NIGHT HUNTER

By VertSkamander

94.4K 4.9K 1.2K

Gdy dwudziesto-jedno letni Harry Potter zostaje szefem biura Aurorów wszyscy pukają się w głowę, lecz gdy jeg... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Epilog

Rozdział 9

3.1K 153 45
By VertSkamander

Hermiona Granger siedziała na skraju łóżka przyglądając się blondwłosemu chłopakowi, który oddychał miarowo. Wyglądał spokojnie i młodo z grzywką opadającą na czoło i lekko uchylonymi ustami, przez które oddychał.

– A ty tu czego szl...!? – obudził się gwałtownie. Od razu wbił stalowe tęczówki w dziewczynę, która aż odskoczyła pod naporem jego spojrzenia. Przeszywało ją na wskroś. Tym razem było jednak nieprzyjemne, przerażające. Ze zdziwieniem przyjęła to, że chciał ją wyzwać od szlam. Powstrzymał się w ostatniej chwili nie kończąc słowa.

– Martwiłam się o ciebie – odpowiedziała z rozbrajającą szczerością. Chłopak przeczesał ręką włosy i ponownie przeniósł na nią wzrok.

– Och doprawdy Granger? Powinni dać ci odznakę Samarytanki roku – jego głos ociekał jadem, ironią.

– Draco... dlaczego taki jesteś? – nie potrafiła zrozumieć jego zachowania. Wyżywał się na niej za śmierć swoich bliskich? Wyładowywał negatywne emocje, bo tak było mu lepiej?

– Po pierwsze, dla ciebie profesor Malfoy. Po drugie wydaje mi się, że nasza relacja wróciła na normalne tory. – odpowiedział bez zbędnych emocji. Jego twarz również ich nie wyrażała. Hermiona odsunęła się od jego łóżka i nic już nie mówiąc poszła do łazienki. Nie potrzebowała kłótni z nim więc całą siłą woli powstrzymała się od komentarza. Ściągnąwszy ubranie weszła pod prysznic, z którego leciała już gorąca woda. Nie potrafiła myć się w takiej, która miała poniżej 40 stopni. Pozwoliła by gorący strumień spadał na jej barki powodując rozluźnienie zmęczonych mięśni. Po kilku minutach usłyszała głośne stukanie w drzwi. Jej zniecierpliwiony współlokator tym samym dawał jej znać, że ma opuścić ich wspólnotę. Rozczesała włosy, nałożyła standardowy makijaż i dopiero wtedy, owinięta jedynie w ręcznik opuściła łazienkę. Malfoy nadal stał tuż przed drzwiami gotów by kolejny raz w nie zastukać. Jego pięść opadła wzdłuż ciała w momencie, w którym kobieta stanęła przed nim. Bezwstydnie zlustrował ją spojrzeniem na co ta się speszyła. Czekała na jakiś wredny komentarz z jego strony, lecz on ją jedynie wyminął i zajął jej miejsce w pomieszczeniu. Odetchnęła głęboko podchodząc do szafy. Wyjęła z niej eleganckie spodnie, czarny golf i buty na lekkim obcasie. Swój strój dopełniła butelkowozieloną, długą marynarką. Był to jedyny kolor w jej ubiorze. Zdążyła się ubrać nim mężczyzna opuścił łazienkę. Akurat wkładała w szlufki pasek, gdy usłyszała jego głos.

– Do twarzy ci w zielonym Granger – cynizm nie opuścił jego wypowiedzi, choć sama nie wiedziała czy chce ją urazić czy skomplementować. Ponownie się speszyła myśląc czy nie powinna zmienić marynarki. Po chwili jednak się opamiętała i uznała, że zdanie Malfoy'a nie jest dla niej istotne. – Mówi się dziękuję, gdy ktoś cię komplementuje. No ale nie dziwię się, pewnie tak rzadko słyszysz coś miłego, że nie miałaś okazji się nauczyć – dodał wrednie, gdy zapinał guziki swojej czarnej koszuli. Jego strój jak jej, był ciemny. Żałobny. Nie czekając na jego kolejne słowa, wzięła ze swojego łóżka różdżkę i wyszła z pomieszczenia. Z zaskoczeniem przyjęła obecność Zabiniego pod drzwiami.

