coming home || h.js + l.mh [✓]

By sophie_carmen

296 43 26

przyjaciele sprzed lat spotykają się w dzień Bożego Narodzenia w pociągu zmierzającym do ich rodzinnego miast... More

coming home

296 43 26
By sophie_carmen

Dwudziestoletni Han Jisung uważał, że ten dzień nie mógł być gorszy. Przespał poranne budziki, przypalił jajecznicę, tym samym udając mu się zniszczyć najlepszą patelnię w swoim małym mieszkaniu i jeszcze mniejszej kuchni, rozlał kawę na swoją ulubioną białą bluzę, wywalił się biegnąc na autobus, na koniec stojąc na głównym dworcu w Seoulu, obserwując tył odjeżdżającego pociągu. Pociągu, który miał go zawieźć wprost do rodzinnego miasteczka i domu, gdzie wszyscy już na niego czekali. To jednak był dopiero początek.

Blondyn z ciężkim westchnieniem udał się do informacji znajdującej się w środku budynku. Wymiana niezużytego biletu na nowy kosztowała go trzy szerokie uśmiechy i niezliczoną ilość "proszę". Starsza kobieta siedząca po drugiej stronie okienka w końcu zlitowała się nad studentem, uprzedzając go jednak, żeby tym razem się nie spóźnił. Jisung ukłonił się głęboko, mijając drewnianą półeczkę o milimetry, następnie odchodząc w stronę ławki, na której zwolniło się miejsce. Dopiero wtedy spojrzał na trzymany w dłoniach bilet. Do odjazdu następnego pociągu miał trzy godziny.

Wyciągnął z kieszeni telefon, wystukując wiadomość do swojego brata i uprzedzając go o małym opóźnieniu. Następnie wybrał numer do Changbina, z którym studiował na jednym kierunku co było idealnym powodem do nawiązania przyjaźni. Starszy odebrał po kilku sygnałach, witając się z nim zaspanym "halo?". Blondyn wcisnął wolną dłoń w pustą kieszeń i odetchnął głęboko. Najmilszym głosem na jaki było go stać w obliczu wszystkich wydarzeń tego dopiero rozpoczynającego się dnia, zaczął prosić przyjaciela aby przyjechał dotrzymać mu towarzystwa. Seo odburknął jedynie "wracam spać, nie budź mnie więcej", rozłączając się. Z jednej strony Jisung chciał mu to mieć za złe, w końcu nie powinien go zostawić na pastwę losu. Z drugiej strony kompozycja muzyki nie była łatwym kierunkiem, nieraz zarywali noce, pracując nad nowymi ścieżkami muzycznymi na zajęcia. Nie dziwiło go więc, że Changbin planował spędzić całą przerwę świąteczną odsypiając ostatnie kilka miesięcy.

Jisung wcisnął słuchawki do uszu, na telefonie wybierając pierwszą playlistę jaka mu się pokazała. Przesunął torbę ze swoimi rzeczami głębiej pod ławkę, modląc się aby jej nie zapomniał, po czym schował dłonie do kieszeni. Obserwował ludzi nieustannie gdzieś pędzących. Jedni schodzili się z peronów, ciągnąc za sobą ogromne walizki wypchane aż po same końce, inni biegli ku czekającym pociągom, aby nie spóźnić się na kolację wigilijną. Tak właśnie wyglądał 24 grudnia w Korei, a zwłaszcza w Seoulu, gdzie wszystko obchodzone było na o wiele większą skalę. Restauracje powoli wypełniały się ludźmi planującymi spędzić ten dzień z bliskimi, czy to rodziną, partnerami czy przyjaciółmi, w sklepach pojawiały się osoby chcące kupić prezent na ostatnią chwilę, a autobusy nawet nie zatrzymywały się na przystankach, nie będąc w stanie zaoferować ani jednego wolnego miejsca więcej.

