UNEASY ~ P.JM ✔️[3]

Da xscalyx

11K 1.1K 207

"To twoje dziecko, panie prezesie", oznajmia mu piękna kobieta. Gdyby mało mu było problemów, nagle do jego d... Altro

~OGŁOSZENIA I WYLEWANIE MIŁOŚCI~
1. WSTĘP
2. OJCOSTWO
3. PRZEPROWADZKA
4. CHŁÓD
5. SPACER
6. WIZYTACJE
7. RELACJE
8. UCZUCIA
9. KONSEKWENCJE
10. PRACA
11. SPŁUKANY
12. ZAZDROŚNIK
13. GRA
14. PRZEMYŚLENIA
15. ZDEMASKOWANIE
16. MAŁŻEŃSTWO
17. KOCHANKA
18. PRZESTROGA
19. ROZWIĄZANIE
20. MALEŃSTWO
22. OSAMOTNIENIE
23. FURIAT
24. PRAGNIENIE
25. POGODZENIE
26. WSPANIAŁOŚCI
27. ZAKOŃCZENIE

21. ROZSTANIE

349 35 6
Da xscalyx

— Coś się stało?

— Nie wrócę z tobą do domu twoich rodziców. Miałam na myśli moje mieszkanie. Zapomniałeś naszą umowę? Miałam zostać na twoim utrzymaniu do czasu narodzin — powiedziała złudnie spokojnym tonem.

Zaniemówił, nie wierząc własnym uszom.

— Fakt, taki był pierwotny plan, ale sporo się zmieniło. Nawet nie żartuj w ten sposób nakazał niewesoło.

Poczuł ścisk w sercu na samą myśl, że Sani miałaby teraz od niego odchodzić.

— Nie, Jimin. Nie widzę sensu, by to przedłużać. Już i tak wystarczająco długo nadużywałam waszej dobroci. Twojej i twoich rodziców — odparła zamyślona. Zmarszczyła czoło w wyrazie zafrasowania.

— W takim razie, ma się rozumieć, zostawiasz mi pod opieką dziecko — odpowiedział cynicznie. Skoro ona mogła tak łatwo podejmować takie decyzje, on był zdolny grać na jej zasadach.

Krew zagotowała się w żyłach Kang. Jeśli kiedykolwiek pomyślała o Parku w pozytywnym świetle, wszystko to odwoływała. Cios prosto w serce nie był niczym, w porównaniu do tego, co przed chwilą jej oświadczył.

Przytuliła dziecko mocniej do piersi w obronnym geście.

— Nie możesz być taki podły. — Pokręciła głową. Chciał zignorował drżenie jej ust, które zwiastowało płacz. Jednak ten widok poruszył w nim wrażliwy punkt. Zawsze walczył o to, by nie był jego słabością. Sani pokazała mu, że wiele było w nim współczucia. Wiedział dobrze, że rzewne sentymenty tylko utrudniały dotarcie do własnych celów. — Nigdy ci go nie oddam — powiedziała z pewnością, chociaż z trudem przełykała ślinę.

W milczeniu obserwował konwulsyjne ruchy jej gardła, gdy starała się pohamować łzy.

Powiedzieć, że poczuł się wtedy jak barbarzyńca, było wielkim niedopowiedzeniem.

— Spokojnie, nic takiego... — Jednak na ratowanie sytuacji było już za późno.

— Nie chciałeś od początku tego dziecka. Teraz miałbyś chcieć mi go zabrać? Matce, która nosiła go pod sercem dziewięć miesięcy, chociaż wiele osób doradzało jej inaczej? — Przymknęła oczy, a łzy pociekły po jej policzkach. — Nie pozwolę na to, słyszysz? — syknęła morderczym tonem zdesperowanej kobiety.

— Sani, poczekaj... To wcale nie tak... — Próbował się jeszcze wytłumaczyć, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że przez jedno zdanie, wypowiedziane pod wpływem gniewu zniszczył to, co pozostało między nimi. Mianowicie: strzępy sympatii.

— Zamknij się! — krzyknęła, jednak kiedy maluszek zakwilił protestująco na ten ostry dźwięk, powstrzymała wściekłość. — Nie chcę cię widzieć!

Chciał coś jeszcze dodać, jednak hardo uniesiony podbródek kobiety, której wzrok mroził mu krew w żyłach podpowiedział mu, by na razie dał spokój. Oboje musieli wyciszyć negatywne emocje i jeszcze raz pomówić o kwestii przeprowadzki.

Cholera, był mistrzem w rujnowaniu tego, co tylko udało mu się zbudować!

Dopiero, kiedy Jimin wyszedł, wtuliła twarz w przyjemnie pachnący kocyk noworodka i wydała z siebie zduszony szloch. Myślała, że naprawdę się zmienił. Miała nadzieję, że po ślubie będą w stanie zachować tę nić porozumienia i chociaż w ich związku na próżno by szukać miłości, oni się dogadają.

