Saga Nici 1: Pojednani. |boys...

By LincolnWilliamss

28.8K 2.9K 1.6K

On, duże dziecko Dostał od życia huśtawkę Nastrojów Lubił się bujać W nim Chociaż wolał W obłokach Łatwiej mu... More

1. Jak trzcinową rurką zmienić losy wielu
2. Jak zmusić chochlika do wysiłku
3. Jak wkurzać większych od siebie
4. Jak traktować o nagości
5. Jak razem spać
6. Jak razem żyć
7. Jak pomagać
8. Jak pić
9. Jak się godzić
10. Jak podróżować
11. Jak nie spłonąć
12. Jak nie dotykać chochlika
13. Jak się gubić
14. Jak się odnajdywać
15. Jak robić ludzi w konia
16. Jak uwierzyć
17. Jak zostać razem za wszelką cenę
19. Jak kłamać
20. Jak nie utopić przeznaczenia
21. Jak się rozstawać
22. Jak zatoczyć koło
Fanarty od czytelnika❣️

18. Jak się nie kochać

1K 122 51
By LincolnWilliamss

      O świcie ruszyli w dalszą drogę. Zatrzymali się dopiero, kiedy dotarli do wielkich i stromych gór.
      Zadzierali na nie głowy już od jakiegoś czasu, gdy Gorg zapytał:
      – Jesteś absolutnie pewien, że musimy tędy przejść?

      – Hm?  Diablik spojrzał na niego. – A, tak-tak, zawsze przelatujemy nad górami, jesteśmy na dobrej drodze.
      – Nie wspominałeś o nich. 
      – Serio?  Uciekł gdzieś wzrokiem z nerwowym uśmiechem.

      – Mhm. – Gorg nie okazywał swym tonem czy miną większych emocji. – Co jeszcze nas czeka, zanim wreszcie dotrzemy na te walone bagna? 
      – Nic. To ostatni odcinek drogi. Po drugiej stronie tych gór czeka na nas cel naszej podróży. – Na te słowa wilk odetchnął wreszcie z ulgą.

      Zaraz jednak ponownie zapytał:
      – Nie można ich jakoś obejść?  rozglądając się na boki, jednak góry rozciągały się od jednego horyzontu do drugiego.
      – Noo... można. Choć to całkiem długie pasmo. 
      – Czyli że szybciej będzie na wprost. 
      – Jak zazwyczaj.  Topik wzruszył ramionami. – Choć na pewno trudniej. Zawsze możemy się przejść...  Wizja dodatkowych kilku dni marszu wcale nie wydawała mu się zła, o ile Gorg będzie maszerował obok.

      Wilkor przeniósł wzrok z powrotem na górski szczyt.

      – Nie. Chcę jak najszybciej mieć już to za sobą.
      Do jednej szpili w sercu chochlika dołączyła druga. 
      – Chodź. Nie jest aż tak stromo. 

~~*~~

      Zmienił zdanie, kiedy byli mniej więcej w 3/4 wspinaczki. Na tyle wysoko, że wiało tam niemiłosiernie i musiał wspinać się, jednocześnie asekurując leciutkiego duszka; pilnując, aby go nie zwiało.

      Gdy dotarli do w miarę stabilnej, poziomej półki, krzyknął do niego – pokonując świst wiatru – żeby się na chwilę zatrzymali i odpoczęli.
      Usiedli z głośnymi westchnieniami, a Gorg stwierdził, że potrzebuje motywacji w postaci zobaczenia, że od bagien faktycznie dzieli ich już tylko ten krótki odcinek, by znaleźć siły na pokonanie go.
      – Pixie, pokaż mi mapę! Chcę na własne oczy zobaczyć, że już blisko! 
      – Cooo?  Topik udał, że nie usłyszał, choć w rzeczywistości jego oczy rozszerzyły się ze zgrozy.

      – Ma-pę! Daj!  tego krzyku już nie dało się nie usłyszeć, więc z mocno bijącym sercem i myślami przepływającymi przez głowę szybciej niż wiatr, Pilipix powoli sięgnął do kieszonki... A kiedy wyjmował z niej ściskany za sam róg skrawek papieru, po prostu poluźnił uchwyt i pozwolił, by wiatr mu go wyrwał i poniósł w dal.

      – Szlag!  przeklął wilkołak i instynktownie wyciągnął rękę, ale nawet się o niego nie otarł.

