Grzmotomocni : Skryci w Cieniu

By wiki210s

15.7K 581 99

On - pierworodny syn prezydent Laserówki, niejakiej Nory Elektromocnej (Grzmotomocnej). Nastoletni super hero... More

1. Poznajcie nas i nasze rodziny
2. Tajemnicza piękność
3. Te oczy...
4. Wciąż pamiętać, czy lepiej zapomnieć?
5. Zaczynając od niewinnego kłamstwa
6. Jeden fałszywy ruch
7. Spotkanie w muzeum
8. Dajmy sobie szansę
9. Przygotowanie do rodzinnego spotkania
10. Dziwniej, niż normalnie
11. "Z rodziną najlepiej na zdjęciu"
12. Elektroboy vs Zjawa
13. W trudnych chwilach...
14. Sukces, czy porażka?
15. Żyjemy, jak na równoważni; kiedy ja się wznoszę, ty upadasz
16. Randka nad jeziorem
17. Nietypowe spotkanie
18. Dlaczego nienawidzisz superbohaterów? cz.1
19. Dlaczego nienawidzisz superbohaterów? cz.2
Odpowiedzi na Wasze pytania XD
20. Ze wszystkich chłopaków w mieście, dlaczego to musi być on?
21. Czy to się mogło udać?
22. Gdy normals usiłuje być superbohaterem...
23. Pomoc z nieoczekiwanej strony cz.1
24. Pomoc z nieoczekiwanej strony cz.2
25. Czy możliwy jest związek z super łotrem?
Nominacja 😄
27. Problem z siostrą
28. Królowa jest tylko jedna
29. Jak radzić sobie z siostrami?
30. Pora przestać mydlić ludziom oczy
Epilog
Wielkie podziękowania

26. Pod przykrywką bywa lepiej

441 19 2
By wiki210s

*Darcy*

Siedziałam nad jeziorem i czekałam na przyjście Stuarta. Ubiegłej nocy nie przyszedł, ale wcale mnie to nie zdziwiło. Sama potrzebowałam czasu, aby w głowie wszystko sobie poukładać, więc chcę ten czas dać również jemu. Kolejny raz spojrzałam na zegarek w telefonie. Za dwie pierwsza, chyba dzisiaj też nie przyjdzie. A może w ogóle nie zamierza się pojawić? To możliwe, bo w końcu, który myślący super heros zaryzykowałby utratę swojego dobrego imienia, by umawiać się z super łotrem? Może nie powinnam robić sobie sztucznej nadziei? Kiedy zastała mnie godzina pierwsza, cicho westchnęłam, po czym wstałam z kamienia i już miałam pójść do domu, kiedy usłyszałam, że ktoś się zbliża. Szybko przeleciałam spojrzeniem okolicę, po czym momentalnie stałam się niewidzialna. Nikt nie jest w stanie mnie zaskoczyć, bo od zaskakiwania jestem tutaj ja. Okazało się jednak, że moje podejście czasem bywa mylne. Byłam szczerze zaskoczona, ujrzawszy swojego chłopaka. Jednak przyszedł. Na mojej twarzy zagościł ciepły uśmiech.

- Darcy?! Darcy, jesteś tu gdzieś?! - spytał, rozglądając się na wszystkie strony, jednak nie był w stanie mnie zobaczyć. - No co jest, przecież aż tyle się nie spóźniłem. - powiedział do siebie, spoglądając na telefon.

- Dwie minuty mogę wybaczyć. - oznajmiłam, pojawiając się znienacka. Stuart odskoczył ode mnie, jak poparzony, posyłając kulę plazmy w moją stronę. Zanim ta jednak zdążyła mnie trafić, wytworzyłam wokół siebie pole ochronne. Coś czuję, że z początku nasze powitania będą właśnie tak wyglądać. - Spokojnie, to tylko ja. Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć. - posłałam mu przepraszające spojrzenie, nie umiejąc jednak powstrzymać uśmiechu spowodowanego komizmem tej sytuacji.

- Powinienem był się tego raczej spodziewać i nie walić plazmą, gdzie popadnie. Przepraszam. Czasami instynkty zdają się mieć swój własny rozum.

- Przeżyłam już niejeden twój atak. - wzruszyłam ramionami.

- No tak. - zaśmiał się krótko, po czym nastała między nami chwila niezręcznej ciszy, którą przerwałam:

- Niemniej jednak... - powoli do niego podeszłam, po czym wtuliłam się w niego. Był spięty i to bardzo, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Miał pełne prawo taki być, przecież dopiero co poznał prawdę. Musi nauczyć się ponownie mi ufać, a ja zrobię wszystko, żeby chociaż w pewnej części nasze relacje wyglądały, jak kiedyś. - Fajnie znów cię widzieć.

