Afterdeath: Kryminalny świat

By Mika_Wolfie

1.6K 157 195

Opowiadanie na podstawie Criminal AU. Zapada wyrok skazujący, tym samym powoduje, że Geno trafia do więzienia... More

Wstęp
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3

Rozdział 4

160 20 34
By Mika_Wolfie

Ten moment, gdy dotknął jego dłoni, w chwili zetknięcia ich ciał poprzez ten drobny gest, a sprawił coś, czego nic do tej pory nie udało się osiągnąć pracownicom tej placówki. Otworzył oczy i spojrzał wprost w oczodoły szkieleta przed nim. Uśmiech sam pojawił się na jego czaszce, a on przymknął oczodoły, wsłuchując się w cud.

Ciszę.

Nie było krzyków, nie było zwid, które uważały się za jego brata. Nie było głuchych oskarżeń i nie było wyzywania go mianem „wariat". Odetchnął i przesunął swoje dłonie, łapiąc jego. Nie zamierzał go puszczać, lecz wtem poczuł uchwyt, który odciągnął go od jego oazy spokoju. Wystraszony otworzył oczodoły i spojrzał w szarość, którą miał przed sobą. Był taki zabawny!

I wszystko zaczęło się od nowa.

– Nie żeby coś, ale...

Głosy.

Krzyki.

To wszystko przerwało jego umiejętność normalnego funkcjonowania. Złapał się za czaszkę, mamrocząc alfabet szkieletów od tyłu, ten starożytny język był znany tylko dla nich. Niewielu go znało, ale mamrotanie tego pomagało mu złapać równowagę psychiczną, taką aby nie popaść w kompletne szaleństwo i móc słuchać, co się dzieje. Zaśmiał się, widząc miny innych. Oni nie rozumieli jego problemu.

– Cóż... Musimy chyba zakończyć rozmowę, wpadł w jeden ze swoich obłędów – stwierdził mężczyzna, którego on znał. Podniósł nieco głos, nie chciał tego słuchać, nie chciał znów być wyzywanym od wariatów. Oni nie rozumieli. Nikt nie rozumiał.

– Czy wszystko z nim w porządku? Jest naprawdę WAŻNYM świadkiem – powiedział obcy, będący jego oazą spokoju, nieco poirytowany, podkreślając dobitnie słowo „ważny", co dla niego było zabawne.

– Nie wiem – przyznał ten stary chuj, którego tak mocno nienawidził. – To pierwszy raz, gdy zachowywał się w miarę normalnie – Niezadowolenie w głosie tylko on usłyszał, dla tamtego, w miarę zdrowego psychicznie szkieleta - było to niewyczuwalne. – Zajmę się nim, panie detektywie. Może pan przyjść w następnym tygodniu.

– Tsa... – Czuł na sobie jego spojrzenie, ale nie odwzajemnił go. Nie może się wydać, nie może pokazać, że jest świadomy. Wtedy znów zaczną dawać mu te leki. Idioci. – Przyjdę jutro – stwierdził kategorycznie.

– Panie detektywie! – warknął jego osobisty terapeuta. – Mój pacjent nie może się z tobą spotkać! – Otworzył oczodoły by móc obserwować tę przezabawną scenkę. – Słyszałeś?! Asylum potrzebuje spokoju! – Krzyczał lekarz, zirytowany Asy podniósł głos, nie chciał słyszeć krzyków. Jego wzrok powędrował w stronę „pana detektywa".

– Masz coś do ukrycia? – nastąpiła cisza. – Asy, chcesz się ze mną spotkać, prawda?

Spojrzał na szkieleta z pięknymi wzorami na czaszce. Pragnął ich dotknąć. Zjechał wzrokiem na jego szary szal. Tak bardzo dołująco wyglądał. Taka szara rzeczywistość...

– Tak, chcę – powiedział.

To zaskoczyło ich.

– W takim razie do jutra – powiedział pan detektyw i mu pomachał.

Pierwszy raz nie był traktowany jak wariat, nie jak osoba chora psychicznie. Podniósł swoją dłoń i odmachał mu, podczas gdy na jego kości policzkowe zaczęły wkradać się drobne rumieńce. Nie słuchał już tego, co się działo. Zauważając migotanie lampy, spojrzał w górę na nią. Była taka ciekawa!

Nie zauważył nawet, że tamci dwoje zaczęli się sprzeczać.

* * * * *

Westchnął ciężko, poprawiając swoją czarną spódniczkę. Te falbany były wkurwiające jednym słowem! Pokręcił czaszką i wlazł niechętnie na taboret, wyciągając szczotkę do ścierania kurzy i próbował zetrzeć te na górnych pułkach regału Reapera. W końcu musiał skorzystać z tego, że ten wyszedł, bo jak wróci to koniec i znów będzie próbował go podejrzeć.

Co jest idiotyczne, bo on pod tą sukienką ma jebane majtki! No i kości. Co on, miednicy i kości ogonowej nie widział? Może podniecały go kości udowe? A może miał fetysz żebrowy?

