Girls Love Bad Boys

By Pizgacz

7.8M 258K 796K

Gdy dwoje największych wrogów w szkole postanawia udawać parę. Tak, dramat murowany. ____________ © Pizgacz... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Epilog
Podziękowania
Epilog II

Rozdział 19

152K 5.3K 15.1K
By Pizgacz

-Victoria! - usłyszałam podniesiony głos mamy, więc pomrugałam szybko oczami i na nią spojrzałam. - To ty!?

-Tak, już wróciłam! - krzyknęłam, rzucając klucze na komodę i ściągając buty.

-Dlaczego byłaś tak długo w szkole? - zapytała, gdy weszłam do kuchni. Jak zwykle siedziała przy stole z laptopem.

-Byłam na kole z matmy. - skłamałam. Gdybym powiedziała prawdę, zapewne zaczęłaby insynuować jakieś chore akcje, jak to, że pieprzyłam się z Shey'em w szatni chłopaków.

Tak, była do tego zdolna.

-Na pewno? - uniosła brew, na co przewróciłam oczami i chwyciłam butelkę soku, a następnie wyszłam z pomieszczenia. - Pamiętaj o prezerwatywach! - krzyknęła, gdy weszłam już na piętro.

-Pewnego dnia zapomnę i zostaniesz babcią w wieku czterdziestu lat! - odkrzyknęłam, otwierając drzwi swojego pokoju.

-Wyglądam na trzydzieści! - wykrzyknęła oburzona.

Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam torbę na fotel, na którym już siedziała duża maskotka w kształcie alpaki. Kocham je i w przyszłości chcę je hodować.

Zmarszczyłam brwi, widząc bluzę Shey'a, która leżała na biurku.

-Jesteś przyczyną tego, że mam ochotę popełnić samobójstwo. - warknęłam pod nosem i rzuciłam się na łóżko.

Po tych nowinkach, które usłyszałam od Luke'a nie wiedziałam zbytnio o co chodzi. Albo to Shey kłamał, albo Luke. Znając ich to zapewne kłamali oboje, ale teraz nie ma to większego znaczenia.

Chcę spać.

***

-Musimy gdzieś jeszcze zajechać. - powiedział Shey, gdy następnego dnia skończyliśmy zajęcia w szkole.

-Gdzie? - zapytałam, wsiadając do auta i kładąc plecak pod nogami.

-Do mojej kuzynki. Musi mi coś dać. - odpowiedział, odpadając silnik i zakładając okulary na nos. To właśnie dlatego lubiłam Miami. Mimo że był listopad słońce świeciło, a na dworze było jakieś dwadzieścia pięć stopni.

Gdy jechaliśmy zaczęłam zmieniać stacje radiowe, bo żadna piosenka mi nie odpowiadała.

-Możesz przestać!? - chłopak w końcu nie wytrzymał i warknął w moją stronę. - To irytuje.

-Ty też mnie irytujesz, więc najlepiej wyskocz z tego samochodu. - posłałam mu sztuczny uśmiech i z premedytacją jeszcze bardziej przyciskałam ikonki na elektronicznym ekranie.

-Koniec! - wydarł się, łapiąc moją dłoń i mocno ją ściskając. Położył nasze ręce na swoim udzie i zacisnął szczękę.

-Puść! - jęknęłam, próbując się wyrwać.

-Jeśli nie przestaniesz się wiercić to położę ją na moim kutasie. - posłał mi bezczelny uśmiech, na co warknęłam pod nosem. Prędzej ją sobie odetnę, niż ona dotknie tego czegoś, co chowa w spodniach.

-Puść, bo boli. - mruknęłam starając się jakiś poluzować uścisk.

-A przestaniesz?

-Tak. - burknęłam pod nosem. Nie lubiłam z nim przegrywać.

Puścił moją dłoń, kiedy dojechaliśmy pod jakiś duży budynek. Zaparkował na miejscu parkingowym, a następnie zgasił silnik.

-Co? Pałac zabaw dla dzieci? - parsknęłam, widząc wielki szyld.

