UNEASY ~ P.JM ✔️[3]

By xscalyx

11K 1.1K 207

"To twoje dziecko, panie prezesie", oznajmia mu piękna kobieta. Gdyby mało mu było problemów, nagle do jego d... More

~OGŁOSZENIA I WYLEWANIE MIŁOŚCI~
1. WSTĘP
2. OJCOSTWO
3. PRZEPROWADZKA
4. CHŁÓD
5. SPACER
6. WIZYTACJE
7. RELACJE
9. KONSEKWENCJE
10. PRACA
11. SPŁUKANY
12. ZAZDROŚNIK
13. GRA
14. PRZEMYŚLENIA
15. ZDEMASKOWANIE
16. MAŁŻEŃSTWO
17. KOCHANKA
18. PRZESTROGA
19. ROZWIĄZANIE
20. MALEŃSTWO
21. ROZSTANIE
22. OSAMOTNIENIE
23. FURIAT
24. PRAGNIENIE
25. POGODZENIE
26. WSPANIAŁOŚCI
27. ZAKOŃCZENIE

8. UCZUCIA

350 39 2
By xscalyx

(A/N) Witajcie! Nie chcę składać obietnic bez pokrycia, ale od teraz części 'Uneasy' powinny wpadać częściej. To dlatego, że mój target to ukończenie tego opka przed zakończeniem wakacji, by w roku szkolnym ruszyć z czymś nowym ^^

To tyle, jeśli chodzi o krótkie ogłoszenie, przyjemnego czytania :3



— Wspomniała tylko o tym, że myliła się co do ciebie i że uważa cię za osobę godną zaufania. Była wyraźnie zadowolona z waszego spotkania. Od czasu zerwania z jej byłym nigdy nie była taka radosna. To twoja zasługa, Sani. — Obdarował ją pięknym, szerokim uśmiechem, a jego powieki ułożyły się w urocze półksiężyce.

Spoglądał tak na nią po raz pierwszy, odkąd z nim zamieszkała. Nie mogła nie przyznać tego, że ten fakt ją uradował.

Jimin przysiadł tuż obok niej, przez co stykali się ramionami. Równie wielkim niedomówieniem byłoby stwierdzenie, że bliskość ich ciał, która towarzyszyła tej dwójce przez cały wieczór, nie wywierała na niej żadnego znaczenia.

— Musisz wiedzieć, że ostatnio... Po prostu kilka spraw ostatnio siedzi mi na głowie, nie nad wszystkim umiem zapanować. To mnie jednak nie usprawiedliwia; nigdy nie powinienem unosić się w twojej obecności. Stres ci nie służy — podsumował.

— Rozumiem cię, Jimin. Nagle spadła na ciebie informacja, że będziesz ojcem. Ja też tak się czułam, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży — przyznała. — Jednak szybko zrozumiałam, że dla tej małej kruszynki byłabym w stanie oddać życie. I wiem, że niełatwo ci w to uwierzyć, ale nie próbuję wrobić cię w ojcostwo.

— Nie myślę od razu, że taki jest twój zamiar. Mimo wszystko... Dla mnie to dzieje się po prostu za szybko. Nie umiem się w tym odnaleźć. Och, teraz masz mnie pewnie za największego dupka na świecie. — Zaśmiał się niewesoło, wplatając palce we włosy.

— Powiedzmy, że jestem w stanie pojąć twój tok rozumowania, dlatego też od razu wyraziłam zgodę na przeprowadzenie badań DNA. Wtedy będziesz mieć pewność. — Chciała z tej rozmowy wyjść nieporuszona, jednak ciągły brak wiary Jimina sprawiał, że czuła się fatalnie.

— Sani... — zaczął, po czym ponownie wzburzył kosmyki, tworząc na swojej głowie jeszcze większy nieład. — Nie mówię, że w czasie, gdy się spotykaliśmy, ty... Ty miałaś wielu kochanków poza mną. — Obojgu ta rozmowa przychodziła z trudem, jednak każde z nich wiedziało, że należało tę kwestię omówić od początku do końca. — Wiem też, że byłem twoim pierwszym — dodał szeptem.

