UNEASY ~ P.JM ✔️[3]

By xscalyx

11K 1.1K 207

"To twoje dziecko, panie prezesie", oznajmia mu piękna kobieta. Gdyby mało mu było problemów, nagle do jego d... More

~OGŁOSZENIA I WYLEWANIE MIŁOŚCI~
1. WSTĘP
3. PRZEPROWADZKA
4. CHŁÓD
5. SPACER
6. WIZYTACJE
7. RELACJE
8. UCZUCIA
9. KONSEKWENCJE
10. PRACA
11. SPŁUKANY
12. ZAZDROŚNIK
13. GRA
14. PRZEMYŚLENIA
15. ZDEMASKOWANIE
16. MAŁŻEŃSTWO
17. KOCHANKA
18. PRZESTROGA
19. ROZWIĄZANIE
20. MALEŃSTWO
21. ROZSTANIE
22. OSAMOTNIENIE
23. FURIAT
24. PRAGNIENIE
25. POGODZENIE
26. WSPANIAŁOŚCI
27. ZAKOŃCZENIE

2. OJCOSTWO

491 46 3
By xscalyx

(A/N) Zachęćcie mnie, proszę, do aktualek tego opowiadania poprzez magiczne gwiazdki, bo motywacja siadła ;-;


Obudziły ją głosy dochodzące z parteru. Na wpół przebudzona rozpoznała miły dla ucha głos pani Park oraz inny, męski. Chwilę zajęło jej zrozumienie, że należał on do właściciela tego domu. Sani wpadła w popłoch i zaczęła szybko wkładać na siebie własne ubrania.

Nim zdążyła zjawić się na schodach, jej serce łomotało głośno w piersi. Czekała ją konfrontacja, której tak bardzo się obawiała. Odwlekała ten moment, starała się wybić sobie z głowy ten pomysł, wiele zrobiłaby, by nie musieć znajdować się w tym miejscu, w otoczeniu tego człowieka.

Schodziła ze schodów ostrożnie, by nie wywrócić się i nie poobijać. Wtedy też osoby rozmawiające w salonie uniosły ku niej swoje spojrzenia.

Przełknęła ślinę, kiedy ciemne uczy zdawały się prześwietlać ją od stóp do głów. Zaskakujące, jak wiele emocji wybuchło w jej wnętrzu pod wpływem zaledwie spojrzenia Park Jimina.

On też nie przypominał siebie sprzed zaledwie kilku miesięcy, kiedy to widzieli się po raz ostatni. Miał wymiętą koszulę, rozczochrane włosy, a worki pod oczami mogły sugerować problemy z zasypianiem.

— A co ona tu robi? — powiedział pełen wrogości.

Pamiętał ją aż za dobrze. Jego była sekretarka. Zwolnił ją, kiedy to zaczęły się problemy z finansami firmy. Potem jej obowiązki przejęła jego matka, by łatać dziury ile tylko się dało.

Był zmęczony, niewiele spał przed konieczność wracania samochodem do domu i był głodny. Nie mógł być naprawdę w gorszym samopoczuciu. Ostatnie, czego chciał, to wizyty gości. Chciał to odespać, potem napić się swoje ukochane whisky i znowu się położyć. Nie miał ochoty tym razem na konfrontację ze światem.

— Ta pani przyszła do ciebie. Chciała z tobą porozmawiać — wyjaśniła pani Park.

Sani stanęła naprzeciw prezesa. Starała się nie okazywać uczuć, które w sobie dusiła. Do tego dochodziły jeszcze cholerne hormony, które czyniły ją tykającą bombą z opóźnionym zapłonem. 

— Ty jesteś... — Mężczyzna złapał się za nasadę nosa, próbując sobie przypomnieć jej imię. — Song Sani? Byłaś moją podwładną, prawda?

