Girls Love Bad Boys

By Pizgacz

7.8M 259K 796K

Gdy dwoje największych wrogów w szkole postanawia udawać parę. Tak, dramat murowany. ____________ © Pizgacz... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Epilog
Podziękowania
Epilog II

Rozdział 9

156K 5.5K 10.1K
By Pizgacz

Zamrugałam kilkakrotnie oczami, zachowując całkowity spokój, bo byłam pewna, że dziewczyna żartowała.

-Że co? Że gdzie? Że jak? Że z kim? - odpowiedziałam dyplomatycznie i na jednym wdechu.

-No! To było coś, bo słyszałam od Lily, że Frank widział, jak Amber mówiła Jase'owi, że...

-Cam! Do rzeczy. - ponagliłam ją, a mój brzuch zaczął boleć.

-Co? A no tak, podobno Liam powiedział, że Nate jest chujem i coś jeszcze, więc ten mu sprzedał niezły cios... Swoją drogą to ci zazdroszczę. Nate to sam seks i w ogóle... - znów zeszła z tematu, a ja nie miałam czasu tego słuchać. Machnęłam ręką i odwróciłam się, idąc w stronę stołówki.

Nie szłam szybko, aby nie wzbudzać podejrzeń, ale chęć zajebania Shey'owi była zbyt wielka. Czy ten pajac już do reszty zwariował!? Teraz to już nie pozbędę się plotek i gadania. Boże, mam już dość tej szkoły.

-Vic! - odwróciłam się aby zobaczyć biegnącego w moją stronę Chrisa. - Ale się dzieje. - wskazał na tłum ludzi, który zgromadził się obok gabinetu dyrektora.

-Co? - zmarszczyłam brwi i nerwowo przeczesałam ręką włosy.

-Wood pobił się z Shey'em, co swoją drogą, było mega gorące.

-Chris, nie czas na twoje gejowskie poglądy. O co chodzi?

-Liam przyszedł na stołówkę i zaczął się rzucać do Nate'a to ten mu jebnął. Mówię ci, to było takie szybkie i mocne, że nikt się nawet nie zorientował, a ten debil leżał już na ziemi. - chłopak mówił szybko i miejscami niewyraźnie, ale i tak mój mózg działał już na najwyższych obrotach.

-Słyszałeś co do niego mówił, że się tak wkurwił?

-No właśnie... - zaczął, ale szybko przerwał, bo usłyszeliśmy trzask otwieranych drzwi, a tłum niespokojnie się poruszył i zaczął szeptać między sobą.

Rozejrzałam się, aby zobaczyć, że Shey i Liam wyszli właśnie z pokoju dyrektora. Ten pierwszy szedł na czystym luzie i ze spokojem, a to ten drugi był bardzo wkurwiony, a pod nosem trzymał jakąś szmatę, która cała przesiąkła krwią. Ała.

-Jeszcze się policzymi. - warknął Wood do Shey'a, stając bliżej niego, aby spojrzeć mu w oczy. Byli mniej więcej tego samego wzrostu, ale to i tak Nate górował.

-Czekam. - odparł rozbawiony blondyn, a mój były warknął pod nosem i przedarł się przez ludzi, żeby jak najszybciej stąd wyjść.

Nawet nie wiedziałam, że wstrzymałam powietrze, ale kiedy płuca zaczęły palić mnie żywym ogniem, głęboko odetchnęłam.

Faceci to jednak są tępi.

Ludzie zaczęli się rochodzić, ale ja i tak stałam w miejscu i zastanawiałam się nad tym, jak bardzo moje życie jest pojebane. Może powinnam wyjechać? Słyszałam, że w Turcji jest duży popyt na wypasanie alpak. Taka fucha w sumie nie jest zła.

Gdy ogarnęłam już swoje myśli, spostrzegłam, że Shey mnie zobaczył i teraz właśnie idzie w moją stronę. CHCĘ TE ALPAKI!

-Cześć. - uśmiechnął się i załapał za moje biodra. Wstrzymałam się przed wzdrygnięciem z obrzydzenia i spojrzałam w jego ciemne jak smoła oczy, które teraz były wyraźnie rozbawione.

-Co ty najlepszego wyrabiasz!? - warknęłam cicho, aby tylko on mógł to usłyszeć. - Czy ciebie popierdoliło już do reszty!?

-Przesadzasz. - przewrócił oczami zirytowany. - Rzucał się to dostał w ryj. - parsknął śmiechem, jakby w tym czymś było w ogóle coś śmiesznego.

-Jesteś tak cholernie wkurwiający. Przysięgam.