Gdyby to było możliwe, Kang jeszcze bardziej poczerwieniała. Dlaczego z tematu ojcostwa przeszli nagle na kwestię jej dziewictwa?

— To przecież nic nie znaczy — odparła, wkładając wiele trudu w to, by mężczyzna nie dowiedział się o jej prawdziwych uczuciach. — Zawsze musi być ten pierwszy i padło akurat na ciebie. — Stek bzdur! Właśnie sprzedajesz mu stek bzdur!, krzyczało jej sumienie, które upchnęła w najdalszy kąt świadomości.

— Nie! — oburzył się niespodziewanie. — Pierwszy raz zawsze ma duże znaczenie. Nie wybrałabyś mnie, gdybyś tego naprawdę nie pragnęła! Nie wmawiaj mi, że było inaczej!

— Nie unoś się. — Ostudziła go Kang. — To moja sprawa. I moja decyzja. Miała ona też swoje skutki, których absolutnie nie żałuję. — Położyła dłoń na brzuchu. — Jednak nie mieszaj w to uczuć. Do tego, co się miedzy nami wydarzyło, nie wchodziły w grę uczucia.

Brnęła dalej w zaparte, chociaż każdym kolejnym zdaniem tylko bardziej denerwowała Parka. Czuła jednak, że musi się bronić, inaczej wyśpiewałaby mu całą prawdę.

— A więc nasze spotkania opierały się tylko na łóżku? Zero emocji i porywów serca, tylko cielesna rozkosz? — Nie mógł siedzieć tuż obok kobiety, co do której ostatecznie bardzo się pomylił.

— Tak było, od samego początku. Czemu nagle poruszyłeś ten temat? To przecież było oczywiste. Kto powiedział: 'Dobrze jest tak, jak jest teraz. Taki układ bez zobowiązań bardzo mi odpowiada'? — Wracała do czasów, kiedy odurzona przystojnym i elokwentnym szefem zgodziła się na taki związek. Znów ogarniała ją złość na samą siebie, że porzuciła marzenia o miłości, wdając się w taki 'nieszkodliwy' z pozoru romans.

— To moje słowa — przyznał z żalem. Dotarło do niego, jak bardzo przedmiotowo traktował takie relacje. Jako szef prężnie rozwijającej się firmy nie widział niczego złego w częstym zmienianiu partnerek. Tak przecież robiła większość elity, do której się zaliczał. Był to jego przywilej.

Jednak, kiedy Sani wprost wytknęła mu to w twarz, poczuł niesmak do samego siebie. Nie chciał, by kochanie się mogło być kojarzone z czynnością pozbawioną głębszych uczuć. Takiego przykładu na pewno nie dawali mu rodzice, którzy obchodzili nie tak dawno rubinową rocznicę ślubu, żyjąc przez ten czas w małżeństwie pełnym zgody, harmonii i miłości.

— Nie rozumiem więc twojego zdenerwowania, Jimin — odparła niepewnie. Fakt, że stał nad nią wcale nie ułatwiał jej sprawy. — Rozpoczynając ten romans, wiedziałam dokładnie, na co się decyduję: na relację bez zaangażowania emocjonalnego.

Tak, trzeba przyznać, że idealnie podsumowała to, co łączyło, a właściwie nie łączyło ich ze sobą w czasie tych trzech burzliwych miesięcy. Ten romans ciągnąłby się zapewne dłużej, gdyby nie krach w firmie i konieczność zwolnień większej części kadry.

Zawsze myślał, że nie ma nic złego w znajdowaniu ukojenia poprzez zaspokojenie najbardziej prymitywnych potrzeb. Angażowanie się w prawdziwe związki było nie dla niego; niestety, zbyt szybko nudził się kobietami. Wciąż powtarzał, że jeszcze będzie czas na założenie rodziny.

