Saga Nici 1: Pojednani. |boys...

By LincolnWilliamss

29.4K 2.9K 1.6K

On, duże dziecko Dostał od życia huśtawkę Nastrojów Lubił się bujać W nim Chociaż wolał W obłokach Łatwiej mu... More

1. Jak trzcinową rurką zmienić losy wielu
2. Jak zmusić chochlika do wysiłku
3. Jak wkurzać większych od siebie
4. Jak traktować o nagości
5. Jak razem spać
6. Jak razem żyć
7. Jak pomagać
8. Jak pić
10. Jak podróżować
11. Jak nie spłonąć
12. Jak nie dotykać chochlika
13. Jak się gubić
14. Jak się odnajdywać
15. Jak robić ludzi w konia
16. Jak uwierzyć
17. Jak zostać razem za wszelką cenę
18. Jak się nie kochać
19. Jak kłamać
20. Jak nie utopić przeznaczenia
21. Jak się rozstawać
22. Jak zatoczyć koło
Fanarty❣️

9. Jak się godzić

1.4K 142 105
By LincolnWilliamss

      Bestara wywiązała się z zadania i znajdowali się teraz w namiocie rozstawionym w ustronnym miejscu, znacznie oddalonym od ogniska, a nawet reszty namiotów. Z oddali słychać było gasnące dźwięki biesiady, na której zostali już tylko ci najbardziej wytrwali, a reszta leżała gdzieś pijana bądź odeszła zanim to nastąpiło.
      Obaj mieli na sobie jedynie bieliznę, a i tak było im nielogicznie wręcz gorąco. Może od zbyt dużej ilości rozgrzewającego trunku. A może to fakt, jak mocno się przytulali, stykając każdym centymetrem rozgrzanych ciał, nie pomagał.
      Spali, a raczej próbowali spać, wyłożeni jeden na drugim na miękkich kocach pośrodku namiotu. Poduszki z pierza, które jeszcze nie tak dawno były równiutko ułożone pomiędzy nimi, teraz otaczały ich ze wszystkich stron, porozwalane po całym namiocie, a oni rozkopywali je jeszcze bardziej, wiercąc się niespokojnie.
      Ich spite umysły miały obecnie większe problemy od zastanawiania się nad tym, jak w ogóle doszło to tej sytuacji, a szkoda, bo to dość zabawna historia.

      Otóż po powrocie od zielarki wrócili do zabawy: dużo tańczyli, jeszcze więcej pili. Pixie nie potrzebował wiele, aby totalnie się spić, ale dzięki temu tylko lepiej się bawił, mniej myślał i więcej śmiał. Gorg zaś przedstawiał zupełnie inny typ pijaka. Był rosłym mężczyzną z mocną głową, lecz piwo centaurów – którego sobie nie szczędził po tym, jak Idris go zdenerwowała – miało trochę inny skład od tych, z jakimi miał do tej pory do czynienia. Również się upił, a im bardziej był pijany, tym tylko jego agresja rosła.
      W pewnym momencie pokłócił się z jakimś podobnie spitym ogierem, a choć centaury były przyzwyczajone do sprzeczek na swoich biesiadach i z tą też szybko przeszły do porządku dziennego, wilkołak po jej zakończeniu wciąż był podenerwowany i oddalił się w jedynie sobie znanym kierunku i celu. Pilipix – siłą rzeczy – pobiegł za nim, co Bestara skomentowała mruknięciem "ach ci amentes" i podniosła swój kufel, wychylając zawartość.
      Sekundę później leżała już pijana na ziemi.