– Możesz wejść. Malfoy się jeszcze szykuje – powiedziała do niego przyjaźnie mając nadzieję, że chociaż on nie zmienił swojego nastawienia do niej przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny.

– Tak właściwie to na ciebie czekam – odpowiedział uśmiechając się do niej przyjaźnie. Zerknęła na niego zdziwiona. Nie wiedziała o wydarzeniach zeszłej nocy. Od teraz to Zabini nie będzie opuszczać jej na krok strzegąc jak największego skarbu, bowiem to na niego przeszła przysięga Draco.

– Na mnie? – zdziwiona spojrzała na chłopaka, rozglądając się przy okazji po korytarzu jakby chciała upewnić się, że ten się nie pomylił. Nikogo innego nie zauważyła więc uznała, że naprawdę musiał czekać na nią. Ruszyła więc z nim do wielkiej sali, by tam zasiąść przy stole nauczycielskim. Niebawem po nich przyszedł Harry, a za nim biegł Ron, jak zawsze w rozsypce. Niemal dziesięć minut później pewny, stanowczym krokiem wszedł Malfoy. Gdy łowca ubrany w czarną koszulę wpuszczoną w czarne spodnie kroczył w czarnych, ciężkich butach przez pomieszczenie wszystkie oczy skierowane były na niego. Jego strój tak jak pierwszej nocy, mocno odznaczał się na tle jasnej karnacji i platynowych włosów. Usiadł po wolnej stronie swojego przyjaciela i sięgnął po filiżankę, by nalać do niej kawy. Czarna, bez cukru, niczym jego dusza.

– Zabini gdzie Nott? – zapytał zerkając na swój elegancki zegarek umieszczony na prawym nadgarstku.

– Wyjechał z ministerstwa, będzie za godzinę – czarnoskóry odpowiedział ze spokojem, między kęsami kanapki, którą konsumował.

– Wyjechał? To teleportować się nie potrafi? – głos Malfoy był oschły, lecz wydawać by się mogło, że mniej niż w stosunku do Hermiony.

– Nie mógł się teleportować. Względy bezpieczeństwa – mruknął Blaise.

– No, bo podróżowanie z Londynu do Szkocji jest bardziej bezpieczne... - zironizował młody arystokrata dopijając kawę. Odstawił filiżankę i wpatrywał się przed siebie. Kilka dziewcząt ze starszych klas próbowało uchwycić jego wzrok, lecz na nim nie robiło to już wrażenia. Jednak jedna osoba sprawiła, że jego spojrzenie zatrzymało się. Niewątpliwej urody dziewczyna, o długich blond włosach z pasmami błękitu siedziała na brzegu stołu Slytherinu. Nie była ubrana w szaty odpowiadające któremukolwiek z domów co oznaczało, że nie była przydzielona. Jej stalowe spojrzenie utkwione w nim od kilku minut sprawiało, że robiło mu się gorąco, a może jednak zimno? Sam nie wiedział. Miał nieodparte wrażenie, że już gdzieś ją widział, nie potrafił sobie przypomnieć gdzie. Skąd ją zna? Z zamyślenia wyrwał go dźwięk ciężkiego obuwia na posadzce, przeniósł wzrok na przybysza i z ulgą przyjął, że Teodor Nott dotarł wcześniej niż było to planowane. Ubrany w szaty bojowe łowców przykuwał uwagę jak on i Zabini pierwszego dnia. Zdjął pelerynę, którą przewiesił sobie na przedramieniu i zajął miejsce obok przełożonego. Skinieniem głowy przywitał się ze wszystkimi obecnymi.