Kiedyś relacje oparte na chłodnej kalkulacji były czymś, czym się szczycił. Wzdragał się na samą myśl, że część jego znajomych decydowała się na ślub jeszcze przed trzydziestką. Jednak to stwierdzenie Sani, które było po prostu idealnym obrazem jego związków z kobietami, przestało być już tak praktyczne, racjonalne i właściwe. Bawił się kobietami. Zachęcał do wspólnych spotkań, nie oferując nic więcej poza łóżkiem. Tak właśnie skończył, nie ucząc się niczego od wzorowego wręcz małżeństwa jego rodziców, które miało za sobą czterdziestoletni staż. 

— Masz rację. Uczucia tylko niepotrzebnie komplikują wszystko, prawda? — Wykrzywił usta w pogardliwym uśmiechu. — Przepraszam, ale muszę wyjść. Nie czekaj na mnie, tylko połóż się spać. — Znowu to robił; wolał uciec niż stawić czoła temu, co sam sobie zgotował.

Skoro Sani wiedziała, na co się pisze, zgadzając się na ich spotkania, teraz powinna mieć pretensje tylko do samej siebie. On nigdy nie ukrywał, czego oczekuje.

I co, do cholery, miał znaczyć ten ucisk w dołku, jakby czegoś mu brakowało?! Wszystko było w najlepszym porządku, a jemu po prostu znów zebrało się na bezsensowne rozważania.

Alkohol spożyty w dobrym towarzystwie powinien pomóc mu ocknąć się z tego letargu.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*


— Nie musisz iść ze mną na wizytę. Naprawdę — powiedziała mu Sani następnego dnia, widząc, w jakim był stanie.

Wrócił praktycznie nad ranem, przez co ją zbudził. Teraz, po przespaniu zaledwie czterech godzin, na wpół żywy przez kaca i niewyspanie, ogłosił, że pójdzie razem z nią na badanie kontrolne.

— Jestem w końcu ojcem. Muszę być obecny na wizytach — odparł z naciskiem, wlewając w siebie kolejną filiżankę kawy, by wrócić do świata żywych.

Nie musiał nawet wspominać, jak bardzo bolała go głowa. Powinien teraz leżeć zakopany w poduszkach, zamiast próbować cucić się kofeiną. Jednak zobowiązał się do tego, że będzie się o nią troszczył i dbał o zdrowie jej oraz dziecka. Co z tego, że zapomniał o wizycie, mimo tego, że mówiła mu o tym z kilkudniowym wyprzedzeniem? Kolejna kawa powinna nieco go wskrzesić.

— Do tej pory jeździłam sama i nic się nie działo — mruknęła pod nosem. Nienawidziła z nim rozmawiać, kiedy wciąż odczuwał skutki ostatniej popijawy. Miała wtedy wrażenie, że mówi do ściany zamiast do człowieka.

— Daj już spokój. — Zbył ją machnięciem ręki. — Nic mi przecież nie jest. — Na potwierdzenie tych słów poprawił swoją marynarkę i przekrzywiony krawat. Wypsikał na siebie chyba pół buteleczki perfum, gdyż nie miał najmniejszej ochoty na branie prysznica. Trudno, Sani będzie miała tym razem 'wczorajszego' towarzysza. — O której masz mieć badanie?

— O jedenastej trzydzieści. — Westchnęła ciężko. Aż przykro jej się zrobiło, widząc, jak starał się doprowadzić do porządku. Nie chciała nawet wiedzieć, ile musiał wypić wczorajszego wieczora.

Już jakiś czas temu przestałą się zastanawiać nad tą skłonnością Parka. Zdążyła już się nauczyć, że im mniej próbowała dowiedzieć się od Jimina na jego temat, tym lepiej. Nie była im potrzebna kolejna kłótnia.