Kobieta miała ochotę gorzko się zaśmiać. Powinna i tak się cieszyć, że w ogóle miał o niej jakieś mgliste wspomnienie. Mogło tak zostać, jednak przeszłość zdecydowała upomnieć się o swoje zadłużenie. 

— Dzień dobry. — Skinęła głową, na co Jimin nieco apatycznie i z opóźnieniem odpowiedział. — Tak, byłam sekretarką w pańskiej firmie. — Głos jej drżał, jednak nie zamierzała okazywać słabości przed Parkiem. I byłabym nią dalej, gdybyś nie zdecydował się wywalić mnie na zbity pysk, pomyślała mściwie. — Nazywam się Kang Sani.

— Cudownie, tylko chciałbym poznać powód pani wizyty. Podobno moja mama pozwoliła ci tu przenocować. Nic z tego nie rozumiem. — Widać było, że zaczynał się niecierpliwić, a Sani aż za dobrze wiedziała, że w takich momentach najlepiej było zejść z drogi prezesowi Park.

Postanowiła, że tak samo jak on, będzie udawać, że są dla siebie obcymi ludźmi, którzy mieli styczność tylko w pracy. Zupełnie, jakby nie byli ze sobą tak blisko, jak tylko może być razem mężczyzna i kobieta.

Wiedziała, że byłą jedną z wielu. Dała się omamić ułudzie i wierzyć, że będzie tą, która zmieni prezesa. Jakże płonne były jej plany! Teraz została jej tylko łatka byłej sekretarki, nie będącej w sumie nikim godnym uwagi.

— Tak, pańska matka była taka miła, że pozwoliła mi tu spędzić noc. — Uśmiechnęła się blado do stojącej obok starszej kobiety. Matka mężczyzny była naprawdę dobra i pomocna, za co naprawdę była jej wdzięczna. Zdawało się jej, że ona również ją polubiła. — Chciałabym porozmawiać na osobności.

Jimin zerknął na matkę, która od razu zrozumiała, że musi teraz zostawić tę dwójkę samą. Poszła do kuchni, by przygotować śniadanie dla syna i gościa. Sani była taka pocieszna i uprzejma! Pomyślała nagle, że dobrze by było ich zeswatać. A może to Jimin nie powiedział jej słowa o nowej dziewczynie? W przeciwieństwie do jego byłych partnerek, ta kobieta zdawała się być naprawdę dobrą kandydatką dla uciekającego od życiowej stabilizacji syna.

Tymczasem Park polecił Sani, by usiadła na kanapie. Sam opadł na fotel obok, wyciągając przed siebie nogi. Westchnął ciężko i zasłonił usta dłonią, by ukryć ziewnięcie.

— Słucham. O czym chciałaś ze mną porozmawiać? — zapytał, przekrzywiając głowę w jej stronę.

Wciąż miała możliwość odwrotu. Aż do tej chwili, gdy prawda miała wyjść na bezlitosne światło dzienne. Zaczęła się zastanawiać, czy nie mogłaby zachować tej informacji dla siebie? Nie, to nie byłoby sprawiedliwe wobec niego. Odetchnęła drżąco, a rumieniec zaczął barwić jej policzki i szyję. Mężczyzna uznał nagle w duchu, że był to całkiem intrygujący widok.

— Jestem w ciąży — powiedziała, jednak bez radości, którą przecież odczuwała na myśl o swoim stanie. Naprawdę chciała tego maleństwa, które nosiła pod sercem, mimo, że nie było ono planowane.

— Och, to wspaniale. Gratuluję. — Jimin uśmiechnął się, by sekundę później wrócić do tej zblazowanej miny, która tylko potęgowała jej zdenerwowanie. — Co to jednak ma wspólnego ze mną?

Niepokój szybko przerodził się we wściekłość. Sani zacisnęła pięści.

— Nie bądź głupi. — Przestała silić się na uprzejmości. — To twoje dziecko, panie prezesie.

