Dzień z życia Aldony

By Abruderek

273 3 1

Krótkie opowiadanie o dniu z życia sześćdziesięciolatki. Aldona prowadzi szczęśliwe życie z mężem Wieśkiem w... More

Dzień z życia Aldony

273 3 1
By Abruderek


Dzień z życia Aldony

Sześćdziesięcioletnia pani Aldona wstała jak co dzień o szóstej rano. Rozejrzała się po swojej sypialni i uśmiechnęła się szeroko. Kobieta mieszkała w pięknym, drewnianym domku na osiedlu nad jeziorem. Była szczęśliwą posiadaczką dość sporego ogródka, w którym hodowała warzywa. Przed domkiem znajdowała się mała weranda z metalowymi krzesłami i stolikiem, na której codziennie jadała śniadanie z mężem. Weranda wychodziła na zachód, więc nawet w upalne dni, rankiem było tam rześko i chłodno. 

 Aldona odwróciła się w stronę męża. 

- Dzień dobry, kochanie. Co chciałbyś dzisiaj zjeść na śniadanie? – Zapytała, po czym zachichotała – po co pytam, przecież doskonale wiem, co najbardziej lubi mój ukochany mąż. 

Kobieta przeciągnęła się i wstała z łóżka. 

- Możesz jeszcze poleżeć, zrobię śniadanie i zajmę się zwierzętami – odpowiedziała i narzuciła na siebie fioletowy, cienki szlafrok. 

 Salon państwa Gołębiewskich był mały, ale pięknie urządzony. Obok wielkiego okna stał regał z wakacyjnymi pamiątkami. Małżeństwo z każdej wspólnej wycieczki przywoziło coś związanego z krajem lub miastem, które odwiedzili, a że dużo podróżowali, to w zasadzie nie było już ani centymetra wolnego miejsca na regale. Po przeciwnej stronie stała półka z ogromnym akwarium, do którego właśnie podeszła Aldona. 

- Dzień dobry, kochane rybki! Jak wam się dzisiaj spało? – Powiedziała kobieta i sięgnęła po pokarm dla rybek. Nasypała odrobinę do akwarium. Przyglądając się rybom, zamyśliła się na moment, a jej spojrzenie wydawało się zupełnie puste. 

 Po chwili udała się do pomieszczenia, które znajdowało się obok sypialni. Wzięła do ręki leżącą pod ścianą miskę i zabrała ją ze sobą do kuchni. Napełniła ją karmą dla psa i odniosła na miejsce. 

- Korek, dla ciebie też mam śniadanko – rzekła i postawiła pełną miskę obok psa. 

 Aldona zabrała się za przygotowywanie śniadania. Usmażyła jajka na patelni, zrobiła kanapki z szynką, pomidorem i szczypiorkiem z własnego ogródka. Zaparzyła również herbatę. Wyniosła wszystko na werandę i poszła do sypialni po męża i razem wyszli na zewnątrz. 

 Podczas śniadania, Aldona opowiadała mężowi o programie, który oglądała wczoraj w telewizji. Dotyczył uprawy pomidorów i preparatów, które pomagają ochronić warzywa przed zarazami i szkodnikami. 

 - Podobno mają jeden z tych preparatów w markecie, w centrum. Muszę kupić kilka rzeczy do domu, więc dzisiaj po śniadaniu przejdę się na zakupy. Pomyślałam, że mógłbyś zostać w domu z psem. Wydaje mi się, że dalej nie lubi zostawać sam. Pozmywam później, jak wrócę, nie musisz tego robić, kochany – powiedziała Aldona i poszła do sypialni przygotować się do wyjścia. 

 Jak zwykle zajęło jej to sporo czasu, bo zawsze lubiła dobrze wyglądać i przywiązywała dużą wagę do ubrań oraz makijażu. Na dzisiejszy dzień wybrała zwiewną sukienkę w róże, sandały na płaskiej podeszwie oraz torebkę. Wychodząc z domu pomachała mężowi. 

 Poszła w stronę parku. Bardzo lubiła tamtędy chodzić. Często zatrzymywała się przy ławce obok fontanny i rozmawiała z panem Edwardem, który zawsze tam był, ilekroć się tamtędy przechadzała. Tym razem również ruszyła w jego stronę i przywitawszy się krótko, usiadła obok niego na ławce. 

 - Panie Edwardzie, jak dobrze, że pana dzisiaj zastałam. Niedawno przypomniałam sobie, że jeszcze nigdy nie opowiadałam panu jak wyglądały moje zaręczyny! – Wykrzyknęła, a kilka osób spojrzało w jej stronę z zakłopotaniem. – No, więc. Niech pan słucha. Pewnego słonecznego dnia pojechaliśmy z Wieśkiem nad zalew. Była naprawdę świetna pogoda, a ja uwielbiam wodę. Mój kochany zawsze wie, co najbardziej lubię – uśmiechnęła się i kontynuowała opowieść. – Jak już dojechaliśmy na miejsce, to wypożyczyliśmy z Wieśkiem taki rowerek wodny, wie pan. Pedałuje się, zamiast wiosłować. Wypłynęliśmy z kochanym na środek zalewu. Rozmawialiśmy o różnych sprawach, od razu wyczułam, że coś jest na rzeczy, Wiesiek nigdy nie potrafił przede mną niczego ukryć, był strasznie zdenerwowany, cały się spocił! No i rozmawiamy sobie, on sięga do kieszeni, wyjmuje pudełeczko. Nie powiem, miałam już łzy w oczach, przecież wie pan, że bardzo łatwo się wzruszam. Uklęknął przede mną, po czym noga mu objechała i wpadł do wody! – Powiedziała Aldona i wybuchła gromkim śmiechem. – Pierścionek poszedł na dno. 