-Ona tu pracuje. Z jakiegoś powodu lubi dzieci, czego nie ogarniam. Idziesz? - zapytał, a ja pokiwałam głową i wysiadłam z auta. Nie było tu już wielu samochodów, ani ludzi, więc prawdopodobnie było zamknięte.

Weszliśmy przez główne wejście do środka, a ja rozszerzyłam oczy.

Wielkie zjeżdżalnie, balony, labirynty, a na środku ogromnych rozmiarów basen z kolorowymi piłeczkami.

Okej, można to zabrać do domu?

Nikogo tu nie było, a Shey mruknął coś pod nosem i poszedł dalej, więc poszłam za nim.

-Chcę tu pracować. - powiedziałam, rozglądając się dookoła.

Wyciągnęłam telefon, aby zrobić zdjęcie, ale gdy go odblokowałam, usłyszałam prychnięcie chłopaka.

-Co? - warknęłam, odwracając w jego stronę.

-Kto to? - wskazał na mój telefon, a ja zmarszczyłam brwi. On już całkowicie ześwirował.

-Co kto?

-No on. - wyrwał mi telefon z ręki i spojrzał na wyświetlacz, a ja dopiero teraz zrozumiałam, że chodzi mu o tapetę.

-To jest Shawn Mendes, ignorancie. - okej, ostatnio mam całkowitą obsesję na jego punkcie. Przez "ostatnio" mam na myśli ostatnie dwa lata.

-Co? Jestem przystojniejszy. - mruknął, przyglądając się zdjęciu.

-Człowieku, nikt nie jest od niego przystojniejszy. No chyba, że Dylan O'Brien, a teraz to oddaj. - powiedziałam, wyciągając rękę, ale nic sobie z tego nie robił. - Oddaj.

-Co to w ogóle za imię? Shawn. - miałam już tego dość, więc złapałam za telefon i chciałam go wyrwać, ale chłopak nie dawał za wygraną. W końcu wyślizgnął się nam z rąk, a potem pokonał długą drogę, w skutek czego wylądował prosto w basenie z piłeczkami, a następnie już go nie widziałam, bo poszedł na dno.

-Idź po to. - powiedziałam po chwili śmiertelnie poważnie i wskazałam palcem na kolorowe piłki.

-No chyba śnisz. To nie mój telefon. - powiedział z tym swoim uśmieszkiem. Spojrzałam na telefon w jego dłoni, a później znów na jego twarz. W sekundzie wyrwałam mu urządzenie z ręki, a później zamachnęłam się, więc teraz i on był na dnie.

-Co-mój telefon! - zawył, patrząc na basen.

-Teraz już twój, więc idź. - uśmiechnęłam się od ucha do ucha.

-Idę tylko po swój. - warknął, a ja przewróciłam oczami, ale weszłam do basenu, a za mną chłopak.

Piłeczki sięgały mi do połowy ud, ale i tak musiałam klęknąć.

-Po prostu cię nienawidzę. - warknęłam, szukając na ślepo urządzenia.

-No patrz, ja ciebie też. - odpowiedział, również szperając.

Minęło może z pięć minut, a ja dalej niczego nie znalazłam, więc powoli mnie to frustrowało. Okej, te piłki już mi się nie podobają.

Rozszerzyłam oczy, gdy poczułam pod palcami zimny, prostokątny przedmiot. Szybko go wyciągnęłam, ale zmarszczyłam twarz widząc, że jest on czarny, a mój jest złoty.

Moje życie to same rozczarowania nawet w tak głupich sprawach.

Nienawidzę wszystkiego co żyje na tej planecie włącznie z chłopakiem obok. Chcę wrócić do domu, obejrzeć Spongeboba i zjeść lody, aby potem narzekać, że jestem gruba, a nie tarzać się w piłeczkach.

-Masz mój telefon. - usłyszałam głos chłopaka obok, więc odwróciłam głowę w jego stronę.