Jimin zmarszczył brwi, mając już dość tych głupich żartów. Naprawdę, tym razem nie był w nastroju.

— A tak na poważnie? Jaki jest powód twojej wizyty tutaj? Potrzebujesz pieniędzy? Niestety, nie mam jak ci pomóc, chociaż bardzo bym chciał. Byłaś przecież moją dobrą znajomą.

Mężczyzna miał prawdziwy dar do wpędzania ją w furię. Myślał, że to żart?

— To szósty miesiąc. Przypomnij sobie nasze ostatnie spotkanie, tuż przed tym, jak zwolniłeś mnie z posady. — Uniosła drwiąco kącik ust, kiedy Park, zapatrzony we własne bose stopy, gorączkowo starał się przypomnieć tamto wydarzenie. — Zabrałeś mnie wtedy na kolację. Nie muszę też chyba mówić, co działo się później.

Do Jimina wciąż jeszcze nie docierał ten fakt, a przynajmniej starał go sobie wybić z głowy. Przecież to było niemożliwe, skoro używali przecież...

— Teraz pewnie nie dowierzasz, myśląc o zabezpieczeniu, o które przecież zadbałeś. — Trafnie odczytała jego myśli. — No cóż, tym razem zawiodło.

Bezwiednie spojrzał na jej wypukły brzuch z nietajonym przestrachem. Nie był zbyt widoczny pod warstwami ubrań, jednak wciąż budził w jego głowie prawdziwy mętlik. Mimo to starał się nie wpadać w popłoch, tylko racjonalnie wyjaśnić sobie tę sytuację.

— I poza tym, że faktycznie tamtego wieczoru spaliśmy ze sobą, jaką mogę mieć pewność, że to moje dziecko? — Popatrzył jej prosto w oczy, a ona nie mogła znieść tego, że wolał udawać głupca niż przyjąć to do wiadomości. Miał ją za tak rozwiązłą kobietę?

— Wiedziałam, że uciekniesz się do takich słów. — Nie mogła w tamtym momencie wyrazić tego, jak bardzo gardziła jego tchórzostwem. Jimin był jednak w zbyt wielkim szoku, by móc na to odpowiedzieć. — Wykonamy badania DNA, ale dopiero po narodzinach. Procedura ta podczas trwania ciąży jest bardziej skomplikowana i nie wyrażę na nią zgody. Byłeś jednak moim jedynym partnerem w tamtym czasie i możesz mi nie wierzyć, jednak tak było.

Mężczyźnie zaczęło nagle kręcić się w głowie. Chwycił się za podłokietnik, jednocześnie uciskając pulsującą skroń.

— Ja... po prostu... — Zawsze elokwentny brunet nie umiał nagle wykrztusić z siebie słowa.

On miał być ojcem? On? To wszystko było dla niego abstrakcją i miał szczerą nadzieję, że w pewnym momencie obudzi się ze snu. W jednej chwili jego życie przewróciło się do góry nogami. Zupełnie, jakby przez ostatnie miesiące nie borykał się z kolejnymi przewrotami losu.

Spojrzał jej ponownie w oczy z kompletnym przestrachem. I gdyby Sani na własnej skórze nie odczuwała tego szoku tuż po usłyszeniu tej rewelacji, teraz pewnie by go pocieszała. Stało się. Nie mogli już tego odkręcić. Chociaż z początku wydawało jej się to być przeszkodą w karierze i realizacji marzeń, tak teraz cieszyła się na myśl o dziecku. Oddałaby za nie życie, jeśli byłaby taka potrzeba.

Dlatego też zdecydowała się wyjawić prawdę ojcu dziecka. Nie tylko z tego względu, by być wobec niego fair, ale by niczego nie brakowało maleństwu. W jej małym mieszkanku, z topniejącymi w zastraszającym tempie pieniędzmi, bez odpowiednich leków i badań to nie było możliwe. Sani wyczerpała swój budżet, żyjąc bardzo oszczędnie, jednak nadszedł ten moment, gdy brakowało jej dosłownie na wszystko. Uważała też za słuszne, by zaangażować w to Parka.