Jisung skierował spojrzenie ku dużym, przeszklonym drzwiom, które prowadziły na jeden z licznych peronów. Jego uwagę przykuły malutkie płatki śniegu, spadające coraz szybciej i pokrywające podłoże białym puchem. Kąciki ust blondyna mimowolnie uniosły się w górę. Pomimo tego, że grudzień zawsze był niezwykle zabieganym miesiącem, Han bardzo go lubił. Może to dlatego, że zawsze zalewały go wspomnienia z dzieciństwa, kiedy razem ze swoim bratem lepili ogromne bałwany na podwórku za domem i urządzali bitwy na śnieżki, niemal zawsze kończące się przeziębieniem. Pamiętał jak rodzice zabierali ich na sanki, a ich wesołe śmiechy wypełniały całą okolicę. Najbardziej jednak lubił świąteczne wieczory spędzane w czwórkę, pod grubymi kocami, z wypełnionymi gorącą czekoladą kubkami w dłoniach, oglądając bożonarodzeniowe filmy i bajki, jakie tylko im przyszły do głowy. Co roku zaraz przed północą tata narzucał na nich koc, następnie ciągnąc żonę pod wiszącą pod sufitem jemiołę, zasypując ją buziakami. Nieodłącznym elementem zawsze była gruba warstwa śniegu na dworze.

Dlatego teraz na ustach Jisunga rósł coraz większy uśmiech, a w sercu rozchodziło się to przyjemne, ciepłe uczucie. Choć jeszcze pół godziny temu wyklinałby wszechświat za to, że nie pozwolił mu zdążyć na pociąg, teraz cieszył się się, że mógł się zatrzymać. Odetchnąć, podziwiając spadające śnieżynki. Mama od zawsze mówiła mu, że każda z nich jest inna, wyjątkowa. Teraz, gdy był już starszy, przyrównał to do ludzi - każdy z nich czymś się wyróżniał, a jednak razem tworzyli spójną całość. Zaśmiał się cicho.

Jak zawsze gdy budził się w nim wielki filozof i poeta, sięgnął do swojej torby, chcąc jak najszybciej przelać swoje myśli na papier. Po dłuższych poszukiwaniach wyciągnął z niej gruby zeszyt w czarnej, twardej oprawie oraz długopis. W prawym górnym rogu widniał biały napis, głoszący "j.one". Przydomek ten nadał mu Changbin. Nie był on jednak przypadkowy, bo nic takie nie mogło być, jeśli wymyślił to Seo. J odnosiło się do jego imienia, zaś one brało się z tego, że większość swoich tekstów Jisung pisał w godzinę. Swoją drogą jego przyjaciel ogromnie mu tego zazdrościł - choć to, co tworzył jakościowo było równie niesamowite, zabierało mu to niezwykle wiele czasu. Najbardziej nie lubił tego, kiedy pracowali nad czymś razem. Po upływie godziny Han z szerokim uśmiechem na ustach delektował się kawą i przyniesionym przez siebie ciastem, a Changbin nadal ściskał w dłoni długopis, pochylając się nad niemal pustą kartką.

Blondyn zmienił swoją playlistę na tą z samymi liniami melodycznymi, po chwili zapisując kolejne słowa na wolnej stronie. Kiwał lekko głową w słyszany rytm, nieumyślnie zaciskając wargi, co robił zawsze, kiedy na czymś się skupiał. Po dłuższej chwili jego dłoń z długopisem zawisła kilka milimetrów nad kartką. Powoli przesunął wzrokiem po napisanym przez siebie tekstem.

Profesorowie, którzy mieli okazję czytać twory Jisunga, zawsze powtarzali, że bardzo wyraźnie widać w nich jego cząstkę. Lubili także mówić, że w wypadku gdyby mieli dziesięć różnych piosenek przed sobą, łatwo rozpoznaliby tą należącą do Hana. Blondyn nie mógł się z nimi nie zgodzić, bowiem sam widział to bardzo wyraźnie. Dostrzegał siebie samego, kawałek swojego serca, w słowach przelanych na papier.

Tym razem były one wypełnione swojego rodzaju tęsknotą, choć autor sam miał problem z tym, aby ulokować to uczucie w jednym miejscu. Może brakowało mu dzieciństwa, radości z jakim się wiązała, może chciał znowu poznawać świat od zera. Być może tęsknił za ludźmi, które kiedyś wydawały się być związane z nimi przyjaźnią nie do rozerwania.

