Wspomnienia demonów | Kuroshi...

By Sugardemononme

10.6K 878 411

Bogowie śmierci od zawsze kolekcjonowali nagrania życiowe wszystkich ludzi, jacy tylko istnieli na ziemi. Mał... More

Słowem wstępu
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62

Rozdział 4

310 23 4
By Sugardemononme


Dopiero po upływie tygodnia Grell czuł się na tyle dobrze, by myśleć realnie o próbie zasadzki na swego ukochanego demona. Przez ten czas był na zwolnieniu. William oczywiście nie był z tego powodu zachwycony, jednak nie mógł nic poradzić na niedyspozycję swojego podwładnego.

Rana, którą zadał mu Undertaker, goiła się w zaskakującym tempie, szczególnie po tym, jak została pieczołowicie opatrzona przez starego grabarza. Ból i pieczenie ustały zaledwie po dwóch dniach. Sutcliff mógł już swobodnie pracować i nie odczuwał żadnych dolegliwości związanych z niedawnym pojedynkiem.

Będąc na urlopie, czerwonowłosy zastanawiał się, jak najlepiej zorganizować całą zasadzkę. Aby ułatwić sobie zadanie, postanowił poprosić Willa o dodatkowy dzień urlopu. Planował zwalić to jeszcze na dyskomfort odczuwany po odniesionej ranie. Byłby niespełna rozumu, gdyby wyjawił mu prawdziwy powód, zresztą był pewien, że nawet gdyby powiedział mu prawdę, William nie uwierzyłby mu. Spears zaliczał się do osób ślepo wierzącym temu, co zostało spisane i udokumentowane, na żadne eksperymenty nie miał ani czasu, ani ochoty. Z drugiej strony, wystawiłby na ogromne nieprzyjemności swego starego druha, więc takie rozwiązanie nawet nie wchodziło w grę.

Nie chciał, aby ktokolwiek mu przeszkodził podczas tak długo wyczekiwanego seansu, dlatego dokładnie wyobrażał sobie każdy, nawet najdrobniejszy element wyprawy, chcąc mieć pewność, że wszystko pójdzie według planu. Wówczas problem niezapowiedzianych gości, a co za tym idzie, zgonów zostałby automatycznie wyeliminowany. Ale przedtem musiał się wyspać i nabrać sił.

Cały tydzień chodził jak nieswój. Nadzwyczaj sumiennie przykładał się do swoich obowiązków, dbając o porządek w katalogach, a nawet poganiał podwładnych, aby nie było opóźnień. W roztargnieniu zapomniał o wizycie u kosmetyczki, co ostatecznie przekonało kobiety z działu kadr, że jeszcze nie w pełni doszedł do siebie po ostatnim pojedynku, z czego ubolewały po cichu, kiedy nie mógł ich dosłyszeć. Mimo ekscentrycznego wyglądu, Grell cieszył się na ogół sympatią współpracowników.

W końcu doczekał się upragnionego dnia. Już od razu po przebudzeniu czuł, jak energia wypiera go z łóżka, a adrenalina buzuje w żyłach, mimo że pierwsze blade promienie słońca dopiero rozjaśniały jeszcze zasnute mgłą miasto. Wczesnym rankiem, zanim jeszcze wybrał się do rezydencji, wpadł na chwilę do grabarza po karton z kociakiem i flakonik z gotowym płynem. Puchata kuleczka fuknęła na widok czerwonowłosego żniwiarza i swoją niechęć otwarcie zamanifestowała obsikując cały rękaw płaszcza boga śmierci. Zniesmaczony shinigami darł się w niebogłosy o kosztach pralni i czyszczenia.

Kociak nic sobie z tego nie robił i zwinnie wdrapał się na ramie Undertakera, strosząc futerko i obnażając kły. Grabarz zasłaniał twarz rękawem, starając się nie roześmiać w głos, niemniej sytuacja niezwykle go bawiła. Skoro jedyny sojusznik w tym starciu tak otwarcie okazuje, co o tym myśli... Zastanawiał się, czy to dobry, czy zły znak. Nie był przesądny z natury, chociaż lubił się zastanawiać nad fenomenem samospełniających się proroctw.

Zdenerwowany Grell razem z pudłem na rękach opuścił zakład pogrzebowy, kierując się w mniej zaludnione okolice. Po drodze spojrzał z obrzydzeniem na swój płaszcz. Niemiłosiernie cuchnął, a i plama niesamowicie go irytowała. Westchnął ciężko. Pomimo, że był już listopad i przyszły już pierwsze przymrozki, zdjął swoje okrycie i przewiesił przez ramię. Planował pozostawić je gdzieś przy wejściu do rezydencji i zabrać po skończonej akcji.

