Marzenia mają twoje imię.

By KlimkiewiczKarolina

400 21 3

On - nigdy nie spodziewał się, że w ciągu jednego dnia całe jego życie może runąć, niczym domek z kart. Wszys... More

Prolog
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 17

Rozdział 1

126 6 2
By KlimkiewiczKarolina

– Tylko nie pij za dużo – Diana całuje mnie delikatnie w usta.

Leży niczym lwica, w samej koszulce i damskich bokserkach na satynowej pościeli i czyta książkę. Wymalowana i pachnąca, z ponętnym spojrzeniem. Gdy na nią patrzę czuję się prawdziwym szczęściarzem. Jest mądra, piękna, dobra – czasami może zbyt zadziorna i stawiająca na swoim, choć w sypialni cechy te stają się raczej atutem, niż przywarą.

– Jeśli poprosisz, mogę zostać – mruczę jej do ucha.

– Może i poproszę – śmieje się kokieteryjnie i zanurza swoje wargi w moich. Ściągam marynarkę. Kładę się na łóżko i zaczynam całować jej nagie stopy. Ustami przesuwam się coraz wyżej, muskając jej rozgrzane uda.

– Spóźnisz się – przypomina mi.

W tej chwili nie myślę o przyjaciołach, w sumie w ogóle nie myślę. Teraz chcę ją poczuć, zanurzyć się w jej gorącym, ponętnym ciele. Zatracić w chwili, tylko z nią. Nie patrząc na zegarek i zobowiązania. Pragnę jej.

– Walić ich – rzucam nie przestając jej całować.

Rozszerzam jej uda, dłonią ściągam bieliznę. Ciepłe wargi przybliżam do jej ciała. Drży, ja również. Moje serce przyśpiesza, dłonie sunące po jej gładkiej skórze, zaczynają się pocić, oddech przyśpiesza. Nie odkrywam ust, sunę nimi coraz wyżej i wyżej, jeszcze łapczywiej, jej pragnąć.

– Ced... – zaczyna, jednak rozkosz nie pozwala jej kontynuować. Wygina się do tyłu. Dłonie wsuwa w pościel.

Podnoszę się i rozbieram. Uśmiech triumfu widnieje na mojej twarzy. Przybliżam się do niej, chcąc ją objąć. Diana odsuwa mnie od siebie delikatnym ruchem dłoni.

– Prezerwatywa! – przypomina mi.

Wzdycham, uważając ją za zbędną. W końcu niedługo będziemy brać ślub, dziecko nie było by wcale złą wiadomością. Nie dyskutuję. Sięgam do nocnej szafki i wyciągam gumkę. Zakładam ją i wracam do przyjemności.

Seks z Dianą najczęściej jest zajebisty. Nie pozbawiony wad, a jednak sam jej wygląd, potrafi rozgrzać mnie do czerwoności. Sprawia, że chociaż na chwilę mogę zapomnieć o etykiecie i konwenansach i być po prostu facetem. Dominującym, pewnym siebie i władczym.

– Kochanie ja już doszłam – mówi nagle i odwraca się.

Dziś jednak jest inaczej. Podnoszę się, czując, że nie ma ochoty, na dłuższe pieszczoty.

Patrzę na nią z rezerwą i lekkim niedowierzaniem. W myślach pytając się o co kurwa chodzi? W środku, aż cały krzyczę. Podniecony i pełen emocji, mam wrażenie, że zaraz eksploduję.

– Mogłaś chwilę jeszcze poczekać! – mówię ostrzej niż planowałem, zakładając nerwowo bokserki.

– Bolało mnie, miałam to robić na siłę? – marszczy czoło w grymasie niezadowolenia. Okrywa się kołdrą i sięga po niedokończoną książkę.

Chce na nią krzyknąć. Obszar seksu jest jednak jednym z tych, o które mamy zakaz kłótni. Diana ma bzika na punkcie przemocy, wartości i granic. Dla niej nie – to nie! I każda ingerencja w jej autonomie, jest od razu uznawana za przejaw seksizmu i toksyczną władzę.

– Będziesz teraz czytać? – dziwię się, nie potrafiąc do końca ukryć oburzenia.

– Tak, przecież ty wychodzisz... – nawet na mnie nie patrzy. Wpatrzona w litery, przewraca kolejną stronę.

Zaciskam wargi. Koszulka, którą trzymam w dłoniach, staje się moim emocjonalnym wentylem, wykręcam ją w dłoniach, całą gniotąc.

– Chciałem zostać, myślałem, że zamówimy sushi, napijemy się wina.

– Miałeś iść z chłopakami na piwo, zaplanowałam sobie ten wieczór inaczej. Potrzebuję pobyć sama. ­ – rzuca mi chłodne spojrzenie.