- Ciebie też naprawdę fajnie WIDZIEĆ. - chłopak w wymowny sposób podkreślił ostatnie słowo.

- Mam się więcej nie podkradać? - uśmiechnęłam się, zadając to pytanie.

- Byłbym wdzięczny. - gdy rozluźniłam uścisk, by móc na niego spojrzeć, nie uszło mojej uwadze, że Stuart intensywnie się za czymś rozgląda. 

- Czego ty tak wypatrujesz? - podniosłam jedną brew do góry. - Jesteśmy tutaj tylko my, jezioro i teren porośnięty drzewami, nic nadzwyczajnego. 

- Taa... - szatyn spojrzał na mnie niepewnie. - A czy możesz... no wiesz... przysiąc, że przyszłaś tutaj sama? 

- Aaa, z kim niby miałabym tu przyjść? - zmrużyłam podejrzliwie oczy. 

- No... nie wiem... - widać było, że to pytanie go zmieszało. Po krótkiej chwili załapałam, do czego zmierza. 

- Czy ty bałeś się tu przyjść, bo uznałeś, że to pułapka? - spytałam wprost, na co mój chłopak zrobił się jeszcze bardziej nieswój.

- Co?! Słońce ty moje, no co ty? Jak możesz tak mówić? - spojrzałam na niego spod byka, nie wierząc mu kompletnie. Zastanawiało mnie to, dlaczego przyszedł tu już drugiej nocy, skoro nadal niepewnie czuje się w moim towarzystwie. Jasne, że nie miałam mu tego za złe, jednak jeśli nie jest jeszcze pewien, mógł dać sobie trochę więcej czasu. Zaczekałabym. Może nie chciał zwlekać, żeby uniknąć tego spotkania podczas walki? Może? - No dobra, będę szczery. Rzeczywiście Jerry odradzał mi przyjście tu, węsząc jakiś podstęp, ale wierz mi, ja naprawdę chciałbym, żeby było między nami, jak kiedyś, tylko że... - uśmiechnęłam się, składając na jego ustach czuły pocałunek. 

- Nie musisz mi się tłumaczyć. Ja doskonale wszystko rozumiem, naprawdę. Jeśli nie jesteś jeszcze zdecydowany, poczekam. 

- Darcy, przyszedłem tutaj, bo podjąłem już decyzję. Chcę być z tobą, mimo tego co się okazało. 

- Ale na pewno? - spojrzałam na niego nieprzekonana.

- Tak, na pewno. Ani trochę nie przeszkadza mi to, że jesteś super łotrem. Ja po części też jestem. - Stuart uśmiechnął się dumnie, a posłałam mu pytające spojrzenie. - Jestem spokrewniony z wnukami Złomocnego. 

- Wow, gratulację. - mało wiarygodnie udałam entuzjazm. Nawet nie miało to wypaść wiarygodnie, także spoko. - A skoro tę sprawę mamy za sobą, musimy przedyskutować jeszcze jedną rzecz. Oficjalnie my nadal jesteśmy wrogami i ty powinieneś wysłać mnie do poprawczaka... 

- Kochanie, ja nigdy bym ci tego nie zrobił. - Stuart mnie przytulił, a mnie od razu zrobiło się ciepło na sercu. 

- Wiem, nie o to mi chodziło. Zastanawiam się tylko, jak to rozegrać. W sensie, naszą codzienną walkę. 

- Ustawki, tak najprościej. - mój chłopak wzruszył ramionami, jakby zapomniał o jednym bardzo ważnym szczególe. 

- Toby się na pewno sprawdziło bezproblemowo, gdybyśmy na polu walki byli tylko my we dwoje. Mamy jednak wielką kulę u nogi, która jak zacznie coś podejrzewać, skończymy dwadzieścia razy gorzej, niż Romeo i Julia. 

- No to musimy się postarać, żeby Mroczna niczego nie wyczaiła. 

- To nie będzie takie proste, kochanie. Ivy może i jest okropna, ale bynajmniej niegłupia. Prędzej, czy później domyśli się prawdy. 

- Boisz się jej? - spytał po chwili. Szczerze, nie spodziewałam się tego pytania. Przez głowę przewinęło mi się kilka nieciekawych epizodów z naszego dzieciństwa, do których niekoniecznie chciałam wracać. - Przepraszam, nie powinienem był pytać. 