Przez jego ciało przebiegł dreszcz. Pomimo słonecznej pogody, podmuchy wiatru były przejmująco zimne. Czym prędzej pobiegł do swojego celu, wymachując po drodze kosą dla dodania sobie animuszu. Po niespełna kwadransie był już na miejscu.

Specjalnie przebiegł cały park kilka razy, żeby wybrać najlepsze miejsce na kryjówkę. Wystrzegał się terenów równinnych. Jednocześnie idealna kryjówka musiała być na tyle przestronna, aby móc z łatwością zaatakować. Zadanie wydawało się trudne, jednak nie beznadziejne. W końcu upatrzył swój ideał.

Mała polana, na której obok siebie rosły zbyt gęsto trzy buki i kilka klonów. Obok drzew znajdowały się zwalone na siebie głazy porośnięte mchem, które porastały gęsto złociste i czerwone rudbekie i chryzantemy. Grell aż podskoczył z uciechy. Ustawił karton z kociakiem idealnie pod drzewami i szczelnie go zamknął. Nie mógł pozwolić, żeby cenna przynęta uciekła. Potem podszedł zbadać kamienie. Przykucnął i schował się za nimi. Przewyższały go znacznie, czego był niezmiernie rad. Przez szpary mógł obserwować całą okolicę, samemu pozostając w ukryciu bujnych krzewów, a w towarzystwie jaskrawych kwiatów nawet jego czupryna nie przykuwała zbytniej uwagi.

Grell położył na ziemi swoją kosę. Teraz musiał znaleźć fiolkę, która dał mu Undertaker. Rękoma obmacywał całe ubranie, dopóki nie natrafił na buteleczkę w kieszeni spodni. Odetchnął z ulgą. Wyjął miksturę i przyjrzał się jej. Naprawdę posiadała aż taką moc? Zwyczajny sok malinowo-wiśniowy?

Zębami odkręcił korek i splunął za siebie. Wylał odrobinę cieczy na dłoń i przeciągnął miksturą po ostrzu piły. Słodki zapach niesiony podmuchami wiatru od razu nęcił zmysły, przywodząc wspomnienie gorącego lata.

Przez chwilę zastanawiał się, czy to wystarczy. Dla pewności przechylił flakonik i całą zawartość wylał na ząbki piły, pilnując, aby jak najwięcej cieczy zostało na broni. Odszukał wyrzuconą zakrętkę i ponownie schował ją do kieszeni. Nie mógł pozostawiać niepotrzebnych śladów, za co skarcił się w duchu.

Teraz pozostało już tylko czekanie. Grell przysiadł za stertą kamieni i tępo wpatrywał się przed siebie. Zdawał się nie zauważać zupełnie nic wokół siebie, skoncentrowany jedynie na jak najszybszym zauważeniu lokaja rodu Phantomhive. Niestety, można by rzec, że demon zapadł się pod ziemię.

Żniwiarz zacisnął zęby. Planował sterczeć tutaj aż do skutku. Nie ważne, ile czasu miałoby to zająć. Nigdzie się nie śpieszył. Gra warta była ryzyka.

Po godzinie oczekiwania cały trząsł się z zimna i przeklinał w duchu kota który zanieczyścił mu płaszcz. Palce kurczowo zaciśnięte na uchwycie piły przybrały fioletową barwę. Kichał raz po raz. Zaczynał wątpić, że Sebastian da się złapać na sztuczkę z kotem, ale mimo to wciąż trwał na posterunku, podrygując nieco dla dodania sobie animuszu, a trochę też po to, aby rozruszać zastygłe mięśnie i wytworzyć odrobinę ciepła.

Jego jedyną rozrywką była obserwacja. Ostre podmuchy wiatru, które podrywały opadnięte listowie z ziemi i zmuszały je do szalonego tańca, pochłonęły uwagę boga śmierci. Przeszło mu przez myśl, że ten widok jest piękny, ukazując niespodziewaną czerwień przypadkowemu przechodniowi. Kolorowy dywan przemieszczał się, zasypując żniwiarza od stóp do głów. Po kilku takich epizodach Grell przypominał wielką zgrabioną górę jesiennych liści.

Dobrze, że przynajmniej pasują mi do koloru włosów pomyślał Grell. Można to uznać za jakiś rodzaj zamaskowania. Ciekawe, co sobie by pomyślał Sebastian, gdyby mnie takiego zobaczył?

Wtem do jego uszu dotarł charakterystyczny szelest zgniatanych liści. Ktoś się zbliża.

Grell przykucnął w pełnej gotowości do skoku. Mocno zacisnął dłonie na swojej broni. Uregulował oddech i wychylił się nieco, uważając, żeby nie zrzucić z siebie całej masy liści.