— Świetnie. — Wstał od stołu, chcąc nie chcąc przytrzymując się blatu, gdy powróciły zawroty głowy. Cholera, obiecał sobie przecież, że będzie zachowywał jakiś umiar w trakcie picia! Co też strzeliło mu do głowy, by doprowadzać się do takiego stanu?

Gdyby tego wszystkiego było mało, najgorsza była świadomość, że Sani doskonale wiedziała, do czego się posunął. I on miał stać się już niedługo głową rodziny? No dobrze, nie do końca, ale przecież wkrótce miał na niego spaść obowiązek bycia ojcem. Nie wykluczał oczywiście, że całkiem zrezygnuje z picia, ale z pewnością nie powinien tak się upijać. Choć Sani udawała, że nie widziała jego stanu, miała świadomość tego, że przesadzał.

Nie miała o nim najlepszego zdania. Co więcej, miała go za lekkoducha, podrywacza i humorzastego faceta. Nie mógł już chyba spaść niżej w jej oczach.

Dobrze, że zdążył zmienić koszulę, przesiąkniętą zapachem perfum Seyo. Nie wiadomo dlaczego nagle odezwała się w nim konieczność zachowania jego kochanki w tajemnicy przed Kang.

— Taksówka będzie po nas czterdzieści minut przed umówioną wizytą. Pasuje ci? — Podniósł na nią nieprzytomne spojrzenie.

— Tak. Ale sam przecież mówiłeś, że nie chcesz pokazywać się w mojej obecności, by nikt nie widział nas razem. To mogłoby zagrozić twoim interesom. — Przypomniała mu słowa, które wyrzucił kiedyś w gniewie na początku ich wspólnego zamieszkania. 

— Ale dałem też słowo, że zatroszczę się o dziecko — syknął, nie mając kompletnie nastroju do sprzeczek. — Koniec dyskusji. Pojedziemy razem do lekarza. — Odchylił się na krześle, uciskając pulsujące skronie palcami.

Sani zacisnęła tylko pięści w odpowiedzi. Jimin ciągle podporządkowywał ją sobie, nie dając szans na przedyskutowanie jakiegoś tematu. Ta apodyktyczność doprowadzała ją na skraj wrzenia. Jednak miała świadomość, że kiedy Park był w takim stanie, nie wolno było przeciągać struny. Inaczej mogło się to skończyć niezbyt przyjemną dla uszu wiązanką.

Troska o zdrowie maluszka była dla niej najważniejsza, dlatego zaciskała zęby i pozwalała mężczyźnie zachowywać ostatnie słowo.

Godzinę później siedzieli już na poczekalni. Próbowała zachować przyjazny wyraz twarzy, jednak ponury nastrój Parka zdawał się przechodzić również na nią. Kiedy tylko przekroczyli drzwi szpitala, Jimin rozejrzał się po wnętrzu, po czym w niewybredny sposób skrytykował go jako: 'paskudną ruderę, gdzie na pewno nie uzyskają fachowej opinii'. 

Siedział więc obok niej na krzesełku, nabzdyczony, zły nie wiadomo na co, zdenerwowany, że przyszło mu chodzić po szpitalach, od których tak stronił. Do tego wiele par oczu wciąż mu się przyglądało, a radosne świergotanie przyszłych rodziców działało mu na nerwy. Z ulgą więc wszedł do gabinetu, kiedy poproszono Kang Sani.

Lekarz i pielęgniarka początkowo nie chcieli go wpuścić, by mógł towarzyszyć kobiecie w trakcie wykonywania USG. Jednak Jimin nie przyszedł tam razem z brunetką, by zostać odprawionym z powrotem na korytarz. Powiedział, że jako ojciec ma prawo być obecny przy badaniu.

Ostatecznie lekarz prowadzący ciążę Sani musiał zgodzić się na obecność Parka, chociażby z tego względu, by mieć święty spokój.