Odetchnął cicho, ponownie przyciskając długopis do kartki, wylewając resztę tkwiącym w nim uczuć. Niewiele ze słów zostało przekreślonych, co zawsze uznawał jako swój mały powód do dumy. Doskonale wiedział jaki ma być docelowe odczucie. Niedługo później postawił ostatnią kropkę, odsuwając się nieznacznie od zeszytu. Powoli odgarnął włosy opadające mu na czoło, zastanawiając się nad tytułem. Jeśli miał być szczery, to właśnie to był najtrudniejszy etap. Podsumowanie całego tekstu w formie tytułu. Przechylił lekko głowę i spojrzał na tablicę odjazdów, orientując się, że za chwilę jego pociąg dotrze na stację. No tak. U góry strony starannie nakreślił lekko koślawe "coming home", po czym wcisnął zeszyt z długopisem ponownie do torby. Podniósł się z ławki, obwiązując się mocniej szalikiem, gdyż śniegu było o wiele, wiele więcej niż wcześniej. Wiecznie dziecko skryte w jego sercu chciało rzucić się na śnieg, robiąc w nim dużego aniołka, jednak Jisung nie mógł pozwolić sobie na przegapienie kolejnego pociągu. Chwycił więc swoją torbę, przekładając ją przez ramię i skierował się w prawo.

Choć nie musiał czekać długo, jego palce skostniały. Mimo to nie marudził, gdyż była to nieodłączna część Han Jisunga - zamarzanie zawsze i wszędzie, nawet jeśli dla innych było dość ciepło. Z ulgą wymalowaną na twarzy wsiadł do wagonu, w którym miał wykupione miejsce, pocierając zimne dłonie. Z delikatnie uniesionymi kącikami ust przeszedł się wzdłuż korytarza, w końcu stając przed przedziałem z numerem wymalowanym na samym środku drzwi.

W momencie gdy je rozsunął, uśmiech od razu zniknął z jego ust. To musiał być jakiś nieśmieszny żart. Jeszcze rano mówił o tym, że ten dzień nie może być gorszy, a jednak. Na tyle różnych pociągów, wagonów i przedziałów musiał trafić do tego, w którym siedział pieprzony Lee Minho. Wystarczył mu ułamek sekundy, aby rozpoznać byłego przyjaciela. Po naprawdę wielu latach przyjaźni nie da się zapomnieć czyjejś twarzy, nawet jeśli nie widzi się jej przez cztery lata.

W pierwszym odruchu chciał odwrócić się i uciec. Może nie dosłownie. Ale zajęcie miejsce gdzie indziej czy siedzenie na korytarzu wydawało się o wiele lepszym scenariuszem. Zrobił krok do tyłu, a starszy o dwa lata chłopak jak na zawołanie uniósł spojrzenie, wyglądając na równie zaskoczonego. Choć chciał, Jisung nie mógł teraz uciec tak, aby nie wyjść na tchórza, który boi się stawić mu czoła. Dlatego zacisnął usta w wąską kreskę, nieznacznie unosząc głowę i wkraczając do przedziału. Bez słowa odłożył swoją torbę, po czym ściągnął płaszcz, zajmując miejsce najbliżej okna. Pamiętaj, że jesteś dorosły, Jisung. Nie zachowuj się jak dziecko.

Pociąg ruszył, a między nimi zaległa cisza tak gęsta, że można by kroić ją nożem. Od zawsze wiadomo, że można wyróżnić dwa rodzaje "ciszy". Jest dla przyjemna, w której miło się siedzi, oraz ta cholernie niezręczna, tak bardzo nie na miejscu, że ma się ochotę wyjść i nie wrócić. Ta zdecydowanie była drugim typem. W dodatku blondyn czuł na sobie intensywne spojrzenie starszego. Czuł się zdecydowanie nieswojo. Jak miał się zachować? Na pewno nie witając go uściskiem i słowami "Hyung! Tak dawno Cię nie widziałem!". Nie po tym, jak Minho zostawił go zupełnie samego bez słowa wyjaśnienia.

Han przewrócił oczami, po raz kolejny tego dnia wciskając do uszu słuchawki. W myślach rozpoczął odliczanie do momentu, kiedy wysiądzie na stacji w Daegu i więcej nie będzie musiał patrzeć na byłego przyjaciela. Tak będzie najlepiej. Nie ma go tu. Zachowuj się tak, jakby Lee Minho nie siedział po drugiej stronie przedziału. Odetchnął głęboko kilka razy, skupiając spojrzenie na widoku przesuwającym za oknem. Śnieg z każdą chwilą padał mocniej, pokrywając wszystko coraz grubszą warstwą puchu. Oprócz tego robiło się coraz ciemniej, pomimo tego, że bliżej było im do późnego popołudnia niż wieczoru. Jisung uśmiechnął się, widząc mijany przez nich niewielki domek, z którego komina unosił się gęsty dym, a przed wejściem wesoło bawiła się gromadka dzieci. Też niedługo będzie w domu. I właśnie tej myśli starał się trzymać przez następne pół godziny. Wyciągnął nawet notes, zapisując słowa klucze, do których mógłby wrócić kiedy zostanie sam. Kątem oka zerknął na Minho. Starszy brunet zdawał się nie zwracać na niego uwagi, ze skupieniem przesuwając wzrokiem po stronach trzymanej w dłoniach książki. To go odrobinę uspokoiło.