      – Przepraszam!  wykrzyknął Pix.
      – Nieważne!  odpowiedział, po czym spojrzał w górę, gdzie dostrzegł prowadzącą do potencjalnego schronienia wyrwę. Szturchnął chochlika w ramię, aby ten też tam spojrzał.
      Osiągając bezsłowne porozumienie, na nowo zaczęli się wspinać.

      Odetchnęli z ulgą, gdy dotarli do jaskini i weszli do środka, skrywając się przed smagającym wiatrem.

      – Już nie mogę, odpocznijmy tu chwilę  powiedział Gorg, rzucając plecak na ziemię w roli poduszki i się kładąc. Wyciągnął rękę do Pixiego, który z kolei ułożył głowę na jego ramieniu.
      Leżeli tak pełen moment, głośno oddychając ze zmęczenia.

      – Więc...  przerwał ciszę wilk. – Jak daleko za tymi górami są bagna? 
      – ...Niedaleko  odpowiedział topik po chwili. – Kawałek trzeba będzie jeszcze przejść, ale niedaleko. – Tak naprawdę z mapy ciężko było stwierdzić, a przecież nigdy tędy nie przelatywał.

      Merlinie. Co on najlepszego wyrabiał...

      – Ale dotrzemy tam jeszcze jutro?  Nieświadomy jego myśli szatyn kontynuował wątek.
      – Mhm. Powinniśmy dotrzeć na miejsce jeszcze przed następnym dniem.
      – Nareszcie  westchnął z ulgą, wbijając tym w chochlicze serce kolejną – już trzecią – szpilę.

      – Ta... nareszcie...  Diablik posmutniał. Gorg obrócił się na bok, przodem do niego, również leżącego na boku, z głową na wyciągniętej wilczej ręce.

      Wpatrzyli się sobie w oczy.

      Te różnokolorowe uciekły nagle bez zgody właściciela na usta wilkołaka, ale zaraz powróciły do jego oczu, oczywiście przyłapane na tej małej wędrówce.
      Pilipix zarumienił się lekko, acz Gorg – po kolejnej, krótkiej chwili wpatrywania się weń – również spuścił spojrzenie na błękitne wargi. Tyle że tam się zatrzymał, i kiedy zaczął powoli zbliżać do towarzysza głowę, cały czas się w nie wpatrywał.
      Powrócił ze spojrzeniem na brokatowe ślepia dopiero, gdy ich usta się spotkały.

      Znowu wpatrywali się w siebie, lekko nimi poruszając, muskając wręcz.
      Opuścili powieki, ciesząc tą delikatną pieszczotą.

      Ten pocałunek był zupełnie inny, dużo spokojniejszy od tego w namiocie, kiedy to byli w takim amoku, że nie wiedzieli nawet, co robią. Ich umysły nie były tak zaćmione alkoholem, pożądaniem i chęcią bliskości, by nie mogli myśleć o niczym innym, niż o przeniknięciu siebie nawzajem, ale i tak nie chcieli myśleć o tym, DLACZEGO to robią.
      Pilipix wiedział tyle, że kocha Gorga i nic go nie obchodzi, że ten robi to tylko z powodu każącej im być blisko siebie magii. Szatynowi zaś wydawało się, że przez uświadomienie sobie, iż jutro ta magia zniknie, dzisiaj działała jeszcze mocniej.

      Zamruczał w diablikową buzię, kiedy mała, sprytna dłoń wślizgnęła mu się pod koszulę, przejechała po boku, a potem kręgosłupie, i zatrzymała u nasady ogona – łaskocząc go i sprawiając, że nim zamachał.
      Pogłębił pocałunek, agresywnie wpijając się we wnętrze tej słodkiej buzi, po czym przewrócił jej właściciela na plecy, tak że ten aż wygiął je w łuk po zderzeniu łopatkami z twardym, zimnym podłożem. Ostatni raz pociągnął za dolną wargę i zawisł nad chochlikiem, wpatrując się w niego. A widok miał zaiste piękny.
      I o ile więcej widział teraz, niż poprzednim razem.

      Pochylił się, by pocałować wypięty w jego stronę płaski brzuch, a Pilipix wygiął się nawet bardziej, kiedy uniósł zadartą już wcześniej tunikę i przejechał po nim językiem aż do mostka. Objął wargami o tonę ciemniejszy od niebieskiego ciała sutek i zassał się na nim, na co topik zareagował jękiem. Wypuścił go jednak zaraz i tym razem zostawił mokry, palący ślad na trasie od obojczyka do szyi, kończąc na ugryzieniu płatka długiego, spiczastego ucha; wyrywając tym samym z ust elfika kolejny jęk. Powrócił do tych cudnych ust – zauważając, że trochę jaśniejsze od ciała błękitne wargi pięknie kontrastują z granatowym językiem oraz białymi zębami – i ucałował je, kładąc dłonie po bokach chochlikowej głowy, podczas gdy te mniejsze znalazły sobie dogodne miejsce w dolnej części jego pleców.