Jimin uważnie przysłuchiwał się słowom lekarza, starając się zapamiętać jak najwięcej. Wkrótce nastąpiła pora na badanie ultrasonografem. Jimin grzecznie usiadł na dostawionym taborecie, po czym obserwował, jak doktor rozsmarowywał na jej wystającym brzuchu dziwną maź. Zaraz potem przyłożył do jej skóry głowicę urządzenia. Zerknął na twarz Sani, dla której była to rutyna i coś najnormalniejszego w świecie.

Dla niego za to wszystko było nowością i kiedy mężczyzna polecił mu spojrzeć na ekran, najpierw nic nie zauważył. Dopiero, kiedy lekarz wyjaśnił mu, że miał właśnie okazję widzieć swoje nienarodzone jeszcze dziecko, mocniej zabiło mu serce.

Jak w transie nie przestawał potakiwać, kiedy doktor pokazywał mu, gdzie są nóżki, gdzie rączki czy główka. Dla niego była to chwila, która z pewnością miała pozostać z nim do końca życia. Pomyślał zaraz, jak mała była ta istotka i jak bardzo była ona krucha.

Sani również obserwowała ruchy dziecka, uśmiechając się delikatnie. Ścisnęło go w dołku na myśl, że ta filigranowa kobieta nosiła pod sercem dziecko. Jego dziecko. Była taka silna i odważna, że podjęła się donoszenia ciąży, nie mając nikogo, kto mógłby ją wspierać czy pomagać.

Sani nigdy nie skarżyła się ani słowem. Tymczasem była od niego tysiąc razy bardziej odpowiedzialna i silna. Kiedy przypomniał sobie, jak ją traktował...

Bezwiednie stanął obok kozetki, na której leżała. Niewidzialna pięść wciąż zaciskała się na jego tchawicy, kiedy próbował jakkolwiek wykrztusić z siebie słowa... no właśnie, jakie? Podziękowania, że zdecydowała się urodzić jego dziecko? Pochwały, że była taka dzielna?

Najdelikatniej, jak to tylko możliwe, położył dłoń na jej głowie i począł głaskać lśniące włosy kobiety, zebrane w kok na czubku głowy. Muskał przy tym czoło i brwi Sani w powolnym rytmie.

— Pani partner się najwidoczniej wzruszył. — Mruknął do niej lekarz z uśmiechem na ustach, ruchem głowy wskazując na Jimina, do którego zdawały się nie docierać inne bodźce, poza obrazem dziecka na monitorze. Spojrzała na niego ukradkiem. Oczy mężczyzny podejrzanie lśniły. Poddała się z przyjemnością jego kojącemu dotykowi, po raz pierwszy czując, że miała w kimś oparcie.

— Chcecie państwo znać płeć dziecka? — zapytał doktor, obserwując tę niespotykaną parę, która nie trzymała się nawet za ręce, wchodząc do gabinetu, a teraz nie mogli wręcz pohamować subtelnych pieszczot.

Pani Kang musiała coś kręcić z tym, że Park Jimin to tylko ojciec dziecka. Z jego wieloletniego doświadczenia wynikało, że za tym musiały stać nieposkromione uczucia.







Continue Reading

You'll Also Like

89.9K 6.3K 71
A lost and found fanfic but it involves ICT. Yuvi ,Mahi and Rohit are brothers - the stars of cricket. A bond like theirs is hard to come across bec...
1M 42.7K 50
Being a single dad is difficult. Being a Formula 1 driver is also tricky. Charles Leclerc is living both situations and it's hard, especially since h...
233K 5.8K 52
⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ જ⁀➴ 𝐅𝐄𝐄𝐋𝐒 𝐋𝐈𝐊𝐄 .ᐟ ❛ & i need you sometimes, we'll be alright. ❜ IN WHICH; kate martin's crush on the basketball photographer is...
1M 54.1K 35
It's the 2nd season of " My Heaven's Flower " The most thrilling love triangle story in which Mohammad Abdullah ( Jeon Jungkook's ) daughter Mishel...