Gdy Nott nakładał sobie śniadanie, którego nie zdążył zjeść w Londynie, niespodziewanie z miejsca wstała Minerwa Mcgonagall. Dyrektor unosząc lekko ręce w górę uspokoiła uczniów by móc zabrać głos.

– Moi mili. Dzisiejszego dnia dotarła do nas z Ameryki nowa uczennica. Ponieważ podróż wiele ją kosztowała, nie dotarła do nas na ceremonię przydziału dlatego też poświęcimy chwilę na wybranie dla niej domu. Delfini, proszę podejdź tutaj – ostatnie zdanie skierowała bezpośrednio do dziewczyny, która wstała i pewnym, spokojnym krokiem podeszła do stołka, który w magiczny sposób znalazł się przed stołem nauczycielskim. Usiadła na nim, a dyrektorka z tiarą przydziału w rękach podeszła do blondwłosej dziewczyny, umieszczając starą czapkę na jej idealnej fryzurze. Tiara milczała przez dłuższą chwilę, po czym zabrała głos...

– inteligencja, pewność siebie, spryt, wola walki... wiem do jakiego domu cię nie przydzielę, lecz do którego pasujesz, to jest zagwozdka – tiara znowu zamilkła, a po chwili zawyrokowała – SLYTHERIN! – w gronie ślizgonów rozbrzmiały gromkie brawa, a Delfini wróciła na swoje miejsce z ironicznym uśmiechem na twarzy.

*

– Nott, patrol – oschły głos Draco Malfoy'a dotarł do łowców zajmujących miejsca przy stole nauczycielskim.

– Nie zdążyłem jeszcze zjeść – postawił się mężczyzna.

– Nie interesuje mnie to. Weź kanapkę w rękę, masz jabłko i ruszaj dupę, bo nie lubię się powtarzać – Malfoy nie czekając na swojego podwładnego ruszył pewnym siebie krokiem do wyjścia, biła z niego taka energia, że wszyscy schodzili mu z drogi. Nott ruszył za nim rzeczywiście śniadanie kończąc w biegu. Podczas patrolu żaden z nich nie odzywał się choćby słowem. Mimo, że ostatni raz widzieli się niedawno, a już wiele zdążyło się wydarzyć to Draco nie miał na razie ochoty wtajemniczać w to kolejnego łowcy ze swojego oddziału.

– Jak przewidujesz wyniki egzaminu? – przemówił w końcu. Od kiedy opuścił zgrupowanie, a Zabini wraz z nim to właśnie Nott, jako trzecie najmocniejsze ogniwo, zastąpił ich.

– Myślę, że dziesiątka z nich zda. To mocna grupa – odparł spokojnie Teodor po chwili namysłu.

– Świetnie, przyda nam się kilku porządnych ludzi – odpowiedział Malfoy. Spojrzał na zegarek i z westchnieniem uznał, że musi iść na zajęcia, które właśnie miał przeprowadzić. – Nott nie opuszczaj stanowiska. Ja idę nauczyć czegoś tej zgrai nieuków – powiedział i odwrócił się na pięcie zamiatając szatą podłogę. Nienawidził tej długiej jak u nietoperza płachty, dlatego zdjął ją po drodze i został jedynie w koszuli. Z ulgą przyjął, że Zabini zmierza za Granger do biblioteki. On sam dotarł do lochów, gdzie z grupą gryfonów i ślizgonów miał odbyć swoją pierwszą lekcję eliksirów jako nauczyciel. Gdyby miał uczucia łezka zakręciłaby mu się w stalowym oku na myśl o Severusie. Za to obudziła się w nim złość na myśl o tej mendzie Slughornie, bo przez jego nieobecność musiał wziąć na siebie kolejne zajęcia. Pewnym krokiem, który był dla niego naturalny przeszedł klasę jak niegdyś jego nauczyciel i stanął przed uczniami. Machnął różdżką, która na tablicy napisała nazwę przedmiotu i jego imię i nazwisko.