 Kobieta zapatrzyła się na wodę tryskająca z fontanny. Pojedyncze krople lądowały na kamiennym murku i zostawiały po sobie mokry ślad. Aldona siedziała jeszcze kilka minut z panem Edwardem, po czym ruszyła w stronę marketu. 

 W sklepie nie było dużo ludzi, w końcu był środek tygodnia i raczej południowe godziny. Większość osób w tym czasie pracuje, a dzieci są w szkole. Pani Aldona zapakowała wszystkie potrzebne rzeczy do koszyka i udała się do kasy. Dzisiaj w pracy była jej ulubiona ekspedientka – Sabina. 

- Dzień dobry, kochaniutka, jak ci się dzisiaj pracuje? – Zapytała Aldona wykładając towar na taśmę. 

- Całkiem spokojnie, pani Aldonko. Widzi pani, że mały ruch jest – odpowiedziała dziewczyna i spojrzała na kobietę ze smutkiem w oczach. – Jak sobie pani radzi? 

- Bardzo dobrze, dziękuję dziecko. Właśnie kupiłam ten preparat do pomidorków, o którym mówili wczoraj w telewizji – odpowiedziała Aldona. – Mam nadzieję, że w tym roku będzie dużo warzyw. 

- Moja mama go stosuje, podobno działa – odpowiedziała Sabina, kasując ostatni produkt. – Dziś będzie czterdzieści osiem złotych i dwadzieścia pięć groszy. 

 Aldona zapłaciła za zakupy i schowała je do torby. Wyszła z marketu i spojrzała w bezchmurne niebo. 

 „Dziś powinien być piękny zachód słońca. Tak bardzo je z Wiesiem lubimy" – pomyślała, po czym udała się w stronę domu. 

 Kiedy przechodziła przez ulicę nagle jakiś samochód zatrąbił tuż obok niej i minął ją na centymetry. Zatrzymał się kilkanaście metrów dalej, drzwi kierowcy otworzyły się i wysoki, około czterdziestoletni mężczyzna wyskoczył z niego jak oparzony. 

 - Czy pani oszalała?! – krzyknął i zaczął iść w stronę sześćdziesięciolatki – w przedszkolu uczą dzieci, żeby patrzeć na drogę, zanim się na nią wejdzie! 

Przerażona Aldona spojrzała na mężczyznę ze zdziwieniem. 

- Przecież spojrzałam. Droga była zupełnie pusta – wyszeptała. 

- Ty idiotko, jak ci życie niemiłe to wymyśl sobie inny sposób na jego zakończenie! – Odkrzyknął mężczyzna i wrócił do samochodu, po czym odjechał z piskiem opon. 

 Zdziwiona Aldona stała jeszcze chwilę na środku przejścia i dopiero po chwili ruszyła w dalszą drogę. Przyszła do domu i opowiedziała mężowi o sytuacji na pasach. 

- A może to moja wina? Może faktycznie nie spojrzałam? – Zaczęła zastanawiać się na głos. – Już nieważne. Czasu nie cofnę. Po prostu teraz będę bardziej ostrożna. – Zakończyła rozmyślania i włączyła telewizor. 

Akurat leciały wiadomości. Kobieta zerknęła na pełną miskę Korka. - Psinko, wiem, że są upały, ale musisz jeść. Przecież wiesz, że samym oddychaniem, ani człowiek, ani zwierzę nie żyje. Pewnie rozmyślasz o tej labradorce, która mieszka obok, co? – powiedziała Aldona i z uśmiechem zaczęła przygotowywać obiad. 

W wiadomościach akurat zaczęli mówić o wypadku, który miał miejsce rok temu. 

"Dzisiaj mija rok od tragicznego wypadku na krajowej S56, w którym brało udział auto osobowe i samochód dostawczy. W samochodzie podróżowało małżeństwo. Mężczyzna nie przeżył, a kobieta trafiła do szpitala w ciężkim stanie. Lekarzom ledwo udało się ją odratować. Kierowcy samochodu dostawczego nie udało się znaleźć, był to Jerzy K., który ukrywał się przed policją za granicą. Kiedy funkcjonariusze byli już na jego tropie, jakiś miesiąc temu ślad po nim zaginął. Śledztwo utknęło w martwym punkcie."

