Życie jest pełne niespodziane...

By Zoka789

4.9K 296 79

,,Życie jest pełne niespodzianek. Tych dobrych i tych złych. Złe się dzieją tylko wtedy, gdy ma się stać coś... More

Prolog
Rozdział 1 - Dwa lata temu
Rozdział 2 ~ 'Coś niedobrego się święci...'
Rozdział 3 ~ "Nie jesteś moją matką!"
Rozdział 4 ~ „To dobrze, że już po wszystkim"
Rozdział 5 ~ „Wezwijcie karetkę!"
Rozdział 6 ~ Kocham Cię Babciu
Rozdział 7 ~ „Moim usprawiedliwieniem jest to, że cię kocham"
Rozdział 9 - „Jak ja mogłam tak pomyśleć?"
Rozdział 10 ~ ,,Tak się cieszę, że będziemy mieli w końcu fajny dom!"
Rozdział 11 ~ „Dzień Dobry, nazywam się Anna Błasiak"
Rozdział 12 ~ ,,Moich podejrzeń się nawet nie da nazwać chorobą..."
Rozdział 13 ~ "To wspaniała wiadomość"
Rozdział 14 ~ ,,Ja sądzę, że Praga nas polubi"
Rozdział 15 ~ " Co?! Przecież to nasze mieszkanie!"
Rozdział 16 ~ ,,Nigdy byśmy nie zapomnieli mamo!"
Rozdział 17 ~ "To co? Mamy wybrane?"
Rozdział 18 ~ ,,To nic groźnego, takie rzeczy się zdarzają w ciąży"
Rozdział 19 ~ 'No to się porobiło'
Rozdział 20 ~ ,,To w góry czy na Mazury? W sumie najważniejsze,że z wami!"
Rozdział 21 ~ "Kolejny dowód na to jaką mamy wspaniałą rodzinę i przyjaciół!"
Rozdział 22 ~ ,,Ja Ciebie nie chcę Krzysiu denerwować, ale..ała!
Rozdział 23 ~ ,,Przepraszam, my szukamy Zofii Jaskowskiej"
Rozdział 24 - „On...On nie żyje"
Rozdział 25 ~ ,,Życie toczy się dalej"
Rozdział 26 ~ „Zawsze trzeba mieć jakiś plan awaryjny."
Rozdział 27 ~ ,,Na to co było,nie patrz już..."
Rozdział 28 ~ ,,Przecież się nie rozpłynęła!"
Rozdział 29 ~ ,,Coś się kończy, coś się zaczyna"
Epilog

Rozdział 8 ~ ,,Nie udawaj teraz dobrego męża!"

178 8 3
By Zoka789

Miesiąc później

*Emilka*

Jestem właśnie po leczeniu choroby Beri Beri na którą chorowałam. Na szczęście zastrzyki z witaminą B1 przyniosły pożądany skutek, teraz muszę jedynie stosować dietę bogatą o tiaminę. Ale nie jest to coś co sprawiało by mi jakiekolwiek trudności w codziennym życiu, po prostu dieta jak dieta. Ale dobra, dosyć o tym gadania bo skoro już jestem zdrowa to bez potrzeby o tym spekulować.

Za to jest coś o czym warto by było wspomnieć. Otóż Krzysiek od niedawna zaczął się jakoś dziwnie zachowywać. Wraca później niż zwykle z pracy, a to nie umyka mojej uwadze. Jeszcze z nim o tym nie rozmawiałam, bo to nie zdarzało się aż tak notorycznie, ale czuję teraz, że muszę z nim o tym pogadać.

Dzisiaj jest poniedziałek, podobno najgorszy dzień tygodnia. No w sumie się z tym zgodzę, ale większość zna mnie jako osobę, która nawet w ten nieszczęsny poniedziałek potrafi wstać wcześnie rano.

Wstałam już o 6:00,nawet wypoczęta i wzięłam się za budzenie mojego męża. Mam nadzieję, że choć dziś oszczędzi sobie marudzenia jak to mu się nie chce wstawać. Chociaż czasem mam z tego ubaw.

-Krzysiek, kochanie, czas wstawać-zrzuciłam z męża kołdrę.

-Emilka, skarbie nie mogę jeszcze chwilę pospać? To tylko 5 minut-jęknął niezadowolony Krzysiek na co pokręciłam głową z dezaprobatą.

-U Ciebie 5 minut będzie trwało pół godziny-zaśmiałam się cicho pod nosem

-Wiesz co,chyba muszę ci przyznać rację.