-Tak, ale nie oddam ci go, póki nie znajdziesz mojego. - odpowiedziałam, zakładając ręce na piersi. Znam go już od jakichś trzynastu lat i wiem, że jeśli mu go oddam to on wyjdzie, a ja dalej nie będę miała mojego iPhona.

-Oddaj. - powiedział, wstając z klęczek.

-Och, wyglądasz tak męsko w tym basenie. - powiedziałam tubalnym głosem, udając jakąś napaloną i zdesperowaną laskę.

-Clark oddaj. - zapowiedział, podchodząc bliżej, a jego lewy kącik ust uniósł się ku górze.

-Czy tak właśnie podrywasz dziewczyny? No wiesz, udajesz twardego i wydajesz rozkazy, więc każda jest mokra? - parsknęłam, robiąc krok w tył.

-Ty też zaraz możesz być mokra. - powiedział pewny siebie, więc strzeliłam mu spojrzenie typu "prędzej zaliczysz test z fizyki, niż mnie, tępaku".

-Tandetne. - odpowiedziałam z ironicznym uśmiechem. - Dziwię się, że inne na to lecą.

-Mogę uderzyć jeszcze z tekstem "masz cudowne usta". - mruknął, podchodząc bliżej, ale ja cały czas się odsuwałam.

-Banał. - prychnęłam.

-Czy ty ze mną flirtujesz, Clark? - zmarszczył brew, wykrzywiając usta w lekkim uśmiechu.

Czy ja z nim flirtuję? A kurwa, skąd mam to wiedzieć, jak ja flirtować nie potrafię. Kiedyś spróbowałam z jakimś chłopakiem to patrzył na mnie jak na idiotkę i pytał czy wpadło mi coś do oka, bo dziwnie mrugałam.

-Shey, słyszysz siebie? - sarknęłam. - Flirtowanie ze ścianą byłoby lepsze, niż z tobą. Przynajmniej jest bardziej inteligenta.

-Oddaj. - powiedział, wyciągając rękę.

-Dopóki nie znajdziesz mojego... - zaczęłam, ale przerwał mi, ponieważ złapał za mój nadgarstek i pociągnął w swoją stronę.

Krzyknęłam, próbując się wyrwać i nie dać złapać mu telefonu. Super, mogłam mieć jeszcze krótsze te ręce, naprawdę. Odwróciłam się plecami w jego stronę, ale chyba to był błąd, bo po chwili poczułam dwie łapy po obu stronach mojego ciała.

STOP.

-Zostaw. To. - wywarczałam, wyrywając się, ale nie miałam jakiegoś pola do popisu, bo moje plecy stykały się z jego klatką piersiową i byłam w potrzasku. - Jak nie zabierzesz łap to uderzę cię w brzuch. Mocno.

-To dawaj, Clark. Zobaczymy czy jesteś taka mocna tylko w słowach. - powiedział przy moim uchu dalej próbując zabrać telefon.

Już miałam uderzyć go łokciem w brzuch, ale powstrzymało mnie głośne odchrząknięcie.

Zajebiście.

Przestaliśmy się szamotać i szybko uniosłam głowę, aby zobaczyć wysoką blondynkę, którą stała przed basenem i przyglądała się nam z głupim uśmiechem. Miała mniej więcej ze dwadzieścia pięć lat.

-Nie wiem czy wiecie, ale ten basen jest dla dzieci od piątego do dwunastego roku życia. - parsknęła, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że dalej stoję w uścisku z Shey'em, więc szybko się wyprostowałam i stanęłam obok niego.

-Nie wiem czy wiesz, ale miałaś tu być jakieś dziesięć minut temu. - warknął chłopak, idąc w stronę dziewczyny. Gdy szedł zauważyłam, że z kieszeni jego spodni wystaje złoty iPhone.

Zabiję go.

Zacisnęłam zęby i również wyszłam z basenu, chowając jego telefon do kieszeni bluzy.

Jeśli ktoś kiedyś kazałby wytłumaczyć mi pojęcie słowa debil to opowiedziałabym krótko. Nathaniel Shey.