— Prawdopodobnie taka informacja nie jest ci na rękę. — Starała się zignorować bolesny ucisk w piersi. — Jednak nadszedł moment, w którym musimy się nad tym wspólnie zastanowić. — Chciała przedstawić całą sprawę racjonalnie i bez niepotrzebnego fermentu, chociaż w środku czuła natłok uczuć.

Nagle w salonie pojawiła się starsza pani. Sani i Jimin dopiero sekundę później zauważyli u jej stóp potłuczone filiżanki i brzydką plamę z herbaty na dywanie. Twarz pani Park przybrała koloru ściany, obok której stała. 

Mężczyzna zerwał się z fotela i podbiegł do matki. Przytrzymał ją za rękę, kiedy drugą dłoń przytknęła do czoła. Jego mama była zawsze oazą spokoju i wyrozumiałości, jednak nie miał się co łudzić — mogła przez to dostać udaru czy zawału!

— Ty jesteś... w ciąży z moim synem? — zapytała bez ogródek, wpatrując się z kobietę, która powoli wstała ze swojego miejsca, zbyt sparaliżowana, by móc zrobić coś więcej.

Kiedy Sani potwierdziła, starsza pani tylko przytaknęła. Jimin zmarszczył brwi, obserwując uważnie matkę, by w razie ostateczności wezwać karetkę.

— To... to naprawdę świetna wiadomość! — krzyknęła, po czym roześmiała się pełna radości. — To oczywiście spory obowiązek i nie lada odpowiedzialność, ale ja tak bardzo się cieszę! Zawsze chciałam mieć wnuczkę lub wnuka i już bałam się, że nigdy tego nie doczekam. Co prawda, nie jesteście małżeństwem, ale i to da się rozwiązać. — Kobieta klasnęła w dłonie.

— Poczekaj, mamo — zastopował jej entuzjazm Jimin — Nic takiego nie wchodzi w grę. — Prawie wzdrygnął się na samą myśl, że ktokolwiek miałby ograniczać jego kawalerską wolność.

— Dokładnie — dodała Sani, żeby uciąć wszelkie dywagacje na ten temat. 

— Och, dzieci. Naprawdę nie posiadam się ze szczęścia! — Kang martwiła się tylko o to, że gdy matka mężczyzny z czasem dowie się o niej kilku faktów, jej radość może szybko osłabnąć. — Chodźcie do kuchni, o herbacie nie ma co wspominać — spojrzała w kierunku rozbitej porcelany na podłodze — ale za kwadrans gotowe będzie śniadanie.

Kiedy Sani myślała już, że ten posiłek nie może być dla niej bardziej nadzwyczajny i niecodzienny, nagle pani Park zapytała:

— To co teraz z wami? Jak wyobrażacie sobie przyszłość?

— Co masz na myśli, mamo? Oczywiście, wesprę Sani finansowo. A po urodzinach będę dbał o dziecko. — Na razie stwierdzenie: 'moje dziecko' brzmiało dla niego zbyt niepokojąco, by zdołał wymówić je na głos. Już zdążył otrząsnąć się z pierwszego szoku, jednak wciąż nie mógł sobie uzmysłowić, jak bardzo wielkie zmiany go czekały.

— I zamieszkacie razem, ma się rozumieć? — Starsza pani raczej stwierdziła niż zapytała.

Jedzenie stanęło jej w gardle. Zakasłała, po czym z trudem je przełknęła. Sani znalazła się nagle w potrzasku, a rozbiegany wzrok Jimina w niczym jej nie ułatwiał.