Zza drzewa powoli zbliżała się czarna sylwetka. Żniwiarz nie miał już żadnych wątpliwości. To był on! Idealny obiekt jego nieodwzajemnionych uczuć. Ten sprężysty chód, ta postawa, to piękno zaklęte niczym w marmurowym posągu, równie niedostępne dla kogoś jego pokroju.

Opamiętaj się, nie możesz tego spieprzyć warknął do siebie w myślach.

Sebastian zatrzymał się dokładnie naprzeciwko podrzuconego kartonu. Grell głośno przełknął ślinę. Czuł, jak serce wali mu w piersi jak młotem. Jeszcze nie teraz. Jeszcze musi wytrzymać ten moment, inaczej może wszystko zepsuć.

Demon podszedł do pudła i je otworzył. Nie spodziewał się tego, co tam zobaczył. Na jego twarzy zagościł rzadki widok: oczy zmrużyły się w szczerym uśmiechu, a cała mimika wyrażała prawdziwy zachwyt. Wyjął ostrożnie kociaka i usadowił go na kolanach. Dłonią podrapał go po głowie, na co zwierzątko odpowiedziało mu mruczeniem. Potem powoli otworzył swoje złociste oczy i skierował wzrok prosto w krwistoczerwone tęczówki lokaja.

Teraz albo nigdy. Grell momentalnie wzbił się w powietrze i runął na Sebastiana. Był wdzięczny kotce, że uwiodła demona na tę jedną, jedyną sekundę, uśpiła jego czujność. Michaelis nie zdążył odparować ataku. Odwrócił się , by odeprzeć atak, broniąc się ręką, ale shinigami był szybszy. Ostrze wbiło się idealnie w klatkę piersiową, druzgocząc mostek i spojenia żeber, brudząc wszystko wokół soczyście czerwonym kolorem, zarówno śnieżnobiałą koszulę kamerdynera, jego bladą skórę, piłę mechaniczną Grella jak i jego samego na ostatek.

Kamerdyner splunął krwią. Jego ciało zaczął ogarniać natychmiastowy paraliż. Widać było, że przez chwilę próbował zanalizować, co takiego właśnie miało miejsce. Przecież nie pierwszy raz Grell zranił go swoją bronią. Co prawda, mogła przeciąć wszystko, dlatego była dla niego niebezpieczna, ale żeby aż tak?

Przed oczyma zaczęły przesuwać się krwawe plamy. Sebastian jęknął z bólu. Zadana rana zaczynała palić od wewnątrz. Po chwili przypomniał sobie, dlaczego to uczucie wydało mu się znajome.

Ona pierwsza poznała jego tajemnice.

Dobrze wiedział, co się za chwile stanie. Ten czerwonowłosy narwaniec obejrzy jego wybrane wspomnienia, o ile mu ktoś nie przeszkodzi. Brutalnie wedrze się w najdroższe wspomnienia, które tak pieczołowicie skrywał w swoim umyśle. Zaczął modlić się w duchu, chociaż nie miał do kogo, aby ktokolwiek mu przeszkodził. Ktokolwiek z mieszkańców rezydencji. Po prostu po wszystkim wymazałby mu wspomnienia, co nie wchodziło w grę u ponurych żniwiarzy.

Nie mógł uwierzyć, że dał się tak bardzo zaślepić tylko z powodu jego miłości do kotów. W sumie, co takiego w nim było? Aksamitne czarne futro, hipnotyzujące oczy koloru płynnego złota. Miał wrażenie, że już kiedyś go widział. Naprawdę zrobiłem się strasznie sentymentalny uśmiechnął się sam do siebie w duchu Sebastian. Ból promieniował już na całe ciało. Nie był w stanie jasno myśleć. Jeszcze chwila i wiedział, że straci świadomość. Stanie się jednym z biernych widzów swojego przeszłego życia. Wiedział, że w przeciwieństwie do ludzkich nagrań, ich wspomnienia będą pojawiać się chaotycznie. Zazwyczaj te, do których byli szczególnie przywiązani lub te, które chcieliby ukryć przed wszystkimi. Nawet nie wszystkie będą jego, co wprawiało go w dodatkowe zakłopotanie. Zdradzać tajemnice najbliższych wydawało mu się niegodne, nawet jak na demona.

Z drugiej strony, ciekawiło go, co zobaczy teraz. I z jakiegoś powodu chciał, aby to się stało, chciał jeszcze raz mieć szansę zobaczyć.

– Grell, co ty tutaj... Sebastian! Co to za cyrk? – dotarł do niego głos panicza. Ledwie uniósł powieki. Nawet nie był w stanie się uśmiechnąć do niego. Widział, jak Ciel podchodzi do niego i przykuca obok. Jak zmienia się wyraz jego twarzy. Był przerażony. Nie rozumiał, co się stało. Jak rzucił się na Grella, który pewnie w tej chwili dostaje ataku szału. Może zacznie gryźć i pluć?