– Draco Malfoy, chwilowo będę nauczał was eliksirów. Za każde spóźnienie, nieobecność i ogólne denerwowanie mnie będę odbierał pu... - w tym momencie drzwi klasy otworzyły się i do pomieszczenia weszła blondwłosa ślizgonka. Uśmiechnęła się ni to ironicznie, ni zachęcająco do łowcy, niewątpliwie stawiając mu nieme wyzwanie – punkty – dokończył patrząc uczennicy w oczy – panna? – zapytał, wiedział, że ma na imię Delfini, lecz chciał poznać jej nazwisko.

– Diggory – odpowiedziała pewnie obserwując jak wyraz twarzy nauczyciela z pewnej i wrednej zamienia się w zaskoczoną.

– Minus dziesięć punktów dla Slytherinu za spóźnienie panny Diggory. Proszę zająć miejsce – powrócił do swojego chłodnego opanowania. Delfini wzruszyła ramionami nic nie robiąc sobie z utraty punktów. Reszta ślizgonów nie była jednak tak obojętna jak dziewczyna i już łypała na nią wściekłym wzrokiem.

– Ledwo dołączyła, a już punkty traci... - szepnął jeden z uczniów do drugiego. Draco jednak usłyszał jego głos.

– Carter, minus dziesięć punktów. Chciałbym was czegoś nauczyć, ale jak na razie lekcja mija nam na zabieraniu punktów. Ktoś jeszcze chce? – zapytał ironicznie posyłając taki sam uśmiech do uczniów. Wszyscy zamilkli, a Draco znowu się odezwał – otwórzcie podręcznik na stronie 148. Kto powie mi coś na temat eliksiru wywołującego euforię? – przeszedł spojrzeniem po klasie. Westchnął ciężko, brakowało mu tu kogoś takiego jak Granger, kto zawsze był gotów do odpowiedzi. W końcu zatrzymał wzrok na niezainteresowanej Delfini. – Może Diggory?

– A co mam powiedzieć? – zapytała od niechcenia – Ma żółty kolor, wywołuje niewytłumaczalne szczęście, a składniki masz na stronie – dodała ironicznie się uśmiechając, a jej wyzywające spojrzenie spoczęło na Draco. Ten wziął głęboki wdech.

– Dziękuję Diggory, minus dwadzieścia punktów dla Slytherinu.

– Dlaczego?! Przecież dobrze odpowiedziałam! – oburzyła się dziewczyna ciskając gromy w stronę Malfoy'a. Wzrokowy pojedynek trwał dłuższą chwilę, po czym łowca odezwał się.

– Za zniewagę nauczyciela. Panie profesorze...

– Nie no, nie przesadzaj. Profesorem jeszcze nie jestem, ale niebawem chętnie zajmę Twoje miejsce – dziewczyna nic nie robiła sobie z furii, w którą wprowadzała nauczyciela oraz swoją grupę, bo pewnym było, że stracą kolejne punkty.

– DIGGORY! Minus pięćdziesiąt punktów dla Slytherinu, a ty właśnie zarobiłaś szlaban! A teraz uwarzyć mi ten eliksir! – Draco syczał niczym wściekły wąż. Cisnął gromy w stronę pyskatej uczennicy, która nadal z ironicznym uśmiechem na twarzy od niechcenia wzięła się za ważenie eliksiru.

*

– Gdzie się wybierasz Diggory? – powoli, ważąc każdą literę z wielką powagą zwrócił się do blondwłosej dziewczyny, gdy ta po skończonych zajęciach jakby nigdy nic chciała opuścić salę.

– Cóż, nie ukrywam, że jak najdalej od ciebie Malfoy, ale skoro nalegasz na moje towarzystwo... - bezczelnie odwróciła się na pięcie wyzywająco spoglądając w jego stalowe oczy.

– Czy mogłabyś wytłumaczyć mi swój problem do mnie? – zignorował fakt, że nadal zwracała się do niego bez szacunku, wiedział, że robi to umyślnie, a jego zwracanie uwagi tylko ją podburza do dalszego działania.