      Już miał pogłębić pocałunek, kiedy z zewnątrz dobiegł ich jakiś dziwny dźwięk i zamiast tego przerwali go, odrywając się od siebie i zwracając ku wylotowi jaskini. Coś ewidentnie się do nich zbliżało, więc zerwali się na równe nogi, poprawiając ubrania, a Pilipix aż krzyknął i odskoczył za Gorga, gdy do środka wcisnęła się głowa – wydawałoby się – samego diabła.

      Stwór miał szare, kędzierzawe włosy, spod których wystawały grube, zakręcone rogi i oklapnięte uszy. Jego źrenice miały postać poziomych prostokątów, a wokół nich jarzyły się żółte tęczówki. Dość strasznego wizerunku dopełniała kozia bródka.

      Tyle że "diabeł" także się przestraszył na ich widok, a może krzyk Pilipixa, i również krzyknął, do tego wysokim sopranem, co psuło efekt.
      – Aaa, wilkołok!  Pół-kozioł podskoczył, chcąc się wycofać, ale przywalił w boczną ścianę i runął omdlały na ziemię z racicami do góry.

      Gorg z Pilipixem spojrzeli po sobie i powoli się zbliżyli, pochylając nad osobnikiem...
      Nagle jego oczy otworzyły się gwałtownie, na co cofnęli głowy, a on znów krzyknął, podkulając nogi i zakrywając się rękoma. 
      – Nie zjodoj mie wilkołoku! walę starym capem, a jeszcze gorszej smakuję, łotrujesz sie...
      – Hej, spokojnie, nawet przez myśl mi to nie przeszło – uspokoił wilk.
      – Serio?  Kozioł uchylił rękę, zerkając na niego prostokątnym okiem.
      – Serio, serio. Nie jadam stworzeń... Stworzeń.  Chciał powiedzieć "stworzeń rozumnych", ale patrząc na oblicze tego koziołka, pozostał przy stworzeniach.

      Ten jednak zdawał się tego nie zauważyć, gdyż od razu zerwał się na cztery nogi. Był sporo mniejszy od swoich centaurowatych krewnych półkoni.
      – Na brodę Merlina, co za łulga! Ju żem myśloł, że to konic starego Fagoo. Ale to co w takim razie robita w mojej jaskini, co? 
      – Nie wiedzieliśmy, że to twoja jaskinia...  zaczął tłumaczyć Pixie, lecz rozmówca mu przerwał:
      – Wszystkie jaskinie na tej górze so moje. Cała ta góra jest moja, łot co! Ale jeśli chceta, możeta chwile ostać. Pokaże wam mojo kolekcije puszek...

      – Brzmii... interesująco, ale raczej już pójdziemy. Wolelibyśmy dostać się na drugą stronę tej góry przed zmrokiem, rozumiesz...  wtrącił Gorg, łapiąc za plecak.
      – Och, ja pomogie! Znam te góre jak własno kiszeń, wskaże wam najbezpiecznijszo drogie na dół! A ło puszkach łopowim po drodze! Chodźta!  zadecydował Fagoo, odwracając się zamaszyście i wychodząc z jaskini z zapraszającym ruchem ręki.

      Znowu spojrzeli po sobie, po czym wzruszyli ramionami i poszli za zbzikowanym kozłem, który już zaczął nawijać o tym ile puszek o tym kolorze czy takiej marce posiada...

Continue Reading

You'll Also Like

258K 3.8K 95
ဖအေကနေ သားကိုသွားထားတဲ့ ဇာတ်လမ်းသာဖြစ်ပါတယ် ဖေအက သားကိုသြားထားတဲ့ ဇာတ္လမ္းသာျဖစ္ပါတယ္
66.9K 3.4K 94
What if it wasn't Japan that teleported to another world, but the superpower country on Earth, America's Cold War rival that in our OTL is collapsed...
56.8K 2K 22
An accident between Gao Shi De and Zhou Shu Yi wrecks their beautiful relationship leaving them with great deal of confusion and a harsh reality tha...
73.8K 2.3K 24
this is going to be based off the books currently under editing!! any suggestions please do tell me please enjoy ☆