-Mama kazała mi zabrać paczkę. - powiedział chłopak, a dziewczyna kiwnęła głową i podeszła do biurka, które stało naprzeciw. Wyciągnęła z szafki jakieś brązowe pudełko, a następnie znów podeszła do nas i wręczyła mu przedmiot.

-Następnym razem po prostu zadzwoń i powiedz, żebym zarezerwowała ci basen, a będziesz mógł się pobawić. - mrugnęła okiem, a czarnooki warknął pod nosem i odwrócił się, a następnie zaczął iść w stronę wyjścia.

-Uh, to do widzenia. - powiedziałam i szybko dogoniłam chłopaka.

Nienawidzę momentu, w którym dwójka ludzi ze sobą rozmawia i się zna, a ja stoję obok jak jakiś niedojebany słup soli, nie wiedząc co ze sobą zrobi.

-Szmata. - syknęłam w stronę chłopaka, gdy byliśmy już na dworze i wyciągnęłam telefon z jego kieszeni.

-Masz mnie. Oddawaj mój. - podałam mu urządzenie, kiedy byliśmy już obok samochodu.

-Debilizm to twoja cecha wrodzona czy nabyta? - zapytałam, otwierając drzwi i patrząc na chłopaka.

-Nabyta. Za dużo czasu spędzałem z tobą, Clark. - odpowiedział, wsiądając do środka pojazdu.

Również to zrobiłam i wyjechaliśmy z parkingu. Szybko dojechaliśmy pod mój dom, a ja w tym samym czasie ani razu nie zmieniłam stacji radiowej, co było do mnie niepodobne.

-Słuchaj. - zaczęłam, spoglądając w jego stronę. - Skąd ty w ogóle wiesz gdzie ja mieszkam?

-Roberts jest często pomocna. - odpowiedział, na co przewróciłam oczami. No tak, Mia.

-Ugh, na razie. - powiedziałam, wychodząc z Bentelya.

Jak ja go nienawidzę.

Weszłam do domu, rzucając klucze na komodę i ściągając buty. Weszłam do kuchni, a następnie zobaczyłam moją matkę, którą siedziała przy blacie z dziwną miną.

-Cześć. - powiedziałam, podchodząc do blatu po sok.

-Cześć. Co ty dziś tak długo? - zapytała, a ja wzruszyłam ramionami. Bo co miałam jej powiedzieć? "Po prostu musiałam grzebać w kolorowych piłeczkach, aby odnaleźć swój telefon, który wrzucił mi tam Shey, a ja w zemście również to zrobiłam z jego iPhonem". No chyba nie.

-Po prostu. - odpowiedziałam, pijąc sok jabłkowy.

-Był tu przed chwilą kurier. - powiedziała, spoglądając na mnie z uśmiechem.

-Zamawiałaś coś? - zapytałam, marszcząc brwi.

-Nie. - odpowiedziała i wskazała na stół w jadalni.

Przechyliłam głowę i uchyliłam lekko usta, widząc wielki bukiet białych róż, który zajmował prawie całą powierzchnię blatu. Był wielki.

-Skąd to? - zapytałam zdezorientowana.

-Nie wiem, ty mi powiedz. - odpowiedziała. - Jest dla ciebie.

-Nie. Wkręcasz mnie? - parsknęłam. Kto mi niby miał dać taki bukiet? Wyglądam jak ziemniak, więc na pewno nie mam jakiegoś cichego wielbiciela.

-Nie. Przyszły dwie godziny temu. Vi, to od Nate'a, prawda? - na jej pytanie miałam ochotę zacząć się śmiać i niekontrolowanie tarzać po podłodze.

-Wątpię mamo. Pewnie ktoś się pomylił. - mruknęłam, podchodząc do bukietu. Dopiero teraz zauważyłam, że znajdował się on w koszu.