-Wiedziałam,że w końcu to zrobisz-parsknęłam ze śmiechem.

Wstałam z łóżka,włożyłam moje kapcie które są nieodłącznym przedmiotem moich poranków. Udałam się do łazienki, uprzednio biorąc ze sobą przygotowane ubrania. W łazience najpierw się ubrałam, dopełniłam cały outfit,w końcu kobieta musi jakoś wyglądać. Następnie wzięłam się za makijaż, w moim wypadku był to tylko lekki podkład, puder, lekka maskara i błyszczyk. Tak gotowa przeszłam do kuchni, odruchowo zerkając na zegar ścienny. Wskazywał on godzinę 6:30. Teraz postanowiłam się wziąć za śniadanie, a za pół godziny zaczniemy budzić dzieci.

-O kochanie może ja ci pomogę w zrobieniu śniadania?-nagle dołączył do mnie mój mąż,oferując swoją pomoc.

-A wiesz co bardzo chętnie-posłałam mu uśmiech. Krzysiek od razu złączył nasze usta w pocałunku. Jednak po chwili czas było wracać do rzeczywistości.

- To co? Ja zrobię omlet,a ty może dzieciom przyszykujesz coś do szkoły?- zaproponowałam. Jestem pewna,że Tosiek sam by się nie wyrobił ze zrobieniem dla siebie drugiego śniadania do szkoły.

- No pewnie!

2 godziny później, komenda

*Emilka*

Jesteśmy właśnie na komendzie,a dokładniej w pokoju prewencyjnym. Za parę minut zaczynamy służbę. Do odprawy została dosłownie chwila. Krzysiek sprawdził,czy nasze kamizelki i radio są tam gdzie powinny. Wyglądało na to,że wszystko jest w porządku.

Mieliśmy właśnie się udać na odprawę,kiedy nagle prawie a byśmy się zderzyli z Jackiem w progu.

-A ty co tak tutaj wchodzisz jak huragan,stało się coś?-spytałam zdziwiona. Czasem Jacek jest taki narwany,że wchodzi jak burza bo ma dla nas jakieś wieści.

-No stało się,słuchajcie Jaskowska powiedziała,że nagle okazało się,że jest przegląd radiowozów i dopiero za godzinę zaczniecie patrol - powiedział nam Nowak. Aha. Okej.

- No dobra,szkoda tylko,że się teraz dowiadujemy no ale okej

- Ja sam się dopiero dowiedziałem. Odprawa jest planowo a po niej macie godzinną lukę w obowiązkach przez ten przegląd-oznajmił nam kolega.

-Nawet papierkowej roboty nam oszczędzisz?-zaśmiałam się dźwięcznie.

- Tak,a poza tym nie ja tylko Jaskowska-sprostował.

-Dobra,przecież wiemy.

Po nie długim czasie całą trójką udaliśmy się na odprawę. Tam byli już wszyscy policjanci. Zajęliśmy swoje stałe miejsca i oczekiwaliśmy aż pani komendant zacznie swoją przemowę jak co ranek.

Nie trwała ona na szczęście długo,a to rzadkość. Jaskowska tylko trochę pogadała o tym co mamy robić jak się przegląd radiowozów skończy,wyznaczyła rewiry do patrolowania i tyle. Dziś nie było gadane o szajkach przestępczych.

No i tak wróciliśmy na godzinę do 'naszego' pokoju.

Właśnie,skoro mamy przerwę,w sumie nie regulaminową,ale mniejsza o to,pomyślałam,może skorzystam jakoś z tej przerwy i porozmawiam z Krzyśkiem. Oczywiście na temat tego jego dziwnego zachowania.

-Kochanie,wiesz co... Bo ja chciałabym z Tobą porozmawiać,tylko pytanie czy nie będziesz mnie zbywał i czy będziesz ze mną szczery - zaczęłam. Nie wiedziałam jak Krzysiek zareaguje na to.

- No dobrze Emilciu,jasne,że możemy porozmawiać ale pytanie o czym? Nie przypominam sobie żebym coś zmalował ostatnio - brunet zaśmiał się,pocierając dłonią kark.

-Ostatnio zauważyłam w twoim zachowaniu coś dziwnego. Być może to tylko moje jakieś zbędne podejrzenia,ale..później wracasz z pracy niż zwykle i w ogóle..

