłem oczami i rozczochrałem jego krótkie loczki.

Usiedliśmy na kocyku, który przytargał tutaj Harry i zaczęliśmy jeść wszystko, rozmawiając o tym jak doszło do tego, że znalazł małą, magiczną rybkę. Chłopak uratował ją kiedy była już prawie martwa i przyniósł ją tutaj. Od tej pory dokarmia i dba o nią o jak o własne dziecko.

- Louis myślisz, że kiedykolwiek pozbędę się tego uśmiechu? Może wtedy mógłbym stąd wyjechać?

- Oczywiście, że się pozbędziesz. Mówiłem, że pomogę ci znaleźć dziewczynę. - powiedziałem, a on spojrzał na mnie jak zahipnotyzowany i dopiero po chwili smutny spuścił wzrok.

- Jak idą ci poszukiwania?

- Nie chcę żebyś umawiał się z kimś na siłę. Znajdziemy kogoś, obiecuję. - Harry pokiwał głową i uśmiechnął się do mnie. Chcę mu pomóc tak bardzo.

- Możemy otworzyć wino? Chciałbym spróbować.

- Jesteś pewien? Nie musimy pić.

- Louis nie jestem dzieckiem. To, że nigdy nie piłem nie oznacza, że się tego boję.

- Jasne, przepraszam. - powiedziałem i sięgnąłem po butelkę, aby ją otworzyć. Nalałem czerwonej cieczy do dwóch szklanek i podałem ją loczkowi. On powąchał zawartość i przechylił lekko, aby spróbować. Na początku skrzywił się, ale później jego twarz rozluźniła się i łyknął wszystko na raz. To było bardziej gorące niż mogłem sobie wyobrazić. - Cholera.

- Smakuje mi. - powiedział i oblizał swoje usta. - Dolejesz mi jeszcze trochę?

- W porządku tylko uważaj proszę. - wlałem więcej do jego szklanki i sam wypiłem trochę ze swojej.

Chwilę później...

- Louis, wydaję mi się, że trochę mi niedobrze. - powiedział i złapał się za brzuch jak małe dziecko. Wiedziałem, że tak będzie, ale on tak błagam o kolejną dolewkę, że nie miałem serca mu tego zabraniać. To było do przewidzenia, że skończę tu z pijanym Harrym, ale to była jego decyzja. Zresztą byłem tutaj i nic mu się nie stanie, po prostu będę musiał się z nim teraz męczyć.

- Chcesz wrócić do domu?

- Chcę poleżeć. - powiedział i położył się na trawie. - Robi się coraz ciemniej. Zobacz, widać powoli gwiazdki. - zachichotał, a ja położyłem się obok niego.

- Widoki jak na twoim łóżku, tylko, że w rzeczywistości. - zaśmiałem się, a on parsknął i zaśmiał się ze swojej czkawki, która dokuczała mu już dobre pół godziny. - Czemu właściwie masz gwiazdy nad łóżkiem?

- Bo gwiazdy to tak naprawdę ludzie. Patrzą na nas z góry, wiesz?

- Za dużo alkoholu. Zdecydowanie. - powiedziałem, a on podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na mnie.

- Mówię prawdę. Moja mama mi tak powiedziała. - wspomniał smutny, a ja usiadłem obok niego.

- Wiem co się stało. Jeśli chcesz to możemy po prostu posiedzieć i pomilczeć.

- Nie wiesz co się stało. Słyszałeś tylko opowieści Henrego, który gówno wie. - powiedział, a ja spojrzałem na niego zaskoczony. - Moja mama zostawiła mnie kiedy miałem pięć lat, bo nienawidziła mnie za to, że mój ojciec zginął przeze mnie. Mówiła mi to każdego dnia kiedy wracała do domu.

- Nawet tak nie myśl, Harry. Dobrze wiesz, że to nie jest twoja wina.

- Wiem? Nic nie wiem, Louis. Wmawiała mi to codziennie kiedy wracała pijana do domu. Dlatego nie chciałem nigdy pić, bo nie chcę być taki jak ona. - powiedział z wielkim wyrzutem, a ja siedziałem tam smutny jak nigdy. - Jednak były też dobre momenty, wiesz? - uśmiechnął się do mnie i spojrzał w niebo. - Chodziliśmy razem na plaże, zwiedzałem razem z nią całą wyspę, nocowaliśmy w namiotach. Była mądrą kobietą i wiele mnie nauczyła. Po prostu kochała mojego ojca i był dla niej ważniejszy niż ja. Popadła w alkoholizm i wyjechała zanim zmarnowałaby sobie życie.