– Grell, co ty wyprawiasz? – natarł na niego Ciel i już szykował się, by go uderzyć swoją laską.

– Wypierdalaj stąd, a nie, to pożałujesz, że się urodziłeś! – darł się opętany shinigami.

– O co ci chodzi? – złościł się Ciel – kaleczysz mi sługę, jesteś na MOIM terytorium i śmiesz jeszcze czegokolwiek ode mnie żądać?

– Ciel, proszę, nie chcę ci zrobić krzywdy. Idź stąd, jeszcze nie jest za późno – błagał Grell.

– Nawet o tym nie myśl. Tak w ogóle, co tu się sta... – urwał w połowie zdania i z przerażeniem odwrócił się w stronę demona.

Cinematic records zaczęło się kłębić nad nieruchomym ciałem jego wiernego sługi. Grell natychmiast zdjął okulary i w tej samej chwili dopadł do niego, uparcie się wpatrując. Hrabia zupełnie nieświadomie podszedł do swojego lokaja i upadł przed nim na kolana. Białe klatki taśmy zaczynały wypełniać kreski, które powoli układały się w kontury, malując najpierw niezbyt wyraźne plamy, które następnie zlewając się, tworzyły żywe obrazy.

Ciel miał poważne wątpliwości, czy to jego umysł zwariował, czy jednak śni i to jest jeden z tych snów, które nie są koszmarami. Kreski układały się w obrazy, jakich nigdy wcześniej nie widział. Najpierw bez większego sensu, jednak w miarę upływu czasu tracił swoją pewność. Spojrzał na leżącego bez ruchu Sebastiana. Wydawał mu się taki sztuczny. Aby się upewnić, że nie śni, dotknął białej skóry kamerdynera.

W tym momencie poczuł, jakby go przeszył prąd i usłyszał w swoim umyśle głos. Bez wątpienia należał do Michaelisa.

Paniczu, wybacz, że sprawiłem tyle problemów. Teraz zobaczysz coś, czego nigdy nie było ci dane. To są moje wspomnienia. Nie wiem, co konkretnie widzisz, jednak chciałbym ci podziękować. Dzięki temu, że tu jesteś, Grell nie ma dostępu do mojej pamięci.

– Sebastian! – krzyknął Ciel.

Nie mogę się ruszyć. Tak długo, dopóki trwa paraliż, będziesz odbywał podróż w przeszłość. Dziękuję, że tu jesteś. Nie jestem już w stanie dłużej utrzymywać swojej świadomości. Do zobaczenia, paniczu.

Ciel przeniósł mętny wzrok z twarzy demona na zapiski historii jego życia. Taśmy przestawały poruszać się z zawrotną prędkością. Ostatecznie, wszystkie skupiły się wokół hrabiego jak kokon, tworząc jeden wielki ekran. Młody Phantomhive usiadł, podparłszy się rękoma. Wizja tego wszystkiego pochłonęła go doszczętnie. Miał wrażenie, jakby był niemym widzem, niezdolnym do myślenia podczas oglądanego seansu, który był jednakowo przerażający, fascynujący, przejmujący, zabawny jak i do bólu prawdziwy, choć wyglądał jak baśń.



Cześć :) Poprawianie starszego dzieła jest o wiele trudniejsze niż napisanie nowego, możecie wierzyć mi na słowo :D

Do tej pory było w miarę wiernie, od tej pory zmiany będą coraz bardziej wyraźne.
Koniecznie posłuchajcie utworu w tle. To prawdziwa perełka, jaką znalazłam w odmętach internetu. To aż zabawne, że drugi sezon był taki nędzny pod względem fabularnym, a dostał tak dobrze dopracowaną ścieżkę dźwiękową. To, czego słuchacie, to jest cover, ale moim skromnym zdaniem jest równie dobry, jeśli nie lepszy od oryginału!

Zresztą, do każdego fanfiction chyba bardziej pasuje cover, niż oryginalna twórczość. Wszak to jest jak wariacja: niby na danym schemacie, ale każda inna, każda piękna z osobna i razem tworząca wspaniały fandom. 

Trzymajcie się,
Sugardemononme/Andatejka

Continue Reading

You'll Also Like

72.9K 3.7K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
10.4K 796 40
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...
49.6K 1.9K 42
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
14K 1.2K 22
"(...)Czuję dłoń na ramieniu, więc się obracam. Joost wrócił z białym tulipanem w ręku. Patrzę na niego zdziwiona. - Dla mnie? - dopytuję. - Możesz...