Do tej pory wszystko zdawało się iść po jego myśli, żadnych pytań i żadnych odpowiedzi. Jisung miał wrażenie, że być może choć ten jeden raz szczęście uśmiechnęło się do niego, że choć ten jeden raz pozwoli mu przestać się stresować. I tu się mylił. W końcu miał to być ten najbardziej pechowy dzień w ciągu ostatniego roku.

Pociąg zaczął niespodziewanie zwalniać, po czym całkowicie się zatrzymał. Blondyn wyjrzał przez okno, spodziewając się zobaczyć następną stację czy cokolwiek w tym stylu. Jednak jedyną widoczną rzeczą był biały krajobraz rozciągający się na całej długości. Jisung zmarszczył brwi, powoli odkładając swój notatnik na siedzenie. Coś zdecydowanie mu nie pasowało. Wtem z głośników rozległ się przytłumiony głos. "Z powodu śnieżycy i zasypanych torów nie jesteśmy w stanie przejechać dalej. Musimy poczekać na odśnieżenie drogi. Za niedogodności serdecznie przepraszamy."

- To muszą być jakieś pieprzone żarty - jęknął Jisung, a jego spojrzenie skrzyżowało się z tym należącym do Minho.

Starszy jednak szybko odwrócił wzrok, zaciskając usta w wąską linię i nie reagując na słowa blondyna. Oczywiste było, że nie chodziło o sam fakt utknięcia, choć faktycznie chciałby jak najszybciej znaleźć się w rodzinnym domu, a o obecność Lee. Kto by pomyślał, że po tak długim czasie spędzonym razem, hektolitrach wylanych łez i tysiącach wypowiedzianych tajemnic, chłopiec nie będzie w stanie znieść siedzenia z Minho w jednym pomieszczeniu.

Wyciągnął telefon z kieszeni. Może wypadałoby powiedzieć komuś o opóźnieniu? Jednak jego plany zniknęły równie szybko co się pojawiły. O zasięgu na tym zadupiu mógł co najmniej pomarzyć.

- Pieprzony śnieg, pieprzony dwudziesty czwarty grudnia i pieprzony pociąg - mruczał młodszy, czując kotłujący się w nim gniew. Czy choć jeden raz cokolwiek mogłoby pójść po jego myśli?

Wtem dobiegł go szelest. Odruchowo spojrzał na Minho, który właśnie odkładał zamkniętą książkę obok siebie. Następnie skierował wzrok ku Jisungowi, uśmiechając się lekko, niepewnie.

- Nowy kolor włosów? - uniósł dłoń, niemal od razu ją opuszczając. Blondyn prychnął w odpowiedzi. Jeśli chciał sobie mówić, proszę bardzo, droga wolna. On jednak nie miał najmniejszego zamiaru rozmawiać. Nie w tym życiu. - Pasuje Ci. Nawet bardzo - dodał ciszej.

Han i tym razem nie odpowiedział, choć poczuł się... dziwnie. Tak, to było dobre słowo. Słuchanie komplementów od kogoś, kto nigdy więcej miał ich nie skierować w twoją stronę było dziwne. Trochę jakby nie na miejscu. Ciekawe jednak było to, że zmiana koloru włosów była pierwszą rzeczą, jaką zrobił chłopak po postanowieniu rozpoczęcia nowego "rozdziału", tym razem bez Lee Minho. Na głowie nosił już niebieski, czerwony, różne odcienie brązu i czarnego, jednak to właśnie blond odpowiadał mu najbardziej. Coś w nim sprawiało, że czuł się pewniej siebie. Dlatego gdy pierwszą rzeczą jaką zauważył starszy była zmiana koloru, Jisung miał wrażenie, jakby odniósł małe zwycięstwo. Lubił wierzyć, że dzięki temu emanował odwagą. Choć głęboko w sercu był tylko przestraszonym dzieciakiem stawiającym pierwsze kroki w wielkim mieście.