— Sani, masz gdzie mieszkać, prawda? — Brunetka miała wrażenie, że tego dnia wciąż tylko posłusznie przytakiwała. — Widzisz, nie ma takiej potrzeby. Zadbam o to, by niczego nie zabrakło jej i dziecku. Powiesz mi jeszcze dziś, czego ci brakuje, a ja to kupię — zwrócił się do swojej byłej sekretarki, która znowu wpatrywała się w niego tymi dużymi, pełnymi obawy oczami.

Nie miał pojęcia, jak uda mu się zrealizować tę obietnicę, skoro sam nie miał wystarczającej ilości gotówki, jednak nie zamierzał tchórzyć i uciekać od odpowiedzialności. Nie miał podstaw, by wątpić w słowa kobiety. Na razie zobowiązał się do jej wspierania i dotrzyma słowa. Chociaż wizja ojcostwa budziła w nim mnóstwo wątpliwości i pytań, musiał zachować się jak dojrzały mężczyzna.

— Jimin, ty chyba żartujesz — obruszyła się starsza pani. — Jak to sobie wyobrażasz? Wystarczy, że będziesz płacił matce twojego dziecka i umywasz ręce? Jesteś dorosłym facetem, ale czasami pleciesz kompletne głupoty. Naturalnie zostaniesz tutaj, moja droga.

Prezes rozdziawił nieelegancko usta i gdyby jego spojrzenie mogło mieć bazyliszkowe zdolności, pani Park mogłaby być w nieciekawej sytuacji.

— To chyba mój dom. Jedynie ja mogę zadecydować, kogo przyjmuję — powiedział ostro, denerwując się, że ktoś próbuje za niego podejmować decyzję, mimo, że miał już czterdziestkę na karku.

— Masz rację. Sani, co powiesz na to, by zamieszkać ze mną, moim mężem i córką? Mari byłaby zachwycona, że może pobyć z kimś w swoim wieku. Teraz bardzo by jej to pomogło. To co? — Zerknęła kątem oka na syna i uśmiechnęła się w duchu, widząc go naburmuszonego i zdecydowanie niepocieszonego.

Starsza pani miała dość niezdecydowania syna w wyborze życiowej partnerki. Bała się on niego, by w swojej zatwardziałości nie pozostał sam aż do starości. Tymczasem trafiła się świetna sposobność, by upewnić się co do przyszłości jej syna. Kto wie, może kobieta odwróciłaby jego złą passę i wprowadziła w ten chaos porządek? Nie sądziła, by ojcostwo było dla niego łatwe. Jednak czuła, że może zaufać ciężarnej kobiecie. Była w końcu zdania, że warto w życiu podejmować ryzyko. Być może niepoprawny optymizm kobiety wychodził wszystkim bokiem, jednak ona nie traciła wiary w to nastawienie.

— Ja nie chcę nikomu... — zaczęła Sani, czując się niczym dziecko między dorosłymi, które w tej kwestii nie ma nic do powiedzenia. Wkroczyli na grząski teren, czas najwyższy na odwrót. Nie mogła sobie nawet wyobrazić życia ani pod dachem państwa Park, ani samego prezesa. Zwłaszcza prezesa.

Park przerwał jej niecierpliwym ruchem dłoni.

Cholera, nie mogła tak po prostu przystać na warunki tej upartej dwójki!





Continue Reading

You'll Also Like

11K 1.1K 28
"To twoje dziecko, panie prezesie", oznajmia mu piękna kobieta. Gdyby mało mu było problemów, nagle do jego drzwi puka osoba, o której już dawno zapo...
302K 6.7K 35
"That better not be a sticky fingers poster." "And if it is ." "I think I'm the luckiest bloke at Hartley." Heartbreak High season 1-2 Spider x oc
10.8M 337K 71
You and Jungkook were childhood best friends. Theres just one thing...You hadn't realized he was in love with you.
9.9K 808 16
Ich drogi nigdy nie powinny się przeciąć. Jedno niefortunne spotkanie, kilka niecenzuralnych słów, cios dłonią i ... On ma swoje życie, ona próbuje...