Czy my naprawdę uprawialiśmy przed chwilą seks? Zadaję sobie w myślach pytanie. Przykre jest to, że nie jestem w stanie na nie odpowiedzieć.

– Serio! – podnoszę ton.

– Boże – rzuca książkę i patrzy na mnie gniewnie – mogę chyba mieć jeden dzień tylko dla siebie, czy to taka zbrodnia?

– Spoko – kiwam głową i zakładam spodnie. – Miej sobie tyle czasu dla siebie, ile chcesz, śpię dzisiaj w swoim mieszkaniu.

– Ced, proszę. Kocham cię, chcę po prostu...

– Co, ty, po prostu? – warczę.

Nie wiem czy jestem wściekły bo nie doszedłem, czy dlatego, że potraktowała mnie jak gówno. Najbardziej chyba jednak, wkurza mnie to, że bez względu na powód, swoich emocji nie mogę tego głośno powiedzieć. Muszę udawać, że mi to odpowiada, w innym wypadku, zostanę nazwany toksycznym i bez uczuć.

– Już nic!

– Tak myślałem.

Zakładam nową koszulę, bo stara do niczego już się nie nadaje. Sięgam po buty, biorę marynarkę w dłonie i trzaskając drzwiami wychodzę z mieszkania.

Słońce ogrzewa moją twarz. Wyciągam paczkę papierosów, odpalam jednego. Biorę wdech, papierosowy dym przenika przez moje płuca, nozdrza, usta. Wkładam lewą dłoń do kieszeni i idę przed siebie. Staram się odpowiedzieć na pytanie, co jest kurwa nie tak. Od jakiegoś czasu coś nie gra. Czuję to. Seks jest instrumentalny lub w ogóle go nie ma. Na pytanie, czy chce porozmawiać, zbywa mnie lub się denerwuje. Wzdycham. Szukając w głowie uzasadnienia jej zachowania.

Ona twierdzi, że to we mnie jest problem. Tego też próbowałem – znaleźć w sobie winę, którą i ona dostrzega. Nie potrafię. Może za mało się staram, może za dużo, może nadinterpretuję, a może wręcz odwrotnie. Nie potrafię jednak, wytłumaczyć co się dzieje i dlaczego.

Przechodzę na drugą stronę ulicy, idę wzdłuż alejki, żeby po kilku minutach znaleźć się pod barem. Otwieram drzwi. Mimo wczesnej pory, bar jest pełen.

– Cześć. – podchodzę do stolika, przy którym siedzi Troy i Sommerly. Witam się i siadam.

– Siema, właśnie mówię Sommerlny, jak powinien postępować z kobietami, kolejna dała mu kosza. – śmieje się Troy.

– Ta w zielonych włosach? – upewniam się.

Sommerlny nie należy do facetów, którzy potrafią utrzymać kobietę dłużej niż na jedną randkę. On uważa, że jeszcze nie urodziła się taka, która by sprawiła, że jego serce zabije mocniej. My uważaliśmy, że problem tkwi w zupełnie czymś innym.

– Właśnie i w tym był problem! – emocjonuje się Som – kojarzycie ją po kolorze włosów, a nie po cyckach czy dupie, nawet oczy były by lepszym znakiem rozpoznawczym!

– Ale przecież to ona zlała ciebie, a nie ty ją... – wypomina mu Troy śmiejąc się.

– Nie prawda, to ja dałem kosza jej, ale sprawiłem, żeby myślała inaczej.

W raz z Troyem patrzymy po sobie i wybuchamy śmiechem. Som, zaczyna się miotać i tłumaczyć, co jeszcze bardziej sprawia, że nie możemy się opanować.

Wraz z tym śmiechem czuję, jak zgromadzone napięcie, w moich ciele puszcza i przemija. Zamykam na chwilę oczy z ulgą. Czuję się nieco lżejszy. Staram się wyprzeć myśli, związane z Dianą i jej fochami. Rano znów będę musiał się nad tym zastanawiać, dlatego pozwalam sobie na chwilę chilloutu.

– Nie rozumiecie sztuki manipulacji – fuka, wkurzony.

– Dobra, to podziel się nią. Mam jutro rocznicę, chętnie nauczę się czegoś od ciebie – wciąż z niego żartuję. – Co prawda zarezerwowałem hotel. Zamówiłem kwiaty, szampana i kupiłem biżuterię, ale może się okazać, że zapomniałem o kluczowym elemencie.

– Drwijcie sobie – warczy Som i upija piwo – jeszcze kiedyś będziecie mi zazdrościć zobaczycie.