Przedział znów wypełnił się ciszą, co młodszy przyjął z ulgą. Żadnych rozmów, pytań. Żadnych odpowiedzi. Mimowolnie wrócił myślami do długiej listy, którą stworzył po wyjeździe starszego. Brat powtarzał mu, że to pozwoli się uwolnić od Lee. Dlatego każda wątpliwość, każde pytanie, zostało zapisane. Poniekąd było mu lżej, z drugiej jednak strony, brak wyjaśnień męczył go niemal każdego dnia. Przynajmniej tak było cztery lata temu. Teraz, gdy siedział tak blisko Minho, który zaciskał swoje dłonie, nerwowo bawiąc się palcami, wszystko wróciło do niego z podwójną siłą.

- Han Jisung - starszy znów spróbował, a po plecach blondyna przebiegł dreszcz. Zmienił zdanie. Usłyszenie swojego imienia z jego ust było jeszcze dziwniejsze. - Przestań mnie ignorować. Nie zachowuj się jak dziecko - dodał stanowczym głosem. Chłopiec uniósł brew.

- Tylko na tyle Cię stać, Lee Minho? "Nie zachowuj się jak dziecko"! - przedrzeźnił go, nawet nie spoglądając w tamtą stronę. - Ja przynajmniej nie uciekam od problemów.

- Nie uciekłem od problemów! Żadnych nawet nie było! Jezu, żałuję, że się odezwałem. Jeśli chcesz się kłócić to bez sensu. I tak nie dasz mi dojść do słowa - uniesiony głos szybko wrócił do normalnego tonu, kiedy brunet zapadł się w fotelu, zakładając dłonie na piersiach. Jisung zaś czuł jak wszystko się w nim gotuje, każda komórka, cząsteczka. Poderwał się ze swojego miejsca, w ostatniej chwili gryząc się w język. Panuj nad słowami. Jesteś ponad to. Dlatego tylko wyszedł na pociągowy korytarz, z hukiem zasuwając za sobą drzwi.

Oparł czoło o szybę, biorąc głęboki oddech. Po jego głowie krążyły różne myśli, wszystkie sprowadzały się jednak do tego samego - czy był sens wszczynać jakąkolwiek kłótnię? Może Minho miał rację. Odpowiedni czas na to minął cztery lata temu. Teraz powinien zachować się jak dorosła osoba, wstrzymując swoje nerwy i wyrzuty. Mimo to trudno było mu znieść towarzystwo starszego. Blondyn miał wrażenie, że jest w tym coś nieodpowiedniego. Skoro ich drogi się rozeszły, los nie powinien znowu ich krzyżować.

Już miał osunąć się się po ścianie, aby przycupnąć sobie obok drzwi i spędzić tak resztę czasu jaki mieli czekać na odśnieżenie, kiedy przy przejściu do następnego wagonu pojawiła się szczupła kobieta w ciasno spiętych włosach. Po naszywce na jej marynarce chłopak rozpoznał, że należy do załogi pociągu. Myślał, że ominie go i pójdzie dalej. Szczerze miał taką nadzieję. Ta jednak zatrzymała się tuż obok, z przepraszającym uśmiechem wymalowanym na ustach. Spokojnym głosem poprosiła o wrócenie do swojego przedziału. Jisung przetarł twarz dłońmi. Naprawdę był skazany na spędzenie czasu z Minho, czy tego chciał czy nie.

Rozsunął drzwi, niechętnie wchodząc do środka. Zmarł jednak w pół kroku, od razu zauważając zmiany, jakie zaszły w niewielkim pomieszczeniu. Brunet nie siedział obok wejścia, a tuż przy oknie, naprzeciw miejsca należącego do Hana. Bardziej jednak interesował go jego zeszyt, leżący nie na siedzeniu, gdzie go zostawił, a na niewielkim stoliku. Prędko podszedł do niego, biorąc go w dłonie.

- Czytałeś je? - wycedził przez zaciśnięte zęby, mierząc Lee najchłodniejszym ze swoich spojrzeń. Starszy szybko pokręcił głową, unosząc dłonie w obronnym geście. Chłopak jednak znał go za długo, aby nie dostrzec uśmiechu czającego się na jego twarzy, co było równoznaczne z kłamstwem. - To już jest szczyt bezczelności. Najpierw pojawiasz się tutaj jak gdyby nigdy nic...