- Kochanie,ale naprawdę nic się nie dzieje,jest tak jak zazwyczaj - Krzysiek chyba mnie zbywał. Ale on nie umie kłamać. Mam nadzieję,że gdy spróbuję znów porozmawiać z nim,ale tak na spokojnie w domu,to będzie ze mną bardziej szczery.

- No skoro mówisz..

-Naprawdę,nie martw się bez potrzeby. Proszę Cię,kochanie-Krzysiek objął mnie w talii i przychylił się do mnie. Jak można się było domyślić,nasze usta stanowiły na chwilę jedność.

- No dobrze. Być może to ja jestem zbyt podejrzliwa-wzruszyłam ramionami jak gdyby na znak,że kończę temat. Ale później i tak z nim porozmawiam znów na spokojnie.

-Hmm to może co powiesz na kawę? Przyniosę ze stołówki dla nas obu

- Chyba czytasz mi w myślach,właśnie miałam ochotę na kawę.

-Czarna z mlekiem?

-Czarna z mlekiem! Jak ty dobrze mnie znasz - oboje wybuchnęliśmy gromkim śmiechem

Po pracy

*Emilka*

Po skończonej pracy,czyli około godziny 16,przebraliśmy się z mundurów w cywilne ubrania,zdaliśmy broń i na szczęście nie musieliśmy uzupełniać dokumentacji.

Szybko się uwinęliśmy i w niedługim czasie byliśmy już w naszym samochodzie. Krzysiek przekręcił kluczyki w stacyjce i po chwili włączył się do ruchu.

-Kochanie ja muszę jeszcze podjechać w jedno miejsce także odwiozę Cię do domu a sam wrócę za jakieś pół godzinki-uśmiechnął się Krzysiek w lusterko. Co?

- Ale Krzysiek.. Czy ty przede mną coś ukrywasz? - zapytałam lekko podirytowana.

-Nic przed Tobą nie ukrywam-zaprzeczył pewny swoich słów. Jednak moje podejrzenia wcale nie są bezsensowne.

-Gdybyś nic przede mną nie ukrywał, pojechałbyś wraz ze mną w te całe miejsce,albo przynajmniej powiedział gdzie jedziesz-odburknęłam. Zachowanie Krzyśka zaczęło mi się coraz mniej podobać.

- Kochanie, nie przesadzaj.

- Nie przesadzaj?

-Naprawdę.

- Nie chcę się kłócić więc na razie nie będę drążyć tematu.

- No i słusznie. Bo nic przed Tobą nie ukrywam i jestem z Tobą szczery.

No i tak zakończyła się ta nasza krótka aczkolwiek dość nieprzyjemna wymiana zdań. Pojechaliśmy po Gaję do żłobka, Krzysiek ją poszedł odebrać a ja zostałam w samochodzie. Tosiek już pewnie był w domu,sam wracał ze szkoły,co było już jakiś czas temu naszą i jego wspólną decyzją. Jest już odpowiedzialny i samodzielny. Ale czasem mówi,że się o niego troszczymy jak o małe dziecko. My po prostu bardzo go kochamy.

Pół godziny później

Byliśmy właśnie w domu. A właściwie to tylko ja,Tosiek i Gajka. Krzysiek pojechał w te całe swoje miejsce,nawet mi nie powiedział co to za miejsce. Wolałam na razie się nie kłócić,nie chciałam żeby Tosiek jeszcze poczuł że coś się dzieje między nami.

-Tosiek wiesz co ja się przejdę do sklepu,kupię coś dobrego na kolację,a właściwie to składniki i coś zrobimy fajnego na kolację,hmm?-zaproponowałam.

- No dobrze mamo, ale ja nie mogę iść z Tobą do sklepu bo muszę zrobić lekcje. W ogóle gdzie tata?- jęknął niezadowolony.

- No dobrze, to ja pójdę z Gają.-uśmiechnęłam się-A tata musiał pojechać na pół godzinki w jedno miejsce ale zaraz wróci.

-Dobrze mamo. Kocham Cię!-oznajmił Tosiek i powiesił mi się na szyi.

Przytuliłam go i rozczochrałam jego blond włosy. Chłopak zaśmiał się pod nosem.

- Zaraz wrócimy.

-Dobrze.

Pomogłam ubrać Gai buciki,sweterek a sama zarzuciłam na siebie mój cardigan i ubrałam balerinki. Wzięłam torebkę i taką torbę ekologiczną na zakupy. Chwyciłam Gaje za rączkę i jeszcze powiedziałam przed wyjściem do Tośka:

-My zaraz wrócimy!