-Nie więcej niż ty. - ścisnął mocniej moje biodra. - Do później Clark. - odwrócił się i zaczął iść w tylko sobie znanym kierunku.

Nienawidzę go.

***

-Chodź na ten lunch. Jestem głodny. - marudził Chris.

-Zaraz. - warknęłam pod nosem i jak największą siłą wrzuciłam książkę od niemieckiego do szafki. Dlaczego ja wybrałam niemiecki?

-Mam wyświetlić wiadomość i nie odpisać, czy nawet jej nie wyświetlać? No wiesz, żeby pokazać, że mam focha. - Brayan, który stał obok pomachał mi telefonem przed oczami i czekał na moją odpowiedź.

-Nie wyświetlaj, wtedy pokażesz, że nawet nie czekasz na wiadomość od tej osoby. - wymamrotałam pod nosem, chwytając torbę, która aktualnie była na ziemi.

-A ja bym wyświetlił. Pokazałbym wtedy, że jestem wkurwiony. - dopowiedział Adams i znów na mnie spojrzał. - Chodź.

W trójkę przeszliśmy przez dziedziniec, aby dostać się do stołówki. Byłam głodna, a dzisiaj jest czwartek, co oznacza, że są frytki, co oznacza, że jestem szczęśliwa.

Weszliśmy do dużego pomieszczenia, w którym panował jeden, wielki hałas i stanęliśmy w kolejce. W sumie, stołówkowe żarcie nie było takie złe jak każdy myślał. No chyba, że kucharki robią sałatkę z rybą. Wtedy trzeba spierdalać.

Nałożyłam sobie sporą ilość frytek i jakąś kanapkę z kurczakiem. Złapałam jeszcze butelkę gazowanego napoju i za wszystko zapłaciłam. Skierowałam się do stolika, przy którym zawsze jemy. Po drodze kilkoro ludzi się ze mną przywitwało, co w naszej szkole oznaczało darcie się na całe pomieszczenie "cześć".

Całe życie z debilami.

Usiadłam przy stoliku, a za mną chłopcy i postawiłam torbę na krześle, na którym zawsze siedzi Mia.

-To jak kochanie, mogłabyś powiedzieć co się tutaj dzieje. - zaczął Chris, wpychając sobie do ust garść frytek.

-Co masz na myśli? - zapytałam, odkładając na bok torebkę ketchupu. Nienawidzę frytek z ketchupem.

-Nie udawaj idiotki. Chodzisz z Shey'em? - zapytał, opluwając jedzeniem cały stolik.

-Człowieku, jesz jak świnia i nie, nie chodzę z nim. - wyjaśniłam, wiedząc, że i tak opowiem mu o całym planie, ale jeśli Brayana nie będzie w pobliżu.

Nie chodzi mi o to, że go nie lubię czy coś, ale jest w naszej paczce nowy, bo przenosił się do tej szkoły na początku roku i jeszcze mu nie ufam. Mimo wszystko jestem osobą, która bardzo rzadko obdarza kogoś zaufaniem.

-No weź, całowaliście się. I to dwa razy! Dwa! - ostatnie słowo wykrzyczał, ale i tak nikt nie zwrócił na to uwagi, bo w tej stołówce i tak jest zawsze pisk. Czasem zastanawiam się gdzie się podziali nauczyciele dyżurujący.

-Okej, ale całowanie to nie jest wielka rzecz.

-Ale ty się całujesz z nim! Masz jakiś udar czy coś? - zapytał, a ja kątem oka spojrzałam na Brayana, który teraz robił coś w swoim telefonie.

Ukradkiem wyciągnęłam telefon i szybko wystukałam wiadomość.

Do: Wyjebaniec

Później ci wszystko wyjaśnię

Schowałam iPhona do kieszeni bluzy i jak gdyby nigdy nic kontynuowałam obiad.

W tym samym czasie brunet wyciągnął urządzenie i przeczytał wiadomość, a następnie zagryzł wargę i pokiwał niezauważalne głową.

-Co w tym roku robimy na Halloween? - zapytałam, aby zmienić temat.

-Podobno w szkole urządzają imprezę z stylu lat osiemdziesiątych i idą prawie wszyscy. - wtrącił się Brayan, odkładając telefon i spoglądając na nas.

-Już to widzę. Tych wszystkich chłopaków w skórach i ah. - zajęczał Chris.

-Albo w legginsach. Wiesz, lata osiemdziesiąte to nie tylko punk. - stwierdziłam, uśmiechając się.

-Uh, zepsułaś to. Swoją drogą gdzie jest Nate? - zapytał brunet, a ja wzruszyłam ramionami.