Co złego zrobiła? Czy nie taki był ich układ? Trzymała się danego słowa, a co dostała w zamian? Park odsłonił wreszcie swoje prawdziwe oblicze. Niestety, słowa Chong i Taehyunga się sprawdziły. Była na tyle głupia i naiwna, by mimo tego ostrzeżenia zgodzić się zostać żoną Jimina.

Czym więc było jego zachowanie z ostatnich tygodni, jak nie grą dla uzyskania własnych celów? Nie mogła wprost uwierzyć, że chce zabrać jej maluszka. Nie mogła znaleźć odpowiedniego określenia na takie świństwo! Łatwiej byłoby wyrwać jej z piersi serce, zamiast odebrać kobiecie dziecko.

— Nie martw się, skarbie — mruknęła przez łzy do noworodka. — Nigdy cię nie opuszczę. Nikomu cię nie oddam — obiecała gorliwie, muskając ustami malutkie rączki dziecka.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*


Dwójka obcych sobie osób. Uśmiechy przesączone fałszem. Pospieszne wykręty i ucieczki, byleby nie zostać w jednym pomieszczeniu we dwójkę. Słowa wiszące w powietrzu, krążące nad nimi niczym chmura gradowa.

Brawo, kretynie!, miał ochotę krzyknąć. Udało ci się zniechęcić Sani w naprawdę imponującym stylu!

Nigdy nie zrobiłby jej tej krzywdy, by zabrać matce małego. Zamiast wprost przyznać, że potrzebował ich obojga, on zasugerował, że będą się spierać o prawo opieki. Nigdy nie przyszło mu nawet do głowy, bo rozłączać dziecko od matki.

Zaskoczyła go jednak tą nieprzyjemną informacją. Kiedy tak bardzo się starał, rzucił całkowicie alkohol, pracował od świtu do nocy, nie było mowy o pobocznych romansach.

Żył niemal jak asceta, poświęcając się pracy na rzecz ich przyszłego domu. Starał się tylko dla nich; jeśli chodziłoby tylko o niego, już dawno poddałby się w walce i pewnie rzuciłby w wir picia.

Kiedy mijała go bez słowa lub zajmowała się dzieckiem, jakby w ogóle nie było go w pobliżu, kolejna cegiełka wstydu obciążała jego poczucie winy.

Nie rozmawiali ze sobą w ogóle. Nawet, kiedy wiózł ją i małego z powrotem do domu jego rodziców, kobieta nie zająknęła się ani słowem. Nie zapytała, gdzie się kierowali. Uparcie wpatrywał się w boczą szybę samochodu, zapominając o jego istnieniu.

Została z nim. Co z tego, że najwyraźniej starała się z całych sił, by pożałował swojego uporu? Karała go, traktując go jak nieznajomego. On za to nie mógł pisnąć ani słowa sprzeciwu, bo w końcu sam sobie na to zasłużył.

Zmęczony niewchodzeniem kobiecie w paradę, uciekł wreszcie do sypialni, by uciąć sobie krótką drzemkę.

Prawie podskoczył, kiedy nie zauważył siedzącej w kącie Sani, która piastowała ich syna. No tak, przecież była to pora ich popołudniowego karmienia. Zapomniał o tym.

Skinął głową, chcąc pospiesznie wyjść, by nie przeszkadzać kobiecie. Zaraz jednak ogarnęła go przemożna ochota, by zostać i ich obserwować.

— Mogę tu z wami pobyć? — zapytał nieśmiało, czując na sobie jej przeszywające spojrzenie.

Był więcej, niż pewny, że każde mu jak najszybciej wyjść. Jednak wbrew tym przewidywaniom, brunetka poprawiła ułożenie dziecka w ramionach, po czym odparła:

— Skoro musisz, to tak. — Chłód w jej głosie przypomniał mu, że wciąż nie był przez Sani mile widziany.

Uśmiechnął się mimo to, po czym usiadł naprzeciw nich na skraju łóżka.

Patrzył, jak w ciszy ich maluszek trwał przyklejony do piersi matki. Słychać było jedynie przełykanie i ledwo dosłyszalny oddech dziecka.

W tym widoku było jednocześnie coś poruszającego, ale i pełnego osobliwej intymności. Był on na tyle wyjątkowy, że tylko nieliczni mogli się nim napawać. Czuł się wręcz zaszczycony, mogąc być wraz z Sani i ich maluszkiem w momencie karmienia.

Kang delikatnie głaskała chłopczyka, uśmiechając się do niego sennie. Mały był poprzedniej nocy wyjątkowo aktywny i kobieta niewiele spała. Kiedy słysząc płacz w sypialni naprzeciw jego pokoju, zaproponował zmianę w kołysaniu noworodka do snu, brunetka zaprzeczyła i nakazała mu powrót do własnego łóżka.