-Jasne!

Wyszłam wraz z córeczką z mieszkania i zakluczyłam je na górny zamek. Tosiek jest przecież w mieszkaniu więc nie ma potrzeby zamykania drzwi na dolny zamek,przecież wtedy Tosiek nie wiadomo czy by się otworzył jakby miał potrzebę. Z resztą on jest już odpowiedzialny i nic mu nie powinno strzelić do głowy.

- To co Gajusia? Idziemy do sklepu?-spytałam z uśmiechem córki jak już byłyśmy na świeżym powietrzu.

-Tak!-dziewczynka potwierdziła z chęcią. Gaja lubi robić ze mną zakupy,moją pasją jest po części gotowanie i może nasza córeczka odziedziczy po mnie tą pasję.

- No to chodź- ruszyłyśmy w kierunku pobliskiego supermarketu.

15 minut później

Właśnie zrobiłyśmy zakupy i wracałyśmy do domu. Miałam nadzieję,że Krzysiek jest już w domu bo znów chciałam z nim porozmawiać. Mam tylko nadzieję,że teraz wykaże więcej chęci co do tego. Kiedy wracałyśmy wzdłuż jednej z ulic,takiej dość ruchliwej,gdzie mieścił się bank,jakiś biurowiec,kawiarnia i budynki mieszkalne,nagle Gaja prawie by mi się wyrwała z ręki i zaczęła krzyczeć:

-Tata,tata!-zaczęła krzyczeć. Zmarszczyłam brwi i podążyłam w kierunku w którym ona szła.

Nagle spotkał mnie taki szok, który doprowadził mnie do łez. Przez przestronne okno w kawiarni zauważyłam przy jednym ze stolików Krzyśka i jakąś kobietę. Dodatkowo uśmiechali się do siebie co wydawało się jeszcze bardziej podejrzane. Można powiedzieć, że grzeszyła urodą. Miała długie blond włosy i taki czarny, dość roboczy (elegancki) strój który doskonale uwydatniał jej atuty.

Pomyślałam jedno. Krzysiek mnie zdradza! Złapałam córkę za rękę i szybkim krokiem zaczęłam iść w kierunku naszego mieszkania. Próbowałam powstrzymywać płacz,ale mi to nie wychodziło. Niechciane łzy lały się po moich policzkach.

-Mama, dlaczego płaczesz?-pytała Gaja. Myślałam,że ona jeszcze nie wie dlaczego się odczuwa jakieś emocje i tak dalej.

-A nic skarbie,mamie coś wpadło do oka-skłamałam ale przecież nie będę mówić dwu letniemu dziecku że jej ojciec znalazł sobie inną partnerkę.

Po 5 minutach byłyśmy w mieszkaniu. Z bezsilności nie dałam nawet rady rozpakować zakupów. Włączyłam córce bajkę która ją skutecznie zaciekawiła. Sama usiadłam na fotelu w salonie i zaczęłam płakać. Po prostu płakać. Jak on mógł...świnia..

Nagle do salonu wszedł Tosiek który zauważył mój stan. Usiadł przy mnie i zaczął:

-Co się stało mamo? Tylko mi nie mów,że coś Ci wpadło do oka bo się nie nabiorę na ten kit. Nie wyrolujecie mnie,powiedzcie co jest grane!

-Nic Tośku,naprawdę. Nie martw się. Wszystko jest dobrze

- Ja widzę że jest źle.

-Jest dobrze

-I tak ci nie wierzę nie wiadomo ile razy byś mi mówiła, że jest dobrze. Ale nie będę naciskał. Mam nadzieję,że nic się poważnego nie stało.

-Nie martw się Tośku. Lekcje zrobiłeś?

- Tak. To co,robimy kolację? Czy na razie nie? Czy może chcesz ochłonąć, mamo?

- Jeszcze 5 minutek i możemy robić kolację.

-Dobrze

Po 5 minutach poszłam do łazienki i przemyłam twarz zimną wodą. Nie mogłam do siebie dopuścić myśli,że mój mąż mnie zdradza. To jakiś koszmar,jakiś sen,niech on się skończy!

Ale muszę być silna,nie mogę się załamać,dla dzieci. Ogarnęłam się i poszłam do kuchni,gdzie czekał już na mnie syn. Ustaliliśmy,że zrobimy naleśniki. Przecież oboje je uwielbiamy. Bacznie zerkaliśmy na Gaję, mój drugi skarb i sens do życia.