-Podobno jest u dyra z rodzicami. Wezwali ich po tej całej akcji. - powiedział drugi chłopak.

Niech mu wlepią dożywotni szlaban. Albo wyślą do chin. Najlepiej w kawałkach.

***

-Chris, jak ja mam wrócić do domu? - zapytałam chłopaka, gdy wyszliśmy ze szkoły.

-Nawet mi nie mów, że nie masz samochodu. Przecież ja dziś z tobą wracam! - krzyknął, a ja przewróciłam oczami i założyłam swoje "Ray Bany".

-Jechałam dziś z Shey'em, a on pojechał już wcześniej, więc kurwa, trzeba iść na piechotę.

-A autobusy? - zapytał z nadzieją.

-Czekaj. - mruknęłam, zatrzymując się. Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam rozkład jazdy.

-Kurwa, dopiero za czterdzieści minut. - jęknęłam, a brunet strzelił sobie z otwartej ręki w czoło. - Musimy się przejść.

-Uh, nie cierpię chodzić. - westchnął, ale posłusznie udał się za mną. - Kiedyś stworze buty na kółkach z napędem i będę sobie jeździł!

-Też mi załatw. - burknęłam, uderzając w kamyk.

-To teraz mi powiedz o co chodzi z Nate'm, bo już nic nie ogarniam.

-Uh, to tylko umowa. Będę z nim chodzić. - westchnęłam, a chłopak obok zachłysnął się powietrzem.

-Co? - wyjąkał, na co wzruszyłam ramionami.

-To on na to wpadł. Powiedział, że sprawię, że Liam będzie zazdrosny i jeszcze za mną zatęskni. - mruknęłam, nie patrząc na niego.

-A on co będzie z tego miał? Wiesz, nie jest bezinteresowny.

-Cóż, wtedy śmiało każdy będzie mógł powiedzieć, że nie oprze mu się żadna. Nawet ja. - dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak debilnie to zabrzmiało.

-Ej, ale w sumie to jest mądre. I tak gorąco razem wyglądacie, a poza tym zrobicie z ludzi idiotów, którzy żyją plotkami. Okej, ten pomysł jest zajebisty. - wywnioskował.

Tak, po prostu świetny.

***

-Mia! Jesteś!? - krzyknęłam, wchodząc do domu.

-Nie ma jej. Wyszła już, a wraz z nią pół lodówki. - usłyszałam śmiech mamy, więc zdjęłam buty i wyszłam do kuchni.

Siedziała z kubkiem kawy przy stole, a naprzeciw niej stał laptop.

-Jak tam w szkole? Kac nie męczył? - zapytała, a ja stanęłam sparaliżowana i zastanawiałam się, skąd ona wie, że piłyśmy, skoro skończyłyśmy przed tym jak wrócili.

-Skąd ty...

-Kochanie, jestem twoją matką, a poza tym zostawiłyście butelki po piwie w śmietniku. Trudno było się nie domyślić. Masz szczęście, że tato tego nie widział. - przewróciła oczami, ale i tak wiedziałam, że jest rozbawiona.

-Mamo, mogę z tobą pogadać? No wiesz, jak matka z córką. - mruknęłam, a ona uniosła gwałtownie głowę, zamykając urządzenie przed nią.

-Jesteś w ciąży? - zapytała.

-Co-nie! - jestem dziewicą, więc nie miałabym jak, chyba że się samozapłodniłam.

-Czy zrobiłaś w życiu coś bardzo głupiego? - usiadłam obok niej i czekałam na odpowiedź.

-Cóż, tak. - stwierdziła. - Wiele rzeczy.

-Co to było? Ta najważniejsza.

-Jak ci powiem to nie uwierzysz.

-Dawaj, już nic mnie nie zaskoczy. - uśmiechnęłam się, a kobieta założyła nogę na nogę i wygodnie się usadziła.

-Założyłam się z moją przyjaciółką, że poderwę najprzystojniejszego chłopaka w całym naszym liceum. - o kurwa. - Wiesz, nigdy nie należałam do osób cichych, tak jak ty. Mówiłam to, co myślałam i chciałam pokazać swoje racje. Amanda, która wtedy była moją przyjaciółką i jest nią do dziś stwierdziła, że muszę dokonać niemożliwego i rozkochać w sobie tego lovelasa.

-Ciocia Amanda? - spytałem zszokowana, bo okej, ale ona jest matką Mii.

-Tak, a ja się zgodziłam i cóż udało mi się, ale nie przewidziałam jednej rzeczy. - zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu. - Że ja też go pokocham. Być może było to głupie i tandetne, ale tak właśnie było.