– O tak! – Troy daje mu kuksańca w ramię – tego jestem pewien.

Wzdycham, wstaję i idę zamówić piwo. To nasza stała miejscówka. Każdy z nas ma do tego baru porównywalną odległość i jest na tyle daleko od naszych domów, że nasze kobiety tu nie przychodzą.

– Trzy lane – mówię do barmana.

– Słyszałem, że jutro wielki dzień – śmieje się mężczyzna, który zazwyczaj stoi za barem.

– Można tak powiedzieć – odpowiadam, kładąc na ladę pieniądze.

– Może dasz sobie postawić drinka? – obok mnie stoi blondyna, w miniówce i szpilkach tak wielkich jak jej nogi. Ma mocny i wyzywający makijaż, przyklejone rzęsy, a pachnie jak cała wytwórnia perfum. Spod tony makijażu widać, że nie jest brzydka, zastanawiam się więc, po co jej aż tak mocny makijaż.

– Dzięki, ale jestem z kumplami – spoglądam w stronę swojego stolika.

– Myślę, że by zrozumieli – nie daje za wygraną.

– To mi pochlebia – mówię grzecznie, jest napalona, a ja nie chcę jej urazić. – ale mam narzeczoną.

– Jest tutaj? – rozgląda się ostentacyjnie.

– Nie – kiwam głową.

– No właśnie – wzrusza ramionami i przybliża się do mnie. Wskazującym palcem dotyka mojej koszuli. – Co oczy nie widzą...

Zaczynam się śmiać. Nie odpowiadam. Biorę piwo, które stoją już przede mną i wracam do kumpli.

– Som, tamta jest chętna – rekomenduję przyjacielowi, blondynkę.

– Hmm – marszczy czoło w grymasie – nie wiem – mlaska z dezaprobatą – jakoś nie w moim stylu.

– A ty masz w ogóle jakiś styl? – rzuca Troy, już lekko podchmielony.

– Albo wiesz co, dobra – Sommerly przyjmuje wyzwanie. Wypija do końca swoje piwo. Odstawia z impetem kufel i podchodzi do dziewczyny.

Odwracam się, za nic w świecie nie mogę tego przegapić. Sommerly mówi coś jej na ucho, ona się uśmiecha i rumieni, po chwili idą oboje w stronę toalety.

– No nieźle – komentuję, podnosząc brwi do góry ze zdziwienia, że jednak się zdecydował. Był wolny, nic go nie ograniczało, mógł robić co chciał. Mimo że ta dziewczyna naprawdę mnie nie interesuje, przez chwilę mu zazdroszczę tej wolności.

– Się chłopak zabawi.

– Może my też powinniśmy – mówię na głos, to co powinienem zachować dla siebie.

– No co ty... – dziwi się Troy – serio? Mógłbyś zdradzić Dianę?

– Pewnie, że nie! – wzdrygam się – Nie o to mi chodziło. Zazdroszczę mu, że nic go nie ogranicza.

– Wszystko w porządku? – pyta z troską mężczyzna.

– Tak – kłamię – wszystko okey.

Upijam łyk piwa, które nawet mi nie smakuje. Wpatruję się w żółty trunek i mam ochotę wrócić do domu i z nią porozmawiać. Nie mogę jednak, obiecałem, że dziś będzie miała dzień dla siebie. Siedzę więc dalej i gadam o bzdurach, z nadzieją, że jutrzejsza rocznica będzie milsza i wreszcie będziemy mogli spokojnie porozmawiać. Nadal okłamując swój mózg, że jestem w stanie o niej nie myśleć, śmiejąc się i bawiąc, bez niej i że to w porządku.

                                                                                         ***

Stawiam stopy najciszej jak potrafię. Zamykam drzwi, wchodzę do środka. Kurtkę wieszam na wieszaku, ściągam buty. Niezauważony udaję się do łazienki. Przekręcam klamkę, wzdycham.

Dłonią przemywam wannę, do której nalewam wody i płynu. W tym czasie golę się, myję zęby i rozbieram. Wchodzę do gorącej wody, sycząc pod nosem, szybko dolewam zimnej. Skóra przyzwyczaja się, zanurzam głowę.

Nie mogłem dłużej wysiedzieć w swoim mieszkaniu. Dziś jest rocznica, kłótnia, spotkanie dopiero w hotelu, nie umiałbym tak. Musiałem przyjść i się z nią spotkać. Przedtem konieczna jest kąpiel. Śmierdziałem jak gorzelnia.