Nie spał ani chwili, wsłuchując się w krzyk dziecka, nie do końca rozumiejąc Kang. To już nie chodziło o nieporozumienie, jakie się między nimi wywiązało, a o kwestię dzielenia się obowiązkami. Chciała mu tym udowodnić, że sama poradzi sobie z dzieckiem, bez jego pomocy?

— Podaj mi go, położę małego do łóżeczka — zaproponował, widząc, że kobieta skończyła karmienie.

Kobieta zaklęła w myślach. Jak miała odstawić maluszka, skoro Jimin zobaczyłby jej odkryty biust? Jak zwykle musiał zjawić się w nieodpowiednim momencie!

— Nie trzeba, poradzę sobie. — Jedną dłonią podtrzymywała dziecko, a drugą nieporadnie próbowała się zasłonić. Mężczyzna tylko wykrzywił kącik ust w uśmiechu.

— Nie musisz się tak zakrywać. Widziałem o wiele więcej. Nie daj się prosić. — Podszedł do niej i wyciągnął ręce. Zabrał noworodka i bujał go w ramionach, mamrocząc do niego coś niewyraźnie.

— Naprawdę nie musisz mi o tym przypominać. — Wstydziła się swojej zaczerwienionej buzi. Do tego, palce zaczęły jej się trząść tak, że nie mogła zapiąć guzików w swojej koszuli. Miała świadomość, że obserwował ją spod opuszczonych powiek. — Nie trzymaj go na płasko, raczej tak, żeby głowa była wyżej, niż reszta jego ciałka. Chyba, że chcesz dodać koloru swoim jeansom — zironizowała.

Zastosował się od razu do jej rady. Mimo to, wciąż kołysał dziecko, przypatrując się intensywnie temu małemu kotkowi, dla którego nie trudno było stracić głowę.

Wcale nie poczuła ścisku w sercu na widok ojca, który z taką ostrożnością trzymał w ramionach maluszka. Mówił coś do niego w niezrozumiałym języku i śmiał się, kiedy noworodek zaciskał małą piąstkę na jego palcu. To ją jednak nie poruszyło.

Bo ten sam ojciec chciał odebrać największą miłość i skarb, jakim był ten malec, jego rodzicielce. Zupełnie, jak dziecko było lalką. Jakby ona sama miała przez to nie umrzeć z rozpaczy.

Szantażował ją. Jeśli odejdzie — straci dziecko. Wiedziała, że Park byłby do tego zdolny.

Dlatego też sam jego widok tylko podsycał jej nienawiść do wilka w owczej skórze, jakim był Jimin.

— Dlaczego miałbym traktować nasze zbliżenia jako temat tabu? Bardzo mile wspominam ten spędzony razem czas i cieszę się z maluszka, który był owocem tych gorących nocy. Dni również — dodał ze zgryźliwym uśmieszkiem.

Bawił się nią. Nabijał się z niej. Ale mogła to znieść.

Nie takie rzeczy już wytrzymywała.

— Owszem, było przyjemnie. Zwłaszcza, kiedy wyrzuciłeś mnie z pracy bez słowa wyjaśnienia. To wspominam najmilej — zironizowała.

— Nigdy nie wyjaśniłem ci powodu, dla którego musiałem wręczyć ci wypowiedzenie.

— Nie chcę więcej o tym słyszeć. — Odwróciła głowę, ale Jimin zdążył zauważyć ból na jej ślicznej twarzy.

— Mimo to, pora wyjaśnić tę sprawę. — Zacisnął zęby w przebłysku irytacji. Ona od samego początku go skreślała, nie dopuszczając do wytłumaczenia z jego punktu widzenia. — W czasie, kiedy ty odeszłaś, zwolniłem lwią część kadry. Po tym, jak oszukał mnie JangSu, musiałem to zrobić. Nie miałbym jak was opłacać — wytłumaczył.

— Miałam pecha, co nie? — prychnęła, nie dając wiary jego słowom.

— Zostawiłem tylko niezbędnych pracowników. Bez których nie dałbym radę pociągnąć dalej. — Widząc, jak zacisnęła szczękę, zrozumiał, że ujął to w najmniej odpowiedni sposób. — Musisz zrozumieć mnie jako prezesa firmy, który starał się ratować przed całkowitym utonięciem!

— Ja cię rozumiem, Jimin. Co więcej; wcale nie musisz mi się tłumaczyć. Nie chcę żadnych wyjaśnień. — Był to zbyt bolesny temat, a ona nie czuła się na siłach, by w niego brnąć.

— Czemu zawsze zakładasz, że jestem takim potworem?! — Uniósł się.

— Nie krzycz przy dziecku — zganiła go.