- To Ty się dosiadłeś - wtrąca w pół zdania Minho, jednak zostaje zignorowany.

- ...udając, że nadal jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, rozpoczynając rozmowę i wierząc, że będę udawał, że do niczego nie doszło, koniec końców wtykając swój ciekawski, zdecydowanie za długi nos w moje zapiski, moje teksty, których nie powinien widzieć nikt inny poza, uwaga, mną - młodszy akcentuje ostatnie słowo, przyciskając notatnik do piersi. Jasne, wiele piosenek widzieli jego profesorowie czy Changbin, ale dużo z nich nie było do wglądu przez nikogo. Było tam przelane dużo myśli, do których nigdy by się nie przyznał, żalu i tęsknoty. Smutku. Dlatego wiedząc, że widział je ktoś z zewnątrz, Jisung poczuł się nagi. Wszystko co ukrywał, do czego się nie przyznawał, znajdowało ujście właśnie na tych kartkach. Nienawidził naruszania swojej przestrzeni i jeszcze bardziej nienawidził Lee Minho za to, że odważył się to zrobić.

- Dramatyzujesz - powiedział cicho brunet, mierząc go wzrokiem. Brakowało mu jednak tej pewności, co dotychczas. I szczerze? To było najbardziej fałszywe stwierdzenie jakie usłyszał z jego ust.

- Nie Minho. Powinieneś zauważyć granicę i jej nie przekraczać. Nie jesteśmy już przyjaciółmi, którzy zwierzają się sobie ze swoich sekretów. Nie powinieneś więc ich dociekać, niezależnie od tego jak dramatyczna byłaby dla Ciebie sytuacja - Jisung schylił się, aby chwilę później położyć na siedzeniu torbę i wepchnąć do niej swój zeszyt. Zapinając zamek zauważył swoje drżące dłonie. Być może nigdy nie pogodził się z tą całą sytuacją w stu procentach? A kiedy brunet trafił w jego czuły punkt, trudno było mu już udawać.

Chwycił płaszcz, zakładając go na siebie. Cały czas czuł na sobie spojrzenie Minho, nie opuszczające go chociażby na chwilę. Wiedział jedno - na pewno nie wytrzyma z nim więcej czasu bez rozsypania się jak zamek na piasku bądź bez zwariowania. Wszystko jedno. A skoro nie mógł siedzieć na korytarzu, pozostawało mu jedno wyjście.

Przełożył torbę przez ramię, następnie stając bliżej okna. Przesunął po nim dłonią, w końcu znajdując uchwyt i zaciskając na nim palce. Po głębszym wdechu pociągnął za niego, przez co do przedziału wdarł się zimny wiatr. Jisung zacisnął usta, ustawiając się tak aby móc nieco nieporadnie wyjść na zewnątrz.

- Co Ty wyprawiasz? - tym razem Minho wydawał się szczerze zaskoczony. Zadrżał, wstając powoli.

- Nie będę tu z Tobą siedział.

- Han Jisung - blondyn jednak nic sobie z tego nie robił. Właściwie, jedną nogą był już poza wagonem. - Jisung! Nie wydurniaj się - starszy zareagował odruchowo, nie za bardzo zastanawiając się nad swoimi czynami. Zacisnął palce na nadgarstku blondyna, po czym pociągnął go dość mocno, wciągając na powrót do przedziału.

Minho zajął miejsce naprzeciw Hana, który zaś usilnie unikał jego wzroku. Na ręce nadal czuł dotyk ciepłej dłoni starszego, choć ten puścił go niemal od razu.

- Jisung-ah - choć z ust starszego padło tylko jedno słowo, imię, chłopak poczuł, jak jego mięśnie się rozluźniły. Może to za sprawą tak znajomej miękkości w głosie, a może tego, że nie nie miał już siły walczyć. Nadstawił jednak uszu, czekając na następne słowa. - Wcale nie jest tak łatwo, jak miało być. Wcale nie jest tak pięknie, jak obiecywali rodzice. Te wymarzone studia, dla których byłem poświęcić naprawdę wiele, okazały się nie tym, czego szukam w życiu. Rzuciłem je po dwóch latach. Dnie spędzam w kwiaciarni pracując na pełen etat, a wieczorami siedzę w małym mieszkaniu z kotem i zastanawiam się, do czego powinienem dążyć. Nie ma niezliczonej ilości imprez, multum znajomych, podbijania dużego miasta. Ale są trudy życia codziennego. Nie jest łatwo stawić im czoła samemu - przerwał, patrząc na swoje dłonie. Jisung westchnął cicho. Słowa wypowiedziane przez Lee tym razem były ciche, spokojne, szczere. Patrząc na lekko przygarbioną postawę starszego, na pewno nie były łatwe do wypowiedzenia. Jak miał zareagować? Udawać, że wcale go to nie obchodzi? Jakby często przed snem nie zastanawiał się jak brunet sobie radzi, jak wygląda jego życie?