-Faceci dają kwiaty kobietom z dwóch powodów. - zaczęła kobieta, przytulając się do mnie od tyłu i opierając brodę o moje ramię, więc teraz razem patrzyłyśmy na kwiaty. - Albo chcą za coś przeprosić, albo dobrać się do majtek. - powiedziała, a ja parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową z rozbawieniem.

-Tato też daje ci często kwiaty.

-Ponieważ często musi mnie przepraszać. - zachichotała, całując mnie w policzek i puszczając mnie.

Podeszłam do kwiatów i zmarszczyłam brwi, widząc biały, mały bukiecik w środku. Wyjęłam kartkę i otworzyłam ją, a następnie przeczytałam treść.

Proszę, przepraszam, dziękuję.

Okej, teraz to już na sto procent wiem, że to pomyłka. Gdy je zobaczylam, nawet nie liczyłam na to, że są dla mnie. Nie żyję w jakimś bajkowym i nierealnym świecie.

Ale cóż, kurier się myli, a ja mam za darmo ze trzysta białych róż.

***

-Białe róże? Serio? - zapytała Mia, gdy ja wkładałam książki do szafki następnego dnia.

-No. W sumie pomyłka, ale ładnie wyglądają. - odpowiedziałam, poprawiając plecak na ramieniu.

-Na pewno pomyłka? A może to od kogoś ze szkoły?

-Wątpię, nikt by mi nie dał tylu róż. Przynajmniej nikt, kogo znam.

-A może to Liam? - gdy to powiedziała, myślałam, że parsknę śmiechem. - Wiesz, chuj chciał przeprosić i te sprawy.

-Błagam, podczas naszego dwuletniego związku to ja płaciłam za kino. Ten sknera nigdy nie kupił mi kwiatów. - w sumie to się cieszę. Nie lubię kwiatów, ani takiego romantycznego gówna, ale to jest czasami nawet... miłe.

-No to potwierdza się moja teoria. - powiedziała pewnie, gdy ja zamknęłam drzwi szafki i na nią spojrzałam. - To Shey.

-Lepsza jest już opcja z Liamem. - zaśmiałam się. - To po prostu pomyłka.

-Nie wierzę w takie coś.

-A ja tak, a teraz mam historię, więc. - machnęłam ręką i odwróciłam się, a następnie zaczęłam iść w stronę klasy.

-To on! - usłyszałam za sobą krzyk blondynki.

-To bullshit! - odkrzyknęłam nawet się nie odwracając, a później zniknęłam za rogiem.

Prędzej świnie zaczną latać, niż uwierzę, że to Liam, a tym bardziej Shey. To po prostu pomyłka i nie można wyszukiwać w tym drugiego dna.

Weszłam do znienawidzonej przeze mnie klasy i usiadłam w swojej ławce, rzucając plecak na podłogę. Zaczęłam przeglądać swojego Instagrama, gdy ludzie zaczęli się schodzić.

-Cześć, promyczku. - uniosłam głowę, spoglądając na Chrisa.

-Cześć. - odpowiedziałam, chowając telefon.

-Kino. Dzisiaj. Ja stawiam bilety, a ty żarcie. - powiedział, siadając na swoim miejscu i odwracając się w moją stronę.

-Jaki jest dzisiaj dzień? - zapytałam zdezorientowana.

-Środa, idiotko. - przewrócił oczami. Okej, jestem nieogarnięta i często zapominam jaki jest dzień albo po prostu mi się myli.

-No to spoko. - gdy to powiedziałam, zadzwonił dzwonek, a ja odwróciłam się w stronę tablicy.

Nienawidzę historii całym sercem. Okej, rozumiem, że muszę znać historię naszego kraju, ale po chuj mi daty sprzed kilkuset lat, które w ogóle nie są powiązane z Ameryką? Świetna podstawa programowa, naprawdę.

-Siadać i się zamknąć. - zmarszczyłam brwi, słysząc głos nauczyciela sportu.

Spojrzałam na mężczyznę, który usiadł przy biurku i spojrzał na nas, jak na przestępców.

-Przepraszam, ale gdzie jest pani Roth? - zapytała Maja, unosząc rękę.