      Gdy chochlikowi wreszcie udało się zatrzymać wściekłego wilka, byli znacznie oddaleni od całej zabawy i nikt nie słyszał, jak ostro się pokłócili. W miejscu gdzie obydwaj żyli, cały las był przyzwyczajony do rozchodzących się po nim ciągłych waśni ich dwójki, która nie znosiła się chyba najbardziej ze wszystkich chochlików i wilkołaków, ale przy tej, tamte to były tylko dziecinne przekomarzanki.  
      Pilipix chciał wrócić na imprezę, oskarżając Gorga o bycie nieumiejącym się bawić gburem, na co ten mu odpowiadał, że lepsze to niż bycie kimś, kogo JEDYNĄ umiejętnością są durne wygłupy, a to był zaledwie początek kłótni.
      Wypominali sobie wszystko: tak sytuacje z bliższej czy dalszej przeszłości, jak i nawet niezrozumiałe dla siebie nawzajem cechy swych ras, a i ich indywidualne. Poleciało kilka niewybrednych epitetów, aż w końcu obaj znacząco przesadzili, mówiąc coś, co mocno ubodło drugiego, niekoniecznie w pełni świadomie i zamierzenie. Tym sposobem odkryli, że nie tylko czują wzajemną krzywdę fizyczną, a że jest dużo więcej sposobów na zranienie kogoś, które także odczuwają na sobie nawzajem.

      I choć sami sobie zadali bólu, szybko się okazało, że nie mogą go już dłużej znieść. Postanowili więc przestać na siebie wrzeszczeć – przyznając, że obaj po prostu zbyt dużo wypili – i iść spać.
      Jak postanowili, tak zrobili.

      Górnych części odzienia pozbyli się od razu po wejściu do namiotu, zataczając się przy tym i potykając, a gdy wreszcie udało im się uwolnić od wybrudzonych piwem koszul, runęli na posłanie. Spodni nie zabrudzili, więc nie było potrzeby ich zdejmować; zwłaszcza że u Canagana spali w pełni ubrani, i tak będąc zażenowanymi koniecznością robienia tego razem. Ale tej nocy byli zbyt pijani, żeby przejmować się takimi rzeczami. Gdy tylko uznali, że jest im za gorąco, pozbyli się także ich.
      Pixie jednak postanowił zbudować między nimi mur z poduszek, odgradzając się od Gorga i zabraniając mu go przekraczać, bo po pierwsze nie wyzbył się do końca wstydu, a po drugie wciąż był na niego zły. Tak więc pod groźbą wydłubania oczu, wilk pozostał po swojej stronie namiotu, zwrócony do jego lewej ścianki i dotykający plecami poduszkowego muru, którego chochlik dotykał z drugiej strony, również odwrócony plecami.

      Spali tak przez chwilę grzecznie, ale mimo że byli oddzieleni tylko dość cienkim poduszkowym murem, to i tak najwyraźniej bardzo przeszkadzało ich bransoletom, które zaczęły świecić. Najpierw lekko, a w miarę jak je ignorowali – dalej pozostając oddzielonymi – coraz mocniej.
      W końcu do ich uporczywego blasku doszło to nieznośne uczucie tęsknoty i mur został bestialsko zburzony.
      Jednakże nawet kiedy już nic nie oddzielało ich skór, choćby cienki materiał ubrań, bransolety nie przestawały świecić, a oni nie poczuli się lepiej.

      I tak przechodzimy do sytuacji obecnej, gdzie męczeni nieznośnym uczuciem tęsknoty Pilipix i Gorg kręcili się i wiercili niespokojnie, rozkopując poduszki, stękając z niezadowoleniem, jeżdżąc rękami po swoich ciałach i próbując przeniknąć skórę tego drugiego, a bransolety świeciły tak jasno, jakby nawet siebie nie dotykali i nic nie było w stanie zaspokoić tego okropnego uczucia.

      – Gooorg...  jęknął Pilipix, wciskając twarz w zgięcie jego szyi i przejeżdżając rękami po włoskach na ramionach. – Zrób cooośś...
      – Co mam... Ss! – syknął, kiedy poczuł wręcz fizyczny ból, spowodowany rzekomym zbytnim oddaleniem według bransolet, choć przecież bliżej już nie mogli być, i wcisnął nos w granatowe włosy, przyciskając ich właściciela do siebie. – Co mam zrobić? 
      – Bądź... ach!... bliżeej... 
      – Jak... jak bliżej... 
       Nie wieeem... Po prostu bliżej. – Ugryzł go w szyję, na co Gorg znowu syknął i przewrócił dotychczas leżącego na nim chochlika na plecy, zawisając nad nim i, nie zastanawiając się zbytnio nad tym co robi, wpijając mu się w usta z cichym warknięciem.