Jisung potrząsnął lekko głową. Zwierzenie starszego sprawiło, że poczuł się jak za dawnych czasów, kiedy było to dla nich codziennością. Pojawił się cichy szept, proszący go o kolejną szansę. Wahał się tylko przez chwilę. Coś za coś.

- Mnie też nie było łatwo. Pozbieranie się było czasochłonne, nerwochłonne i życiochłonne. Pochłaniało dosłownie wszystko. Trochę zawaliłem szkołę, w ostatniej chwili ratując to, co się dało. Dzięki temu dostałem się na kompozycję muzyki, tak jak kiedyś sobie założyłem - uśmiechnął się lekko na myśl o jednym ze wspomnień, jakie zamajaczyły mu przed oczami. Siedemnastoletni Lee rozciągnięty na łóżku przyjaciela i piętnastoletnia wersja jego, wygrywająca cichą melodię na gitarze. Powiedział wtedy, że pewnego dnia chciałby całe swoje życie oddać muzyce. Niekoniecznie w znaczeniu "być sławnym". Chciał, aby wypełniała każdą, nawet najmniejszą część jego dnia. Minho spojrzał wtedy na niego oczami wypełnionymi tysiącem gwiazd, obiecując, że zawsze będzie go w tym wspierał. Złożyli wtedy pinky promise. I choć od tego wieczoru minęło mnóstwo czasu, Han ponownie ujrzał ten sam wyraz twarzy, kiedy starszy na niego spojrzał. Dostrzegł ciepły, ledwie widoczny uśmiech oraz błysk w oku. Przez jedną krótką chwilę pomyślał nawet, że przyjaciel nigdy nie przestał mu kibicować.

- Przepraszam, Jisung. Za zniknięcie, zerwanie kontaktu. Mnie też nie było łatwo.

- Tobie nie było łatwo? Mogłeś chociaż mieć świadomość, że to była Twoja decyzja. Ja wiedziałem jedno. Jednego dnia byłeś w Daegu, następnego dnia całkowicie znikając, jakby nigdy nic nie było. To ja musiałem pogodzić się z tym, że najważniejsza dla mnie osoba, zostawiła mnie samego. Nawet nie wiesz ile nocy przepłakałem - Sung przesunął dłonią po włosach, próbując panować nad swoim głosem. Sam się nie spodziewał, że przyznanie się do tego będzie tak... łatwe. Przez te wszystkie lata chciał powiedzieć to Lee. Według logiki wszystkich filmów, powinno to być trudne. Prawda?

- Ale to nie była moja decyzja. Jisung, nie chcę wyjść na tego złego i nie chcę, żebyś uznał to jako szukanie wymówek. Sam nigdy bym nie zdecydował "okej, wyjeżdżam, zostawiam go samego, bo tak". Myślałem, że to wiesz...

- Nawet jeśli, to mogłeś się chociaż pożegnać - blondyn podniósł głos, a jego oczy się zaszkliły. Chyba to bolało go najbardziej. Brak głupiego "cześć". Przynajmniej wtedy by wiedział, że to jest koniec i nie czekałby na jakąkolwiek wiadomość.

W momencie, gdy pierwsza łza spłynęła po jego policzku, zgasło światło. Nie tylko ich przedział, lecz cały pociąg wypełnił się mrokiem. Chłopak chciałby się tym zainteresować, spróbować się czegoś dowiedzieć, ale nie potrafił. Całkowicie skupił się na zalewających go uczuciach, wreszcie znajdujących swoje ujście. Przez to nie był już w stanie stwierdzić, co dalej. Nie wiedział, czy bardziej zależało mu na zniknięciu Minho czy na tym, aby nigdy więcej tego nie robił.