Namydlam ciało i głowę. Zamykam oczy, relaksuję się chwilą ciszy i samotności. Po barze poszliśmy do mnie. Okazało się, że blondynka była prostytutką i za zrobienie dobrze Sommerly chciała kasę. Troy musiał pożyczyć mu gotówkę, bo w drzwiach stał jej sutener. Zaraz potem wyszliśmy. Za bardzo nie pamiętam co było później, świta mi wódka kupiona w sklepie, resztki zjedzone z lodówki i obleśne żarty. Te myśli przypominają bardziej kawalerki, a nie zwykły wypad do baru.

Moje ciało wzdryga dreszcz. Uśmiecham się do własnych myśli i raz jeszcze zanurzam w ciepłej wodzie.

– Dzień dobry... – słyszę zdenerwowany głos Diany. Wynurzam głowę, przecieram twarz dłońmi. Stoi z założonymi rękoma, jest wściekła.

– Cześć, obudziłem cię?

– Nie, sama się obudziłam i poczułam gorzelnię!

– Dlatego się myję – rzucam.

Wstaję biorę ręcznik z wieszaka, którym się oplatam.

– Dlaczego nie wróciłeś do domu na noc? – mówi podniesionym tonem.

– Przecież chciałaś mieć czas dla siebie – przypominam jej.

– Jesteś głupi, martwiłam się! – jej twarz łagodnienie. Podchodzi do mnie i całuje mnie znienacka.

– Przeszło ci? – upewniam się.

Nie lubię takich huśtawek nastroju, labilności, która przechodzi od jednej skrajności w drugą. Humorki, działają na mnie dezorientacyjnie, gubię się w tym całym, kobiecym, emocjonalnym odbiorze świata.

– Tak – dotyka mojego ramienia – serio chciałam tylko poczytać książkę, a o ciebie się bałam.

– Nie wiem po co, złego diabli nie biorą – żartuję, dając trochę na luz.

Widząc, że jej przeszło, staram się nie drążyć tematu. Przynajmniej nie dziś. Mokry ręcznik wrzucam do prania, nago wychodzę z łazienki, idę do sypialni, zakładam czyste bokserki.

– Chcesz kawy? – pyta nalewając wodę do czajnika.

– Poproszę. – ubrany idę do kuchni – Odpoczęłaś?

– Nie – śmieje się – martwiłam się, co chwilę budziłam się, żeby spojrzeć na telefon.

– Czemu nie zadzwoniłaś? – zastanawiam się.

– Było mi głupio, najpierw na ciebie naskoczyłam a później... – marszczy nos, zawstydzona.

Podchodzę do niej, biorę jej twarz w dłonie i całuję w usta.

– Jestem twoim narzeczonym, znam cię – ponawiam pocałunek, który ona odwzajemnia.

Czajnik gwiżdże, lekceważę go. Biorę Dianę na ręce, chichocze radośnie. Zanoszę ją do sypialni i kładę na łóżko, całując w szyję, wargi, uszy.

– Wyłączę tylko czajnik – mówię i idę w stronę kuchni.

– Wróć! – krzyczy, przygryzając wargi z podniecenia.

– Zawsze – odpowiadam.

Takie poranki uwielbiam. Pełne miłości i pożądania, poranki w których doskonale wiadomo, że pomimo kłótni i niedomowień, wszystko się ułoży.

Wyłączam czajnik i wracam do niej, leży już naga przykryta kołdrą, uśmiechając się uwodzicielsko.

– Mogłaś mówić, że zaczniemy od deseru, nie ubierałbym się. – śmieję się.

Idę w stronę łóżka ściągając po kolei ubrania. Diana śmieje się w głos, kusicielsko wystawiając nogę, z pod kołdry. W tej chwili znów zazdroszczę sam sobie, nie pamiętam już nawet, dlaczego pomyślałem, że Som miałby mieć lepiej ode mnie.

Zatracam się w tym poranku, delektując nią, tą chwilą i nami. To piękny początek, dzisiejszego świętowania, a wszystko to co nas poróżniło, stało się jedynie jedną z miliona chwil które, będziemy wspólnie dzielić, przez resztę naszego życia. 

Continue Reading

You'll Also Like

4.1M 170K 63
The story of Abeer Singh Rathore and Chandni Sharma continue.............. when Destiny bond two strangers in holy bond accidentally ❣️ Cover credit...
514K 14.9K 61
Silent, unforgiving and strikingly gorgeous, Rylan Parker is a cold-hearted businessman. An intimidating CEO, perfectly fitted in tailored suits and...
298K 34.5K 86
#Book-2 of Hidden Marriage Series. 🔥❤️ This book is the continuation/sequel of the first book "Hidden Marriage - Amazing Husband." If you guys have...
761K 40.1K 21
This book is about the two daughters-in-law of Rajputs who have gotten married to the two Rajput siblings and are best friends as well even before be...