- Co? Nie, wszystko jest w porządku. I nie, nie boję się jej. Kiedyś może tak było, ale z czasem... to minęło. - chłopak po raz kolejny tej nocy otoczył mnie swoimi ramionami. 

- Jeśli będziesz chciała kiedykolwiek szczerze pogadać, pamiętaj, że jestem do twojej dyspozycji. 

- Dzięki, kochany jesteś. - brakowało mi mojego chłopaka, przed którym nie musiałam ukrywać swoich łez. Był przy mnie, kiedy jeszcze nie wiedziałam o jego drugiej tożsamości i chociaż to się zmieniło, czuję, że powoli zaczynam go odzyskiwać. Wiem, że nie ma takiej opcji, by kiedykolwiek jeszcze było między nami, jak na początku, bo żadne z nas nie spojrzy już na tego drugiego tak samo, ale kto wie, może to zmiana na lepsze? 

*Stuart*

Od dwóch tygodni staramy się z Darcy nie dać po sobie poznać, że jesteśmy razem. Póki co nic nie wskazuje na to, żeby siostra mojej dziewczyny cokolwiek podejrzewała, ale lepiej dmuchać na zimne. Mówię tu o sposobie, który wymyśliliśmy, żeby nasze potyczki wyglądały jak najbardziej wiarygodnie. Naszą metodą jest nic innego, jak trening. Niby proste, ale skuteczne. Dzięki temu, że ćwiczymy symulowaną walkę, na ulicach Metroburga wyglądają one całkiem wiarygodnie i łapie się na nie nie tylko Mroczna, ale i ludzie w mieście oraz Liga Herosów... Nie, nie powiedziałem mojej rodzinie, że Darcy jest Zjawą. Ja sam nigdy nie wsadziłbym mojej dziewczyny do poprawczaka, ale niestety za mamę ręczyć nie mogę. Wiem, że ona zrobiłaby dla mnie wszystko, ale kto wie, czy w tej sytuacji nie postawiłaby Ligii Herosów na pierwszym miejscu. Ja naprawdę wolę nie ryzykować. Nie jest jednak tak, że moja rodzina myśli, że nic się nie zmieniło. Powiedziałem im, że Darcy już wie, że jesteśmy rodziną super herosów i na szczęście nie ma z tym problemu, także nie mają powodów, żeby ukrywać przed nią naszych tajemnic. Ale wracając do chwili obecnej. Kiedy tata skończył swój cowieczorny trening, napisałem do swojej dziewczyny, że sala jest wolna, więc może wpadać. Jasne, że ja mam swoją własną salę do ćwiczeń, ale w tej od taty nikt nie będzie nas szukał, więc Darcy może używać tam swoich mocy bez jakichkolwiek obaw... No i jest bardziej szpanerska, a ja chciałem zaimponować swojej dziewczynie, jak tylko się da. 

- Stuart masz gościa. - oznajmiła Anet, delikatnie stukając w uchylone drzwi mojego pokoju. Uśmiechnąłem się szeroko, ujrzawszy swoją dziewczynę.

- Cześć skarbie! 

- Cześć kotku! - przywitaliśmy się buziakiem. 

- Anet, zostawisz nas? - zwróciłem się do gosposi. 

- Jasne, tylko czy mam podać coś do picia? - w odpowiedzi Darcy pokiwała przecząco głową. - Dobrze, to wam już nie przeszkadzam. - Anet opuściła mój pokój, jednak my odczekaliśmy jeszcze chwilę, aż gosposia całkowicie nie zniknie z korytarza. W tym czasie moja dziewczyna przebrała się w dresy. Nie, nie zrobiła tego na moich oczach, bo chociaż niejednokrotnie ją do tego zachęcałem, ta zawsze mówiła, że to jeszcze nie ten etap, tak więc i tym razem udała się do mojej prywatnej łazienki, którą mam połączoną z pokojem.

- Skarbie, Anet już poszła. Długo ci tam jeszcze zajmie? - zastukałem w drzwi wspomnianego pomieszczenia. 

- Nie, daj mi jeszcze tylko sekundę!  

- Raz! - zawołałem z wielkim rogalem na twarzy, po czym nacisnąłem na klamkę, uprzednio będąc ostrzeżonym przez grzmoto-zmysł, że najprawdopodobniej dostanę czymś w głowę. Umiejętność ta jak zwykle niezawodna. W ułamku sekundy w moich rękach wylądowała jej bluzka, którą miała ubraną, kiedy tu przyszła. - Coś ci nie wyszło, kochanie. - niestety mnie też nie, bo kiedy spojrzałem na swoją dziewczynę, ta była już w pełni ubrana. 