-Nie wierzę, moja mama i takie rzeczy.

-Tak. - zaśmiała się. - Ale była to cudowna rzecz. Może głupia i nieodpowiedzialna, ale takie właśnie jest życie nastolatków. Jest ono jedno i nie można go zmarnować na rozpaczanie i zastanawianie się. Dobra, koniec. Idź się uczyć. - mruknęła, ponownie otwierając laptopa, a ja przewróciłam oczami i skierowałam się w stronę pokoju. Gdy byłam przy schodach, odwróciłam się w jej stronę.

-Mamo, żałujesz tego?

-Nigdy w życiu.

-A jak myślisz, ten gość żałuje? - uśmiechnęła się, a przez jej oczy mignęły wesołe iskierki.

-Zapytaj go. Za dziesięć minut powinien wrócić z pracy. - odpowiedziała, wracając wzrokiem do ekranu laptopa.

Otworzyłam szeroko oczy, uświadamiając sobie, że chodzi o mojego ojca.

Weszłam po schodach, w myślach powtarzając sobie jeden tekst.

Ale była to cudowna rzecz. Może głupia i nieodpowiedzialna, ale takie właśnie jest życie nastolatków. Jest ono jedno i nie można go zmarnować na rozpaczanie i zastanawianie się.

Cóż, więc i ja nie zamierzam się zamartwiać.

***

Cały piątek minął spokojnie, bo nie było Shey'a w szkole, za co serdecznie dziękuję.

I niestety, jest sobota, a ja o ósmej rano stoję pod szkołą. Oczywiście miał przyjechać po mnie ten idiota, ale tego nie zrobił, więc spóźniłam się dziesięć minut.

Biegiem popędziłam w stronę odpowiedniej sali i wparowałam jak burza, aby zobaczyć pana Watsona, który siedział przy biurku i grał w pasjansa.

-Przepraszam za spóźnione. - wysapałam.

-Siadaj. - leniwie wskazał na sale, a ja tam spojrzałam i z rozdrażnieniem stwierdziłam, że jest tu z osiem osób, a w tym i ten idiota. Skurwiel mały.

Pan Watson też był niepocieszony, że musi tu siedzieć. Kiedy chciałam iść usiąść, zatrzymał mnie jego głos.

-Oddaj komórkę. - powiedział leniwie i okej, ten gość serio przypomina leniwca. Jęknęłam w duchu i wyciągnęłam iPhona, a następnie włożyłam go do pudełka, gdzie były wszystkie inne urządzenia.

Skierowałam się w stronę ławek, a Shey gestem ręki wskazał, abym usiadła z nim. Trzeba zachować pozory.

Z westchnięciem usiadłam na krześle i rzuciłam torbę na ziemię.

-Skoro jesteśmy tu wszyscy to mogę powiedzieć, że siedzicie tu przez sześć godzin. Wychodzić możecie tylko do łazienki i mam nadzieję, że zabraliście ze sobą jedzenie. Znacie zasady, zero telefonów, rozmów i okazywania jakichkolwiek zachować, które mogą pogwałcić regulamin szkoły. - wyrecytował, a następnie machnął ręką i mozolnym ruchem zabrał pudełko z telefonami. Wyszedł, przypominając jeszcze, że siedzi w pokoju nauczycielskim obok.

-Dlaczego po mnie nie przyjechałeś? - zapytałam, gdy Watson wyszedł, a zapanował ogólny chaos. Ale się stosują do zasad.

-Zapomniało mi się. - uśmiechnął się kpiąco, na co zacisnęłam ręce w pięści.

O Panie, to będzie długi dzień.

***

Kocham i do następnego xx

Continue Reading

You'll Also Like

141K 2.6K 191
Hejo, wrzucam tutaj opowiadanie z rodziną monet. Czasem jest Instagram i zdjęcia ale głównie jest opowiadanie.
272K 5.4K 9
• Rodzina Rivera jest znana wszystkim w Stanach Zjednoczonych. Małżeństwo wraz z trójką dzieci stale jest opisywane przez serwisy plotkarskie. Jednak...
808K 52.3K 30
Postanowiła pisać pamiętnik. Opisywać swoje myśli, odczucia, emocje i zdarzenia. Pragnie śmierci. Czy w końcu to zrobi? A może nie sama?
38.8K 1.3K 50
( uwaga w książce mogą pojawić się błędy ortograficzne bo jestem dyslektykiem i czasem i się to zdarza ) A co gdyby Hailie pochodziła z patologiczne...