Jimin odniósł małego do kołyski. Stanął twarzą w twarz z brunetką.

— Odpowiedz mi na pytanie. — Złapał jej nadgarstek, kiedy chciała podejść do dziecka. — Staram się być dla ciebie dobry. Troszczę się o swoje dziecko. O naszą pociechę. — Przybliżył ją do siebie, aż jej dłonie wylądowały płasko na torsie mężczyzny. Objął Sani zdecydowanie w pasie, rejestrując podświadomie, że talia brunetki była równie wąska, jak przed ciążą.

— Pytasz o to, chociaż sam użyłeś na mnie tak paskudnego szantażu? — odparła, trzęsąc się ze wściekłości. — Dziwisz mi się, choć to ty mnie uwiodłeś, po czym porzuciłeś? No tak, czemu ja jestem wobec ciebie taka niesprawiedliwa? — Wyrzuciła z siebie to, co od dawna ją bolało.

— Przeprosiłem cię za ten błąd wypowiedzenia umowy bez słowa wytłumaczenia. Wiesz dobrze, że nigdy nie odebrałbym ci małego. Nie mógłbym. — Oczekując, że Kang będzie się wyrywać, wzmocnił uścisk. Nic takiego jednak nie miało miejsca.

Było to o tyle gorsze, że poddała się całkowicie. On tak naprawdę nic ją nie obchodził.

— Nie jestem tego pewna. Nigdy nie wiadomo, czego się mam po tobie spodziewać — przyznała z żałością. — Nie pozwolę ci jeszcze raz mnie złamać — wyszeptała tak cicho, że ledwo to dosłyszał.

— Co ty mówisz, Sani? — żachnął się, nie mogąc pojąć jej toku rozumowania. To prawda, był dupkiem do kwadratu. Posuwał się do nieczystych zagrań, by zatrzymać ją i dziecko przy sobie. Nie umiał na tyle się wykazać, by Kang zechciała z nią zostać. — Nie chcę cię złamać w żaden sposób.

— Tamta dziewczyna, która zgodziła się na romans z szefem już dawno zniknęła. Umiem już ci się przeciwstawić, Park. — Nigdy by nie pomyślał, że zwrócenie się do niego po nazwisku będzie kiedykolwiek dla niego takim zawodem, jak w tamtej chwili.

— Nie chcę kłótni. Nie chcę cię też skrzywdzić. Pragnę, byś znowu mi zaufała i kwiliła z rozkoszy w moich ramionach. Chcę cię jako moją żonę. Jako matkę mojego syna. Jako kochankę, równie gorącą, jak zapamiętałem. Zapomnijmy o tym, co było. — Opadły jej ręce, kiedy usłyszała te opakowane w piękne słowa pełne fałszu obietnice.

Wymaż z pamięci to, że zakochałaś się w nim i prawie umarłaś z rozpaczy, kiedy rzucił cię jak zużytą zabawkę. Nie myśl już o bólu, jakiego doświadczyłaś z jego przyczyny. Nic przecież takiego się nie stało — zostawił cię samą, będącą w ciąży, po czym nie napisał nawet głupiego esemesa.

— Nie, Jimin. Nie pozwolę ci złamać mi serca jeszcze raz — powiedziała wprost, patrząc mu głęboko w oczy, odnajdując w sobie siłę, o jaką się nie podejrzewała. — Niech każde z nas idzie swoją drogą, by nie ranić siebie nawzajem już więcej. Proszę — dodała błagalnie.

Puścił ją bezwiednie, odnajdując w czekoladowych tęczówkach zbyt wiele cierpienia.

On sam był jego przyczyną.

Nie będzie rodziny. Nie będzie happy endu. Zasłużył sobie na to.

— Niech tak będzie. — Coś w jego spojrzeniu mówiło jej, że nareszcie zrozumiał. — Nie mogę cię zatrzymać na siłę.

Wyszedł w pośpiechu, kierując się do zakurzonego zapewne po długim czasie nieużytkowania barku. Po prostu musiał odreagować.


Continua a leggere

Ti piacerà anche

171K 10.2K 52
Soojoon zacisnęła mocno zęby, zawieszając spojrzenie na stojącym przed nią mężczyźnie, który nawet nie próbował ukryć zadziornego wyrazu twarzy, jaki...
89.9K 6.3K 71
A lost and found fanfic but it involves ICT. Yuvi ,Mahi and Rohit are brothers - the stars of cricket. A bond like theirs is hard to come across bec...
533K 11.5K 38
In wich a one night stand turns out to be a lot more than that.
Wybrać Da Ada Kroll

Storie d'amore

9.9K 808 16
Ich drogi nigdy nie powinny się przeciąć. Jedno niefortunne spotkanie, kilka niecenzuralnych słów, cios dłonią i ... On ma swoje życie, ona próbuje...