- Zboczeniec. - mruknęła, odbierając ode mnie swoją własność. 

- Ja? - udałem oburzenie. - W życiu! Ja jestem grzeczny chłopak. 

- Ta, na pewno. Grzeczny syneczek mamusi. - Darcy posłała mi cwany uśmiech. 

- Orzesz ty! - złapałem ją w pasie, po czym zacząłem łaskotać. 

- Stuart prze-przestań! - krzyczała przez śmiech. 

- No nie wiem, kochanie. Muszę dać ci jakąś nauczkę, za tę zniewagę. 

- Dobrze już przepraszam, tylko mnie puść! - nie torturowałem jej dłużej, bo mieliśmy jeszcze trening w planach, na którym też jest niezła zabawa. 

Na sali treningowej

- To, od czego zaczynamy? 

- Atak z zaskoczenia? 

- Przygotuj się na porażkę, to mój konik. 

- Wiem, dlatego to zaproponowałem. 

- No tak, czasami zapominam, jaki jesteś ambitny. 

- Dzięki za komplement, kochanie. 

- No dobra, mniej gadania, więcej trenowania. Zamknij oczy i spróbuj skupić się na odgłosie moich kroków.

- Okej. - mimo wykonanego polecenia, przez dłuższą chwilę niczego nie usłyszałem. - Darcy? - otworzyłem oczy i wtedy niewidzialna dziewczyna na mnie skoczyła, przewracając na plecy i siadając na moim brzuchu. W takich chwilach cieszę się, że na sali są dostępne materace.

- Skarbie, słabo z tobą. - oznajmiła, ponownie stając się widzialna. 

- Dobra, pani profesor. Co robię źle? 

- Za szybko się dekoncentrujesz. 

- Pamiętać trzeba, że twoja siostra nie usiedzi cicho tyle czasu. 

- Jeśli myślisz, że dostaniesz taryfę ulgową, po rzuceniu tego typu tekstu, to się grubo mylisz. 

- A buziaka chociaż dostanę? 

- Nie. - odpowiedziała krótko, schodząc ze mnie. 

- Jesteś okrutna. 

- Ooo, dziękuję kochanie. 

- Dobra, dobra, drugą rundę wygram ja. 

- To dawaj. - powiedziała i momentalnie zniknęła. 

- Dwa razy nie musisz prosić, kochanie. - ponownie spróbowałem skupić się na samym dźwięku. Na sali panowała kompletna cisza, co może znaczyć, że moja dziewczyna na razie się do mnie nie zbliża, albo robi to naprawdę bezgłośnie. Nieraz miałem okazję przekonać się, że Zjawa naprawdę potrafi zachowywać się cicho, co znacznie utrudnia mi zadanie, jako jej oficjalnemu nemezis. Nagle poczułem, jak ktoś chwyta mnie za kostki i ciągnie za nie tak, że momentalnie wylądowałem twarzą w materacu. Zaraz potem przygniótł mnie ciężar ciała mojej dziewczyny. Znowu na mnie siedziała. 

- Jesteś mój, Elektroboyu. - wysyczała, jak zawodowy super łotr. Chciałem jej oznajmić, że nie musi mnie atakować, żebym był jej, ale ubiegł mnie krzyk... Przerażony krzyk mojej siostry. 

Koniec. Czy Lily dochowa tajemnicy Stuarta? Wiem, jest późno, ale chciałam wstawić ten rozdział jeszcze dzisiaj. Może znajdą się tutaj jakieś "nocne Marki," które przeczytają go o tej porze. Do kolejnego!

Continue Reading

You'll Also Like

974K 42.7K 84
" Między nienawiścią a miłością biegnie cienka granica" Rozpoczyna się siódmy rok nauki w Hogwarcie. Czarny Pan rośnie w siłę, a świat magii nie jest...
65.8K 1.6K 7
Romans między dwójkom czarodzieji całkowicie czystej krwi. Nie zapomniana przygoda miłosna pełna ognia.
29.4K 1.4K 34
Chcesz być fit? Ale nie wiesz jak? Tu znajdziesz odpowiedzi na każde pytanie. To fit poradnik.
22.2K 922 12
To nie jest moje autorskie ff. Znalazłam je dosyć dawno i fajnie byłoby gdyby znajdowało się na wattpadzie. ***