- To nie w porządku, Harry. Masz prawo być na nią zły. - powiedziałem, a on pokiwał głową.

- Nie jestem zły. Przebaczyłem jej, bo wiem, że naprawdę kochała mojego ojca.

- W takim razie czemu nadal masz uśmiech? Skoro potrafiłeś jej wybaczyć to nie znaczy, że ją kochałeś? - zapytałem, a on spojrzał na mnie pustym wzrokiem. Był taki wyniszczony, że jedyne co miałem ochotę zrobić to ściągnąć cały jego ból na siebie.

- Bałem się jej. Często była...agresywna. Próbowałem sobie wmawiać, że kochałem ją na tyle mocno, aby to zniknęło, ale to na nic, bo przez większość czasu byłem po prostu przerażony.

- Harry, miałeś tylko pięć lat. Tak strasznie mi przykro... - powiedziałem i przyłożyłem rękę do jego twarzy, głaskając jego policzek. On lustrował całą moją twarz i lekko się uśmiechał.  Chwilę później wykrzywił swoją twarz, a ja zastanawiałem się o co chodzi.

- Chyba jednak chcę wrócić do domu. - powiedział i zakrył usta dłonią, wstając szybko z ziemi.

Zerwałem się zanim i pomogłem mu nachylić się, aby mógł w spokoju zwrócić cały wypity alkohol. Cholera jasna. Obrzygał mi buty.

Głaskałem jego plecy, próbując zachować spokój, bo sam byłem w jego wymiocinach i zrobiło mi się niedobrze. To było ogromne poświęcenie. Nawet Zayn kiedy wymiotował bo był chory, ja stałem za drzwiami, pytając czy wszystko w porządku. Wymiociny brzydziły mnie jak nic innego i nigdy nie mogłem tego znieść. Teraz jednak jestem odpowiedzialny za Harry'ego i nie mogłem go tu tak zostawić, więc chowałem nos w swojej bluzie, próbując nie dołączyć się do rzygowej imprezy.

Chłopak nareszcie skończył, a ja podałem mu wodę, którą wypił od razu. Nigdy więcej alkoholu. Zrozumiane.

- Wracamy? - zapytałem, a on pokiwał przecząco głową.

- Nie mam siły, Loulou. - powiedział i zamknął oczy, a ja uśmiechnąłem się na przezwisko, którym mnie nazwał.

- Loulou? - zapytałem, a on uśmiechnął się i prawie położył się w swoich wymiocinach. - Fuj, Harry. Musimy stąd iść. No dalej, nie będziesz spał we własnych rzygach. - powiedziałem i skrzywiłem się, a on się zaśmiał i nadal nie wstawał. - Jesteś uparty jak osioł. - chłopak nagle wydał z siebie dźwięk osła i zaśmiał się na głos, sprawiając, że miałem ochotę popłakać się ze śmiechu.

Nie mogliśmy tutaj zostać na całą noc, bo robiło się coraz chłodniej. Podniosłem chłopaka i wziąłem go na ręce, otulając go kocem, na którym wcześniej siedzieliśmy.

- Masz szczęście, że jesteś lekki, Harold. - powiedziałem, a on wtulił się we mnie jak małe dziecko. - Dobranoc. - zaśmiałem się i zacząłem powoli schodzić z górki, a on tylko mruknął coś w moją szyję.

Schodząc na dół patrzyłem na gwiazdy, które świeciły coraz jaśniej i zacząłem zastanawiać się czy chłopak miał rację. Czy gwiazdy to tak naprawdę ludzie, którzy patrzą na nas z góry i pilnują naszego życia. Kierują nim i dobierają do nas osoby, na które zasługujemy.

Spojrzałem na uśmiechniętego przez sen chłopaka i stwierdziłem, że gwiazdy muszą mnie naprawdę lubić.

Continue Reading

You'll Also Like

53.2K 3K 106
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
32.3K 2.9K 11
Czasami siedzi nam głęboko w głowie uczucie pożądania wolności, którego nie możemy się pozbyć. Chcemy wyrwać się i na chwilę zniknąć, przestać czuć...
41.8K 3.8K 80
Zapraszam na trzecią część skocznych shotów ❤
36.8K 2K 61
Siostra bliźniaczka Hailie. Zupełnie różne. Panna idealna czyli Hailie Monet, i nieidealna Alexa Monet. Alexa uwielbia pyskować, jeździć na deskorolc...