– What the fuck? – szepnął do siebie, strzelając sobie w czoło z otwartej ręki. – Już nawet moje myśli krążą wokóóół- Aaaaa! – zawołał, spadając na podłogę z hukiem, gdy ktoś jak jakiś słoń w cyrku wlazł z hukiem do środka. – Co ty-

– Nie czas na dyskusję! Chowaj się do szafy! – zawołał rozgorączkowany szkielet.

– Kim ty do chuja jesteś?

– Morda i do szafy!

I nim Geno mógł zareagować, szkielet z czerwonymi źrenicami wepchnął go do szafy w sypialni Reapera. Walił w drzwi, ale policjant - o ile faktycznie nim był - najwidoczniej nie zamierzał reagować na jego krzyki. Zirytowany usiadł i drgnął. Podniósł jakiś czarny materiał i w ciemności zobaczył coś... niebieskiego i... świecącego...

Nawet tego nie skomentuje.

Nie. Po prostu nie.

Czym prędzej odrzucił materiał i skulił się w rogu szafy, a jego myśli same krążyły w temacie dziwnej substancji na ubraniach Reapera. Wiedział, że to jest trauma na całe życie, nic go już nie uratuje i nie odzyska zdrowego rozsądku po tym horrorze.

– Świetnie! Siedź tam cicho, kontrola jest! Ja pójdę do Reboota! – krzyknął szkielet, który go zamknął, przeklinając. Jednak jego słowa wpadły do jego czaszki i równie szybko wyleciały, podczas gdy on skulony zaczął się bujać i przechodził właśnie typowe załamanie emocjonalne.

* * * * *

Red zestresowany wybiegł z gabinetu Reapera, który dużo lepiej byłoby nazwać mieszkaniem. Tudzież wszyscy i tak przyzwyczaili się do określania jaskini ich szefa mianem „gabinet" i tak zostało. Potrząsnął czaszką, zadowolony z faktu, że udało mu się ukryć sprzątaczkę. No nie żeby jakoś lubił Reapera, dla niego to idiota i już. Jednakże z doświadczenia wiedział, że ta leniwa góra kości była lepsza niż większość przełożonych.

Po prostu mógł się lenić i to robił, no chyba że ta miodożerna małpa go nie wkurwi. Jak on nie lubił tego rudego orangutana. No niby nie ma włosów, ale łazi w pomarańczowej bluzie, to się liczy, nie? Tak czy siak, on tak to widzi.

Mruknął poddenerwowany, zaczynając się nieco pocić, kiedy wprowadził swoją kartę do czytnika i wbił pin. Westchnął i przeszedł przez pierwsze drzwi. Następnie za pomocą zamka i musiał użyć magii, aby mogła zostać rozpoznana. Wszedł przez drugie drzwi.

– Po cholerę tu są tak zjebane zabezpieczenia? To pieprzone... Coś, co tam mówią ludzie – mruknął, nie umiejąc dokładnie przytoczyć powiedzenia ludzkiego.

* * * * * *

Reboot pisnął i przysunął się do krat, roztrzęsiony wypuścił z dłoni klucze, zakrywając swoje oczy. Na jego czaszce pojawiły się liczne błędy, jak również na jego kościach policzkowych zagościł wielki, niebieski rumieniec.

– C-co ty r-robisz? – zapiszczał, bojąc się spojrzeć przed siebie.

Jego dusza drżała w obawie, kucnął, próbując wymacać klucze, wciąż jedną dłonią zasłaniając twarz. Usłyszał śmiech, który o dziwo był bardzo blisko niego, wyczuł na swojej dłoni uścisk, a następnie ktoś... wsunął mu w dłoń coś dziwnego. Miało to niespotykaną teksturę. Zaciekawiony i zapominając na chwilę z kim jest w tej celi, zacisnął na tym dłoń.

Wyczuł, że owa „rzecz" w dotyku przypominała żywą magię. Można ją opisać jako przepływający w dłoni prąd, który nie wyrządza żadnej krzywdy. Zaciekawiony poruszył swoimi palcami, stwierdzając iż na dodatek jest ona dość elastyczna. W końcu ciekawość wzięła nad nim górę i odsłonił oczodoły, aby zobaczyć żółtą rzecz, która faktycznie przypominała jego pałkę.

Poczuł się skrępowany, jego instynkt kazał mu cofnąć dłoń, ale wtedy jego czaszka została przyciśnięta do miednicy Marvula, do której przymocowana była „pałka". Pisnął przerażony i pełen obaw spojrzał w górę nad pochylającym się nad nim zboczeńcem.

– Fajna, nie? Ma też fajny smak, śmiało poliż~ – wymruczał. – Albo wsadzę ci to w dupę – dodał z tym swoim strasznym uśmiechem.

Reboot chciał się spytać w jaką dupę, skoro jest szkieletem i jej nie ma, ale gdy tylko otworzył szczęki, ten wcisnął mu to w usta. Wiedział zdecydowanie jedno, ta pałka wcale nie była smaczna! Znów go oszukuje! Starał się odepchnąć, ale Marvul niestety był z trzykrotnie silniejszy od niego, więc bez problemu przytrzymywał go, wpychając mu swoją pałkę głębiej w szczęki, dopóki nie zaczął się krztusić.