      Pilipix także przestał myśleć i wplótł dłonie w brązowe włosy, pogłębiając pocałunek.
      Bransolety zamigotały, kiedy ich usta się złączyły, ale nie zgasły.

      Nie przerywając pocałunku, wilk wsunął rękę pod plecy chochlika i uniósł je tak, że ich klatki piersiowe przylgnęły do siebie, po czym zaczął się o niego ocierać. Obu to acz nie wystarczyło, zwłaszcza że wciąż pozostał ostatni dzielący ich materiał.
      Pix zjechał rękami na kłujące, przyjemnie drażniące policzki i oderwał od siebie ich właściciela, żeby rozkazać:
      – Zdejmij.

      Wilkołak prawie natychmiast z powrotem zawładnął jego ustami, unosząc się jednak tak, by mógł spełnić polecenie i na ślepo pozbawić bielizny najpierw siebie – pomagając sobie nogami i ją skopując – a potem zsunąć tę z bioder Pilipixa.
      Zerknął w dół, aby całkiem zdjąć tylko zawadzający materiał z uginających się pomocnie nóg diablika, i zauważył, jak niebieski penis granatowieje na czubku, podczas gdy ten jego był już cały mokry od preejakulatu.

      A gdy ich już całkowicie nagie ciała na powrót się zetknęły, syknęli obaj, przerywając pocałunek.

      Gorg zaczął obcałowywać błękitną twarz, zjeżdżając na szczękę, a potem szyję, gryząc ją i liżąc, a Pilipix z każdym dotykiem zostawiających na nim mokre ślady ust i cudownego tarcia w dole oddychał coraz szybciej, wiercąc się i drapiąc wilka po plecach oraz umięśnionych ramionach.

      Bransolety paliły ich w nadgarstki.

      – Włóż go – zażądał w końcu diablik. Szatyn oderwał się od gładkiej skóry, na której zostawiał granatowe malinki.
      – Al...
      – Teraz!  Nie mógł czekać ani chwili dłużej.

      A wilkor nie miał zamiaru go do tego zmuszać. Odsunął się trochę i złapał mocno za biodra chochlika, unieruchamiając je przy ziemi, bo mimo że ten tego chciał, wciąż nie mógł przestać się wiercić.

      Wszedł w niego pospiesznie, na co obaj boleśnie krzyknęli.

      Bransolety przygasły nieco, a ich oczy przeciwnie, odzyskały jakby trochę świadomości. Spojrzeli na siebie tak, jakby dopiero zdali sobie sprawę z tego co się dzieje, zamierając w bezruchu. Tylko nogi czującego się dziwnie, bardzo niekomfortowo wy(prze)pełnionym tam na dole Pilipixa, w dalszym ciągu trzymanego w biodrach przez silne ręce Gorga, drżały znacznie, a ich klatki piersiowe unosiły się i opadały szybko.

      Patrzyli na siebie przez chwilę w ciszy wypełnionej tylko ich głośnymi oddechami, czując, jak ból powoli odchodzi, zastępowany falą ulgi na to, że wreszcie byli tak blisko, jak blisko dwie istoty mogłyby tylko być. Wreszcie stali się jednym. Połączyli. I nawet ich różne serca znalazły wspólny rytm, a oddechy się zmieszały.

      Napawali się tym uczuciem jeszcze moment, nie ruszając, tylko oddychając ciężko, lecz czując też, jak zalewa ich nikła fala świadomości własnych czynów.

      – Co my robimy...  wydyszał Gorg.

      – N-nie wiem...  odpowiedział mu zarumieniony Pilipix, głośno przełykając ślinę i oblizując wyschnięte usta. – A-ale rób to dalej...