Krzysiek...Boże...A ja myślałam,że nasze życie będzie jak z bajki. Myślałam,że miłość,wierność i uczciwość małżeńską,którą mi ślubował,jest w 100% szczera. Jak widać okazało się inaczej...

10 minut później

*Krzysiek*

Właśnie wracam z pewnego miejsca. Ale jakiego to ja na razie mówić nie chcę. Dowiecie się w swoim czasie. Gdy weszłem do domu z uśmiechem,krzyknąłem głośne "Hej. Już jestem!". Odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Podszedłem najpierw do kuchni. Tam Tosiek jadł kolację. Ale gdzie Emilka? I Gaja?

-Hej Tosiek. Gdzie jest mama i Gaja?-spytałem.

-Mama kąpie Gaję. Ale jest coś o czym powinieneś wiedzieć- syn ściszył tonację. Prawdopodobnie nie chciał żeby Emilka słyszała naszą rozmowę

- Co się stało? - zapytałem się lekko zaniepokojony

- No bo chodzi o to,że Emilka płakała. Pytałem się co się stało ale oczywiście mówiła że nic takiego. Ale coś jest grane. Ja się boję,że może choroba wróciła - powiedział wystraszony i zmartwiony Tosiek.

-Dobrze,że mi o tym mówisz,porozmawiam z nią. A tu się na razie nie martw.

-Dobrze,skoro mówisz. Tutaj jest twoja porcja naleśników- chłopiec wskazał na talerz wypełniony po brzegi naleśnikami. Kocham je w wykonaniu mojej żony. A właśnie. Ja chyba przesadziłem ze swoim zachowaniem ale to jest związane z tym co się szykuje. I to coś wielce pozytywnego. Może Emilka to jakoś źle odebrała,ale jakbym jej powiedział prawdę to by niespodzianka się nie udała.

Po około 5 minutach z łazienki wyszła Emilka wraz z wykąpaną Gają.

-O kochanie dobrze że Cię widzę- podeszłem szybko do mojej żony. Chciałem z nią porozmawiać na temat tego czemu płakała. Boję sie o nią i martwię.

-Stop. Nie zbliżaj się do mnie - nagle Emilka odsunęła się. Co jest grane do cholery?

- Ale kochanie...

- Nie mów tak do mnie. Na razie straciłeś przywilej zwracania się do mnie w ten sposób.

- Emilka proszę Cię powiedz mi co jest grane?! Bardzo się o Ciebie martwię!- krzyknąłem.

Tosiek zabrał Gaję do swojego pokoju,on jest odpowiedzialny i to bardzo. Wie jak postępować w danej sytuacji i podczas naszej dość ostrej wymiany zdań wolał sobie oszczędzić i siostrze oglądania i słuchania tego.

-Ty dobrze wiesz co jest grane! Nie udawaj teraz dobrego męża!

Nim się zdążyłem obejrzeć,Emilka wyszła z domu jak huragan,trzaskając drzwiami

- Ale,ale..-mówiłem już sam do siebie.

To jakiś cholerny koszmar!

---------------------------------------------------------

Hej mam nadzieję,że rozdział wam się podoba. Jak myślicie co będzie dalej? Zachęcam do wyrażania swoich opinii w komentarzach!

❤️Jula❤️

Continue Reading

You'll Also Like

1M 33.8K 80
"𝙾𝚑, 𝚕𝚘𝚘𝚔 𝚊𝚝 𝚝𝚑𝚎𝚖! 𝚃𝚠𝚘 𝚕𝚒𝚝𝚝𝚕𝚎 𝚗𝚞𝚖𝚋𝚎𝚛 𝚏𝚒𝚟𝚎𝚜! 𝙸𝚝'𝚜 𝚕𝚒𝚔𝚎 𝚝𝚑𝚎𝚢'𝚛𝚎...𝚍𝚘𝚙𝚙𝚎𝚕𝚐ä𝚗𝚐𝚎𝚛𝚜 𝚘𝚏 𝚎𝚊𝚌𝚑...
299K 14.6K 94
Riven Dixon, the youngest of the Dixon brothers, the half brother of Merle and Daryl dixon was a troubled young teen with lots of anger in his body...
383K 12.1K 88
"I have a secret, a well-kept secret for the last almost seven years. The real reason why I went into hiding." After years in a complicated relatio...
436K 15.2K 163
Sevyn and Von hung around the same people but did not like each other. But they were just cordial. Until Von's birthday came up and Sevyn was the onl...