– O cholera... To zajebiste! – wymruczał z zadowoleniem Marvul, a Reboot poczuł jak łzy napływają mu do oczodołów, mając odmienne zdanie na ten temat. – Już nie mogę się doczekać, aż zacznę ruchać twoją małą gruchę~

Jaką gruchę? Reboot spojrzał na niego bliski rozpłakania się, on naprawdę tego nie chciał. Myślał, że to koniec, jak ten zaczął wysuwać „tę rzecz" z jego szczęk, ale po chwili znów wsunął ją do środka. Teoretycznie mógł go ugryź, ale to by było takie niegrzeczne! No i Marvul byłby zły, a jak ten jest zły... Reboot zawsze się go bał.

Chociaż serio go zastanawiało, czy ten nie pomylił go z drzewem albo to dziwny slang. Zgadzało się, bo nawet nie wie, co to „ruchać". Chce ruszyć się gdzieś? Zacisnął oczodoły, gdy poczuł jak ten próbuje wepchnąć mu swoją pałkę bardziej do buzi.

To wcale nie było fajne i smakowało źle! Fu! Będzie musiał zęby po tym umyć!

– Kurwa, jesteś tak zajebisty... – zajęczał, chociaż dla Reboota był to nieznany mu dotąd dźwięk. – O cholera... Dojdę w twojej małej słodkiej buzi~

Znów mówi o chodzeniu. Reboot spojrzał na niego pytająco, starając się nie walczyć. W końcu im szybciej skończy, tym prędzej ucieknie temu kłamcy. Tylko zastanawiał się... dokąd ten chce dojść?

Już po chwili się jednak dowiedział, gdy ten znieruchomiał, zadrżał, a w swoich ustach poczuł coś ciepłego. W pierwszej chwili się wystraszył, że ten krwawi, ale smak był... dziwny. O dziwo całkiem słodki i słony jednocześnie. Jak paluszek w wacie cukrowej. Uznał, że to całkiem smaczne, ale przecież nie przyzna tego temu zboczeńcowi i kłamcy, jeszcze każe mu to robić ciągle! A on nie chciał, nie podobało mu się to! I w ogóle chciał do Reapera!

– Grzeczna psina, połknąłeś wszystko – powiedział Marvul, śmiejąc się i wyciągnął z jego zdrętwiałych szczęk swoją różdżkę. – No, teraz przygotuj się na prawdziwe rozdziewiczenie, maluchu~ – zamruczał do niego i go popchnął.

Reboot wydał z siebie pisk, przymykając oczodoły przy upadku. To był jego błąd, bo gdy je otworzył, zobaczył jak Marvul łapie za jego spodnie i je rozszarpuje swoimi ostrymi pazurami. Krzycząc, zaczął go kopać, próbując jakoś się uwolnić z jego uchwytu z dość marnym skutkiem.

– Kurwa! Przestań się wyrywać! – syknął Marvul i złapał za jego nogi i podniósł go do góry. Reboot zawisnął w powietrzu z głową w jego stronę i z przerażeniem spojrzał na jego przerażający uśmiech. – Już ja cię wypieprzę tak, że zapamiętasz moje imię~

Przestraszony (bo po co on chce go prać?) złapał dłońmi za nogę Marvula i go ugryzł. Co spowodowało ze strony jego oprawcy przeklnięcie i został puszczony. Niestety upadł na czaszkę, co sprawiło, że pociemniało mu przed oczodołami na kilka sekund. To wystarczyło jednak, żeby wkurzony kryminalista usiadł na jego żebrach, zaczynając zdzierać z niego ubrania.

To było upokarzające i mroziło szpik kostny. Szczególnie to szaleństwo w oczach starszego szkieleta. Reboot nie wytrzymał i zaczął krzyczeć, chociaż wiedział, że to tylko nakręci Marvula.

Chciał tylko, żeby ktoś go uratował!




_________________________

Ta dam! Oto rozdział xD

Na który wszyscy czekali ;w;

Przepraszam, że tak długo ;-;

Continue Reading

You'll Also Like

672K 33.3K 24
↳ ❝ [ ILLUSION ] ❞ ━ yandere hazbin hotel x fem! reader ━ yandere helluva boss x fem! reader ┕ 𝐈𝐧 𝐰𝐡𝐢𝐜𝐡, a powerful d...
278K 11.4K 40
ဤ Fic သည် အရမ်းရိုင်းစိုင်းသော အသုံးအနှုန်းတွေကိုသာသုံးထားသော Big Warning 🚨18+ Fic တပုဒ်ဖြစ်သည် ။
1M 54.5K 35
It's the 2nd season of " My Heaven's Flower " The most thrilling love triangle story in which Mohammad Abdullah ( Jeon Junghoon's ) daughter Mishel...
190K 2.3K 31
"You ain't leaving until you suck my cock Y/n." he said with deep voice holding her hair tightly... ~𝒔𝒆𝒙 𝒔𝒄𝒆𝒏𝒆𝒔 ~𝒔𝒎𝒖𝒕 𝒘𝒂𝒓𝒏𝒊𝒏𝒈 ~𝒆...