Podniósł się, stając przed oknem. Światło księżyca odbijające się od śniegu na zewnątrz padało delikatnie na jego mokrą od łez twarz. Obserwował śnieżynki powoli opadające na ziemię. Wyglądały tak bardzo niewinnie, niezainteresowane zupełnie tym, co działo się na świecie. Po prostu opadały na ziemię, tak samo, jak złość blondyna. Jej miejsce zajmowała jednak gromadzona przez cały ten czas tęsknota. Objął się dłońmi, próbując w ten sposób zamknąć się w swojej bezpiecznej bańce stworzonej z własnych uczuć.

Poczuł jednak coś, czego się nie spodziewał. W tej ciemności nawet nie zauważył, że Minho podniósł się ze swojego siedzenia, stając tuż za nim. Objął go, najpierw delikatnie i niepewnie, jakby bojąc się odtrącenia. Blondyn jednak z ulgą przyjął znajomy dotyk, pozwalając starszemu zamknąć się w swoich ramionach.

- Ja... poczułem coś więcej, wiesz? Chciałem Ci o tym powiedzieć, porozmawiać. Ale ktoś mi tego kategorycznie zabronił. Nie pozwolił więcej pokazywać się w Twoim domu czy z Tobą rozmawiać. A ja się bałem, dlatego zniknąłem. Bez pożegnania. Jisung-ah, każdego dnia myślałem o Tobie i o tym, jak wygląda Twoje życie. Czy też tęsknisz. Pielęgnowałem to uczucie w sobie bo wiedziałem, podświadomie wiedziałem, że pewnego dnia znów się spotkamy i będę mógł Ci to powiedzieć. Byłeś i jesteś moim pierwszym i jedynym - szept Minho otulał płaczącego blondyna niczym najcieplejszy koc. Nie kontrolował już swoich łez, które zamieniły się w cały potok. Nie kontrolował swojego ciała, które drżało pod wpływem natłoku emocji.

Starszy po chwili złożył delikatny pocałunek z boku jego głowy, a Jisung jeszcze bardziej się w niego wtulił. Właśnie to był powrót do domu, o którym od dawna marzył.

Niedługo później światło znów się zapaliło, ukazując zaczerwienione oczy dwójki chłopców, którzy nie potrzebowali już słów, aby się zrozumieć. Wszystkie "przepraszam" były ich najmniejszym zmartwieniem. Liczyło się to, że znów mieli siebie wzajemnie.

Głos konduktora znów rozniósł się po całym pociągu, informując pasażerów, że nareszcie ruszają dalej. Minho powoli opuścił ramiona, następnie siadając obok miejsca należącego do blondyna. Gdy młodszy na niego popatrzył, skinął tylko głową. A Jisung usiadł obok niego, od razu chwytając dłoń bruneta i splatając ich palce. Dopiero wtedy spojrzał na jego twarz.

- Czy tak wygląda bożonarodzeniowy cud? - zaśmiał się Minho, powodując, że jego oczy zaiskrzyły. Han uśmiechnął się w ten niezwykły sposób, w jaki uśmiechał się tylko przy starszym.

- Nigdy więcej nie puszczaj mojej dłoni, okej? - szepnął, czując, że pociąg nareszcie rusza. Lee pokręcił lekko głową, przysuwając się bliżej i składając pocałunek tym razem na czole blondyna.

Choć ten dzień zaczął się okropnie, koniec końców był lepszy, niż Han Jisung mógłby kiedykolwiek sobie wymarzyć. Wszystkie złości poszły w niepamięć, bo liczyła się tylko jedna rzecz. Byli znów razem. 

• an
Liczę na to, że spodobała Wam się ta krótka, świąteczna historia.Wesołych świąt kochani! Mam nadzieję, że spędzicie je w gronie ukochanych osób x

Continue Reading

You'll Also Like

18K 1.2K 27
Pomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu...
3K 164 14
이것은 당신을위한 노래입니다 これはあなたのための歌です This is a song for You I ᴀʟᴡᴀʏs ʙᴇ ᴡɪᴛʜ Yᴏᴜ, Sweetie~ Czyli opowieść o utalentowanym muzycznie chłopaku imieniem Han Ji...
509 58 5
| Fluff | 3rd person | Completed | Cztery dni przed walentynkami Changbin postanawia zacząć coś robić w kierunku zdobycia swojego chłopaka marzeń. Fe...
197K 10.8K 58
Bo Hyunjin to szkolny chuligan, Felix coś ukrywa a Minho ma głupie pomysły top!h.hj bottom!l.f ship poboczny; minsung, jeongchan top! l.mh, b.ch bott...