-Pani Roth spróbowała jazdy na nartach. I się jej nie udało, więc złamała nogę w trzech miejscach. - chciałam parsknąć śmiechem, przez ton jakim to powiedział, ale uznałam, że nie będę się już pogrążać.

Pan Johannes uczył i sportu i matematyki, ale mam nadzieję, że da nam po prostu wolną godzinę. Lubiłam tego nauczyciela, bo on po prostu nienawidził życia.

-A ponieważ ja nie lubię was, a wy nie lubicie mnie to... - zaczął, ale przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi.

-Pan Shey, a to nowość. - zironizował, spoglądając na chłopaka, który wszedł przez drzwi. - Pięćdziesiąt pompek.

-Czy mi się wydaje, czy nauczyciele nie mogą stosować kar fizycznych? - zapytał chłopak, choć i tak już wiedział, że nie ma wyjścia. Profesor uczył wychowania fizycznego, więc tylko takie dawał kary.

-Czy mi się wydaje, czy mnie to nie obchodzi? - zironizował, a Shey westchnął i rzucił plecak na podłogę, a następnie potarł dłońmi i zaczął wykonywać swoją karę.

Oczywiście większa część dziewczyn w klasie westchnęła z rozmarzeniem i patrzyła jak wykonuje pompki. Okej, może i miał trochę mięśni, ale to nie powód, aby robić z siebie kretynkę. Trzeba mieć trochę oleju w głowie.

Skończył i wstał, nawet się przy tym nie męcząc. Po prostu wstał i poszedł do swojej ławki.

Ja się pytam jak!? Na jego miejscu to bym tam upadła i już nie wstała, a za to trzeba byłoby wzywać ambulans.

Usiadł ławkę przede mną, a gdy mężczyzna zaczął sprawdzać obecność, odwrócił się w moją stronę.

-Obraziłaś się na mnie za wczoraj? - parsknął śmiechem, na co przewróciłam oczami.

-Nie, po prostu wkurwiasz mnie bardziej, niż zwykle. - odpowiedziałam, więc przewrócił oczami, wyginając usta w uśmiechu.

-Okej, zaczynamy. - powiedział nauczyciel, wstając i opierając się tyłem o blat biurka. - Nienawidzę was.

-A mówił pan, że teściowej. - wtrącić się Luke.

-Jej też. - odpowiedział. - A miałem taką świetlną przyszłość i co? Skończyłem, ucząc w liceum niedorobione dzieciaki.

Uśmiechnęłam się, a chwilę później drzwi znów się otworzyły. Wszedł przez nie dyrektor, przez co się zdziwiłam, bo on nigdy nie przychodził na lekcje. Chyba, że ktoś coś złego zrobił.

-Dzień dobry. - powiedział swoim tubalnym głosem. - Przepraszam, że przerywam, ale chciałbym poprosić na chwilę Victorię Clark. - gdy to powiedział, każdy odwrócił się w moją stronę, a ja spojrzałam na nauczyciela, który wskazał gestem ręki, abym wyszła.

O mój Boże, jeszcze to.

***

Kocham i do następnego xx

Continue Reading

You'll Also Like

3.2M 36.7K 14
Książka zostanie wydana już niedługo w nieco zmienionej i bardziej dopracowanej wersji. Ona - podkochuje się od dawna w szkolnym badboy'u. On - nie b...
578K 28.8K 102
'Dlaczego to zrobiłeś! Dlaczego zostawiłeś mnie tu samą! Tak bardzo chcę cię nienawidzić! A tak bardzo cię kocham.' Historia o pokręconej miłości. C...
730K 4K 7
Opowieść pełna słoneczników, tańca w deszczu i wylanych łez podczas zachodów słońca. Evangeline Pierce po zdradzie chłopaka, rozstaje się z nim. Jed...
972K 54.3K 46
Złamane serce. Nowa miłość. Nowa współlokatorka. Nowi przyjaciele. Nowe problemy. Zazdrość. Zdrada.