- O Boże, Wiesiu, to straszne – powiedziała kobieta do męża, chwytając się za serce. – Nie wyobrażam sobie, co bym zrobiła, gdyby coś tak strasznego nam się przydarzyło. Przecież nie mogłabym bez ciebie żyć. – Powiedziała Aldona, przy czym ostatnie słowa były ledwo słyszalne, gdyż jej oczy wypełniły się łzami, a gardło ścisnęło, przez co mówiła z trudem. – Po obiedzie jak zwykle pójdziemy na spacer na pobliską górkę, żeby zobaczyć zachód słońca. Tak się cieszę, że zawsze to robimy, już od tylu lat. 

 Jak zapowiedziała, tak zrobili. Przeszli przez park do pobliskiego lasu i zaczęli wspinać się na górkę. Na szczyt dotarli w samą porę, bo słońce już chyliło się ku zachodowi. 

- Ledwo dziś zdążyliśmy, Wiesiu. – Powiedziała Aldona i usiadła na miękkiej trawie, obok męża. 

Patrzyła jak słońce znika za horyzontem. Wspominała wszystkie wspaniałe chwile w małżeństwie z Wiesiem i uśmiechała się. Kiedy słońce zaszło, wstała i ruszyli z mężem do domu. Wracali znowu przez park. 

 - Panie Edwardzie! Pan dalej tutaj. Miłej nocy! – Rzuciła w stronę fontanny, obok której stała ławka z rzeźbą siedzącego na niej mężczyzny. 

Do domu zostało już tylko kilkadziesiąt metrów. 

 Wchodząc na ogród zerknęła w stronę swoich warzyw. Dawno uschnięte pędy leżały w nieładzie na ziemi. 

 Po przyjściu do domu Aldona podeszła do akwarium, żeby sprawdzić jak mają się rybki. Woda była już tak zielona, że ledwo było widać leżące na dnie trzy szkielety skalarów. 

 - Nic nie zjadłyście, zupełnie jak Korek – westchnęła i spojrzała w stronę wypchanego pół roku temu psa. 

 Aldona poszła do sypialni. Ściągnęła sukienkę i odłożyła ją na wieszak. Poszła wziąć prysznic i zmyć makijaż. Wyszła z łazienki w fioletowym, cienkim szlafroku. 

 - Przepraszam kochanie, prawie o tobie zapomniałam! – Rzekła, po czym wyciągnęła z torby urnę z prochami męża. Postawiła ją na stoliku przy łóżku. – Musisz chwilę na mnie poczekać, kochanie. Czeka mnie dziś jeszcze jedno zadanie. Bardzo ważne. – Powiedziała kobieta i wyszła z sypialni. 

 Aldona przeszła przez korytarz i zerknęła w lustro. Poprawiła kilka odstających kosmyków i ruszyła w stronę piwnicy. Otworzyła drzwi i zeszła cicho po schodach. Jeden stopień zaskrzypiał przeraźliwie. 

„Wiesiek miał zrobić z tym porządek! Będę musiała z nim później poważnie porozmawiać." -Pomyślała i zeszła jeszcze kilka stopni w dół. 

 Za ostatnimi drzwiami, po lewej stronie słychać było ciche jęki. Kobieta podeszła do nich i powoli je uchyliła. W pomieszczeniu paliła się słabo jedna żarówka. Na środku pokoju stała stara kanapa, na której leżał przywiązany mężczyzna. Płaty skóry zwisały z podeszwy jego stóp, a pod nimi leżało kilka paznokci. Twarz była tak sina, że ledwo można było dojrzeć jego oczy pod opuchniętymi powiekami. Na podłodze leżało też kilka zębów, a w rogu wyliniały szczur gryzł w spokoju kawałek języka. Kiedy mężczyzna zauważył Aldonę zaczął przeraźliwie stękać. 

- Dzień dobry, Jureczku – powiedziała kobieta i podeszła do niego. – Pora na codzienną porcję zabawy! – Krzyknęła i wybuchła przeraźliwym śmiechem. 

Continue Reading

You'll Also Like

31.9K 480 15
មានពាក្យមិនសំរម្យ មិនសាកសំចំពោះក្មេងក្រោម18ឆ្នាំ ឣានដោយកាទទួលខុសត្រូវ
114K 4.8K 64
➽Just short love stories...❤ ⇝❤️. ⇝🖤. ⇝♥️. ⇝💙. ⇝🩷. ➽🤍 Ongoing ➽💛 Upcoming [Ignore grammatical mistakes. I will improve my writing gradually.]
63.6K 1.4K 11
Warning ⚠️ 19+ ក្នុងរឿងខ្លីទាំងអស់នេះសុទ្ធតែជារឿងប្រឌិតមានសរសេរពាក្យអសុរោះត្រង់ៗច្រើនជារឿងសិ*វ៉ៃ..បូក🔞BL . Focus on T@ëhyung bottom 🔞
12.9K 1.3K 29
ទោះអូនមិនមែនជាមនុស្សដំបូងតែអូនជាមនុស្សចុងក្រោយហើយណា ដែរចូលមកក្នុងជីវិតបង!!♥️ GEMINI X FOURTH (TOP). (BTT)