– Oj Draco, Draco... - podeszła do niego jakby nigdy nic. Stanęła tuż przed nim. W jej ustach jego imię brzmiało dziwnie, nienaturalnie, wręcz agresywnie – to jaką karę dla mnie wymyśliłeś? – przejechała dłonią po jego srebrzystych włosach, jakby się uprzeć można było znaleźć między nimi wiele podobieństwa.

– Jesteś bezczelna – stwierdził fakt odsuwając się od niej z irytacją. I tak miał już na głowie wiele problemów, nie potrzebował jeszcze plotek o tym, że spoufala się z uczennicą – Czy Cedric był twoją rodziną? – widząc, że ona bez przerwy go obserwuje również nie spuszczał z niej wzroku.

– Tak jakby – odparła od niechcenia wprost nie odpowiadając mu na pytanie. Przechadzała się między ławkami.

– Skąd przyjechałaś? – zadał kolejne pytanie obserwując jak zagląda do jednego z kociołków.

– Zadajesz dużo pytań. Wywiad robisz? Nie wiem, może to przesłuchanie do randki w ciemno? – jawnie z niego kpiła. Widząc jego ostre spojrzenie zaśmiała się cicho – z Nowego Jorku – odpowiedziała w końcu.

– Twoim szlabanem będzie pomoc naszemu woźnemu. Charłak stary już jest, nie radzi sobie z utrzymaniem porządku. Potowarzyszysz mu przez najbliższy tydzień i pomożesz w przywróceniu tej szkoły do jakiegoś znośnego wyglądu – dodał nim pozostawił ją samą w klasie. Wyszedł i jak tylko znalazł się na korytarzu wziął głęboki oddech. Widział tę dziewczynę pierwszy raz w życiu, a już działała mu na nerwy jak nikt inny.

Ze schowka na sprzęt zgarnął swoją miotłę i złoty znicz. Ruszył w stronę boiska chcąc choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości. W szatni przebrał się w strój szukającego, na który nałożył bluzę Slytherinu z racji chłodu panującego na dworze. Czemu się dziwić, listopad nadszedł prędko, a przynajmniej jemu się tak wydawało przez ilość spraw, która ostatnio się piętrzyła w jego życiu. Wypuścił znicz, wsiadł na miotłę i biorąc trzy spokojne oddechy ruszył w górę. Na początku jedynie robił kilka bardzo szybkich okrążeni w około boiska, ostre skręty, zatrzymania, lob w dół. Bawił się. Gra zawsze wyzwalała w nim adrenalinę, ale też oczyszczała cały jego umysł z jakichkolwiek myśli. Tylko latając czuł się naprawdę wolny. Tak wolny i pochłonięty pasją, że nie wyczuł iż od dłuższego czasu jest obserwowany. Nie wyczuł też zagrożenia, którego w murach szkoły zupełnie się nie spodziewał. Nagle poczuł jak spada w dół i uderza o twardą glebę boiska. Ostatnie co zobaczył to srebrzysto-niebieska łuna, a potem była już tylko ciemność. 

***

U mnie coraz bliżej końca, jestem o 10 rozdziałów przed wami  ;)

Continue Reading

You'll Also Like

20.4K 1.3K 38
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
9.9K 405 49
Severus spokojnie uczy w Hogwarcie. W tym roku do szkoły ma przyjść słynny Harry Potter. Jednak dzień przed rozpoczęciem roku Dumbledore posyła go po...
7.2K 270 22
Jak zachowa się król elfów, Thranduil jeśli nagle w jego życiu pojawi się piękna niewiasta. Jest to inna opowieść o miłości w świecie Hobbita. UWAGA...
30.5K 1.1K 40
🍀Gdy po zakończeniu wojny, Hermiona Granger postanawia wrócić do Hogwartu na powtórzenie siódmej klasy i mimo zastrzeżeń przyjaciółki i chłopaka, mi...