      Wilkor poruszył się lekko na próbę, na co zgranatowiała twarz wykrzywiła się w bólu. On także zacisnął mocno zęby, czując dyskomfort, ale nie zaprzestał powolnych ruchów.

      Po dłuższej chwili takiego ślamazarnego tempa, wreszcie przyspieszył nieco. Po jeszcze dłuższej chwili, ból zmieszał się z podwójną przyjemnością – tą płynącą od siebie, jak i od partnera. A od tego momentu już w miarę szybko poszło z tym, by przyjemność niemal całkowicie odegnała w końcu ból, i wilk przestał się hamować, wbijając w chętne ciało leśnego duszka bez opamiętania.

      Po jakimś czasie Pilipix zaczął czuć kumulujące się w podbrzuszu ciepło i wyciągnął drżące ręce do szatyna, który zniżył się tak, by mógł objąć go za szyję i wpleść palce w brązowe włosy, chowając twarz w obojczyku.
      Wilkołak warknął i ugryzł chochlika w zagłębienie ramienia, a ten krzyknął, kiedy orgazm dopadł ich w tej samej sekundzie.
      Gorg zrobił dwa ostatnie, mocne pchnięcia, po czym znieruchomiał. Pix również zamarł, z ręką na wilczej głowie, wpatrując się niewidzącymi oczyma w dach namiotu i oddychając urywanie.

      Bransolety nareszcie zgasły i namiot pogrążył się w ciemności.

      Pilipix zrobił się nagle bardzo wrażliwy tam na dole, a jego wejście pulsowało boleśnie, natrafiając na intruza. Gorg wyczuł jego dyskomfort i spróbował się wysunąć, co okazało się nie takie łatwe, gdyż niefortunnie się zakleszczyli.
      – A, a, a...!  zajęczał z bólu chochlik, gdy wilkołak pociągnął mocno, wysuwając się opornie i powoli, centymetr po centymetrze.

      Wilk także zasyczał dotkliwie, mocno zaciskając zęby, po czym wyszarpnął biodra, uwalniając się z cichym mlaśnięciem, na co Pixie krzyknął, a za chwilę poczuł wilgoć wypływającej spermy.

      Szatyn opadł na mniejszego chłopaka z westchnieniem wykończenia, starając się jednak go nie przygniatać.

      W namiocie nagle zrobiło się zimno, więc przekręcił ich tak, że teraz to drżący na całym ciele topik na nim leżał, po czym przykrył kocem ich obu.
      Pilipix wreszcie całkowicie odzyskał zdolność jasnego myślenia i leżał z szeroko otwartymi z przerażenia oczami, czując piekący ból w dole pleców.

      Uspokoił się dopiero, gdy Gorg pogłaskał go po głowie, choć wcale nie musiał tego robić, gdyż bransolety postanowiły dać im na jakiś czas spokój.
      Opuścił powoli powieki i, wtulony policzkiem w mięciutką, włochatą klatę – odpłynął.

Continue Reading

You'll Also Like

302K 43.8K 149
"ကျွန်တော် သူ့ကို လက်ထပ်ချင်တယ်" "သခင်လေးဖန် သူက ချမ်းသာတဲ့ ဒုတိယ မျိုးဆက်၊ တည်ထောင်သူမိသားစုရဲ့ တတိယမျိုးဆက် ပြီးတော့ မြို့တော်မှာ မြင့်မြတ်ပြီး ကျေ...
4.2K 61 19
Izaya is pregnant with Shizuo baby to Shizuo see Celty with bag of meds that when shizuo find out he going to be a father
14.6M 133K 44
Kylie and Zayn have been best friends since they were little kids. They're going through the ups and downs of friendship and along the way, maybe eve...
168K 18.9K 35
Mason to syn zarozumiałego burmistrza małego miasteczka, które w skali kraju znaczy tyle, co kałuża po deszczu. Dorian wyniósł się z domu w wieku si...